Informacje o blogu

Nothing is something worth doing.

Gimnàstic Tarragona

La Liga 1|2|3

Hiszpania, 2010/2011

Ten manifest użytkownika hera przeczytało już 3097 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

„Muszę stąd odejść, czy słyszysz daj znać mi....”

 

Nie wytrzymałem. Po 31 latach muszę stąd wyjechać. Czuję się ograniczony, związany, biedny i wyśmiewany. To właśnie czyni ze swoimi obywatelami Polska. Wspaniały naród, gdzie władzę sprawują najbardziej nieodpowiedni ludzie jacy tylko mogli się do niej dobrać. Takich jak ja jest wielu. Wielu ma marzenia, niektórzy dość przyziemne, inni zaś te bardziej odległe. Niestety kraj ten sprawia, że nawet realne marzenia, wydawać by się mogło bliskie spełnienia stają się dalekie, zamazane, czasami wręcz niewidoczne. Nie mogę na to pozwolić, dlatego zdecydowałem o wyjeździe. Na stałe. Siedzę teraz w ciemnym, wypełnionym dymem papierosowym mieszkaniu i patrzę na mój bilet. Chciałbym napisać bilety, ale niestety, jest tylko jeden. Nie dzielę z nikim życia, jestem sam, zdecydowałem, że tak będzie mi łatwiej osiągnąć swój cel. Lot mam jutro o 10:00. Kluczyki do mieszkania oddaję z samego rana. Zabieram ze sobą 2 walizki i plecak. Trochę mało jak na 31 lat życia, ale będzie lepiej, musi być, tylko pozwólcie mi się stąd uwolnić...

9 lipca 2010

Lotnisko w Krakowie. Całkiem niedaleko od mojego, byłego już mieszkania. Co chwilę macam się po dupie sprawdzając czy jest w kieszeni mój bilet. Jest, nie zgubiłem. Mimo, że przekonałem się o tym już z 19 razy, jestem pewien, że za chwilę sprawdzę po raz 20. Jestem zdenerwowany, marzę o joincie i zimnym piwie. Niestety, teraz to niewykonalne, palę więc ostatniego Lucky Strike’a. Jest 9:30, za pół godziny zostawię za sobą całe dotychczasowe życie i zrobię krok w kierunku nowego.

Siedzę w samolocie. Ale jak to? Przecież przed chwilą stałem przed wejściem na lotnisko. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie zauważam jak mija czas. Ale czym jest marne 31 minut wobec 31 zmarnowanych lat? Nie lubię latać, więc próbuję zasnąć, co skutecznie uniemożliwia mi siedzący obok mnie, sapiący były zawodnik sumo. Nie wiem, czy był mistrzem w tym sporcie, ale tak przynajmniej wygląda.

 - Proszę zapiąć pasy i przygotować się do lądowania.

Obudziłem się lekko zdezorientowany, przez chwilę nie wiedziałem gdzie jestem i dlaczego w samolocie. Po chwili wszystko wróciło do normy. Zbliżamy się do El Prat. Lądowanie przebiegło na szczęście szybko i sprawnie, mogłem więc w końcu opuścić ten przeklęty samolot. Mimo słabej znajomości hiszpańskiego jakoś udało mi się przebrnąć przez wszystkie lotniskowe procedury i dostać do wyjścia. Znajduje się 10 km od Barcelony i jakieś 70 od Santa Susany, miejscowości, w której zamierzam zamieszkać, przynajmniej na początku mojego pobytu w Hiszpanii. Dostałem się taksówką do Barcelony, a stamtąd ruszyłem autobusem w kierunku Costa Brava, gdzie mam zamiar rozpocząć nowy rozdział w ponad 30-letniej księdze. Wg. kierowcy trasa liczyła równe 60km, więc nie spodziewałem się jechać dłużej niż godzinę, co w lipcowym upale w Hiszpanii wcale nie było czymś przyjemnym. Ale zaraz zaraz, przecież jestem w Hiszpanii, nie jadę PKS-em z niebieskimi zasłonkami, gdzie jedyną formą klimatyzacji jest wystawienie głowy za szybę. Podróż przebiegła szybko i po 50 minutach znalazłem się w Malgrat de Mar, nadmorskiej miejscowości, z której był tylko kawałek drogi do Santa Susany. Mimo zmęczenia zdecydowałem pokonać go na piechotę.

