BH Telecom Premijer Liga
Ten manifest użytkownika Shrek przeczytało już 1360 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
CZĘŚĆ POPRZEDNIA
… gdy do wybitej piłki przez naszych obrońców jednocześnie ruszyli Rakicević i Duelund i tak nieszczęśliwie zderzyli się w powietrzu, że oboje, nie byli w stanie kontynuować gry. Co ciekawe, Rakicević zszedł z kontuzją głowy, natomiast Austriak skręcił sobie kolano, upadając na ziemię. My mieliśmy jeszcze jedną zmianę, dlatego swoje kilkanaście minut dostał Haris Heco, który miał uspokoić grę, a ja jednocześnie zagęściłem środek pola. Austriacy swoje zmiany wykorzystali wcześniej, dlatego kończyli mecz w 10, nie stwarzając żadnej groźnej sytuacji pod nasza bramką.
Osiągamy sukces, jakim bez wątpienia jest awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej.
31 sierpnia udaje się do Nyonu, żeby zobaczyć, kogo przydzieli nam los. Wiedziałem, że w fazie grupowej będziemy dostarczycielami punktów, a każdy punkt, ba każda bramka, którą strzelimy będzie dla nas ogromnym wyzwaniem. Mimo wszystko chciałem medialnych przeciwników – Manchester United, Liverpool, Feyenoord Rotterdam. Po cichu liczyłem, ze uda nam się wylosować Athletic Bilbao, bo miałbym wtedy okazję wrócić w rodzinne strony, spotkać się ze znajomymi.
Los miał jednak inne plany. Z pierwszego koszyka Szachtar Donieck, który po konflikcie zbrojnym w Doniecku powoli odbudowuje swoją pozycję w ukraińskiej i europejskiej piłce. Z drugiego los przydzielił nam Steauę Bukareszt – mistrza Rumunii, który dość niespodziewanie przegrał z Elfsborgiem w drodze do Ligi Mistrzów. Z trzeciego koszyka nie chciałem trafić na dwóch rywali – azerski Karabach Agdam i BATE Borysów. Oba te zespoły są silne, ale stosunkowo mało medialne w porównaniu z innymi potencjalnymi rywalami – Sampdorią, Werderem Brema, Stoke, Malagą, czy nawet Crveną Zvezdą Belgrad. Los połączył nas jednak z Białorusinami. Co ciekawe, nie jesteśmy zespołem z najniższym współczynnikiem w fazie grupowej. Gorsi pod tym względem od nas są Pellister Bitolla – mistrz Macedonii, który w fazie eliminacyjnej do Ligi Mistrzów, najpierw wyeliminował NK Domżale, by w dwumeczu ulec Rosenborgowi 0:7. W decydującym starciu o puchar pocieszenia okazali się lepsi od Young Boys Berno.
3 dni później mierzyliśmy się z Mladostem Veliką Obarska, czyli rywalem, który bardzo nam nie leży. Wynik był sprawą drugorzędną, bo i tak wszyscy żyli jeszcze emocjami, które udzieliły się wszystkim kibicom w Bośni, bez względu na to, komu kibicowali. Bośniacki klub w fazie Ligi Europy to jest coś. Sam mecz potraktowałem jako szansa na zaprezentowanie umiejętności dublerów, ba z wyjściowego składu na mecz z Rapidem zostali tylko Morris, Modić i Kuzmanović.
I zaczęło się świetnie, bo za sprawą Castanedy, który po kilku meczach posuchy wreszcie się przełamał i wyprowadził nas na prowadzenie. Szkoda, że nie udało się dowieźć tego prowadzenia do końca. Najpierw były zawodnik Celika, Dedić pakuje piłkę z najbliższej odległości ( czemu u nas tak nie wchodził w pole karne?), a później gapiostwo obrońców przy stałym fragmencie gry, spowodowało, że nie obstawiony Ilić nie miał żadnych problemów z pokonaniem Adilovica.
