Terminarz ułożył nam się w taki sposób, że trzy kolejne mecze rozgrywaliśmy z zespołami ze stolicy kraju – Sarajewa. Pierwszy z Zeleznicarem, wygraliśmy bardzo pewnie. Przed następnym meczem z Slaviją Sarajewo panowały w klubie bardzo optymistyczne nastroje. Nasz najbliższy przeciwnik, od początku sezonu nie doznał żadnej porażki, tracąc w 8 meczach zaledwie 3 bramki, pewnie prowadząc w tabeli. Bardzo chciałem wyrwać z trudnego terenu chociaż punkt, ale po cichu liczyłem na niespodziankę, jaką według mediów byłaby porażka Slavii. Po za tym udając się na przerwę reprezentacyjną zapewnilibyśmy sobie świetne nastroje, a dwójka powołanych graczy do kadry Bośni U-21 ( Bureković i Masić) dostaliby pozytywnego kopa.
W trakcie meczu zobaczyłem, że pierwsze miejsce w Bośniackiej Premijer Lidze, nie jest przypadkiem. Dobra asekuracja, ustawianie się, solidne skrzydła i dobrze opracowane stałe fragmenty, które widziałem w ich grze, świadczyły o dobrze wykonywanej pracy ich menadżera, która przekładała się na dobre wyniki. Całkowicie zastopowali nasze zapędy ofensywne, wyłączając skrzydła. Sami wykorzystali rzut wolny w okolicy naszego pola karnego i po pierwszej połowie schodziliśmy pokonani 1 do 0. Do tej pory ustawienia stosowane przeze mnie jako broń przy defensywnych stałych fragmentach gry, polegający na ustawieniu w linii 3 obrońców i napastnika, który miał schodzić na pierwszy słupek by blokować/uprzedzać innych graczy zostało wykorzystane przeciwko nam. Ustawienie takie zabezpiecza wrzutki w okolice 6 metra, odsłaniając niestety okolicy 10 – 16 metra, gdzie ustawiam tam graczy niskich, którzy mają za zadanie wybijać piłki grane po ziemi. Tym razem w okolice 11 metra, została zagrana wyższa piłka, która została zgrana w pole bramkowe. Obrońcy pogubili krycie, próbując zastawić pułapkę ofsajdową, a Denis Comar uprzedził Adilovica.
Po przerwie zmieniliśmy nastawienie, częściej atakując środkiem. Baraca zmienił bardziej defensywnie grający Bureković, na boisku pojawił się Radovanović, ale jedyna groźną sytuację stworzył Karić, uderzając w słupek z pola karnego. Slavija atakowała groźniej i tylko dobrej postawie Adilovica udało nam się stracić tylko jedną bramkę. Przegraliśmy drugi mecz w sezonie, tym razem jednak w pełni zasłużenie, byliśmy słabsi, nie oddaliśmy żadnego, celnego strzału, podczas gdy przeciwnicy zmusili 5 razy do interwencji naszego goalkeepera.
Na przerwę reprezentacyjną udawaliśmy w dobrych nastrojach. Dwóch graczy pojechało na zgrupowanie U – 21, która podejmowała Liechtenstein i Austrię. Miałem cały zespół do dyspozycji, mogłem w spokoju przeprowadzić jednostki treningowe skupione na stałych fragmentach gry. Niestety dla mnie, niektórzy uznali, że są zbyt mało wykorzystywani w rotacji drużyny. Pierwszy z prośbą zgłosił się Haris Heco, proszą mnie o częstsze możliwości gry. Rozumiem, że gra zbyt mało, gdyż po pierwszych treningach wydawał mi się naturalnym kandydatem do pierwszej jedenastki. Obecnie ma problem by załapać się do osiemnastki meczowej. Mój bośniacki jest już na tyle zaawansowany, że potrafiłem wyjaśnić mu, dlaczego nie gra, ale nie skreślam go i ciężką pracą na treningach może wywalczyć sobie miejsce w składzie. Zrozumiał to i obiecał jeszcze większe zaangażowanie, chociaż na razie nie mogę mu nic zarzucić w tym zakresie.