To już drugi dzień, w którym nie palę jointa i powoli zaczynam to odczuwać. Naglę, jak gdyby na zawołanie moim oczom ukazał się idealny napis. Czym prędzej zapisałem numer w telefonie i uszczęśliwiony postanowiłem skierować się w stronę „mojej” miejscowości. Santa Susana to malutkie miasteczko w Katalonii, które graniczy z podobnymi sobie, vide Malgrat de Mar. Wszystko jest tak zorganizowane, że nawet nie wiesz kiedy przekraczasz granice kolejnej miejscowości. W samej Susanie mieszka niewiele ponad 3 tyś ludzi, a główną atrakcją miasteczka są liczne hotele, restauracje, dyskoteki i wszelkie dostępne atrakcje turystyczne. Na szczęście moja dzielnica nie znajduje się w centrum tego wszystkiego. Zamieszkam na jednym ze wzgórz, przerobionym na urokliwą dzielnicę mieszkaniową z pięknym widokiem na Morze Śródziemne. Dom, który kupiłem znajduje się pod numerem 201. Mimo, że wymaga niewielkiego remontu to i tak jestem więcej niż zadowolony z zakupu, uważam się za szczęściarza, że trafiłem na taką okazję. W pierwszej kolejności muszę zająć się wyczyszczeniem basenu znajdującego się z tyłu domu i stworzeniem jakiegokolwiek dojazdu do garażu, bo poprzedni właściciele wykazali się niemałą głupotą blokując wjazd ogrodzeniem. Ale to wszystko później, na razie muszę się wykąpać i przespać. No i zajarać.

Zadzwoniłem pod numer ze zdjęcia, ale okazało się, że abonent jest niestety niedostępny. Absolutnie nie dałem za wygraną i postanowiłem wybrać się do dzielnicy hotelowej Malgrat de Mar z nadzieją znalezienia czegoś dobrego. Szedłem prosto spod mojego domu do głównej ulicy. Stamtąd w kierunku plaży. Po chwili znalazłem się w dzielnicy hotelowej. Idąc nagle poczułem zapach palonej marihuany, zacząłem obracać się dookoła czy aby ktoś obok mnie nie pali, ale nic takiego nie zauważyłem. Pomyślałem, że to na pewno wkrętka. Po chwili znów ten sam zapach, potem kolejny raz. Zorientowałem się, że to drzewa. Rosły przy głównej ulicy i albo mam zielony węch albo wydają taki zapach. Nie wiem jeszcze co to za drzewa, ale musze się dowiedzieć. Idąc dalej dostrzegłem na ławce dwóch murzynów. Siedzieli w szerokich jeansach co tam było niespotykane, generalnie widać, że swoi. Podszedłem i zapytałem po angielsku:

- Have you got something?

- Yeah, sure. Look here. – powiedział po czym wyciągnął z kieszeni 3 worki wypełnione prawie po brzegi dobrze wysuszoną marihuaną. Spojrzałem, na oko wyglądało jak 2g w jednym worku.

Zapytałem więc:

- How much for this one? – pokazując przy tym na największą „poduszkę”.

- Twenty.

Popatrzyłem na to i na niego i pomyślałem, że pewnie wziął mnie za turystę jakich dookoła wielu. Nie mogłem się zgodzić.

- No, no man. I can give you ten.

Popatrzył, zaśmiał się i powiedział:

- All right. Give me ten.

Ucieszyłem się i jeszcze chwilę porozmawialiśmy. Okazało się, że pochodzi - jak większość jemu podobnych w dzielnicy - z Afryki. Pytałem jak tutaj jest z paleniem w mieście, w sensie z policją. Mówił, że w porządku, na plaży można spokojnie jarać i w mieście też, tylko bez zbytniego afiszowania się. Pomyślałem, że trafiłem do dobrego kraju. Bardzo dobrego. Będzie mi tutaj z pewnością przyjemnie mieszkać. Pożegnałem się z nowo poznanym znajomym i powiedziałem, że jutro będę go szukał. Teraz pozostała mi ostatnia misja. Kupić bletki. Wszedłem do pobliskiego sklepu z hmm.. ze wszystkim. Pomyślałem, że jak jest wszystko to może i bletki będą. Niestety nie było. Ale sprzedawczyni powiedziała, że 2 przecznice dalej jest sklep z takimi rzeczami i że nie pamięta jego nazwy, ale podobno na pewno go poznam. Udałem się we wskazanym kierunku i rzeczywiście był taki sklep dodatkowo bardzo dobry, z mnóstwem akcesoriów do palenia. Wybrałem moje ulubione czarne OCB i osobno 100 filtrów, zapłaciłem i udałem się w kierunku domu. Była już prawie 19, a nadal było strasznie gorąco. Wręcz skwar. Muszę jak najszybciej zając się basenem. Tak rozmyślając w drodze domu trafiłem na bardzo ciekawą miejscówkę do palenia z dobrym widokiem. Postanowiłem ją przetestować następnego dnia, dzisiaj jestem zbyt zmęczony po podróży, myśl o kanapie skutecznie zaciąga mnie do domu, do którego z dzielnicy Malgrat mam ok. 15 min drogi. Rozsiadłem się na kanapie i zacząłem skręcać pierwszego jointa. Paląc rozmyślałem jak to będzie w Liga adelante. Bo przecież po to tu przyjechałem. Za niedługo czeka mnie przeprowadzka. Prawie 170km dalej niż mieszkam. „Na razie cieszę się tym jak jest” – pomyślałem krusząc topkę na drugiego blanta.

 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.