La Liga Santander
Ten manifest użytkownika Magicc przeczytało już 1700 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Sierpień roku 2011 był w Madrycie wyjątkowo przyjemny. Temperatura utrzymywała się w znośnych granicach 25 stopni, a to nienawidzącego upałów trenera Atlético bardzo cieszyło. Popijając na tarasie swojego apartamentu zimną Margaritę przyglądał się panoramie hiszpańskiej stolicy tonącej w blasku zachodzącego słońca. To wszystko w połączeniu z delikatną bryzą wpędziło trenera w nieco sentymentalny nastrój.
Doskonale pamiętał swoje początki w Atlético. Pojawił się tu właściwie znikąd niemal równo przed rokiem jako trener tymczasowy. Wcześniej zaliczał różne fuchy - przez jakiś czas zajmował się trenowaniem młodzików, był asystentem trenerów w niższych ligach kilku krajów Europy, a ostatecznie załapał się na posadę menedżera w jednym z klubów filialnych ekipy z Madrytu. To właśnie stamtąd trafił na stadion Vicente Calderón. Pierwotnie miał kierować zespołem tylko do czasu znalezienia nowego trenera, ale zarząd zmienił zdanie po niespodziewanym zwycięstwie nad Interem w Superpucharze Europy.
Od tamtej chwili wiele się zmieniło. Daniel Gontarewicz, bo tak się nazywał, przestał być anonimowym trenerem "gdzieś z Polski". Stał się człowiekiem, który z ekipą czerwono-białych zdobył vice-mistrzostwo Hiszpanii, obronił puchar Ligi Europejskiej i doszedł do finału Pucharu Króla. Sam musiał przyznać, że był to niezły dorobek jak na jeden sezon pracy.
Wspomnienia przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Gontarewicz niespiesznie przemierzył mieszkanie aby wpuścić jedyną osobę, której mógł się o tej porze spodziewać.
- Jasna cholera, dłużej nie mogłeś już iść do tych drzwi? Muszę do kibla.
- Też się cieszę, że Cię widzę, Dave - trener powitał swojego asystenta, który minął go w progu z imponującą prędkością - Miło, że jak zwykle przychodzisz z ważną sprawą.
- Daruj sobie tę ironię - rzucił Watson znikając za drzwiami toalety.
- Może drinka, Dave? - zapytał Gontarewicz, ale jedyną odpowiedzią była imponująca wiązanka przekleństw. Trener wzruszył ramionami, zrobił sobie jeszcze jedną Margaritę i wrócił na taras. Po kilku minutach dołączył do niego jego asystent.
- Tutejsza kuchnia mnie wykończy - westchnął i przez chwilę delektował się widokiem - No, ale do rzeczy. Myślałeś już o najbliższych dwóch tygodniach? Bo wiesz, jakaś koncepcja na te trzy mecze by się przydała, a w sparingach nie graliśmy wcale wielkiej piłki. Jeżeli zagramy z Realem tak jak z Tottenhamem to nie będzie co po nas zbierać.
Gontarewicz lekko się skrzywił słysząc nazwę drugiego klubu z Madrytu. Real wygrał w ubiegłym sezonie wszystko to, czego Atlético wygrać nie mogło - rozgrywki ligowe, Puchar Króla i Ligę Mistrzów. To zaś oznaczało trzy prestiżowe mecze przeciwko Królewskim - dwa w ramach Superpucharu Hiszpanii i jeden w Superpucharze Europy.
- Nie będzie rewolucji - odpowiedział asystentowi - Nie będę szalał ze składem czy z taktyką. Wiem już mniej więcej kogo wystawię. A właśnie, jechałeś prosto z siedziby klubu?
- Tak jakby, czemu pytasz?
- Reyes. Kiedy wróci do treningów? - ta kwestia nie dawała mu spokoju od kiedy zobaczył jak niemrawo poruszają się po lewym skrzydle wszyscy dostępni rezerwowi.
- Bez zmian, najpóźniej za tydzień. Tak czy inaczej na Real powinien być gotowy.
- Oby, bez niego leżymy - Gontarewicz śledził wzrokiem przesuwający się po ciemniejącym niebie samolot - Sam widziałeś jak grają te bachory, które mamy na ławce.
- Tja... - odpowiedział wyczerpująco Watson, po czym obaj zamilkli patrząc jak ostatnie promienie słońca znikają za horyzontem.
