Informacje o blogu

Amator... ??

Hereford United

Sky Bet League Two

Anglia, 2010/2011

Blog użytkownika szwejas przeczytało już 9339 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

Ostatnie publikacje

The Bulls [006]31.01.2011 19:43, @szwejas

1

Przyszła pora odwiedzić okolice Londynu po raz kolejny. Naszym rywalem ponownie klub z Blue Square Bet Premier, ale tym razem bardziej wymagający. AFC Wimbledon, w przeciwieństwie do Hayes & Yeading, po cichu liczy na zajęcie miejsca w strefie barażowej. Jednak patrząc na to, co wyczyniali moi podopieczni w poprzednich spotkaniach, byłem pewny swego. Znowu wystawiłem najsilniejszy skład, z małą zmianą w ataku - obok Bauzy zagra Fleetwood. Niech chłopaki ogrywają się już w tym składzie, w jakim przyjdzie im się mierzyć w lidze.

AFCWvs.H

Kibice, którzy stawili się na trybunach w liczbie około tysiąca, nie mieli czego żałować. Widowisko było bardzo interesujące, obfitowało w sytuacje z obu stron. Jednak dla mnie ten mecz był katastrofą, w pewnym sensie. Mecz rozpoczął się znakomicie, w 7 minucie meczu po dośrodkowaniu Colbecka z rzutu rożnego na długi słupek, piłka spadła wprost na głowę Samy, który odegrał ją w pole bramkowe, a Thompson zrobił swoje. Wimbledon odpowiedziało dwoma strzałami przez Danny’ego Kedwella - jeden z nich zatrzymał się na słupku, a drugi na którymś z kibiców. Groźnie uderzał też środkowy pomocnik Jones, ale ten strzał Connor obronił bez trudu. Nagle przyszła 22 minuta. Ponownie Colbeck w narożniku boiska, ponownie piłka zagrywana na długi słupek gdzie ponownie znalazł się Mustapha Sama. Tyle że tym razem nie było ponownego odegrania do Thompsona, środkowy obrońca strzelił bezpośrednio na bramkę i  było już 2:0. Thompson chyba się zdenerwował, że i tym razem Sierraleończyk nie odegrał piłki w pole bramkowe, bo już po chwili próbował strzału z dystansu, jednak był on lekki i w środek bramki. Między 30 a 35 minutą przeżyłem pierwszy z koszmarów. Najpierw Bauza w sytuacji sam na sam z bramkarzem, zamiast szukać bramki to skupił się na czwartym piętrze, a parę sekund później Fleetwood w podobnej sytuacji strzelił zbyt lekko i bramkarz złapał piłkę. Zaraz po tym z dystansu potężnie huknął Jackson, jego strzał z trudem, ale wybronił Connor, parując piłkę na rzut różny. Dośrodkowanie z tegoż rożnego zamienił na bramkę wspomniany na początku meczu Kedwell. W 42 minucie przeżyłem drugi z koszmarów. W powietrznym starciu ucierpiał Fleetwood, który padł na murawę, ale gospodarze kontynuowali akcję. Po wymianie kilku podań prostopadłą piłkę otrzymał Mark Goodman i wbiegał z nią w pole karne, kiedy został sfaulowany przez Thompsona. Ja złapałem się za głowę, z mojej perspektywy wyglądało to na faul w polu karnym! Na szczęście tylko wyglądało, sędzia ukarał faulującego żółtą kartką i podyktował rzut wolny praktycznie z linii pola karnego, nieumiejętnie wykorzystany przez rywali. Fleetwood nie był w stanie kontynuować gry, więc zastąpił go Rabihou. W przerwie nakazałem chłopakom przycisnąć, żeby Wimbledon nie miało tu czego szukać. Przez całą drugą połowę przezywałem trzeci, największy z koszmarów. Przez 40 minut mój zespół nie stworzył sobie żadnej sytuacji bramkowej, w przeciwieństwie do gospodarzy. Już na początku drugiej części rezerwowy Hatton kierował piłkę prosto w okienko bramki, ale jakimś cudem Connor ten strzał sparował. Przez następne 18 minut piłkarze z okolic Londynu stworzyli sobie aż 5 sytuacji, ale na szczęście nie były one wystarczająco groźne, żeby je dokładniej opisywać. W końcu jednak zegar wybił 73 minutę, gdzie dośrodkowanie rezerwowego Henney’a zamienił na bramkę Danny Kedwell. W oczach trenera Terry’ego Browna ten snajper był bohaterem. Mecz się jeszcze nie skończył, a z sytuacjami z mojej strony nadal nic. Ja traciłem już głos pokrzykując na swoich piłkarzy. O mało nie dostałem zawału w tak młodym wieku, kiedy potężne uderzenie Jacksona z 87 minuty zatrzymało się na słupku. W końcówce mój zespół stworzył jakieś sytuacje, gdzie strzałów próbował rezerwowy McQulikin, ale były to strzały bezsilności i rozpaczy.  Po meczu powiedziałem zawodnikom, że z pierwszej połowy jako tako jestem zadowolony, a drugiej nie jestem w stanie ocenić, ponieważ nie widziałem na boisku prawie nikogo z nich. Pierwszy raz widziałem takie zawiedzione twarze swoich podopiecznych, większość z nich unikała nawet kontaktu wzrokowego. Prawda boli, jednak trzeba wziąć się w garść i grać jeszcze lepiej! W szatni spotkał mnie Jamie Pitman odpowiedzialny za sprawy medyczne. Poinformował, że kontuzja Fleetwooda nie jest groźna, ale przez dwa tygodnie będę musiał radzić sobie bez niego.

