1. Bundesliga
Ten manifest użytkownika Gilbert przeczytało już 1493 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Początek zeszłego sezonu mieliśmy wprost fenomenalny. Dopiero w październiku odnotowaliśmy pierwszy remis, a porażka przytrafiła się w ostatnim tygodniu listopada. Wygrywaliśmy wszystko, chociaż pierwsze mecze nie były imponujące w naszym wykonaniu. Rozkręciliśmy się jednak dość szybko i byliśmy nie do powstrzymania. Mecze towarzyskie, w tym zwycięstwo nad Milanem, pokazywały, że i tym razem mogliśmy mieć nadzieję na powtórzenie takiego wyczynu. Niestety moje plany dotyczące wyjściowych składów na poszczególne mecze pokrzyżowały odbywające się w sierpniu we Francji Igrzyska Olimpijskie. Pojechało na nie kilku zawodników pierwszej drużyny: Dominik Kowal, Andrzej Siedlarz, Tarcísio, Iranildo oraz Lionel Garat. Najszczęśliwszy wrócił z tego turnieju ten ostatni, bowiem Francja zdobyła złoty medal pokonując w finale 3:2 Izrael po dogrywce, a Garat był jednym z najlepszych zawodników. Brazylijczycy z kolei wywalczyli brązowe medale po zwycięskim pojedynku 4:1 z Ghaną. Polacy swój udział zakończyli na ćwierćfinale. Z ciekawostek warto też odnotować obecność w reprezentacji Argentyny Guillermo, który zeszły sezon spędził na Klimowicz Park. Mam nadzieję, że we wrześniu, gdy już sezon na dobre będzie trwał, wreszcie gra mojej drużyny się zazębi. Póki co jednak muszę przeżywać huśtawkę nastrojów
31.07.2020r. – godz. 20:30 – Wasserwerk Stadion
Puchar Niemiec – 1 runda
SpVgg Weiden – VfL Wolfsburg
Tradycyjnie sezon w Niemczech zaczął się od meczów pierwszej rundy krajowego pucharu. Jak zwykle mieliśmy zagrać w niej z niżej notowanym rywalem. Wcale mnie to nie cieszyło biorąc pod uwagę jakie męczarnie przezywaliśmy rok i dwa lata temu w tego typu pojedynkach. Miałem w końcu nadzieję na uniknięcie niepotrzebnych nerwów. Uczuliłem piłkarzy by w żadnym wypadku nie lekceważyli tego meczu, by grali skoncentrowani przez pełne dziewięćdziesiąt minut. Jesteśmy obrońcami tego trofeum i nie wypada byśmy prześlizgiwali się przez pierwszą rundę. Oczekiwałem spokojnego awansu do kolejnej fazy. Zespół Weiden grający w Oberlidze Bawarii chciał swą ambicją pokazać, że jest w stanie przeciwstawić się najlepszej niemieckiej drużynie, ale gdy traci się bramkę trzydzieści osiem sekund po rozpoczęciu gry to ta ambicja gdzieś niknie. Pomimo wyczekiwanego zwycięstwa i tak wystawiłem do składu piłkarzy, którzy w tym roku częściej zasiądą na ławce rezerwowych niż pojawią się na boisku. Właśnie dwójka z tych zawodników już chwilę po rozpoczęciu meczu przeprowadziła kapitalną akcję, w której Cesnauskis wypuścił w uliczkę Saundersa, ten jeszcze zwodem położył bramkarza gospodarzy i skierował piłkę do pustej już bramki. W tym momencie graczom Weiden odechciało się walczyć, więc całkowicie panowaliśmy w tym pucharowym pojedynku. Potem sam Litwin pozazdrościł swemu koledze radości ze strzelonej bramki i uderzeniem zza pola karnego w siedemnastej minucie podwyższył prowadzenie. Do przerwy jeszcze dwukrotnie ta sztuka udawała się zawodnikom Wilków, wreszcie to napastnicy zaczęli robić co do nich należy. Prowadzenie 4:0 pozwoliło nam w drugiej połowie oszczędzać siły przed pierwszą ligową potyczką. Pomimo tego udało się jeszcze raz trafić do siatki Weiden i wyjechaliśmy z terenu rywala z pewną wygraną, która wszystkich wprawiła w dobry nastrój. Troszkę one się nam popsuły, gdy w losowaniu drugiej rundy trafiliśmy na Bayern Monachium, z którym w dodatku przyjdzie się nam zmierzyć na Allianz-Arena. Dla nas jednak przecież nie ma rzeczy niemożliwych, więc i tę przeszkodę postaramy się pokonać.
