Fortuna I Liga
Ten manifest użytkownika Black przeczytało już 1111 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Sezon był już w pełni. Nasz dziewiąty mecz mieliśmy zagrać z jednym z kandydatów do awansu - GKSem Katowice. Zgodnie z przewidywaniami, rywale zajmowali dobre miejsce w tabeli, aczkolwiek jednak nieco lepsze niż typowały gazety, bo czwarte z dwoma punktami straty do lidera. Zapowiadał się ciężki mecz.
W szatni powiedziałem do piłkarzy: "Chłopaki, dotąd graliście rewelacyjnie i wierzę, że jeżeli dalej będziemy tak grać - awansujemy. Wierzę w Was i wiem, że nic Was nie zatrzyma. A na pewno nie GKS. Zagrajcie z nim najlepiej jak potraficie, nie zlekceważcie go. To ważny mecz i wygrana z nimi pozwoli nam na odskoczenie kolejnemu rywalowi. Zagrajcie tak jak zawsze. No już, na boisko."
Starcie zaczęło się wyrównanie, oba zespoły ostrożnie rozgrywały piłkę. Rywale stopniowo osiągali przewagę i przez większą część pierwszej połowy to oni przeprowadzali kolejne ataki. Lecz nasz pierwszy atak poskutkował dwoma rożnymi. Po jednym z nich padła bramka! Nawotczyński, 32min i 0:1. To wyraźnie wlało w nas energię, gdyż graliśmy bardziej ofensywnie. W przerwie meczu zachęciłem piłkarzy do walki. Powiedziałem im, że są w stanie jeszcze podwyższyć. Niestety, nie przewidziałem tego, co wydarzy się po przerwie. W 48min Hernani brutalnie sfaulował wychodzącego sam na sam z bramkarzem Kaliciaka. To był jedyny sposób aby przerwać tą akcję, ale kosztował on sporo. Sędzia nie wahał się długo i pokazał Brazylijczykowi czerwony kartonik. To wydarzenie nas trochę rozbiło i w efekcie kolejna bramka należała do rywali. Strzelił ją Górski w 61min. Dostał długie podaneie pod pole karne i wpadł w nie z piłką kiwając kolejnych obrońców. Celnym strzałem nie dał szans Cierzniakowi i tym samym skończy jego passe 411 minut bez wpuszczenia gola. Ale nasza odpowiedź była błyskawiczna. Szybka kontra, spore zamieszanie pod bramką Budki i niespodziewanie Ulatowski strzela gola! 63min, riposta po dwóch minutach. Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy. W 75min bramkę na 2:2 strzelił Hołota. Zremisowaliśmy w ważnym meczu.
Czułem się zawiedziony remisem, liczyłem na wygraną z rywalem do awansu. Ale jednocześnie zdaję też sobie sprawę, że biorąc pod uwagę grę w 10 przez połowę meczu, remis to dobry wynik. W tych okolicznościach mogło być znacznie gorzej, jednak nawet w osłabieniu graliśmy na wysokim poziomie i nie pozwoliliśmy rywalom zdominować boiska. Starcie było bardzo wyrównane i remis to sprawiedliwy wynik, muszę to przyznać. Mecz był też strasznie brutalny - osiem żółtych kartek i jedna czerwona to efekt wielu fauli. To był cud, że obyło się bez kontuzji.
Po meczu zaczepił mnie jakiś dziennikarz:
-Jacek Stań, Przegląd Sportowy. Można zająć Panu chwilkę? - zapytał.
-Eh, jeśli już Pan musi... - zgodziłem się niechętnie.
-Jesteśmy już po meczu z GKSem Katowice. Czy ten remis to oznaka kryzysu? Początek słabej formy?
-Nonsens! - wybuchnąłem - GKS był równorzędnym rywalem i tak jak my jest kandydatem do awansu. Remis w takim spotkaniu to nie grzech, zwłaszcza że graliśmy w 10.
-Ale czy na pewno? - młodzieniec drążył temat.