I stało się. Nadszedł czwartek 29 lipca 2010 roku - ta data na pewno zapisze się w mojej pamięci. Pracuję w klubie ledwie miesiąc, a już przychodzi mi mierzyć się z najlepszymi. Nie obchodzi mnie fakt, że to mecz towarzyski. Będzie to ogromna uczta dla kibiców, w końcu wątpię, że często przychodzi im oglądać na Edgar Street zespół z Ekstraklasy. Kiedy przyszedłem do pracy, przed moim gabinetem czekał już prezes:

- Dawid! Dobrze że jesteś, musimy pogadać!

- Dzień dobry, w takim razie zapraszam do mojego gabinetu!

Dawno nie rozmawiałem z prezesem. Ostatnią rozmowę przeprowadziliśmy praktycznie podczas starania się o pracę! No można jeszcze w to wliczyć telefoniczną rozmowę na temat Mustaphy Samy, ale mi tu chodzi o kontakt. Kontakt wzrokowy. Dzwoniąc do kogoś nie możesz być pewny w 100%, że dana osoba skupia na tobie całą uwagę. Być może tylko potakuje, bo ciekawsze rzeczy dzieją się akurat w telewizorze czy za oknem.

- No i jak, podoba ci się praca w klubie? Hehe!

- Nie widzę powodów do narzekań, zawodnicy są chętni do współpracy, asystent jest bardzo dokładny w tym co robi, prezes jest fajnym gościem…

- Hehehe! Widzę że żart się Ciebie trzyma w tym ważnym dla klubu dniu! Ja właśnie w tej sprawie, zaraz doleję oliwy do ognia.

- O co chodzi?

- Długo to odwlekałem, żeby nie męczyć cię tym na początku, ale oni nie dawali mi spokoju.

- Oni?

- Dziennikarze. Od początku twojej przygody z Hereford chcieli porozmawiać z tobą na konferencji prasowej. Zapewniłem ich, że odbędzie się ona po dzisiejszym meczu z Wigan. Tylko solidnie się przygotuj do tych rozmów i pamiętaj, że dziennikarze mogą się ciebie spytać o wszystko! Jak widzisz pierwszy skład, twoje cele na ten sezon, twoja przeszłość, oraz co jadłeś na śniadanie!

- Po tym artykule w gazecie cholernie nie lubię dziennikarzy. Potrafią wszystko tak obrócić, żeby zachowało cząstkę prawdy ale stało się bardziej sensacyjne!

- To prawda, nieraz mogą być naprawdę wścibscy. Niestety musisz ich nakarmić, bo inaczej nie dadzą mi spokoju!

- Dobra, dzięki David. Za wszystko.

- Życzę powodzenia w dzisiejszym meczu. Pokaż siłę Hereford!

- Postaram się jak mogę!

