LOTTO Ekstraklasa
Ten manifest użytkownika Magicc przeczytało już 1275 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Moment, moment, już sobie przypominam... E... A tak! Zima 2012 roku, tu byliśmy ostatnio. Przerwę spędziliśmy w fotelu lidera i ogólnie było cacy. Nie ma sensu rozpisywać się tutaj o sparingach bo nasi rywale do najsilniejszych nie należeli, poza tym pamięć już nie ta, nie przypominam sobie nazw tych wszystkich anonimowych klubików. Ale za to mogę wam powiedzieć, że graliśmy z niespotykaną dotąd w Polsce częstotliwością. Bo wiecie, jak w lidze była przerwa, to zwykle piłkarze dostawali wolne na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem, wracali dwa tygodnie po Nowym Roku, a potem ogrywali jakieś dwa amatorskie klubiki i wszyscy w dobrych nastrojach przystępowali do nowej rundy. Ale nie my! Jak tylko była okazja to graliśmy - dzień przed Wigilią, na kacu tuż po Sylwestrze, zero litości. Prasa się oburzała, że w Widzewie piłkarzy traktuje się jak maszyny, że brak czasu dla rodzin, że nie mamy szacunku dla tradycji... Piłkarze mieli zakaz psioczenia przed pismakami, a i w szatni jakoś nie marudzili. Może byłoby inaczej gdybyśmy mieli gorszą pozycję w tabeli, kto wie. Ważne, że przygotowania szły zgodnie z moimi oczekiwaniami - zespół miał być wybiegany, sprawny i zgrany, nadal w tych aspektach dostrzegałem naszą szansę na pokonanie silniejszych kadrowo rywali. W tamtym czasie pierwszy raz zaczął się buntować zarząd, a chodziło o wydatki na pensje. Nie ukrywam, że otrzymany limit potraktowałem raczej jako luźną wskazówkę niż sztywną wytyczną, ale szefostwo nie podzielało mojej kreatywności w kwestii zarządzania finansami.
__________
- Jurku mój drogi! - prezes powitał mnie wylewnie na klubowym korytarzu - Jurku, mamy tu pewien problem! W zasadzie to ty masz problem, ale obecnie twój problem jest też naszym, zarządu znaczy się, problemem. Chodzi o pieniążki, niestety, Jurku. O te pieniążki, które tak chętnie rozdajesz na wypłaty. To nie może, NIE MOŻE tak wyglądać. Wiesz przecież, że u nas kwestie budżetowe są na najwyższym miejscu, nie możemy sobie pozwolić na takie marnotrawstwo!
- To cena za miejsce w czubie tabeli, panie prezesie. Obaj wiemy, że nie da się jednocześnie zaciskać pasa i poprawiać wyników. Albo rybka, albo... No, wie prezes co. Myślę, że te kilka tysięcy da się przeboleć mając w perspektywie walkę o mistrzostwo.
- Jurku, a kto ci kazał od razu walczyć o mistrza? - prezes nie ustępował - Nie planowaliśmy tak gwałtownego skoku, to nierozsądne z biznesowego punktu widzenia! Wielki Widzew ma być budowany, nie od razu zbudowany. BUDOWANY Jurku! Powoli i rozsądnie, krok po kroku, bez takich dzikich szarż.
- W takim razie mamy chyba małą rozbieżność stanowisk, panie prezesie. Ja przyszedłem tu bowiem zdobywać trofea, nie budować rodzinny biznes kibiców Legii nastawionych na długofalowy zarobek. I będę tu walczył o te pieprzone trofea choćby i cały zarząd zamierzał dyszeć mi w kark. A skoro dostałem ku temu odpowiednie narzędzia w postaci tak dużej swobody w kwestii finansów to zamierzam z nich korzystać.
- Uważaj na słowa, Skowroński! - uprzejmość prezesa gdzieś się zapodziała - Uważaj na słowa bo nie jesteś żadnym pierdolonym Mourinho czy innym Fergusonem! Cholera jasna, nie jesteś nawet Janasem ani Michniewiczem! Pamiętaj kto wyciągnął cię z niebytu i kto może pomóc ci tam wrócić! W tej przeklętej lidze nie ma sentymentów. Uważasz, że skoro masz trochę szczęścia i kibice cię kochają to wolno ci wszystko? W końcu powinie ci się noga, raz i drugi, a wtedy szybko spadniesz z piedestału. Taki upadek, Skowroński, może boleć! A chyba nie chcemy żeby bolało? Więc lepiej bądź grzeczny, rób swoje i pozwól nam robić swoje. Bo jak się pogniewamy to nie będzie sympatycznie. Za cienki jesteś w uszach żeby stawiać tu warunki.