-A czy jak Manchester United zremisuje z Chelsea to już jest kryzys? Nie, bo to są równe zespoły. Tak samo było tutaj, tylko skala odpowiednio niższa.
-Dobrze już. Wracając do tej 10... Czy jest Pan zły na Hernaniego?
-Nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. - przyznałem - Popełnił głupi faul, choć faktycznie nie miał innego wyjścia. Ale zachwycony nie jestem. Porozmawiam z nim, pomyślę nad karą, ale zły nie jestem. To futbol, takie rzeczy się zdarzają.
-Rozumiem. A więc, czy uważa Pan, że Koronę stać na awans?
-Awans? - zdziwiłem się - Zwycięstwo. Tylko to nas interesuje. Nie możemy zmarnować tego sezonu, już i tak degradacja popsuła nam szyki.
-A parę słów o degradacji i aferze...?
-To nie ma już związku z nikim w klubie. Tamtych ludzi już tutaj nie ma. Więc po co komentować? - zapytałem retorycznie.
-No w sumie. To już ostatnie pytanie. - zaczął - Chodzą pogłoski o przeprowadzce Jamroza. Co Pan na to?
-Nonsens. Łukasz niedawno podpisał nowy, dużo większy kontrakt z klubem. Mówi, że Korona ma ambicje i perspektywy, i nie chce opuszczać zespołu. Może kiedyś. Jeżeli on chce zostać, to nie ma dyskusji.
-A jak zechce odejść? - Stań zapytał prowokująco.
-Nie będziemy go zatrzymywać na siłę. Ale za darmo go nie oddamy, potencjalny kupiec będzie musiał wyłożyć dużo pieniędzy.
-Ile?
-Duużo. - powiedziałem z uśmiechem.
-To już naprawdę ostatnie pytanie. Gdzie Pan chciałby pracować?
-Jestem w pełni zadowolony z Korony. Zamierzam z nią awansować i w szerszej perspektywie zdobyć mistrzostwo Polski i może coś zwojować w Europie...
-Ale na pewno Polska, nawet jej szczyty nie są Pańskim marzeniem. Co nim jest?
-Nie ukrywam, kibicuje Manchesterowi United i moim marzeniem jest go poprowadzić. Ale to raczej nierealne, więc chciałbym pracować w Anglii. Lubię tą ligę. Ale to w dalekiej przyszłości. Teraz chcę sie skupić na Koronie. Dziękuję za wywiad i do zobaczenia. - pożegnałem się stanowczo.
-To ja dziękuję. Dowidzenia.
Kolejny mecz to było zaległe starcie z rewelacją rozgrywek - Dolcanem Sport-Ząbki. Media przewidywali im ostatnie, osiemnaste miejsce, a tymczasem ten zespół zajmował świetne szóste. Mimo to, nie mieliśmy z nimi większych problemów. Po dobrym meczu wygraliśmy 1:3.
Po raz kolejny błyszczał Jamroz, który zdobył hattricka! Honorowe trafienie dla rywali zaliczył Trochim. Mogliśmy wygrać nieco niżej, ale na szczęście Tataj nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego po faulu Shatova. Ta wygrana pozwoliła nam na zrównanie się z Zagłębiem Lubin pod względem ilości punktów. Rywale wyprzedzają nas tylko dzięki wygranej nad nami. Musimy dalej grać tak jak teraz i czekać na ich potknięcie.
Starcie z przedostatnim zespołem ligi - Turem Turek było tylko formalnością. I to pomimo tego, że dałem paru podstawowym graczom (w tym Jamrozowi) odpocząć. Bez większych problemów wygraliśmy 6:0.
Choć cały zespół grał niesamowicie, mecz był popisem dwóch piłkarzy. Kiełb pokazał, że niepodzielnie rządzi na prawym skrzydle, strzelając dwie bramki. Natomiast Gawecki trafił do siatki aż trzy razy i tym samym udowodnił, że Jamroz ma godnego następcę. Ostatnie trafienie dołożył świetny Shatov.