 Po wyjściu prezesa, zacząłem sobie gdybać. Co też by chcieli wiedzieć dziennikarze? Która sprawa jest ważniejsza? Gdzie mogą znowu szukać sensacji? Sporo tego było. Dwie godziny mi zleciały na rozmyślaniu nad możliwymi pytaniami i układaniu przykładowych modeli odpowiedzi. Miałem też pewne obawy, żeby nie powiedzieć czegoś niestosownego. Z tego stanu wyrwał mnie Daniel, który - jak już mnie przyzwyczaił - wszedł bez pukania i już od progu wołał:

- Taaaaaaaaka ryba!

- Przepraszam Daniel, nie mam czasu na wędkowanie.

- Chodzi mi o napastnika, jakiego złowiłem! Rzuć tylko okiem!

- Przyjdź jutro, mam do załatwienia wiele spraw związanych z meczem.

- Tracimy na każdej sekundzie zwłoki! Po tego piłkarza zgłosiły się już inne kluby, więc lada dzień może podjąć decyzję! A skoro jest bez klubu, to warto o niego powalczyć!

- Ok, pokaż co tam masz.

Położył mi na biurku swój laptop i zaczął opowiadać:

- Wesley Ngo Baheng, 20-letni Francuz wychowany w Le Havre, skąd trafił do Newcastle, ale nie widzieli tam dla niego miejsca w pierwszym składzie i nie przedłużyli kontraktu.

- W Le Havre, powiadasz? Stamtąd wywodzi się wiele znanych osobistości, na przykład Steve Mandanda i Souleymane Diawara z Marsylii, czy Lassana Diarra z Realu Madryt! Kontynuuj.

- Mimo że w Newcastle nie zagrał ani jednego meczu, to jest dobrym zawodnikiem na nasze warunki. Jeśli porównać jego umiejętności do któregoś z naszych zawodników, to Wesley’a nazwałbym takim ulepszonym Fleetwoodem. Jego główną zaletą są warunki fizyczne, przy tym bardzo dobra szybkość. Nieźle też drybluje i często próbuje zaskakiwać jakimiś niekonwencjonalnymi zagraniami. Polecam ci tego zawodnika, ponieważ zauważyłem, że w drużynie oprócz Fleetwooda, to nie ma żadnego szybkiego napastnika, a takowy może wprowadzić wiele zamieszania do defensywy rywali.

- Co do klubowych napastników to masz rację, brakuje kogoś szybkiego, a Fleetwood nie zawsze gra na miarę moich oczekiwań. Dobra, powiedz mi jeszcze jak się skontaktować z jego agentem to jutro z nim porozmawiam.

- Po pierwsze, to on nie ma agenta. Po drugie, jeśli naprawdę chcesz zaproponować mu kontrakt, to musisz się z nim skontaktować jeszcze dziś! On już rozważa oferty złożone przez dwa kluby League One, więc chwila zwłoki i możemy już tylko pomarzyć o sprowadzeniu go w tym okienku.

- Nie mam czasu dzisiaj, musi zaczekać do jutra. Poza tym po jego zatrudnieniu możemy przekroczyć nieco budżet płacowy! A skoro ma oferty od klubów z League One, to czemu oferta z niżej notowanego klubu miałaby mu się spodobać?

- A choćby dlatego, że  u nas ma zapewniony pierwszy skład. W League One może częściej przesiadywać na ławce niż grać, a zdecydowana większość piłkarzy nie lubi siedzieć na ławie. Co się tyczy budżetu płacowego, te kilkanaście Euro to na pewno prezes dołoży do budżetu. W końcu Wesley to znakomity zawodnik!

- … Przekonałeś mnie, skontaktuj mnie z tym agentem - znaczy się z tym zawodnikiem, byle szybko!

- Jedyne co mam to jego numer telefonu. Proszę. Czy jest może jeszcze coś, co mógłbym zrobić?

- Dzięki Daniel, nie trzeba.