W przerwie na reprezentację mieliśmy mnóstwo czasu by poprawić elementy, nad którymi nie mieliśmy czasu popracować w trakcie przerwy międzysezonowej. Skupiliśmy się na bronieniu stałych fragmentów gry i dopracowywaniu wyjście do pressingu. Wszystko to z myślą o nadchodzącym spotkaniu z FK Sarajewo, który wyprzedził w tabeli Zrnijskiego Mostar. Kilku zawodników wyjechało na zgrupowania, gdzie grali z większym lub mniejszym szczęściem, ale najbardziej zadowolony z powrotu został Mico Kuzmanović. Zadebiutował w bośniackiej reprezentacji U – 21 i jest obserwowany pod kątem występów w reprezentacji A.
Powoli zaczyna mi się kreować najsilniejsza jedenastka, którą będę wystawiał na najważniejsze spotkania. W bramce Jajalo, środek obrony to para Popović, Pusara a w razie czego gdy zdecyduję się na granie Klinem dochodzi do tego ktoś z dwójki Kazazić/ Morris. Oboje potrafią grać także na boku. Więc przejście o ustawienia 4-4-2 powinno być niemalże automatyczne. Na lewej stronie mam dwójkę zawodników, którzy będą występowali w zależności od potrzeb lub przeciwnika. Tipurić to świetny kryjący obrońca, natomiast Kadusić dużo lepiej niż jego konkurent do składu gra do przodu. W środku zadomowili się Salcinovic, który od momentu podpisania promesy kontraktowej z Sirokim Brijeg chce pokazać się już teraz nowemu pracodawcy, Modić i Husovic. Troszkę rozczarowuje mnie jak na razie Salihović. Sprowadzając go liczyłem, że dostanę zawodnika, który potrafi odebrać piłkę i od razu posłać ją do napastników, a w razie czego uspokoić grę. W roli jaką dla niego przygotowałem na razie się nie sprawdza, ale widać duże doświadczenie, z którego czerpią młodsi koledzy. Przyjście Tomasevica wywarło odpowiednią presję na Lelica i teraz mam dwóch lewoskrzydłowych w gazie. Z prawej strony Heco przeżywa drugą ( trzecią młodość?) i wygrywa rywalizację z Huseinspahicem. Atak to Castaneda/Rakicević – czyli dwójka, która lubi i potrafi cofnąć się po piłkę i pomóc rozgrywać, oraz Kuzmanović/Kapidzić – czyli ktoś do typowego wykańczania akcji. Jeszcze w poprzednim sezonie Kuzmanovica ustawiałem jako klasyczna 10, ale później brakowało mu sił i precyzji, by wykańczać akcje kolegów. Od momentu zmiany zadań stał się maszyną do zdobywania bramek.
Z Sarajewem postawiłem na atak – czyli po lewej stronie hasali Kadusić ( były zawodnik FK Sarajewo) i Tomasević, na prawej zaś Heco i mający asekurować dwójkę obrońców Kazazić.
W 47 sekundzie strzał Husovica broni Hamzabegovic, ale przy dobitce Tomasevica jest już bezradny. Idealny początek spotkania. Teraz wystarczy tylko kontrolować jego przebieg i nie dać możliwości przeprowadzenia akcji graczom ze stolicy. I udało się to, bo zawodnicy lidera nie byli w stanie zbliżyć się do pola karnego bramki Jajalo. Próbowali strzałów z dystansu i jeden z takich strzałów znalazł się w okienku bramki Kristijana. Strzał życia i wszyscy co do tego byli zgodni, ja moi zawodnicy, jak i dziennikarze po meczu. Na nasze szczęście nie załamało to chłopaków. Kolejne akcje przyniosły w końcu sukces w postaci bramki strzelonej przez Castanedę, po przytomnym dograniu Heco.
W czwartek rozgrywaliśmy pierwszy w historii mecz w Lidze Europy. Wszystkie dzienniki, nie tylko te sportowe rozpisywały się o tym wydarzeniu. Życzyli nam zgodnie powodzenia licząc, że nie doznamy blamażu, chociaż wszyscy przyznawali, że blamaż będzie tylko w wyniku dwucyfrowej porażki.