SpVgg Weiden – VfL Wolfsburg 0:5 (0:4)
Statystyki
7.08.2020r. – godz. 20:30 – Klimowicz Park
Bundesliga – 1 kolejka
VfL Wolfsburg – Werder Brema
Na inaugurację ligi przyszło nam grać z Werderem, który zawsze był dla nas raczej łatwym przeciwnikiem, więc taki układ terminarza bardzo mi przypadł do gustu. Stadion wypełnił się po brzegi, nie było ani jednego wolnego miejsca. Widać było jak bardzo kibice stęsknili się za piłką na wysokim poziomie. Olimpiada pokrzyżował mi plany, więc nie mogłem wystawić najmocniejszego składu, ale i tak na pierwszy rzut oka widać było, że jesteśmy silniejsi niż rok temu. Szczególnie liczyłem na skrzydłowych, tu bowiem doszło do największych zmian. Mecz zaczął się po naszej myśli, szybko przejęliśmy inicjatywę, stwarzaliśmy sobie okazje, wypatrywaliśmy pierwszej bramki na Klimowicz Park w nowym sezonie. Obstawiałem kto pierwszy ją zdobędzie – Matev czy Panait. Zestawienie tych fenomenalnych napastników ze sobą miało zagwarantować kolejne zwycięstwa. Tymczasem trafienie zaliczył Peralta, który fantastycznym strzałem z ponad dwudziestu pięciu metrów nie dał żadnych szans bramkarzowi gości. Przed przerwą stworzyliśmy jeszcze kilka ciekawych sytuacji, ale bramki już nie padły, prowadziliśmy tylko 1:0. Na drugą połowę nastawiłem chłopaków bardzo ofensywnie, chciałem bowiem abyśmy szybko podwyższyli wynik, a potem spokojnie kontrolowali sytuację. I rzeczywiście przez pierwsze minuty piłkarze Werderu nie byli w stanie wyjść z własnej połowy. Bramka wisiała w powietrzu, między innymi kolejny strzał Peralty wylądował na słupku. Około minutę później piłka znowu trafiła do Argentyńczyka, który wdał się w drybling w polu karnym, gdzie został sfaulowany. Sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr, a sam poszkodowany po raz drugi w tym meczu pokonał Jensa Grahla. Od tego momentu tempo gry siadło, zrobiło się wręcz nudno. Goście nie wiele byli w stanie zrobić, my szukaliśmy swoich kolejnych szans jak najmniejszym nakładem sił. Ale i tak się udało. Na dziesięć minut przed końcem kapitalnym podaniem popisał się Chatzifountas, a Matev nie miał problemów z umieszczeniem piłki w bramce. Zawodnicy z Bremy w tym momencie kompletnie już stanęli, a my szybko ich dobiliśmy. Rozgrywający świetny mecz Peralta bardzo ładnie obsłużył Radakovica, a ten ustalił wynik na 4:0. Cieszyło mnie takie otwarcie ligowego sezonu, szkoda tylko, że kompletnie rozczarował w tym spotkaniu Jan Masek. Na dwadzieścia dwa wykonane podania zaledwie osiem było celnych. Zdecydowanie poniżej oczekiwań. Również Panait nie zagrał dobrze, jeden strzał przez dziewięćdziesiąt minut, to jak na napastnika zdecydowanie za mało. Jednak optymistycznie zapatrywaliśmy się na nasze kolejne spotkanie.