Po wyjściu asystenta, aby nie tracić czasu zadzwoniłem pod wskazany numer. Piłkarz zareagował na moją ofertę dosyć optymistycznie. Po chwilowej rozmowie przeszliśmy do warunków kontraktu. Chciał aż 1500 Euro tygodniowo, plus premie za występy i za strzelone bramki, no i jeszcze kwota odstępnego. To było zdecydowanie za dużo. Obniżyłem płace do 900 Euro, premie wykasowałem, a sumę odstępnego zostawiłem - w końcu jest jeszcze niewykorzystany budżet transferowy. Po 3 turach negocjacji ostateczna oferta, na jaką zgodził się Francuz, opiewała na 1100 Euro tygodniowo, do tego premia za występ i za strzeloną bramkę po 100 Euro, a suma odstępnego - 5000 Euro. Do tego doszła też klauzula o rocznej podwyżce - 5%. Były to trochę wygórowane warunki, ale wierzę, że Wesley pokaże w zamian, na co go stać. Oczywiście, jeśli zgodzi się na naszą ofertę i odrzuci te z Coca-Cola League One.

Nieuchronnie zbliżał się czas meczu. Ja martwiłem się tylko o to, żeby moja drużyna się nie skompromitowała. Jednak gdy dowiedziałem się, przeciwko jakim zawodnikom będę grał, poczułem się trochę pewniej. W pierwszym składzie widziałem tylko 6 znanych mi piłkarzy! Swoim zawodnikom powiedziałem, że nie obchodzi mnie wynik. Mają zaprezentować piękny futbol i to wszystko. Niestety, w tym meczu nie będę mógł skorzystać z Fleetwooda, z wiadomych przyczyn, ale też nie będę mógł skorzystać z usług Samby Kanoute, który znowu wyjechał na zgrupowaniu reprezentacji. Od pierwszych minut zamiast niego zagra Richard Rose. Guillem Bauza ponownie rozpocznie mecz na ławce, a w pierwszym składzie znowu zagra rewelacyjny Mathieu Manset. Reszta w najmocniejszym możliwym zestawieniu.

Hvs.W

Było całkiem dobrze, niestety nie wszyscy poradzili sobie w tym meczu. Zawiedli: Rose, lewy obrońca Dominik Werling, Bruna i Manset. Powody do zadowolenia dawali mi Bauza, który wcześnie zmienił słabo dysponowanego Manseta, oraz O’Neil Thompson. Jamajczyk chyba zbyt dosłownie odebrał moje słowa na temat piękna futbolu, bo już w czwartej minucie meczu popisał się fenomenalnym strzałem zza pola karnego. Kibice w liczbie tysiąca oszaleli. Szalejące trybuny, to było coś niesamowitego. Wigan odpowiedziało także strzałem z dystansu, jednak w wykonaniu młodziutkiego Abubakara Sheego wyglądało to dosyć fatalnie. Lekko i w środek bramki. Chwilę później Rabihou chciał wykorzystać złe ustawienie bramkarza, jednak minął się z celem. Następnie w przeciągu 20 sekund Jamajczyk Thompson dwukrotnie próbował szczęścia z dystansu, i może gdyby nie obrońcy, którzy oba strzały zablokowali, mogło być naprawdę groźnie. W 37 minucie doszło do sporej kontrowersji, gdy podczas walki o piłkę w polu karnym gospodarzy arbiter dopatrzył się przewinienia ze strony Werlinga i podyktował rzut karny. Wściekłem się strasznie, zresztą kibice zareagowali podobnie. Jednak gdy Connor popisał się fantastycznym wyczuciem i obronił strzał Bena Thomasa, popadłem w absolutną skrajność. Od radość po prowadzeniu, przez wściekłość po karnym którego nie było, po wielkie uniesienie triumfu po obronionym karnym. Jak to mówią - oliwa zawsze sprawiedliwa. Kiedy wszyscy myśleli już o upragnionym kwadransie odpoczynku, doszło to niezwykłej sytuacji. Rzut rożny, piłka bita na krótki słupek, Colbeck  nie mając wokół siebie żadnego z rywali wyskoczył w powietrze i fantastycznie uderzył piłkę głową, a ta wpadła w samo okienko bramki. Nie można było lepiej trafić. Problem w tym, że rzut rożny był dla Wigan, a bramka, do której wpadła piłka, była jeszcze pod opieką Hereford. Gdyby to nie był samobój - bramka meczu. O niebo lepsza od uderzenia Thompsona. Trochę to pokrzyżowało moje plany co do rozmowy w czasie przerwy, więc skoro przed meczem prosiłem ich o piękny futbol, to podtrzymałem swoje zdanie, mimo że chciałem, aby moi grajkowie przycisnęli rywala. Po przerwie po podaniu Colbecka przed doskonałą okazją stanął Rabihou, jednak kąt był zbyt ostry i nie zdołał on zmieścić piłki w siatce. Wigan odpowiedziało szybkim kontratakiem, a ostre dośrodkowanie rezerwowego Jordana Mustoe wykończył Daniel De Ridder. Goście chcieli pójść za ciosem i po kolejnej świetnej akcji przed szansą stanął Mustoe, jednak Connor pewnie obronił ten strzał. Mój zespół nie chciał być gorszy, ale Bauza w dobrej sytuacji uderzył po swojemu - wysoko i znacznie obok. Jego styl gry przypomina mi jakiegoś innego „dobrego” grajka, tylko z wyższej półki… hmmm… Aaaaaaaa, Brandao!

