Garwolin, 19 sierpnia 2014
Tak jak wy jestem domorosłym managerem. Przygodę ze światem "wielkiej" piłki w pudełkowycm wydaniu zacząłem od fm 09 gdzie święciłem triumfy Lechem Poznań czy Leeds United. Teraz mając w rękach kolejne wydanie oznaczone 2014 mimo wysiłków twórców smak sukcesu nie jest już tak świeży jak za pierwszym razem.
Ostatnią karierę zacząłem kilka dni temu w Angielskiej trzeciej klasie rozgrywkowej. Wybrałem Sheffield United (słabsze od Wolves, a lepsze od Leeds, Crew, czy MK Dons). Myślałem o pierwszym sezonie jako o kopniaku na rozpęd ... Lekkiej bryzie w moje żagle, która pozwoli mi wejść z drzwiami w Championship.
Zawsze lubiłem budować zespół. Zatrudnianie sztabu szkoleniowego, zatrudnianie piłkarzy (zawsze naszym nieomylnym managerskim zdaniem lepszych od tych zwolnionych przez nas wcześniej). 1.5 mln funtów na transfery i budżet płac na poziomie 90 tys. tygodniowo pozwoliły patrzeć w świetlaną przyszłość przez moje ulubione różowe okulary. Po szybkim przekuciu miliona z budżetu transferowego na płace, poszerzenie kadry o solidna liczbę, mniej lub bardziej solidnych zawodników (najlepsze, że darmowych) było tylko kwestią mojego uporu w poszukiwaniach.
Zarząd, czyli odwieczny wróg każdego domowego Mourinho żądał sukcesów w postaci udziału w barażach . . . proste !?? Haaaa! Nic bardziej mylnego ... Znacie to uczucie kiedy np. oglądając popularny teleturniej 1 z 10 próbujecie odpowiadać razem z uczestnikami, a odpowiedzi których jesteście pewni różnią się zgoła od tych poprawnych?? To jest właśnie to co ja czułem po 14 kolejkach. Porażka ligowa z Port Vale u siebie. Po meczu w skrzynce czekają wiadomości, a wśród nich ta jedna jedyna której obawiamy się wszyscy.
Tam dam dam dam!!!
Prezes chyba nas lubi skoro zaprasza na prywatne spotkanie ?? Nieee! Ta bezduszna bestia chce pozbawić nas pracy! I tak było też w tym wypadku. Można wykręcać się dyspozycją dnia, silnymi rywalami, albo innymi katastrofami. Ja wziąłem to na klate i przyznałem pokornie, posypując głowę popiołem, że cała sytuacja jest efektem kilku drobnych błędów które popełniłem. Poskutkowało i nasz kochany zarządca daje nam jeszcze jedną szanse ... ale tutaj rodzi się jedno podstawowe pytanie, a mianowicie: Jak można tak (wyrazy które nawet w Psach wycięto) żyć?
Kadra którą skleciliśmy wydaje się być silna, jest szeroka co pozwala myśleć o udziale w pucharach jako dodatek do priorytetowej ligi (w capitol one cup wyeliminowaliśmy jakimś cudem Southampton i Cardiff, a kubeł zimnej wody w 4 rundzie na głowę wylał nam Everton w 85 minucie strzelając na 0:1). Najlepszym dowodem na to jakich zawodników mamy do dyspozycji nich będzie to, że w akcie desperacji udało mi się z wolnego transferu zakontraktować znanego wszystkim szperaczom Sylvaina Ebanksa-Blake. Solidnego Angielskiego napadziora. Teraz zadaje pytanie, które jest podsumowaniem, kwintesencją i jednocześnie prowadzi do szybkiego zakończenia moich wypocin.
Czy to jest to czego chcę ??
Odpowiedź brzmi ... nie. Moja taktyka w końcu przyniosłaby efekt, kadra by się zgrała i związała lepiej niż cement, a kolejne zwycięstwa tylko zbliżały by naszych orłów do gigantycznych pieniędzy w najwyższej klasie rozgrywkowej (od czego pewnie poprzewracało by im się w kitach, które musiał bym odcinać narzędziami władzy).
To czego chcę leży głęboko ... tak głęboko, że nie wszystkim chce się nurkować w tym szambie korupcji, kolesiostwa i brudnych pieniędzy żeby to wydobyć.
To czego chcę nazywa się najniższa klasa rozgrywkowa w Anglii dostępna w fm 2014. The Skrill North/South. Tam gdzie nie ma niczego, za nic nie mogą mnie ukarać.
c.d.n.