Ligue 1 Conforama
Ten manifest użytkownika Gilbert przeczytało już 7789 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
***
W poprzednim odcinku:
Chorwat #16 - sezon 2016/17 (listopad-styczeń)
***
Gdy w grudniu zaczęły się pojawiać pierwsze informacje o nieprawidłowościach w Stade Rennais mało kto wierzył w te rewelacje. Z każdym jednak dniem byliśmy bliżej poznania prawdy. Gdy wreszcie plotki okazały się faktami nie tylko ludzie w Rennes byli w szoku. Nad klubem zawisła groźba kary.
Davor Milijevic:
„Ciężko mi się odnieść do tych informacji. Wiem, że nieprawidłowości finansowe się potwierdziły, ale dotyczą one lat, gdy jeszcze pracowałem na Ukrainie. Wiem, że Prezes stara się załagodzić całą sytuację. Obawiam się jednak, że kary nie unikniemy. Najgorsze co nas może spotkać to odebranie punktów.”
Odebranie punktów było jedną z opcji. Pozostałe to zakaz transferów, kara finansowa lub wykluczenie z Pucharu Francji. Prezes Frédéric de Saint-Sernin zobowiązał się do uregulowania wszystkich zaległości do końca stycznia, co też zrobił. Dlatego ostatecznie Fédération Française de Football wykluczyła Rennes z rozgrywek pucharowych uznając to za najbardziej dotkliwą karę dla klubu.
Davor Milijevic:
„Puchar Francji to na pewno wielkie wyzwanie i chcieliśmy je podjąć. Niestety nie będzie nam to dane w tym roku, ale cóż poradzić. Stało się. Nie ma co dłużej nad tym debatować. Trzeba teraz zadbać, żeby już nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Pozostanie nam walka w Ligue 1, Champions League, no i kwietniowy finał Pucharu Ligi.”
Całe to zamieszanie mogło wpłynąć również na piłkarzy czerwono-czarnych, ale okazało się, że Chorwat skutecznie motywował swoich podopiecznych by ci skupiali się tylko i wyłącznie na grze. A było o co grać. Rennes cały czas utrzymywało pięciopunktową przewagę nad najgroźniejszym rywalem w drodze do mistrzostwa – Paris Saint-Germain. Ten korespondencyjny pojedynek elektryzuje obecnie całą Francję. Paryżanie nie grają już w Lidze Mistrzów, ale występują w Pucharze Francji. Rennes z kolei na odwrót, więc oba zespoły muszę umiejętnie rozkładać siły. Wydaje się, że najważniejsza będzie tu jednak psychika. Jak na razie oba zespoły wydają się być odporne na presję, która ich dotyka.
Luty zaczął się dla podopiecznych Milijevica dość spokojnie, od dwóch spotkań ligowych z zespołami z dołu tabeli. Zgodnie z oczekiwaniami zbytnich emocji w nich nie doświadczyliśmy. Z Clermont Foot na wyjeździe Rennes wystąpiło w najsilniejszym składzie, inna opcja niż zdobycie kompletu punktów nie wchodziła w grę. Jeszcze w pierwszej połowie dwóch najlepszych strzelców ekipy zdobyło po bramce i było jasne, że gospodarze w tym spotkaniu będą jedynie statystować. Po przerwie goście jeszcze podwyższyli rezultat, Clermont Foot mogło jednak ostatecznie cieszyć się z honorowego trafienia. Stade Rennais zwyciężyło 3:1. Z perspektywy czasu można spokojnie już napisać, że sprowadzenie Mbaye Nianga oraz Eugene Golyuka było strzałem w dziesiątkę. Są to piłkarze, którzy wprowadzili nową jakość do drużyny Rennes. Tuż przed pojedynkiem z HSV w Lidze Mistrzów podopieczni chorwackiego managera bez większych kłopotów na Stade de la Route de Lorient odprawili FC Sochaux-Montbé 2:0. Mecz ten głównie zapamiętamy dzięki przepięknej bramce z rzutu wolnego, jaką zdobył David Fontaine.
