Żeby poznać genezę problemu, musimy cofnąć się o jakieś 5 minut wstecz. Nawet 5 minut robi na tyle kolosalną różnicę, że potrafią one zmienić bieg historii. W rolach głównych występują Piotr Żemło i Michał Żytko. Duet Ż-Ż, którzy z końca alfabetu dotarli na sam początek. Obaj rozpoczęli mecz w podstawowych składach - Żemło dlatego, że kontuzji nabawił się Jović, a Żytko zawsze miał miejsce w podstawowej jedenastce Cracovii. Silny wiatr, mżawka, temperatura jedynie 12 stopni nie sprawiała, że mecz był ładny, a kibice zajęci byli bardziej chowaniem się w kurtki i zjadaniem kiełbasek z grilla.
Dodatkowo w 86 minucie
Opoku musiał zejść z boiska z powodu kontuzji. Za niego wszedł
Jankowski. Wcześniej właśnie
Opoku wchodził za słabo grającego tego dnia
Barrientosa. Była 90 minuta i 55 sekunda, kiedy na 20 metrze podcinali
Budzińskiego.
Jaroszyński delikatnie ustawił piłkę na kępce trawy. Kilka razy zakręcił nią rękami, żeby umościła sobie gniazdko, jak sikorka dla swoich młodych pociech. Strzał, ale jakieś 4 metry do prawego słupka bramki. Odetchnęliśmy z ulgą, jednak na zegarze nadal było 1:1. 91:30 -
Ricardo spieszy się i wybija piłkę daleko przed siebie.
Stępiński zastawia się i
Żytko wpada na jego plecy. Rzut wolny dla
Wisły. Sędzia przedłużył mecz o 4 minuty. W tym spotkaniu mecz prowadził sędzia
Frankowski. To jeden z najmłodszych sędziów - urodzony 23 września 1986 roku - a już zdążył sędziować mecz w
Lidze Europejskiej (IFK Goteborg - Gyori ETO). Tym razem dostał trudne zadanie sędziowania meczu o najwyższym możliwym ryzyku w
T-Mobile Ekstraklasie.
Stilić już stanął na miejscu do wykonania wolnego. Sprawdźmy zatem ostatnią minutę... Stilić w takiej sytuacji ma prostą i klarowną sytuację - jeden zawodnik z prawej strony jest zupełnie niepilnowany przez Żytkę, który skupił się na Stępińskim. Tuż przed wykonaniem rzutu wolnego miał on dość ułatwione zadanie, gdyż Żemło był dość szeroko ustawiony i wystarczyło dokładnie zagrać albo do nogi, albo dość szeroko, gdzie można było spokojnie piłkę przyjąć na dobiegu.
Problemem okazało się dokładne zagranie. Stilić chcąc zagrać "na wbieg" zagrał trochę za bardzo w stronę pola karnego, a nie do nogi Żemły, z czego chciał skrzętnie skorzystać Żytko startując do podania...
Stępiński uwolnił się zatem od Żytki i ściął do środka, gdzie nadal nie był pilnowany, gdyż dwóch pozostałych obrońców tworzyło pary Sretenović - Jankowski oraz Roberts - Kalinichenko. Żemło był jednak na tyle sprytny, że trącił piłkę do przodu i wyprzedził Żytkę. Widzimy, że Żytko został jakieś pół metra za swoim przeciwnikiem i Piotrek miał bardzo proste zadanie - zagrać do Stępińskiego, który miałby sytucjację na 11 metrze w konfrontacji 3:2 (3 napastników i 2 obrońców). Co zrobił Żemło?
Żemło prawidłowo odegrał do Stępińskiego, który miał przed sobą dość duże pole manewru. Miał w zasadzie dwa wyjścia. Była 92:01. Albo podejść do Pilarza i zapytać który róg - długi czy krótki, albo odczekać aż Sretenović do niego dojdzie i odklei się od Jankowskiego, i poda mu na pustą bramkę.
Stepiński mając piłkę przy nodze zauważył, że oprócz Sretenovića z tyłu dobiegali Jaroszyński i Szeliga, ale nie widział, co się dzieje z jego prawej strony z tyłu. Tam, nie wiedzieć czemu, Żytko chciał chyba przeciąć podanie, ale jego timing stwierdził, że warto odczekać jakąś sekundę i dopiero wykonać wślizg. Nie było innej możliwości jak położyć się w polu karnym i podnieść ręce w geście "panie sędzio, k***a".
Zapewne nie byłoby karnego, gdyby nie to..., że Stępiński jak na rasowego ligowca przystało, wypuścił sobie za daleko piłkę i Sretenović ją przejął. Sędzia spod środkowej linii boiska zareagował i podbiegł do środkowego kółka. Kilku piłkarzy oczywiście zareagowało w stylu "k***a, symulka, nie widzi pan?". Żytko dostał tylko pogrożenie palcem, choć równie dobrze mógł mu pokazać żółtą kartkę. Stadion oszalał. Kibice Cracovii zaczęli swoje chóralne przyśpiewki na temat Frankowskiego wyzywając go "Sędzia ch**, sędzia ch**". Kibice Wisły podnieśli swoje szaliki w górę i odśpiewali "TS TSW, TS Wisła, Kraków!" kilka razy. Trener gospodarzy usiadł na ławce i się załamał. Żytko nie miał swojego dnia, ale to co zrobił teraz wołało o pomstę do nieba.