VfL Wolfsburg – Werder Brema 4:0 (1:0)
Statystyki
14.08.2020r. – godz. 20:30 – Impuls Arena
Bundesliga – 2 kolejka
FC Augsburg – VfL Wolfsburg
Beniaminek Bundesligi podejmował trzecią już próbę zawojowania tych rozgrywek. Dwie poprzednie skończyły się ostatnim miejscem w tabeli i natychmiastowym spadkiem do drugiej ligi. Osobiście podejrzewam, że i tym razem nie wiele się zmieni, ale granie na samym początku sezonu z tego typu zespołem do łatwych zadań nie należy. Tak się mi przynajmniej wydawało, bo sama rozgrywka toczyła się pod nasze dyktando. Wystarczy powiedzieć, że gospodarze w tym spotkaniu nie mieli ani jednej czystej okazji do zdobycia bramki, nawet nie udało im się oddać celnego strzału. Jednak pomimo tego u nas nie było najlepiej ze skutecznością, więc do przerwy wygrywaliśmy zaledwie jedną bramką. Martwiła mnie nonszalancja jaką wykazywali się niektórzy piłkarze Wolfsburga pod bramką przeciwników. Niestety pomimo rozmowy dyscyplinującej w szatni druga połowa nie wiele pod tym względem zmieniła. Wystarczyłaby jedna kontra i zrobiłoby się 1:1, a zawodnicy na murawie zachowywali się jakby to był co najwyżej mecz ligi podwórkowej. Na szczęście pod koniec spotkania wreszcie wykorzystaliśmy dwie okazje, które dały nam już pewne kolejne trzy punkty. Wynik 3:0 był jak najbardziej zasłużony, ale nasza gra nie do końca mi się podobała. Tym bardziej, że czekały nas dwa trudne pojedynki przed przerwą na mecze reprezentacji narodowych.
FC Augsburg – VfL Wolfsburg 0:3 (0:1)
Statystyki
22.08.2020r. – godz. 18:30 – Klimowicz Park
Bundesliga – 3 kolejka
VfL Wolfsburg – VfB Stuttgart
W przeciwieństwie do Werderu Brema mecze z VfB Stuttgart zawsze były dla nas ciężkie. Wystarczy przypomnieć mój pierwszy sezon w Niemczech, gdy spotykaliśmy się trzykrotnie – zarówno w lidze, jak i w Pucharze Niemiec. U siebie dwa razy ledwo zwyciężyliśmy, na ich terenie przegraliśmy. Zeszły rok nie był już dla VfB tak udany, ale w tym znów zapowiedzieli walkę o najwyższe cele. Początek spotkania nie był najlepszy w naszym wykonaniu, gra się nie kleiła, na boisku było dużo chaosu. Z biegiem czasu wyglądało to jednak coraz lepiej, choć do ideału było daleko. Końcówka pierwszej połowy to już nasza dominacja, szkoda tylko, że tak późno. Nasze ataki przyniosły skutek na minutę przed przerwą, gdy niesamowitym przeglądem pola popisał się Peralta. Dostrzegł idealnie ustawionego Mateva, dograł mu piłkę wprost do nogi, a ten balansem ciała zmylił piłkarza rywali i mocnym uderzeniem posłał futbolówkę tuż pod poprzeczkę Stuttgartu. Taka bramka do szatni pozwoliłaby nam na spokojne rozegranie drugiej polowy meczu. Niestety piłkarze Wilków kompletnie zapomnieli, że gra się do gwizdka sędziego i już w doliczonym czasie straciliśmy bramkę dającą rywalom remis. Byłem wściekły, jak w tak głupi sposób można wypuścić prowadzenie z rąk. W drugiej połowie znów trzeba było wszystko zaczynać od początku. A klasa rywala nie pozwalała nam na spokojne myślenie o zwycięstwie, jeden błąd i to my mogliśmy schodzić z boiska pokonani. Trochę nas ta świadomość paraliżowała, bo w sumie jeden punkt jest lepszy od zerowego dorobku. Czas mijał, nadal utrzymywał się remis. Potrzebowaliśmy choć odrobiny szczęścia by znów wyjść na prowadzenie i szczęście było przy nas. W pewnym momencie Chatzifountas świetnie wypuścił Mateva, ten wpadł w pole karne i został wzięty w kleszcze przez obrońców VfB. Ciężko mi powiedzieć czy faul był, czy nie. W każdym bądź razie sędzia wskazał na „wapno”. Nasz etatowy wykonawca jedenastek w tym sezonie – Peralta – nie pomylił się i było 2:1. Od tej pory cofnęliśmy się broniąc wyniku i nastawiając się na kontratak. Nie do końca mi się to podobało, ale na więcej w tym meczu nie mogliśmy sobie pozwolić. Na szczęście wynik już się nie zmienił, w trzecim meczu odnieśliśmy trzecie zwycięstwo i z kompletem punktów prowadziliśmy w Bundeslidze. Martwiło mnie jednak, że tak naprawdę każdy mecz w naszym wykonaniu jest słabszy od poprzedniego. Źle to wróżyło przed pojedynkiem ligowym z Bayernem Monachium.