W 60 minucie było już naprawdę nieciekawie, bo goście prowadzili już 3:1, a Mustoe wreszcie dopiął swego trafiając do siatki. Gdy zostało około 5 minut do końca meczu, stało się coś zaskakującego. Sam Gwynne, który wszedł na murawę 10 minut temu, po ładnym rajdzie z piłką dośrodkował ją w pole karne. Piłkę przejął Emmerson Boyce, najbardziej znany piłkarz na boisku, ale wybił ją prosto pod nogi Bauzy, który - trafił!! Niemożliwe!! A jednak. Teraz nakazałem swoim grajkom przycisnąć w końcówce, może udałoby się ugrać remis. Niestety tak się nie stało i wynik końcowy wynosił 2:3. Pochwaliłem zawodników za całkiem udany mecz, ale nie szczędziłem słów krytyki dla pewnych osób. No i nadeszła w końcu ta chwila - konferencja prasowa. Wszedłem do sali razem z Danielem i usiedliśmy za stołem obok prezesa. Dziennikarzy zjawiło się zaledwie czterech, ale i tak lekko się denerwowałem. Najbardziej obawiałem się, że powiem coś niestosownego co obróci się przeciwko mnie. David zaczął:

- Witam wszystkich przybyłych dzisiejszego wieczoru, po mojej lewej stronie siedzą kolejno: Dawid Schweiczewsky, nowy menedżer Hereford i jego asystent Daniel Jackson.

- Także witam przybyłych dziennikarzy. Prezes David, mimo że się starał to nie przedstawił mnie dokładnie - nazywam się Szwejczewski Dawid. Żeby nie tracić cennego czasu, przejdźmy do pytań, kto pierwszy?

- Jestem z BBC Hereford & Worcester. Jak pan się czuje na stanowisku menedżera Hereford?

- Cieszę się, że mogę tutaj być. Atmosfera jest wspaniała, każdy znakomicie rozumie, co do niego należy. Ta praca jest dla mnie spełnieniem marzeń. Jeszcze jakieś pytania z pani strony?

- Nawiązując ściślej do poprzedniego pytania, czy jest pan zadowolony z obecnego sztabu szkoleniowego? Czy osoby takie jak Daniel Jackson czy Russel Hoult spełniają pańskie wymagania, czy zamierza pan sprowadzić kogoś nowego?

- Minął już prawie miesiąc, od kiedy zostałem przyjęty na stanowisko menedżera i nie widzę przeszkód, aby pracować w towarzystwie takich profesjonalistów.

- Jeszcze jedno pytanie - jakie są pana preferencje taktyczne?

- To zależy od sytuacji na boisku, chociaż preferuję bardziej ofensywny styl gry.

- Dziękuję, z mojej strony to wszystko.

- W takim razie poproszę o kolejny zestaw pytań, może pan.

- Nazywam się Andy White, reprezentuję The League Paper. Czy jest pan zadowolony z obecnej sytuacji kadrowej, czy zamierza pan sprowadzić jeszcze jakiś piłkarzy?

- Prawdopodobnie dojdzie do jeszcze jednego transferu, ale na razie to tajemnica.

- Aha. Do klubu dołączyli Sierraleończyk oraz Argentyńczyk wypożyczony z innego klubu. Czy nie uważa pan, że lepiej zatrudniać graczy z Wysp Brytyjskich?