O sile Szachtara niech świadczy fakt, jakimi dysponują zawodnikami.
Giroud, Obleng, Konoplyanka, David Lopez, Ivan Strinic, Eduardo, Srna, Rakitsky. – wszyscy Ci zawodnicy byliby gwiazdami w całej piłkarskiej Bośni. W Szachtarze nie mieli pewnego miejsca w podstawowej jedenastce.
Wiedziałem, ze nazwiska nie grają, jednak można było się przestraszyć widząc kto wychodzi naprzeciw Ciebie. Chłopaków odpowiednio zmotywowałem i ustawiłem ( od pierwszych minut wystawiłem Milosevica, chcąc zatrzymać Ukraińców w środku pola) co dało pozytywne skutki. Zaatakowaliśmy jako pierwsi i tylko niecelnemu strzałowi Castanedy, Pyatow zawdzięcza, że nie musiał wyciągać piłki z siatki. W miarę upływu czasu, to goście z Ukrainy dochodzili do wniosku, a koncert gry pokazał Oliver Giraud – autor trzech bramek, oraz współautor czwartej, kiedy został sfaulowany w polu karnym przez Morrisa.
Wstydu jednak nie przynieśliśmy, bo pomijając skuteczność równie często groźnie atakowaliśmy.
Okazja do poprawy samooceny był ligowy mecz ze Slobodą w Tuzli. Wróciliśmy do standardowego ustawienia. Tym razem swoją szansę dostał trzeci bramkarz– Semir Bukvić.
Największym pozytywem spotkania było przełamanie niemocy strzeleckiej Kapidzica, który zdobywa swoją pierwszą bramkę w sezonie ( i znowu jako zmiennik). Drugim pozytywem, to niestety negatywna selekcja Bukvica. Miał okazję do obrony dwóch strzałów, jeden przepuścił, przy drugim zachował się bardzo niepewnie.
Remis z beniaminkiem chluby nam nie przynosi, tym bardziej, że i FK Sarejewo oraz Zrnijski Mostar solidarnie nam uciekają. Co prawda mamy 2 mecze zaległe, ale 10 punktów straty do mostarskiego kluby, zmusza nas do grania bez jakiejkolwiek możliwości tracenia punktów.
W pierwszej rundzie Pucharu Bośni mierzymy się z zespołem drugiej ligi grupy serbskiej – Sloboda Mrkonjic Grad. Nie jest to rywal, którego siła spędzała mi sen z powiek, dlatego na mecz wyszła jedenastka składająca się z w dużej mierze z zawodników drugiego wyboru. Ponownie w bramce stanął Bukvić, bo wiedziałem, że nie będzie miał zbyt wiele pracy. Na prawej stronie zameldował się Adam Hero, zaś na środku zagrała podstawowa para z mojego pierwszego sezonu pracy w Zenicy Jusić – Kazazić, obecnie 4 i 5 wybór, jeśli chodzi o środek obrony.
Zaczęło się tak jak miało zacząć, bo defensywę rywali w 40 sekundzie napoczął wracający do formy strzeleckiej Kapidzić. Z biegiem czasu zyskiwaliśmy ogromną przewagę, którą udokumentowaliśmy strzeleniem jeszcze 3 bramek. Jedyną negatywną informacją była kontuzja Kapidzica, która po przeprowadzeniu badań okazała się niegroźna.
Podczas losowania mieliśmy szczęście bo trafiliśmy na drugoligowy Rudar Kakanj – nasz klub filalny, gdzie wypożyczonych jest obecnie naszych czterech wychowanków – Caserec, Rastoder, Muminović i Dzeferović. Będzie okazja do sprawdzenia jak radzą sobie w meczu o stawkę z zawodnikami, których uznałem za lepszych od nich.