Davor Milijevic zawsze powtarzał, że w pucharowych dwumeczach woli rewanż grać na swoim stadionie. Jednak losowanie 1/8 finału Champions League pod tym względem nie było korzystne. Dlatego planem w pierwszym spotkaniu było wypracowanie sobie jak największej przewagi. Komentatorzy zgodnie uznali, że para Stade Rennais – HSV jest najsłabszą w tej rundzie, ale faworytem wydawał się francuski zespół. Potwierdziły to pierwsze minuty spotkania, gdy Niemcy zostali wręcz zepchnięci do defensywy. Jednak w czternastej minucie stadion zamarł. Goście wyprowadzili zabójczą kontrę i niespodziewanie objęli prowadzenie. Chorwat na konferencji prasowej wielokrotnie powtarzał, że najważniejsze zadanie to nie stracić bramki. Już po kwadransie plan legł w gruzach. Nie było innego wyjścia, trzeba było zaatakować. Szczęście tego dnia pomogło gospodarzom. Doprowadzili do wyrównania zaledwie po trzech minutach. Dośrodkowanie z rzutu rożnego na bramkę zamienił John Boye. Rennes wściekle atakowało, ale do przerwy nic z tego nie wynikło, awans znacznie się oddalał. W szatni musiało naprawdę wiele się dziać, bo gospodarze rozpoczęli grę niesamowicie agresywnie i już pierwsza akcja przyniosła prowadzenie, a bramkę zdobył nieoceniony Golyuk. Tempo nie spadło i po kolejnych kilkunastu minutach wynik podwyższył Niang. W tym momencie wydawało się, że czerwono-czarni są jedną nogą w ćwierćfinale. Kolejne minuty mijały i nic nie wskazywało na emocje w końcówce. Sędzia doliczył trzy minuty i dośrodkowanie rozpaczy piłkarzy HSV wykończył udanie Armenteros. Piłkarze gospodarze spuścili jedynie głowy, bo choć wygrali, to wynik 3:2 z pewnością nie gwarantował spokojnego wyjazdu do Hamburga.
W oczekiwaniu na ten mecz Rennes rozegrało trzy kolejne spotkania ligowe. I był to najsłabszy okres gry tego zespołu. Wyjazd do Metz na rywalizację z najsłabszą ekipą Ligue 1 wydawał się jedynie formalnością. Trzy pewne punkty i powrót do domu. To był jednak jeden z tych dni, gdy po prostu nie idzie. Być może było to spowodowane faktem, iż Milijevic wystawił do podstawowej jedenastki debiutanta, który na co dzień gra w drużynie U-19, czy trzeciego bramkarza, ale i tak wicemistrz Francji, który prowadzi w lidze nie powinien mieć problemów z pokonaniem tak słabej drużyny. Jednak po sześćdziesięciu minutach to FC Metz prowadziło 2:0. Podobno po tym spotkaniu w szatni Rennes Davor Milijevic o mało nie rozszarpał swoich piłkarzy. Jednak w trakcie gry zachowywał spokój, a przynajmniej nie okazywał zdenerwowania, bo zapewne w środku wszystko u niego wrzało. Gdy siedemnaście minut przed końcem meczu goście w końcu zdobyli kontaktową bramkę ruszyli do zmasowanych ataków, jednak nie mogli przebić się przez, co dziwne, dobrze zorganizowaną obronę gospodarzy. Tuż przed końcem pojedynku gol jednak padł, a zdobył go Rigoberto Joachim. Próżno było jednak oczekiwać oznak radości po zawodnikach Stade Rennais. Remis 2:2 z ostatnią drużyną ligi chluby nie przynosi. Była to świetna okazja dla Paris Saint-Germain na zmniejszenie dystansu dzielącego obie drużyny, ale Paryżanie też zremisowali swój mecz, więc nadal strata mistrzów Francji wynosiła pięć punktów.
Niestety dla siebie i dla drużyny na konferencji prasowej Milijevic nie wytrzymał i ostro skrytykował pracę sędziów w potyczce z Metz. Rzeczywiście nie należała ona do najlepszych, ale reakcja mogła być tylko jedna – Chorwat spotkanie z FC Lorient musiał obejrzeć z trybun. Było to pierwsze w karierze Jaapa Stama spotkanie, w którym całkiem samodzielnie musiał poprowadzić drużynę. Manager zespołu zachowywał całkowity spokój.
Davor Milijevic:
„Z Jaapem znamy się od października 2013 roku, gdy zaczęliśmy wspólną przygodę w Metalurhu Donieck. Od razu znaleźliśmy nić porozumienia i już ponad trzy lata pracujemy razem. Obecnie rozumiemy się praktycznie bez słów, a Jaap jest świetny w tym co robi, więc w ogóle nie obawiam się o mecz z Lorient. Gramy o trzy punkty i zdobędziemy je.”