* * *
Gdy w końcu asystent opuścił apartament Gontarewicza, było już zdrowo po północy i kilku drinkach. Trenerowi szumiało w głowie, gdy zasiadał do pobieżnie sporządzonych ze swoim współpracownikiem notatek. Miał skład w głowie, ale wolał wszystko jeszcze kilka razy przemyśleć. Spojrzał na pierwszą leżącą na jego stole kartkę. Była zapisana przeróżnymi przekleństwami i obscenicznymi rysunkami, wywnioskował więc, że nie jest to analiza składu jego drużyny, a raczej twórczość Watsona dotycząca Mourinho i Realu w ogóle. Sięgnął po drugi arkusz i rozpoznając kilka nazwisk swoich piłkarzy zagłębił się w lekturze. W tym stanie wymagało to od niego wzmożonej koncentracji i więcej niż zwykle czasu.
BRAMKARZE:
- De Gea
- Neuoerr
Gontarewicz zmarszczył brwi widząc drugie nazwisko. Po chwili wzmożonej pracy umysłowej domyślił się, że Watson miał na myśli Neuera, nowy nabytek zespołu. Niemiec dołączył do Atlético za śmieszną kwotę 7 mln € po tym jak wszedł w konflikt ze szkoleniowcem Schalke. Sparingi pokazywały zaś, że De Gea może być już wkrótce zaledwie drugim bramkarzem drużyny.
OBROŃCY:
- Filipe
- Rami (to żabojad)
- Domínguez
- Bosingwa
- Godín
- Perea
Oczywiście jako prawdziwy Anglik, Watson nie mógł sobie odpuścić złośliwej uwagi na temat Rami'ego, który jednak przez ostatni sezon stał się podstawowym zawodnikiem zespołu, a nawet jednym ze skuteczniejszych strzelców. Nową twarzą w gronie defensorów był jedynie Bosingwa, ale on w zespole odnalazł się praktycznie od pierwszego sparingu.
POMOCNICY:
- Assuncośtam
- Moutinho
- Martínez
- Simão
- Reyes (o ile wyzdrowieje)
- M. Suárez
- Kevin
Nad pierwszym nazwiskiem trener ponownie zamyślił się na dłuższą chwilę. W końcu odgadł, że asystent miał na myśli "Assunção". To była pięta Achillesowa jego zespołu - defensywny pomocnik. Paulo nie był już młody, zaczynało mu brakować szybkości, jednak jego umiejętność czytania gry była nieoceniona. Gontarewicz pamiętał ile razy prostopadle podania Portugalczyka ratowały jego drużynie skórę w ubiegłym sezonie. Z nowych twarzy w pomocy pojawił się tylko Javi Martínez, który w sparingach pokazywał głównie bezmyślne faule.
NAPASTNICY:
- Agüero
- Forlán (o ile wyhoduje sobie cojones)
- Diego Costa
Atak niepokoił menedżera. Miał tutaj piłkarzy klasowych, którzy jednak grali w kratkę. W ostatnich sparingach na prowadzenie wysunął się Argentyńczyk, ale i on marnował sporo dogodnych sytuacji. Z Forlánem był jeszcze inny problem - zaczął się wysuwać przed szereg. W ubiegłym sezonie stracił skuteczność na krótko przed końcem rozgrywek i od tamtego czasu jej nie odzyskał. Im mniej grał, tym bardziej marudził. Gontarewicz uznał za znamienne, że w sparingach więcej goli od Urugwajczyka strzelił sprowadzony za darmo Irek Jeleń - zawodnik mający być najwyżej rezerwowym.
Taka osiemnastka miała stanąć na przeciwko idealnie ułożonej drużynie Realu. Trener raz jeszcze przejrzał notatki, dodał od siebie kilka adnotacji pod adresem Mourinho i w końcu usnął tak jak siedział. Za kilka godzin nad Madrytem miał wstać kolejny dzień.
* * *
Autor jest patentowanym leniem, przez co nie gwarantuje, że kolejne odcinki będą się pojawiały regularnie, albo że nie przestanie pisać w połowie opowieści, co ma w zwyczaju i do czego bez bicia się przyznaje.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Lubisz to? |
---|
Jeżeli korzystasz z Facebooka, wpadnij na profil CM Rev, kliknij "Lubię to" i bądź na bieżąco ze wszystkim nowościami dotyczącymi świata Football Managera oraz oficjalnej strony serii w Polsce. Jest nas już ponad 12 tysięcy. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