Stilić wziął piłkę w ręce i spojrzał wymownie na Stępińskiego. Gdyby się lepiej zachował i strzelił, pewnie nie byłoby tej sytuacji. Także nie wiadomo było jak by strzelił. Znając go, moglibyśmy wywieźć z Kałuży remis, a tak Semir miał możliwość dokonać dzieła zniszczenia. Był jeszcze ten ostatni strzał. Trzeba go było tylko wykonać bezbłędnie, na luzie, bez emocji i nerwów. Piłka stała już na jedenastym metrze.
Tylko Stilić i Pilarz. Lewą nogą - Pilarz nie lubił lewonożnych, ale czuł, że tym razem wyczuje intencje Semira. Widział już wiele razy jak on strzela i że celuje najczęściej w lewy górny róg bramki. Semir stanął, odetchnął. My też, ale nie wypuściliśmy powietrza. Zamarliśmy, tylko kibice Cracovii robili burdel na trybunach i tylko myślałem, czy to Semira nie zdeprymuje. Z każdym jego kolejnym krokiem podczas rozbiegu serce waliło coraz mocniej i mocniej. Tętno doszło chyba do 200, ale takich emocji nie czuje się zbyt często...
Semir strzelił. Tak jak Pilarz przeczuwał - w górny lewy róg. Tam też się rzucił. Piłka leciała bardzo szybko, w stylu Semira. Zawsze strzelał mocno, nie zawsze celnie, ale mocno. To on miał wykonywać w drużynie wszystkie stałe fragmenty gry. Teraz tak samo - etatowy wykonawca kontra przewidujący golkiper. Zanim jednak Pilarz odbił się w poprawną stronę, piłka już była milimetry od linii bramkowej. Teraz pozostawało zadane pytanie milisekundy przed przekroczeniem linii - czy piłka zmieści się w bramce, czy może będzie poprzeczka, może słupek. Bo to, że Pilarz jej nie dosięgnie było już wiadome. Piłka śmignęła jednak z prędkością 120 km/h w samo okienko bramki Cracovii. Sędzia wskazał na środek. Radość, ekstaza, uściski i załamanie gospodarzy. Tak!
Minuta do końca. Cracovia zostawia 3 obrońców z tyłu i w ostatniej minucie atakują. 93:20 - daleka piłka do Dialiby, ale Sadlok szybszy i wybija piłkę w trybuny... 30 sekund do końca... 93:40 - Deleu z autu do Dialiby. Sadlok kryje go krótko. Urywa mu się jednak z stronę linii bocznej i ma nad nim jakiś metr przewagi... Dialiba mija, ale Maciek zastawia go własnym ciałem i rzut wolny. 94 minuta. Ostatnia szansa... Jaroszyński z rzutu wolnego. Cała Cracovia oprócz Jendriska w polu karnym Wisły.
Gargule i Jankowskiemu urywa się Szeliga. Wszyscy wstali, trener Cracovii podniósł ręce tylko po to, żeby zaraz wystrzelić w górę. Szeliga dostał piłkę centralnie na głowę.. Sadlok i Dialiba jak zwykle kotłowali się przy słupku, w stronę którego celował Szeliga. Czy trafi? Czy Ricardo to wyciągnie? Czy może któryś obrońca to wybije? Czy może Szeliga się przewróci i złamie nogę?
Szeliga trafił piłką jednak idealnie w kierunku kotłującej się dwójki. Piłka jak petarda pomknęła w kierunku słupka bardzo blisko ziemi, a Ricardo był lekko przyblokowany przez Sadloka. Jankowski tylko poczuł wiatr na plecach, gdy piłka wbita przez Szeligę musnęła jego koszulkę.
Piłka leciała coraz szybciej, Dialiba odskoczył od Sadloka próbując chyba tę piłkę musnąć aby zmyliła obronę, jednak gdyby tak zrobił, wyszłaby ona na aut. Musiał w ułamku sekundy podjąć decyzję o puszczeniu jej jednak.
Piłka była jednak lekko podkręcona i zamiast iść tuż przy słupku... zahaczyła o niego!
Ricardo zaskoczony złapał odbitą piłkę od słupka prosto w ręce i sam odbijając się od słupka utrzymał ją w rękach! Stał tak dobrych kilka sekund z bijącym sercem w środku z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Mógł przecież ją wypuścić. Odbić. Wpaść z nią do bramki. Jednak przypadkiem ją złapał i już nie wypuścił. Dopiero po kilkunastu sekundach wypluł ją przed siebie i wbił w środek boiska. Gwizdek. Koniec. Semir i Ricardo bohaterami! Derby Krakowa należą do nas! Okupione dwoma kontuzjami, kilkoma zawałami i hektolitrami potu, ale udało się!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