VfL Wolfsburg – VfB Stuttgart 2:1 (1:1)
Statystyki
29.08.2020r. – godz. 15:30 – Allianz-Arena
Bundesliga – 4 kolejka
FC Bayern Monachium – VfL Wolfsburg
Bawarczycy już od kilku lat nie odgrywają w Niemczech większej roli. Co ciekawe każdy sezon zaczynają podobnie. Pierwszych kilka spotkań grają dobrze, utrzymują się w okolicach czwartego-szóstego miejsca w tabeli, a potem następuje spadek formy i walka co najwyżej w środku stawki. Chcieliśmy w tym roku im ten spadek przyspieszyć. Na Allianz-Arena trzeba być jednak przygotowanym na wszystko. Na szczęście był to pierwszym mecz, w którym mogłem skorzystać ze wszystkich zawodników, bowiem zakończyły się już Igrzyska Olimpijskie i wszyscy kadrowicze wrócili do klubu. Między innymi dlatego byliśmy uważani za faworytów tego meczu. I niestety dlatego moi piłkarze pomimo wielu rozmów przed tym pojedynkiem kompletnie zlekceważyli rywala. Niektórym się wydawało, że Bayern się nas przestraszy i wręcz podaruje nam kolejne punkty. Gdybyśmy zagrali tak jak z Werderem podejrzewam, że gospodarze zostali by wręcz rozniesieni. Mieliśmy bowiem w tym spotkaniu wiele sytuacji, ale piłkarze VfL zachowywali się przy niektórych jak totalni amatorzy. Upokorzył nas Leigh Griffiths, z wydatna pomocą Alexandro Sosy i Garata, których zabawy przed polem karnym skończyły się utratą bramki. Nie stać nas było nawet na wyrównanie. Tragicznie zaprezentował się Radakovic, chyba naprawdę nie mam szczęścia do skrzydłowych. Cieniem samego siebie jest Panait, który w zeszłym sezonie był naszym najlepszym egzekutorem, a obecnie biega bez celu po boisku jak primadonna, uważając, że bramki chyba same się strzelą. Zresztą Matev też przeszedł jakby obok tego meczu. Mieliśmy przewagę w posiadaniu piłki, w strzałach, w rzutach rożnych, praktycznie w każdym aspekcie gry… i przegraliśmy. Nawet zmiennicy nic nie wnieśli do gry. W szatni nie wytrzymałem i wygarnąłem zawodnikom. „Kurwy” leciały na lewo i prawo we wszystkich znanych mi językach. Postanowiłem też, po raz pierwszy w swojej karierze, ukarać naganami piłkarzy, którzy kompletnie w mojej opinii zlekceważyli ten mecz. Byli to Sosa, Garat, Peralta, Radakovic, Matev oraz Panait. Tylko ten ostatni nie przyjął tego do wiadomości, co spowodowało u mnie jeszcze większą wściekłość oraz postawiło pod znakiem zapytania dalszą przyszłość Rumuna w Wolfsburgu. Na całe szczęście Bundesliga miała teraz długą przerwę, do gry przystępowały reprezentacje, ale biorąc pod uwagę, że to właśnie z Bawarczykami mieliśmy zmierzyć się w drugiej rundzie DFB Pokal nie byłem pewny obrony tego trofeum.
FC Bayern Monachium – VfL Wolfsburg 1:0 (1:0)
Statystyki
W fatalnym nastroju wyjeżdżałem do Belgradu na zgrupowanie reprezentacji Serbii, którą czekała towarzyska potyczka z San Marino oraz pierwszy mecz o punkty na wyjeździe z Cyprem. Nie przestawałem myśleć o Wilkach, o jakichś nowych rozwiązaniach, które pozwolą nam na lepszą grę. Zastanawiałem się gdzie popełniłem błędy.