- Nie zamierzam z Hereford robić wielonarodowej drużyny, sam preferuję rodzimych graczy. Co do Mustaphy Samy, nie mogłem przepuścić takiej okazji. To wyśmienity zawodnik. Jeśli chodzi o wypożyczonego Gerardo Brunę, to mimo, że jest Argentyńczykiem, to wychował się na wyspach. Jeśli chodzi o zawodnika, który być może dołączy do Hereford w najbliższym czasie, to mogę powiedzieć, że także nie jest on Anglikiem, ale grał parę lat w Anglii i oswoił się z tutejszym futbolem. Podsumowując, staram się sprowadzać do klubu graczy z Wysp Brytyjskich, ale jeśli nadarzy się okazja na pozyskanie znakomitego zawodnika rodem z Afryki czy innego kontynentu, to nie widzę przeszkód przed zatrudnieniem takiego. Czy coś jeszcze chciałby pan wiedzieć?

- Dziękuję, to wszystko.

- No to może pan.

- Witam, z tej strony Sunday Mercury. Jak bardzo zamierza się pan angażować w sprawy klubu?

- Oczywiście na tyle, ile czas pozwoli.

- Dziękuję.

- To wszystko? No to jeszcze pan, jakieś pytania?

- Owszem. Jak wszyscy wiemy po pańskim zatrudnieniu, w lokalnej gazecie pojawił się pewien artykuł. Przedstawiał on pana w bardzo złym świetle. Czy mógłby pan udzielić komentarza na ten temat?

- Nie chciałbym do tego wracać, ale skoro poruszył pan ten temat, rozwinę go. Według mnie dziennikarz, który to pisał, opierał się na plotkach i znikomych faktach. Sądzę, że wtedy jeszcze nie widział mnie nawet na oczy. Przedstawiając moją osobę w taki sposób, działał zdecydowanie przeciwko klubowi. Ludzie z Hereford powinni wspierać tą drużynę całym swoim sercem, w końcu to ich największy powód do dumy. Dobrą grą mojej drużyny zamierzam udowodnić temu pismakowi, że znacząco pomylił się co do mojej osoby.

- Ale wcześniej pracował pan tylko z dziećmi?

- Tak, to jest prawda. Jednak jak widać po meczach towarzyskich, zbudowałem całkiem silną drużynę, i choćby nie wiem co się działo, nie sprowadzę tego klubu na dno, jak to opisał tamten reporter. Myślę, że górna połowa tabeli to optymalna pozycja na ten sezon.

- Całkiem optymistyczna prognoza.

- Może i optymistyczna, ale jestem pewny co do moich piłkarzy. Przez okres przygotowawczy poznałem każdego, jego słabe i mocne strony. Nad słabymi pracujemy, a mocne ulepszamy. Czy jeszcze coś chciałby pan wiedzieć?

- Nie, wyczerpał pan temat.

- Skoro nie ma więcej pytań, to chciałbym podziękować za przybycie. Dobranoc - zakończył David.

Po wyjściu z Sali, prezes zatrzymał mnie na chwilę na korytarzu:

- Powiedz mi Dawid, czy ty aby na pewno pilnujesz budżet płacowy? Niewiele go zostało, a ty jeszcze chcesz kogoś sprowadzać!

- Zapewniam cię David, opłaca się. Ten snajper będzie podstawowym zawodnikiem i klubową maszyną do zdobywania goli. Faktycznie, budżet płacowy zostanie przekroczony o około 600 Euro, ale nalegam, żebyś zwiększył ten budżet. W końcu nie wykorzystałem i nie wykorzystam ani centa z budżetu transferowego.

- Słuchaj. budżet płacowy zostanie jaki jest, pozwolę ci zakontraktować tego „super snajpera”, ale w trwającym okienku, a najpóźniej zimą, ktoś z drużyny musi odejść. Skoro kupujesz napastnika, to zauważ, że zimą kończą się kontrakty dwóch innych napastników. Proponuję w nich szukać osoby, która odejdzie. Klubowe finanse nie są najlepsze, musimy ciąć koszty.

