Segunda División B
Ten manifest użytkownika Scross przeczytało już 865 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Nazywam się Kornel, Kornel Czartoryski.
Urodziłem się 14 stycznia, podobnie jak mój prapraprapradziadek Adam Jerzy Czartoryski, z tym, że 124 lata później, w 1985 roku. Tak, ten Czartoryski. Pamiętam, że odkąd zacząłem chodzić, piłka kleiła się do moich stóp. W wieku 9 lat zacząłem się ogrywać w szkółce juniorskiej Sevilla FC. Jednak pewnego dnia czarne chmury nadeszły nad karty mojej historii, w ligowym meczu, miałem wtedy 17 lat, pewien imbecyl wszedł nakładką w moje kolano. Diagnozy lekarzy nie rokują dobrze – tyle poznałem na wpół przytomnie po zapłakanej twarzy matki, obudziłem się 3 dni później w szpitalnej sali.
Od tamtego czasu nie mogę biegać, a w piłkę mogę grać jedynie na konsoli. Świat runął, w jednej chwili biegnę z piłką, a w drugiej odpływam na sali operacyjnej. Wiem, że większość dzieciaków w moim wieku chciało zostać piłkarzami, strażakami, astronautami i bóg wie, kim jeszcze. Ale dla mnie to był fundamentalny plan, filozofia na życie. Nigdy zbytnio nie dbałem o wykształcenie, bo i z takim urodzeniem, po co? A skoro miałem zostać piłkarzem to wszechstronne wykształcenie było mi niepotrzebne. Jednak po feralnym incydencie musiałem przebiegunować swoje plany. Gdzieś po dwudziestym roku życia zaczął krystalizować mi się pewien dziwny i dosyć szalony plan. Zawojuję piłkarski świat, ale jako menedżer! Tak, przyznam, że to wznieciło iskierkę, która ponownie obudziła uśpioną nadzieję na realizacje marzenia, nieco zmodyfikowanego, ale jednak marzenia.
Zacząłem uczęszczać na wszelkie kursy w Hiszpanii oraz w Polsce, które fundował mi wuj Adam, który był i nadal jest dla mnie niemal jak ojciec, którego nigdy nie poznałem. To było to, trzeba było myśleć o tym od razu! Doba stała się dla mnie za krótka, od rana do wieczora kursy, a nocą samokształcenie i próby poskramiania nieokiełznanej ciekawości w dziedzinie taktyki czy innych aspektów bycia menedżerem.
Pewnego czerwcowego dnia, o ile się nie mylę był to 15 czerwca 2010 roku wuj poprosił mnie o przybycie do jego rezydencji. Zawsze chętnie do niego chodziłem, naprawdę piękny pałac, a do tego to człowiek z niezwykłym poczuciem humoru jak na kogoś starszej daty. Przywitał mnie ciepłym uściskiem.
- Widzę, że jesteś punktualnie, jak zwykle z resztą, niezwykłe jak na dzisiejsza młodzież …
- Też się cieszę, że Cię widzę wuju, może przejdziemy do rzeczy, na pewno jesteś zajęty – nie chciałem kłopotać człowieka, któremu zawdzięczam tak wiele.
Spojrzał na mnie z lekko malującym się grymasem na jego poważnej twarzy.
- Głupstwa, głupstwa, rozgość się, musimy pogadać.
Usiadłem na pobliskiej sofie.
Podszedł do barku w stylu klasycznym, pięknym, o lśniącym hebanowym blacie ze złotymi obiciami. Wyjął dwie lampki i nalał do nich brązowo-złotego trunku, jego ulubionego, Sherry. Usiadł na drugim skraju sofy, podał mi lampkę.
- Smakuje Ci?
- Tak dobre wino, nawet bardzo.
- Na boga człowieku! To Sherry! Ale istotnie, dobry trunek, a wiesz, co jeszcze mają w Jerez?
- Andaluzyjczyków? Rzekłem by nieco rozładować napięcie widząc wuja nieco zażenowanego tym, że znam tylko trzy trunki: wino, piwo i wódkę.
- Nie chłopcze, nie. Mają tam drużynę piłkarską.
- Coś mi się obiło o uszy, jak im idzie?
- Nienajgorzej, ale mieli lepsze chwile, dużo lepsze.
- Jak wiesz Jerez de la Frontera to jedno z miast partnerskich Sewilli… - ciągnął.
- Możliwe, coś jest nie tak?
- Ich drużyna nie ma menedżera, a pamiętam, że robiłeś te wszystkie kursy, szkolenia. Jedyne, czego Ci potrzeba to doświadczenie, załatwiłem Ci tam pracę.
- Będę trenować juniorów? Dzięki wujku, jesteś wielki!
- Żadnych tam juniorów, słuchaj uważnie!
- Co masz na myśli? – Rzekłem nieco zbity z tropu, gada mi tu o braku Menago, a teraz zaprzecza. Ach starość, nie radość.
- Będziesz prowadzić Jerez Industrial przez rok, dzięki temu będziesz mniej więcej wiedział jak to wygląda z bliska.
Wypiłem do dna lampkę Sherry, z miejsca poczułem buchnięcie ciepła w całym organizmie.
- Mó…mó…mówisz poważnie? – Ledwo, co przełknąłem ślinę.
- Najzupełniej. 1 Lipca masz się stawić w zarządzie klubu, jednak nie oczekuj fajerwerków. Mają teraz problemy kadrowe ze względu na spadek z ligi. Z bankructwa wyciągnęła ich Akademia Glenna Hoddle, drogi chłopcze.
- Czyli co? Będę mieć Brytoli w składzie?
- Tak, ale będziesz mieć pełną kontrolę nad zespołem i wszystkimi aspektami gry. Możesz zwolnić i zatrudnić, kogo chcesz, pod warunkiem, że będziesz mieć na to pieniądze, a osoba ta wyrazi chęć…
- Wiem, wiem, grałem w Football Managera…
- To nie jest żadna gra Kornelku.
Nienawidziłem tego zdrobnienia, imienia z resztą też.
- Postaraj się i spełnij swoje marzenie.
- Postaram się, obiecuję Ci wujku! Teraz zostawię cię samego, na pewno jesteś zajęty.
- Jeszcze raz dziękuję.
Przytuliłem go tak mocno, że chrząknięciem dał mi znać, że już wystarczy.
Nie pamiętam jak wróciłem do mieszkania, ale byłem w skrajnej euforii. Bo jak często zdarza się, że w wieku 25 lat niespodziewanie dostajesz szansę by spełnić marzenie, które wydawało się już tak nieosiągalne jak najodleglejsze z gwiazd?
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