- Chyba powiedzieliśmy sobie już wszystko - miałem już serdecznie dość tej tyrady - Zapewniam, nie chce mieć mnie pan po innej stronie barykady niż dotychczas. Już moja w tym głowa żeby zostać tu jak najdłużej, proszę się do mnie przyzwyczajać. Miłego dnia.
__________
Wypada wspomnieć, że jeszcze jesienią moimi usługami zainteresowany był Górnik Zabrze, ale dałem im jasno do zrozumienia, że nie mają u mnie czego szukać. Później miałem jeszcze szansę drugi raz zastąpić Cześka Michniewicza, tym razem w Jagiellonii, ale tę ofertę także spławiłem. Wreszcie uznałem, że sprawę należy postawić jasno i w świat, a przynajmniej w Polskę, poszedł komunikat, że Widzew opuszczę jedynie jako mistrz kraju i uczestnik Ligi Mistrzów, a i to tylko na rzecz istotnego klubu zachodniego. Złośliwcy wypominali mi wtedy, że w takim razie będę się musiał do Widzewa przyzwyczajać. Inni mówili wprost, że fotel lidera rzucił mi się na mózg i zalecali wizytę u lekarza.
Rundę rewanżową zaczęliśmy w sposób wręcz wymarzony - wygraliśmy cztery kolejne mecze strzelając w sumie 12 goli i tracąc tylko jednego. Potem niestety na drodze stanęła nam Legia i to aż trzykrotnie - dwa razy w Pucharze Polski i raz w lidze. Muszę o tym mówić? Litości. No dobra, wygraliśmy tylko rewanżowe spotkanie pucharowe, a skromne 1:0 nie dało nam zapomnieć o dwóch porażkach. W obu padał taki sam wynik - 1:3. Jedynym pocieszeniem był fakt, że z Legią już więcej w tym sezonie grać nie musieliśmy. Ta ekipa była poza naszym zasięgiem w każdym aspekcie. Może to trochę moja wina. Za bardzo chciałem z nimi grać jak równy z równym, pokazać naszą siłę.Tak czy siak nic z tego nie wyszło.
Legia była wtedy w ogóle naszym najgorszym koszmarem - deptali nam ciągle po piętach, dalej niż na dwa punkty nie daliśmy rady im uciec. My wygrywaliśmy - Legia też. Legia traciła punkty - my również. Chociaż ogólnie z tym traceniem nie było najgorzej, po trójmeczu z Warszawiakami jedynie Wisła odebrała nam komplet punktów. Niepokoiła mnie trochę forma napastników. Grzelczak już tak nie błyszczał, Kezman i Du Bala zawodzili na całej linii, Chinyama co drugi mecz doznawał kontuzji. Raz dałem nawet szansę gry Stępińskiemu - gnojek dał radę. Nawet mógł zaliczyć gola w debiucie przeciwko Zagłębiu, ale niestety liniowy dopatrzył się gdzieś spalonego. Mierne sędziowanie to w ogóle temat na oddzielną opowieść. Koniec końców to pomocnicy decydowali o naszych wygranych.
To spowodowało, że kolejny raz postanowiłem sprawdzić elastyczność klubowych finansów i spróbowałem zakontraktować nowego zawodnika. Tak, oczywiście napastnika. Padło na Carlosa Fierro, a to była z mojej strony decyzja ambitna. Może nawet bezczelna. Meksykanin był bowiem przymierzany do gry w europejskich potęgach z Realem Madryt na czele, a tymczasem skontaktował się z nim anonimowy trener przeciętnego polskiego klubu i zaczął zachęcać do gry w Ekstraklasie. I nie pytajcie jak to zrobiłem, ale tego dzieciaka przekonałem. Dostał ofertę 5-letniego kontraktu z zarobkami na poziomie 1200 euro tygodniowo. To mu wystarczyło. Dodatkowo zabezpieczyłem się klauzulą odkupu w wysokości 20 milionów euro. Kwota robiłaby wrażenie w silniejszych ligach, a co dopiero w Polsce. Tutejsze kluby nie były tyle warte, co dopiero pojedynczy gracze! Ile za Carlosa zapłaciłem? Głupie pytanie, jasne że nic. Żeby robić takie interesy trzeba mieć cholerny tupet, nie?
