Pustka (w budżecie), ból (po debiucie), gorycz (po sezonie)... Wokół tych trzech słów - bo nawiasów nie liczymy, będzie kręcił się mój wpis. Posłuchajcie, a raczej poczytajcie - wam też na pewno przypomni się magia poprzednich części naszej futbolowej gry, i mocno za nią zatęsknicie.
A chodzi konkretnie o magię młodych, nieznanych piłkarzy, którzy w ciągu sezonu/dwóch robią błyskotliwe kariery. Któż z was nie pamięta rewelacyjnego duetu Kakalov-Todorov z CM 03/04 (Litex Łowecz), który w każdym europejskim klubie robił błyskotliwą karierę, pakując do bramki przeciwnika po 40 i wzwyż goli w sezonie. Ach, jakie wspaniałe uczucia towarzyszyły managerowi po drugiej stronie ekranu, kiedy w kolejnym meczu Diego, wtedy jeszcze kupowany z Santosu, ustawiony na AMC we wprost wspaniały sposób kierował poczynaniami swoich kolegów w ofensywie, asystując na potęgę i strzelając bramki w ilości adekwatnej do liczby rozegranych meczów. Czy nie radowała się wasza dusza, kiedy młody Krystian Wieczorek (nie pomyliłem się czasem? Chodzi o lewego obrońcę Zagłębia Lubin) na lewej obronie czy to Interu, czy Barcelony wyczyniał rzeczy niesamowite - był mieszanką Marcelo z FM 05 i Robbena z CM 01/02, a do tego w wyborrny sposób rozbijał ataki takich tuz jak Real Madryt czy AC Milan.
To było piękne. Na naszych oczach eksplodowały talenty, tworzyły się wspaniałe kariery. Chciało się grac i znajdowac coraz to nowsze i młodsze perły światowego futbolu.
A. (Pustka w budżecie):
To był drugi albo trzeci sezon w Manchesterze United. Zarząd, po moich sukcesach dał mi dośc sporo do wydania na transfery. Po znaczym wzmocnieniu składu, zostało mi 20.kilka mln. funtów na transfery. Postanowiłem - inwestuję w młodzież. I kolejno przybyli - Saivet, Fleck, Wijnaldum, Miranda, i kilku mniej znanych, acz ze statystykami bardzo obecującymi. Włączyła mi się retrospekcja - "TAK! Kariery na miarę Kakalova i Todorowa wróżę Saivetowi i Fleckowi. Wijnaldum to mój nowy Marcelo a'la Robben. Miranda? Toż to istny Rio Ferdinand". Mój drogi Panie, tam na górze - czemuś pozwolił mi tak pomyślec? Przecież jestem obeznany w te klocki, spędziłem przed FM-em lata, bardzo owocne w sukcesy, nie raz przejechałem się w serii FM-ów na talentach. No czemu, czemu... Tak czy owak, było za późno, a żałowac zacząłem w "komputerowym" maju...
B. (Ból po debiucie):
Jak się pewnie domyślacie, w debiucie żadnen z nich nie zachwycił, choc każdy jest w światku Football Managera uznanym talentem. Nie są jednak tak dobrzy, jak ich koledzy z CM 03/04. I tego mi brak... Dawałem w/w czwórce bardzo dużo szans. Zespół wygrywał, poniewaz byli oni wspierani przez bardzo doświadczonych i bardzo dobrych kolegów. Wpadki się oczywiście zdarzały - w tej grze nia da się wygrywac stale od 1 do 38 kolejki.
C. (Gorycz po sezonie):
Noty poniżej 7.00... Odpadka w półfinale LM, druga pozycja w Premiership. Carling Cup, Charity Shiel i Puchar Anglii - to wszystko, co dali radę wywalczyc moi młodzicy. Byłem bardzo, ale to bardzo rozczarowany. Z duetem z Litexu wspieranym przez Diego wprost GRZECHEM było nie wygrywanie trofeum za trofeum... Ale to już inna historia.
Zapewne, drodzy przyjaciele, czytając te wypociny zastanowicie się "Co on za głupoty wypisuje - przecież te gry diametralnie się od siebie różnią. CM a FM to nie to samo." No i ja nie twierdzę że to jest to samo. Ale brakuje mi podobieństw na kilku płaszczyznach. A wam nie?... No, przyznajcie się!