Pewność siebie Milijevica robiła wrażenie. Gdyby o wyniku meczu decydowała przewaga w posiadaniu piłki to na Stade de la Route de Lorient powinno dojść do pogromu. Jednak goście starannie się bronili i potrafili co jakiś czas zagrozić bramce Rennes. Ostatecznie jednak bramki zdobywali tylko gospodarze, w tym niezawodny Mbaye Niang. Zwycięstwo 2:0 i niespodziewany remis PSG pozwoliły wicemistrzom kraju na powiększenie przewagi do siedmiu punktów. Zbliżał się jednak mecz czerwono-czarnych z Auxerre na wyjeździe. Biorąc pod uwagę to, co stało się w poprzednim sezonie nikt nie mógł być pewny, że przypadkiem Rennes nie poniesie znów klęski. Ostatnim razem już do przerwy przegrywali 0:4, choć ostatecznie skończyło się „tylko” na 2:4. Wydawało się, że historia naprawdę może się powtórzyć. Na Stadde Abbé Deschamps kibice gospodarzy wpadli w euforie, gdy ich ulubieńcy w trzydziestej pierwszej minucie strzelili gola na 2:0. Za bardzo chcieli jednak zdobyć kolejne, co szybko zostało skarcone przez gości. Do przerwy było więc 2:1 dla Auxerre. Po wznowieniu gry zawodnicy Rennes dążyli za wszelką cenę do wyrównania, ale robili to tak chaotycznie, że to po prostu nie mogło się udać. Jednak cuda się zdarzają i drugi celny strzał w tym spotkaniu goście zamienili na bramkę, ku rozpaczy zawodników i fanów gospodarzy. Remis 2:2 pozwolił zespołowi Stade Rennais na utrzymanie pięciu punktów przewagi nad Paryżanami, bowiem ci swój pojedynek wygrali.
Teraz wszystko zeszło jednak na dalszy plan. Liczył się tylko rewanżowy bój z HSV na Imtech Arena w Hamburgu. Wystarczyło tego meczu nie przegrać, ale z drugiej strony niemieckiej drużynie do szczęścia wystarczył rezultat 1:0.
Davor Milijevic:
„Niemiecki zespół jest bardzo dobrze zorganizowaną drużyną i zapewne nieco niedocenianą. Wiem, że stać ich na odrobienie strat z pierwszego meczu, więc będzie to dla nas naprawdę ciężkie spotkanie. Musimy być skoncentrowani przez dziewięćdziesiąt minut, ani na chwilę nie możemy spuścić z tonu. Idealnie byłoby szybko zdobyć bramkę. Myślę, że to pozwoliłoby nam spokojnie kontrolować sytuację.”
HSV musiało strzelić gola, bez tego nie było szans na awans. Szybka bramka dla Rennes wydawała się mrzonką. Tymczasem fenomenalna akcja Golyuka, który minął dwóch obrońców i założył siatkę bramkarzowi dała prowadzenie gościom. W tym momencie prowadzili 4:2 w dwumeczu. Zabrakło jednak spokojnego kontrolowania sytuacji, o którym mówił Chorwat. Wkradło się rozprężenie, ale brak pomysłu na grę Niemców sprawił, że na boisku zrobił się chaos. Co chwila w pole karne Stade Rennais trafiały kolejne wrzutki, które jednak były bez problemu wybijane. Zawodnicy HSV liczyli wyraźnie na jakiś błąd obrony rywali. Cierpliwe czekali i zostali za to wynagrodzeni. Najpierw Armenteros a potem Rajkovic zdobyli bramki dla gospodarzy i w tym momencie dzięki wyjazdowym trafieniom to właśnie oni mieli pewny awans do ćwierćfinału. Jeszcze przed zejściem do szatni Milijevic nakazał szaleńczy atak. Nie było wyjścia, należało podjąć ryzyko. Rennes całkowicie się odsłoniło, ale udało się – w zamieszaniu podbramkowym Markovic pokonał na raty bramkarza HSV. Piłkarze zeszli na przerwę przy stanie 2:2. Druga połowa przebiegała już całkowicie pod dyktando czerwono-czarnych, którzy szanowali piłkę i nie pozwalali Niemcom na skuteczny atak. Bramki już nie padły i wynik 2:2 dał francuskiej ekipie największy w historii sukces w europejskich pucharach. Pozostało czekać na losowanie par ćwierćfinałowych.