Ligowy wyjazd do Banja Luki na spotkanie z Boracem, miało być generalnym sprawdzianem dla Tomasevica, przed Ligą Europy. Z innych zmian personalnych to posadzenie Kuzmanovica na ławkę, bo ostatnio się zaciął, oraz kolejna próba sprawdzenia jak poradzi sobie Salihović – tym razem jako środkowy pomocnik, który partnerował będzie ustawionemu jako rozgrywającemu Salcinovicowi. Na bramce pojawił się Bukvić, który zastąpił narzekającego na problemy z żołądkiem Jajalo. I tym razem trzeba przyznać, że mimo braku okazji do wykazania się w 86 dobrze wybronił groźny strzał Jakupovica. Jego vis a vis nie miał tyle szczęście i skapitulował po akcji dwójki Rakicevic – Castaneda.
Spotkanie w Borysowie, było dla nas szansą na wywalczenie punktów. Może jeszcze nie na Białorusi, bo piłkarze mają ogromne doświadczenie z Ligi Mistrzów i nie dadzą sobie wyrwać punktów, ale na Bilijno Pole, można ich próbować zaskoczyć.
Chcieliśmy ugrać remis, dlatego wyszliśmy Barykadami – ze Strahinją Milosevicem jako defensywny pomocnik, oraz Salihovicem i Modicem, odpowiedzialnymi za konstruowanie akcji. Na boku pomocy biegał Huseinspahić, a energię Heco zostawiłem na podmęczonego rywala.
BATE zaczęło ostro i już w 6 minucie objęło prowadzenie po strzale głową Lapteva i biernej postawie odpowiedzialnego za jego krycie Popovica. Zamiast jednak usiąść na nas i dążyć jak Szachtar do strzelenia kolejnych, gospodarze wycofali się czekając na nasz ruch. Piłkarze chcieli, ale każda akcję Białorusini zatrzymywali i wyprowadzali kontry, które świadczyły o tym, że w takiej grze czują się lepiej. Dopiero przerwa, w której zdecydowałem się na zmianę ustawienia, przyniosła jakieś korzyści. W miejsce Salihovica wszedł Kuzmanović i trzeba przyznać że realnie rozruszał naszą grę. Gdy w 53 minucie pojawił się Heco, nasze ataki wreszcie zaczęły przynosić efekty w postaci groźnych strzałów, które bronił brazylijski bramkarz. W 62 minucie Heco zamknął dośrodkowanie Kadusica i tym sposobem wyrównujemy spotkanie. My jednak niesieni falą nacieramy dalej. Napór ten daje nam świetne okazje, których nie potrafią na bramki zamienić Modić i Kuzmanović. Jeszcze w 91 minucie piłkarzy BATE ratuje słupek po strzale Castanedy i wywozimy z Białorusi jeden punkt, który przed meczem brałem w ciemno.
Mecz z beniaminkiem z Prijedoru ( w którym gra dwójka zawodników, z którymi współpracowałem w Zenicy – Avdić i Oglevcac, który nie miał u mnie możliwości debiutu) to szansa dla kolejnych zawodników by zaprezentowali co potrafią, by nie wypaść z meczowego rytmu. Mam tutaj na myśli Lelica, oraz blok obronny składający się z Tipurica, Jusica i Kazazica, który tym razem wystąpi na prawej stronie. W pierwszym składzie zaczął Milosević, którego bardzo cenię za waleczność w odbiorze piłki. Niestety ma duże problemy z jej rozegraniem, dlatego nie wpasowuje się w taktykę na mecze ligowe. Jest za to nieoceniony podczas walki z innymi klubami europejskimi. Skoro gra Milosević, to jego partnerem będzie Modić, który w grze defensywnej mógłby jeszcze sporo poprawić, za to w ofensywie jest już świetny.