- Dobrze, dostosuję się do twoich poleceń. a teraz mogę już iść? Chciałbym wreszcie odpocząć.

- Już cię nie zatrzymuję, do jutra.

Ta krótka rozmowa uświadomiła mi, że nie zwracam odpowiednio dużej uwagi na finanse klubowe. Przecież klub spłaca pożyczki i nie ma dużo kasy. Zdałem sobie sprawę, że elastyczność budżetów nie wchodzi chwilowo w grę. Udałem się do domu i mimo że byłem zmęczony, nie poszedłem spać. Do drugiej w nocy robiłem zestawienie mojej dotychczasowej pracy na stanowisku menedżera. 8 rozegranych meczy, 50% wygranych i tylko jedna porażka. 18 zdobytych bramek przy 7 straconych. nie było źle, ale miałem na uwadze fakt, że moi rywale to w większości niższa klasa rozgrywkowa. Przez cały okres przygotowawczy najlepiej spisywał się Mustapha Sama, co potwierdziło zapewnienia Daniela. Znikoma liczba błędów w defensywie, a do tego 1 bramka i aż 4 asysty, a jakby tego było mało, raz wybrany na najlepszego piłkarza meczu - przeciwko walijskiemu Prestatynowi. Faktycznie, zawodnik co najmniej na Championship.

Sama

Niestety, największym rozczarowaniem był inny gracz sprowadzony przeze mnie. Tak, to Gerardo Bruna wypożyczony z Liverpoolu. Zawiódł mnie podczas okresu przygotowawczego, albo grał źle, albo jedynie poprawnie. to zdecydowanie za mało jak na jego umiejętności i potencjał. Jednak nie posadzę go na ławie, liczę na to, że po starcie sezonu w końcu się odblokuje.

Bruna

Następnego dnia przyjrzałem się kontraktom moich napastników. Ta wspomniana przez prezesa dwójka piłkarzy to Amadou Rabihou i Guillem Bauza. Bauza nie zaprezentował nic podczas okresu przygotowawczego. Ledwie zdobył jednego gola, a przecież miał być gwiazdą w Hereford! Pierwszy kandydat do odejścia, tylko szkoda że za darmo… co do Rabihou, to przedłużyłem z nim dzisiaj kontrakt do końca tego sezonu.



Na dziś to wszystko. W kolejnej części coś, na co zapewne wszyscy czytelnicy czekacie - start sezonu :D pozdrawiam i zachęcam do lektury.

The Bulls [005]24.01.2011 15:55, @szwejas

W poniedziałek przyszedłem rano do pracy i ledwo co wszedłem do swojego gabinetu, Daniel wparował jak oparzony: - Stary, sprowadzaj go! - Co? - Tego Mustaphę, zakontraktuj go! - Chwila, spokojnie… wrzuć na luz, oddychaj…...

The Bulls [004]18.01.2011 09:28, @szwejas

Jako że sprowadzenie dobrego lewoskrzydłowego było moim priorytetem, znalezieniem odpowiedniego kandydata zająłem się już następnego dnia rano. Pierwsze moje myśli nakazały mi zajrzeć do rezerw Liverpoolu, "patrona" Hereford....

The Bulls [003]10.01.2011 19:25, @szwejas

Wróciłem do domu późnym wieczorem. Gdy tylko przekroczyłem próg swojego mieszkania, Ewa pełna radości rzuciła mi się na szyję. Skojarzyłem, że chodzi o moją nową pracę, tylko nie wiedziałem skąd ona może o tym wiedzieć! Dopiero...

The Bulls [002]28.12.2010 19:40, @szwejas

Nazywam się Dawid Szwejczewski, urodziłem się 18 czerwca 1982 roku w Marsylii, jako syn Jarosława i Małgorzaty, polskich emigrantów ze Śląska. Mój ojciec był wielkim fanem klubu z Marsylii, a jego pasja przeniosła się na mnie....

The Bulls [001]27.12.2010 21:52, @szwejas

- Halo? - Witaj tato! - Dawid! Jak miło że dzwonisz! Co tam u ciebie? Opowiadaj! - Wiem, że dawno was nie odwiedziłem w Marsylii, i niestety teraz będzie o to jeszcze trudniej, ponieważ pojawiła się pewna okoliczność w sprawie...

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.