Za jego przykładem poszli dwaj gracze, którzy zostali sprowadzeni przed sezonem – Sead Buscan i Benjamin Colić. Byli gracze Zeleznicara, chcieli dostawać więcej szans od pierwszych minut i nie usatysfakcjonowała ich obietnica występów w meczach pucharowych. Z drugiej strony i tak chciałem coś pozmieniać w składzie na najbliższy mecz, więc dlaczego nie zmienić oprawnie grającego Gorana Popovica, na Colica, który może zaprezentować się jeszcze lepiej.
Jakby problemów było mało, do klubu napłynęła oficjalna oferta od Nefti Baku, opiewająca na kwotę 18 tysięcy funtów za Vernesa Selimovica, o czym poinformował mnie Husein Hinović. Zgodziłem się stawiając tylko jeden warunek – transfer zostanie zrealizowany po zakończeniu sezonu w Azerbejdżanie. W końcu, gdzie ja bym teraz znalazł jakieś zastępstwo, a Vernes to na chwilę obecną podstawowy gracz mojego zespołu. Przez kilka dni miałem troszkę obaw, czy Nefti nie wycofa się z transferu. W końcu Vernesowi kontrakt kończy się w czerwcu i po co płacić za zawodnika, który do gry będzie gotowy dopiero w czerwcu, gdy miesiąc później można go mieć za darmo. Z drugiej strony wolałbym by odszedł tam za darmo, ale zagrał z nami ten sezon, bo jakość jaką nam dawał, jest nieprzeliczalna.
W między czasie pojawiła się oferta z Chazaru Lenkoran, który także chciał skusić naszego napastnika. Była ona nie tylko lepsza od oferty Nefti, przede wszystkim ze względu na całościowe wypłacenia kwoty transferu. Niestety dla nas, nabytek miał być dostępny od momentu podpisania kontraktu. Mimo mojej niechęci, klub nie mógł odrzucić takiej oferty. Na moje szczęście Vernes wybrał ofertę Nefti, który zgodził się by zaczął grać tam od następnego sezonu. Co prawda była ona mniej warta niż oferta konkurencyjna, ale ze sportowego punkt widzenia, dla nas korzystniejsza.
Korzystając z tego, że bośniacka reprezentacja rozgrywała meczy na naszym stadionie, skorzystałem okazji i zobaczyłem na żywo mecz Bośni z Walią, przegrany przez gospodarzy zero do jednego.
Tego samego dnia miałem krótkie spotkanie z prezesem Ismetem Sarajilicem, który przebiegło dość chłodno
- Źle się stało, że Selimović, nie skorzystał z ofert Chazaru – rozpoczął
- Dobrze, że Nefti się na niego zgodziło, tym sposobem będziemy mieli i pieniądze i zawodnika.
- Niby tak, ale tamta oferta, była korzystniejsza, więcej płacili i od razu. Powinien Pan namówić Vernesa by zaakceptował ofertę Chazaru.
- Nigdy nie namawiam, do wyboru konkretnej oferty, nie jestem agentem piłkarskim, nie widzę w tym żadnego sensu.
- A szkoda, powinien Pan o tym pomyśleć. Nie rozumiem po co zatrudnił Pan swoich współpracowników, skoro Pana poprzednicy radzili sobie w 3, 4 osoby. To bezsensowne wydane pieniądze, które w żaden sposób się nie zwrócą. Mam nadzieję, że w przyszłości nie dojdzie do podobnej sytuacji.
- Do widzenia – odrzekłem, potakując głową, bo nic innego nie przyszło mi do głowy.
A więc to jest ta specyfika bośniackiej piłki rozmyślałem wracając do domu.
Kolejny ligowy mecz, gdzie podejmowaliśmy czwarty zespół z Sarajewa – Olimpic.
Do 60 minuty waliliśmy głową w mur. Wprowadziłem dwójkę graczy Amira Masica i Stipe Baraca, którym przekazałem, że liczę, że odmienią losy rywalizacji. Już po chwili wprowadzona dwójka pomogła strzelić pierwszą bramkę. Barac dograł do Masica, którego strzał obronił bramkarz gości Dino Hamzić, ale Masić doszedł do odbitej piłki i zagrał wzdłuż bramki, gdzie akcję wykończył Buscan. W 91 minucie idealne prostopadłe podanie Karica, na bramkę zamienił Buscan, który wpisał się po raz drugi na listę strzelców.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