Zanim to jednak nastąpiło rozegrana została trzydziesta kolejka Ligue 1. Rennes grało w niedzielę znając wynik sobotniej potyczki PSG. Paryżanie pokonali FC Lorient 3:1, tym samym wywierając presję na swoich rywalach. W tym momencie różnica pomiędzy walczącymi o mistrzostwo drużynami wynosiła tylko dwa punkty. Jednak jeśli ktoś liczył na jakiś cud w spotkaniu z broniącym się przed spadkiem Nice to okrutnie się przeliczył. Stade Rennais nie zagrało może jakoś porywająco, ale skutecznie wypunktowało gości zwyciężając 3:0. Tym samym wicemistrzowie Francji zapewnili już sobie udział co najmniej w Lidze Europejskiej.
Do Nyonu na losowanie par Champions League tradycyjnie wybrali się Prezes Frédéric de Saint-Sernin oraz manager Davor Milijevic. Obaj podkreślali, że każdy los, który nie złączy ich z Barceloną będzie dobry. Już pierwsza wyjęta kulka zawierała właśnie nazwę Katalońskiego klubu. Po chwili mogliśmy zobaczyć nietęgie miny przedstawicieli Rennes, gdy okazało się, że to właśnie ich zespół ponownie będzie musiał się mierzyć z obrońcami trofeum. W pierwszym meczu na Camp Nou z pewnością planem miało być uniknięcie sromotnej porażki, takiej jaka przydarzyła się w fazie grupowej. Pozostałe pary ćwierćfinałowe to Bayern Monachium – Fiorentina, Sporting Lizbona – Juventus Turyn oraz Chelsea – Manchester City. Z kolei w Lidze Europejskiej spotkać się miały Olympique Lyon z Rubinem Kazań, Lech Poznań z AS Romą, Celtic z Newcastle oraz Anżi Machaczkała z Tottenhamem.
Po blisko dwutygodniowej przerwie przewidzianej na mecze reprezentacji narodowych piłkarze wrócili na ligowe boiska. Paryżanie znów swoje spotkanie rozegrali dzień wcześniej. Bez większych problemów pokonali na wyjeździe Auxerre 2:0. Tymczasem Stade Rennais również na wyjeździe grało z okupującym dolne rejony tabeli Valenciennes. Pomimo tego Paris Saint-Germain liczyło na potknięcie rywali, bowiem Davor Milijevic w oczekiwaniu na rywalizację z Barceloną wystawił rezerwowy skład, nie licząc Golyuka, który z powodu kartek z Katalończykami zagrać nie mógł. O tym, że nie będzie to łatwy mecz piłkarze Rennes przekonali się już w piątej minucie, gdy Valenciennes niespodziewanie objęło prowadzenie. Było to jednak wszystko na co było stać gospodarzy w pierwszej połowie. Goście całkowicie przejęli inicjatywę, ale razili nieskutecznością. Odzyskali ją jednak tuż przed przerwą i ostatecznie do szatni zeszli prowadząc 2:1. Tuż po wznowieniu gry znów jednak mieliśmy remis i wydawało się, że PSG w końcu zmniejszy stratę w tabeli ligowej. Gdy sędzia techniczny w dziewięćdziesiątej minucie pokazał tablicę informując, że mecz będzie przedłużony o trzy minuty nadal było 2:2. Jakież musiało być rozczarowanie Paryżan, gdy praktycznie w ostatniej chwili strzał rozpaczy Mario Vaseva zza pola karnego znalazł drogę do bramki gospodarzy. Sędzia nawet nie wznowił już spotkania. Stade Rennais wygrało 3:2, a te zwycięstwo zapewniło już czerwono-czarnym udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów w kolejnym sezonie, tak wielka jest przewaga nad resztą stawki.
Tym samym w dość dobrych nastrojach zespół Milijevica wyjechał do Hiszpanii, by po raz drugi na Camp Nou spróbować przeciwstawić się Barcelonie. Za pierwszym razem skończyło się na wyniku 2:6. Nikt jednak nie dopuszczał możliwości, by sytuacja ta znów się powtórzyła.