Ale wróćmy na ziemię - Fierro miał do nas dołączyć dopiero latem, a o mistrzostwo walczyliśmy na bieżąco. Czy nam się udało? Momencik, zaraz pokażę wam jeden ciekawy artykuł. Wszystko mam tu gdzieś przygotowane, muszę to tylko znaleźć... O, proszę bardzo.
__________
Czerwona Armia ponownie zwycięska!
Wczorajszy mecz Widzewa Łódź z Górnikiem Zabrze ostatecznie rozstrzygnął kwestię mistrzostwa. Chociaż Widzew jedynie zremisował (0:0) to wygrana Korony Kielce nad drugą w tabeli Legią Warszawa (2:1) sprawiła, że łódzki klub mógł cieszyć się z tytułu już po przedostatniej kolejce sezonu 2011/12. Jest to niesamowity wynik drużyny z Alei Piłsudskiego, mało kto przewidywał bowiem, że ten ubiegłoroczny beniaminek da radę przez cały sezon utrzymać równą formę i ostatecznie sięgnie po mistrzowską koronę.
- Nie byliśmy faworytem, tym większa jest moja radość ze zdobytego trofeum. Widzew to wspaniała ekipa, wszyscy tutaj pracowali na sukces w równym stopniu. Cieszę się, że mogłem zacząć swoją trenerską przygodę w tak ciekawym miejscu. Wierzę, że to dopiero początek naszej wspaniałej passy, prawdziwa praca dopiero się zaczyna. Musimy dołożyć wszelkich starań by nie stać się jednorazową niespodzianką - powiedział nam po meczu Jerzy Skowroński, trener Widzewa.
Jest to pierwszy tytuł mistrzowski łódzkiego klubu od 1997 roku.
__________
Tak, ten mecz z Górnikiem był dziwny. Waliliśmy w ich bramkę jak w bęben, ale piłka za nic nie chciała wpaść. W zasadzie nasze mistrzostwo było zasługą Korony. Gdyby nie ich wygrana nad Legią o mistrzostwo musielibyśmy walczyć w ostatnim meczu z mającym nadal nadzieje na grę w europejskich pucharach Lechem Poznań, a to nie była wesoła perspektywa.
To trofeum było szokiem dla zarządu. Nie spodziewali się tego, ale elegancko mi pogratulowali i zapewnili o swoim pełnym poparciu dla moich działań. Jasne, jasne. Już ja wiedziałem, że nawet przede mną odpieprzają te całe swoje pijarowe szopki. Postanowiłem wykorzystać ich uprzejmość i wynegocjowałem rozszerzenie scoutingu, rozbudowę bazy treningowej i zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży. Nie mogli się nie zgodzić, nie w tych okolicznościach.
Jak podsumowałbym tamten sezon? Zaskakująco udany. Wiosenna forma mojej ekipy nieco mnie rozczarowała, ale skoro zdobyli tyle samo punktów co jesienią to w sumie nie miałem podstaw do narzekań. Najlepszym strzelcem zespołu był naturalnie Piotrek Grzelczak - w rundzie rewanżowej zaliczył dużo mniej trafień niż się spodziewałem, ale i tak wystarczyło to do tytułu wicekróla strzelców Ekstraklasy. Myślami byłem już jednak przy nadchodzącym oknie transferowym. Przyznam, że miałem już gotową listę kopaczy, których z klubu chciałem się definitywnie pozbyć, gorzej było z potencjalnymi wzmocnieniami. Ale o tym następnym razem.
__________
* * *
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
"Ucz się, ucz się chłopcze dziarski..." |
---|
Warto zlecać używanie taktyki pierwszego zespołu rezerwom i drużynie młodzieżowym. Dzięki temu będziesz mógł podejrzeć, jak na danej pozycji radzą sobie młodzi adepci i zyskasz na czasie, wprowadzając juniorów do pierwszego składu. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