Wszyscy doskonale wiemy, iż w minioną sobotę rozpoczęła się droga naszej reprezentacji do zakwalifikowania się na finały Mistrzostw Świata w 2010 roku. Lecz teraz chciałbym przenieść się na chwilę w przeszłość, gdy rozpoczynała się droga ku pierwszemu w historii awansowi Polski do Mistrzostw Europy.
Posadę selekcjonera zdobywa mało komu w Polsce znany Leo Beenhakker, który na ostatnim Mundialu prowadził zespół Trynidadu i Tobago. Wiele się u nas mówiło o tym, czy dobrym pomysłem jest zatrudnianie człowieka, który nic a nic o polskiej piłce nie wiedział. Powstały dwa obozy: Leomaniacy i Leosceptycy. Ci pierwsi uważali, że tylko człowiek poza układami, aferami i niezwiązany z naszym szambem może nas uratować, drudzy zaś mówili, iż bezsensem jest wiązać nadzieję z kimś, co nie zna żadnego naszego grajka. Przyznam, że wtedy byłem raczej w tym pierwszym obozie. Widząc, co dzieje się na kolejnych dwóch mundialach miałem nadzieję, że dojdzie wreszcie do pewnej rewolucji, którą zatrudnienie zagranicznego trenera bez zaprzeczalnie było. Przychodzi początek eliminacji i wszystko się sypie, po dwóch meczach przed własną publicznością zaledwie 1 punkt i Leosceptycy mają w rękach kolejny argument, by holendra odesłać tam skąd przyszedł. W tym właśnie momencie Leo mi zaimponował, otóż nie zwracając zbytniej uwagi na krytyczne wypowiedzi robił to, co umiał najlepiej i właśnie to przyniosło w niedalekiej przyszłości sukces, a nasz naród wraz z dwoma obozami mógł cieszyć się z historycznego awansu.
Wtedy prawie każdy polak był zauroczony sukcesem i nikt nie próbował doszukiwać się błędów coraz bardziej popularnego Holendra. Teraz, gdy jest jak jest wszyscy mówią o tym, iż od meczu z Portugalią forma naszej reprezentacji kierowała się w dół równią pochyłą. Tylko, dlaczego nie mówiono o tym wcześniej? Myślę, że awans wywalczyli przede wszystkim nasze indywidualności, jakimi są Ebi Smolarek, Jacek Krzynówek, Marcin Żewłakow, Artur Boruc czy Mariusz Lewandowski. To, co można oddać do zasług holendra to, to, iż swoimi dużymi umiejętnościami i swoim niebywałym doświadczeniem był w stanie całą tą ekipę poskładać w całość i tchnąć w ich ducha walki.
Błędy jak błędy zawsze muszą się pojawić, ale wtedy najważniejszy był wyjazd naszych chłopców na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii. Po jakimś czasie nastało coś, co ostatecznie rozbiło naszą ekipę. Tym czymś było oczywiście długie zgrupowanie przed samym turniejem, gdzie działy się rzeczy niebywałe. Moim zdaniem właśnie w tym momencie popełniono największy błąd. Zatrudniono człowieka od przygotowania fizycznego, który zamiast odpowiednio przygotować drużynę tylko ją zajechał. Następnie straciliśmy najlepszego naszego zawodnika, jakim bez wątpienia był Kuba Błaszczykowski, co praktycznie złamało naszą koncepcie na grę. Nie chce się wypowiadać na temat kulisów tej całej kontuzji, bo nie warto. Wszystkie błędy treningowe, przygotowawcze, mentalne spowodowały w rezultacie kompromitację podczas pierwszego naszego występu na Euro. Oczywiście chwilę po tym pojawiły się komentarze jak to było źle od eliminacji aż do samych mistrzostw. Tylko szkoda, że zauważono je tak późno.
Wróćmy już może do teraźniejszości... Teraz, w kadrze mamy dopiero prawdziwe szambo. Zawodnicy zamiast skupiać się na grze chodzą do klubów nadużywając alkoholu, atmosfera wokół kadry i w jej środku jest lekko mówiąc nienajlepsza, forma pozostawia wiele do życzenia, najlepszym na to dowodem jest ostatni mecz ze Słowenią, w trakcie którego grał tylko Jakub. Sam trener wymyśla jakieś dziwne ustawienia na mecz z 79 zespołem w rankingu FIFA. Być może ustalając taktykę na jednego napastnika pokazuje, iż po prostu na chwilę obecną jesteśmy słabi? Nie wiem, może tak.
Przy obecnej sytuacji powstaje więc pytanie: Czy aby zagraniczny trener był nam potrzebny? Każdy z nas ma swoją odpowiedź i inne zdanie. Ja wiem, iż nie tylko trener jest za to wszystko odpowiedzialny, ale i sami piłkarze, którzy zachowują się czasem jak gwiazdy niewyobrażalnego formatu, zarząd nieumiejący uczciwie i efektywnie zarządzać naszą piłką i dziennikarze (choć tu w mniejszym stopniu), którzy czasem robią z króla strzelców Polskiej ligi gracza tak zwanego "international level". Nie wiem czy na chwilę obecną istnieje jakieś dobre rozwiązanie całego tego szajsu, myślę jednak, że nam kibicom pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję na nadejście lepszych czasów.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