Davor Milijevic:
„Z pewnością nie popełnimy już błędów z tamtego spotkania. Naszym celem będzie strzelenie bramki na Camp Nou, choć oczywiście będzie to bardzo trudne zadanie. Wiem, że nikt nie daje nam szans na awans do półfinału. W pewnym sensie pozwoli to nam na spokojnie podejść do tej rywalizacji. My nie mamy już nic do stracenia, swój plan wykonaliśmy. To Barcelony nie stać na odpadnięcie.”
Łatwo powiedzieć, trudno zrobić. Piłkarze Rennes przekonali się o tym bardzo szybko, bowiem już w drugiej minucie nie kto inny jak Leo Messi dał prowadzenie Barcelonie. Wtedy chyba każda osoba oglądająca ten mecz zadała sobie pytanie: ile jeszcze bramek wbiją Katalończycy, którzy oczywiście nie zwolnili tempa. Jednak stracony gol nie zrobił na drużynie Chorwata większego wrażenia. Starali się rozgrywać spotkanie po swojemu i oddalić gospodarzy od swojego pola karnego. Zrobili to tak skutecznie, że do przerwy nadal przegrywali tylko 0:1. Druga połowa zaczęła się od ataków Barcelony, która dążyła do podwyższenia rezultatu, ale nic takiego nie następowało. Kibice przecierali oczy ze zdumienia widząc nieporadność swoich idoli. Natomiast w sześćdziesiątej szóstej minucie przeżyli po prostu szok. Dośrodkowanie Markovica z rzutu wolnego dotarło do Vaseva, który po prostu dołożył nogę. Na Camp Nou sensacyjny remis. To rozwścieczyło zarówno fanów jak i piłkarzy katalońskiego klubu. Od tego momentu tylko oni atakowali, ekipa Milijevica tylko się broniła. Ale robiła to tak skutecznie, że o tym pojedynku na drugi dzień pisały wszystkie media. Wynik 1:1 uzyskany przez wicemistrzów Francji to gigantyczna niespodzianka. Co prawda Barcelona nadal jest faworytem, ale jej piłkarze muszą sobie zdawać sprawę, że Rennes u siebie zapewne będzie walczyć o bezbramkowy remis, który da im awans do półfinału.
Davor Milijevic:
„To był niesamowity wieczór. Zaczęło się najgorzej jak tylko mogło, już pierwsza akcja dała Barcelonie bramkę. Wierzyłem, że jeśli przetrwamy kilka kolejnych chwil to nie skończy się to na 2:6 jak ostatnio. Im dalej w mecz, tym bardziej byłem świadom, że otwiera się przed nami wielka szansa. W przerwie spotkania powiedziałem chłopakom, że to może być spotkanie ich życia, niech tylko dopomogą szczęściu. I udało się. Zapowiada się fantastyczny rewanż na naszym obiekcie. Nadal nikt nie daje nam większych szans, ale powalczymy.”
Przed nami trzydziesta pierwsza kolejka Ligue 1. Na pojedynek ze Stade de Reims u siebie Milijevic z pewnością wystawi rezerwy, bo już za trzy dni rewanż w Champions League. Nie zmienia to jednak faktu, że Rennes musi ligowe spotkanie wygrać, bo wczoraj Paris Saint-Germain pokonało 2:1 Nice. Różnica znów wynosi tylko dwa punkty. Zapowiada się pasjonująca walka o mistrzostwo. Przed oboma klubami pojedynki z Lens, AS Monaco, Marsylią i Lyonem. Dodatkowo Rennes czeka jeszcze trudny wyjazd do Lille, no i finał Pucharu Ligi, a PSG rywalizacja w Pucharze Francji Najbliższe dwa miesiące będą jednymi z najciekawszych we francuskim futbolu.
***
To wszystko co przeczytaliście powyżej z powodu awarii sejwa de facto nie ma. Musiałem się cofnąć z grą trzy miesiące i to wszystko właśnie przepadło. Przepadło również kilka meczów rozegranych dalej, w tym rewanż z Barceloną...
To ostatni mój tekst w manifestach, nie będzie już więcej Chorwata, nie będzie już więcej jakichkolwiek innych opowiadań. Moją obecność na CM Rev uważam za zakończoną.
Dobranoc.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbuduj obiekty młodzieżowe |
---|
Korzystając z rady Pucka, warto od razu po rozpoczęciu gry przejść się do zarządu i poprosić o zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży lub rozbudowę obiektów. Sprawdziłem to - włodarze prawie zawsze zgadzają się na takie warunki już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