Następny mecz odbył się już po czterach dniach, a naszym rywalem był nasz rywal KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Mimo, że to był zaledwie mecz drugiej rundy Pucharu Polski, kibice emocjonowali się jakby to był finał. To jest urok meczy z rywalami. Mi także udzieliła się ta atmosfera i z niecierpliwością oczekiwałem na to starcie, co też było widać na konferencji prasowej. Nie udało mi się ukryć podniecenia. Miałem tylko nadzieję, że piłkarze nie ulegną presji i także będą się pozytywnie denerwować.
W szatni przed meczem zdołałem powiedzieć tylko parę słów: "Dla kibiców. Po prostu zagrajcie dla nich i cieszcie się grą."
Starcie rozpoczęło się zgodnie z przewidywaniami i to my pierwsi zatakowaliśmy. Ale nasi rywale to nie jest słaby zespół i pomimo gry w Drugiej Lidze, nawiązali z nami równą walkę. Dobrze grali w defensywie i nie ograniczyli się do tego - oni także atakowali i to dosyć skutecznie. Ale jednak my byliśmy klasę lepsi i to udowodniliśmy. W 16min pięknym dwudziestometrowym strzałem z lewej nogi bramkarza rywali pokonał Jamroz. Cztery minuty później pokazaliśmy kto jest tutaj lepszy i podwyższył Nawotczyński po rzucie rożnym. Te dwa gole zdecydowanie speszyły rywali i z trudem przechodzili od defensywy do ofensywy. I tak ich rzadkie akcje były rozbijane jeszcze przed naszym polem karnym i w efekcie do końca pierwszej połowy nie zagrozili bramce Cierzniaka. W drugiej połowie obraz gry nie uległ znaczącej zmianie. Zdołaliśmy jeszcze udokumentować naszą przewagę trzecią bramkę. Strzelił ją w 59min Kal pięknym strzałem z ostrego kąta. Na tablicy widniał wynik 0:3 i takiż pozostał.
Starcie z rywalami było emocjonujące, zwłaszcza dla kibiców, którzy po meczu byli wniebowzięci. KSZO zagrało bardzo dobrze, ale jednak widać było kto tu gra w pierwszej, a kto w drugiej lidze. Byliśmy poza zasięgiem rywali, którzy jednak zagrali świetnie na początku meczu. Niestety dla nich, szybkie gole podcięły im skrzydła i przeszli do gry obronnej. Gdyby nie te dwie bramki, to gra mogła wyglądać zupełnie inaczej. Ale jestem pewien, że KSZO mogło by sobie spokojnie poradzić w Pierwszej Lidze i życzę im awansu. Oraz późniejszego awansu do Ekstraklasy, gdyż starcia z rywalami zawsze są ekscytujące, a zwłaszcza na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
Dwa dni później przyszedłem do klubu i od razu zaatakował mnie podekscytowany Gebura.
-Michał! - zaczął - Rozlosowano pary 3. rundy Pucharu Polski.
-O. - zaciekawiłem się - Mów na kogo trafiliśmy.
-Najlepiej jak mogliśmy. Na jedynego drugoligowca na tym etapie. E, co Ci? - zapytał widząc, że usiadłem.
-Nic... Tylko mnie ten los nie cieszy.
-Czemu? To chyba dobrze, że trafiliśmy na takiego rywala.
-Dla klubu dobrze. Dla mnie to smutne. To Pelikan Łowicz, prawda? Mój pierwszy klub.
-Yy... - Michał zaciął się - No to faktycznie. Pewnie z jednej strony dobrze wrócić na stare śmieci, ale z drugiej wyeliminować zespół, w którym się wychowałeś...
-Dokładnie. Zwłaszcza, że czuje, że nie będzie tak łatwo. Mają dwóch świetnych graczy.
-O jednym słyszałem. - przyznał mój asystent - Piotr Grzelczak. Wypożyczony z Widzewa, bardzo dobrze się spisuje w lidze, a i w Pucharze strzelił cztery bramki Jagielonii. Trzeba będzie na niego uważać.