Do 25 minuty prowadziłem 4:0 i zastanawiałem się, czy skończy się pogromem. Moje rozważania zmieniły się w ciągu 5 minut, gdy piłkarze Rudaru strzelili 3 bramki. I tak ze spokojnego spotkania, zrobił się prawdziwy horror. Solidny ochrzan z ławki, czego nigdy nie preferowałem (sam jako zawodnik nawet nie lubiłem), podziałał na chłopaków odpowiednio i do przerwy udało się dowieźć jednobramkowe prowadzenie. Co prawda w szatni, byłem na nich wściekły. Jak można tak łatwo oddać, to na co się tak ciężko pracowało. Na szczęście, koncentracja chłopaków w drugiej połowie była na odpowiednim poziomie. Szybko strzelili 5 bramkę i pewnie dowieźli dwubramkową przewagę do końca.
W następnym ligowym meczu podejmowaliśmy Slavię Sarajewo, lecz ja już myślami byłem przy czwartkowym pojedynku ze Steauą. Wiedziałem, że w Bukareszcie postawię na Klina, dlatego w Sarajewie na boku obrony wystąpią dwaj lewi obrońcy – Tipurić na lewej stronie i Kadusić, którego parę razy próbowałem w takim ustawieniu w przedsezonowych sparingach. Przed spotkaniem kontuzji nabawił się Popović, dlatego dwójkę na środku tworzyli Jusić i Pusara. W przodzie Kuzmanović i Rakicević czyli dwójka, która wyjdzie w czwartek w podstawowym składzie. Muszą znaleźć jeszcze więcej automatyzmów, a najszybciej napastnikom, wchodzi to przez regularne granie.
Zaczęliśmy fatalnie, bo w 4 minucie tracąc bramkę. To na nas podziałało jak płachta na byka i jeszcze przed przerwą wyszliśmy na jednobramkowe prowadzenie. O przerwie dokonaliśmy dzieła zniszczenia, a swoje premierowe trafienie w klubie zaliczył Advan Kadusić, którym interesuje się Eli Gutman – selekcjoner reprezentacji Bośni.
W Bukareszcie do dwójki obrońców z ligowego starcia dołączył Kazazić. Z prawej stronie jako wahadłowy zagrał Huseinspahić – bo liczyłem, ze jego szybkość będzie jakimś argumentem przeciwko Nikoli Stanciu. Z drugiej strony zagrał po raz pierwszy u mnie na tej pozycji Sejad Salihović. W środku za rozbijanie ataków odpowiedzialni byli Milosević i Husović. Do składu wskoczył Castaneda, bo stwierdziłem, że przyda mi się dwójka bardziej ruchliwych napastników.
Plan wydawał się w porządku, niestety jego realizacja była daleka od dobrej. W 9 minucie tracimy pierwszą bramkę za sprawą Chipciu, który przeskoczył Pusarę. Druga bramka to brak asekuracji przy strzale Rogera, którą jeszcze był w stanie sparować Jajalo, ale przy dobitce był bezradny. Trzecia bramka to genialne podanie Manolosa i perfekcyjne wykończenie Chipciu, który się urwał Salihovicowi. I mając trzy bramki Steaua spokojnie cofnęła się pod swoje pole karne, dając nam szansę na zawiązanie jakiegoś ataku. W 28 minucie strzelamy bramkę kontaktową – bo dokładne dośrodkowanie Salihovica na bramkę zamienił Rakicević. 10 minut później dochodzimy na jedną bramkę, bo Rakicević przeskoczył Varelę.
Przerwa okazał się zbawienna dla gospodarzy, bo gdyby nie ona zapewne dorzucilibyśmy kolejne bramki. Sam w szatni zdecydowałem się na przemowę, uderzające w tony Dawida, który może pokonać Goliata. Wszyscy byli entuzjastycznie nastawieni, uwierzyli, że możemy wywieźć z Rumunii korzystny dla nas wynik. A w 47 minucie ….
CIĄG DALSZY NASTĄPIŁ
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbuduj obiekty młodzieżowe |
---|
Korzystając z rady Pucka, warto od razu po rozpoczęciu gry przejść się do zarządu i poprosić o zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży lub rozbudowę obiektów. Sprawdziłem to - włodarze prawie zawsze zgadzają się na takie warunki już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