Jeszcze przed meczem z Bayernem odbyło się losowanie grup Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. Podobnie jak w zeszłym roku Wolfsburg trafił do drugiego koszyka. Tak samo zresztą jak Legia Warszawa, która bez problemu przebrnęła eliminacje pozostawiając w pokonanym polu Feyenoord oraz Le Mans. Mistrzowie Polski – Górnik Zabrze – byli pewni gry w fazie grupowej, ale w losowaniu trafili do najsłabszych zespołów. Podobnie jak rok temu układ sił w naszej grupie uważam za niezbyt sprzyjający, ale myślę, że drugie miejsce będzie spokojnie w naszym zasięgu. Naszymi rywalami będą Basel, PSV oraz… Manchester City, który wyeliminowaliśmy w 1/8 finału poprzedniej edycji. To właśnie „The Citizens” będą naszymi pierwszymi rywalami, zagramy na Klimowicz Park 16 września, zaledwie cztery dni po pojedynku z Borussią Dortmund.
Niemcy, podobnie jak Polska, będą mieć dwie drużyny w Champions League. Nie popisał się Eintracht Frankfurt, który w eliminacjach przegrał w dwumeczu z Benficą 3:6. W grupie C wystąpi HSV, który za rywali będzie mieć AC Milan, Chelsea oraz FC Kopenhaga. Trochę lepiej trafiła Legia Warszawa. Myślę, że Amkar oraz Udinese są do ogrania, bo FC Barcelona jest poza zasięgiem wszystkich w grupie B. Górnik Zabrze z kolei będzie chyba tylko asystował w grupie G mając za przeciwników Manchester United, Real Madryt oraz AS Romę.
Liga Europejska okazała się niegościnna dla piłkarzy Zagłębia Lubin, którzy nie sprostali tureckiemu Galatasaray w eliminacjach. Pozostałe dwa polskie kluby awansowały do fazy grupowej. Szczególnie trzeba pogratulować Lechii Gdańsk, która musiała się przebijać od drugiej rundy eliminacji pokonując Zimbru, Beitar oraz Czernomoriec. Teraz w grupie L czekają na nich piłkarze Ajaxu, Debrecen oraz Toulouse. Zadanie trudne do wykonania, ale awans jest możliwy. Po raz kolejny nie zawiodła Gwardia Warszawa. Mieli zdecydowanie łatwiej, bo wystarczyło im pokonać Young Boys Berno by dostać się do grupy J, w której trafili na Grasshoppers, Maccabi Hajfa i Celtic. Grupa, z której z pewnością da się wyjść. Podobnie jak w Champions League, tak i tutaj zobaczymy zaledwie dwie niemieckie ekipy. Przez eliminację przebrnęła tylko Borussia Dortmund, totalną klapą zakończyły się występy Schalke 04 oraz VfL Bochum. Do Borussii dołączył wyeliminowany z Ligi Mistrzów Eintracht, który teraz zagra z AA Gent, Bragą oraz Krylją Sowietow. W Dortmundzie z kolei czekają na FC RB Salzburg, Maccabi Tel-Awiw i Galatasaray.
Ja natomiast czekam na start eliminacji do piłkarskich Mistrzostw Świata. Mecz z San Marino będzie ostatnim sprawdzianem, a potem zaczynamy walkę o obronę niespodziewanie zdobytego trofeum. Niestety nikt nie daje nam na to większych szans, chociaż wcale się nie dziwię. Patrząc na kadrę prowadzonej przeze mnie reprezentacji nawet o awans na mundial będzie ciężko. Lata świetności dawno minęły, ten kraj nie ma już tak utalentowanych zawodników. Nie ma jednak wyboru, mecz z Cyprem wygrać musimy. W tym roku zagramy jeszcze na wyjeździe ze Szwecją oraz u siebie z Norwegią i mam nadzieję na co najmniej pięć punktów w tych wszystkich pojedynkach.
Nowa Serbia rozpoczyna grę na poważnie…
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Stawiaj na dwie taktyki |
---|
W okresie przygotowawczym warto przyuczać piłkarzy do dwóch taktyk – np. domowej i wyjazdowej. Piłkarze łatwiej będą dostosowywać się do zmiany ról w trakcie sezonu i będą lepiej przygotowani taktycznie do spotkań. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