-Yhm. I na Arkadziusza Jelenia. Podobno strasznie utalentowany młodzian, 16 lat a gra na poziomie Pierwszej Ligi albo i Ekstraklasy.
-No to będzie trudno, ale i ciekawie. Nie martw się - Gebura chciał mnie pocieszyć - Wrócisz na swoje stare boisko i pokażesz im, że nie tylko świetnym piłkarzem byłeś.
-Dzięki. A teraz przygotujmy się lepiej do starcia z Widzewem.
Bo statni we wrześniu mecz mieliśmy zagrać z właśnie Widzewem Łódź. Łodzianie nieco rozczarowywali, bo zajmowali zaledwie 5. miejsce w porównaniu z przewidywanym 2., ale nadal byli bardzo groźnym rywalem, zwłaszcza na swoim boisku. Wsparcie fanatycznych kibiców naprawdę pomagało w grze.
Oba zespoły zaczęły asekuracyjnie od powolnego rozpoznawania rywala, jednak wkrótce przeszły do ataku. Po jednym z pierwszych padł gol dla Widzewa. W 25min dośrodkowywał nowy nabytek Widzewa Jankovic i piłka trafiła do Marcina Robaka. Ten był źle ustawiony, więc cofnął się nieco na 11m i oddał potężny strzał zza pleców. Cierzniak nie miał większych szans na skuteczną interwencję w strugach deszczu. Aż do końca pierwszej połowy nie było żadnej ciekawej akcji, a nasz zespół nawet nie oddał strzału! Warunki atmosferyczne na pewno nie pomagały. W szatni udzieliłem piłkarzom ostrej reprymendy i dzięki temu wyszli na boisko w bojowych nastrojach. I było to widać, tym razem to podopieczni Pawła Janasa zostali zepchnięci do defensywy, a my atakowaliśmy. Jednak dosyć nieskutecznie i jedynie łutowi szczęścia zawdzięczami wyrównanie. Oraz Mielcarzowi - bramkarzowi gospodarzy. W 80min jeden z obrońców został zmuszony do podania piłki bramkarzowi. Ten wyszedł z nią przed pole karne, pewny że nikt go nie zaatakuje. Jednak nie przewidział szaleńczego zrywu Jamroza, który zablokował krótkie podanie do obrońcy i bez problemu odebrał Mielcarzowi piłkę. Pobiegł z nią dwa kroki i strzelił do pustej bramki. Remis na dziesięć minut przed końcem! Piłkarze Widzewa wyraźnie się ożywili i poderwali się do szaleńczego ataku. Postawili remis na szali, żeby osiągnąć zwycięstwo. My także próbowaliśmy zdobyć zwycięskiego gola, ale oba zespoły zawiodły w tej kwestii. Remis 1:1.
Cóż, remis wydaje się być złym rezultatem, ale nie jest. Jestem w stu procentach zadowolony. Ten wynik z bezprośrednim rywalem do awansu nie pozwolił mu nadrobić strat. A że graliśmy w trudnych warunkach na boisku rywala... Za pół roku na swoim stadionie na pewno wygramy. Jesteśmy w stanie to zrobić.
Zakończył się kolejny miesiąc. Cieszy zdobyte 10pkt, aczkolwiek zawsze mogło być lepiej. Nasi piłkarze zostali też docenieni. Piłkarzem miesiąca został Bednarek!
A drugie miejsce w plebiscycie na bramkę miesiąca zajął Shatov!
Cieszą wyróżnienia i wyniki. W październiku jeszcze więcej pracy przed nami.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
FM na Androida? Czemu nie! |
---|
Warto wiedzieć, że w naszą ulubioną grę można zagrać również na systemie Android. Jeżeli masz smartfona lub tablet, śmiało możesz poprowadzić swoją drużynę w podróży lub w szkole. Koszt? 34 złote. Upewnij się jednak, czy aplikacja jest zgodna z Twoim urządzeniem. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