Premier League
Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 1377 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
- Aż sześciu zawodników The Toffees znalazło się w jedenastce tygodnia Premiership! Ci zawodnicy to: Lung jr, Thompson, Baines, Huddlestone, De Silvestri oraz Derdiyok. Serdecznie gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów!
- Everton czeka kolejne spotkanie z... Manchesterem United. Tym razem będzie to półfinał FA Cup. Rygiel już teraz myśli nad tym, jak po raz drugi ugryźć United. Miejmy nadzieję, że tym razem również ta sztuka mu się powiedzie. Do starcia dojdzie dziewiątego kwietnia na Wembley.
- Joe Lewis chodzi coraz bardziej niezadowolony. Anglik uskarża się na brak zaufania ze strony trenera, który wyraźnie faworyzuje Lunga. No ale Joe, jak Rygiel może teraz przestać ufać Rumunowi, skoro on tak dobrze broni? Myślimy!
- Ross Wallace, najlepszy lewy obrońca w rezerwach Evertonu został oficjalnie wystawiony na listę transferową. Mówi się, że powodem takiej decyzji naszego menedżera był fakt, iż Wallace nie chciał dostarczyć obowiązkowego ciepłego ręcznika na ławkę rezerwowych podczas spotkania z Wigan. Wygląda na to, że zasada jest jasna – nie nosisz, nie grasz.
- Młody John McGrath coraz częściej przebąkuje o wejściu do pierwszego składu The Toffees. Ostatnim występem Anglik na pewno ściągnął na siebie uwagę Rygla. McGrath w meczu ligi U-18 przeciwko Sheffield United popisał się przepięknym hattrickiem i walnie przyczynił się do zwycięstwa młodzieżówki Evertonu aż 6-0. Puk puk! Kto tam? McGrath!
- Manchester United pobił rekord meczów bez straty bramki w FA Cup. Wynik Manchesteru to 6 takich spotkań. Czyżby Avram Grant miał minę: „I co Rygiel, głupio ci? Spadaj leszczu, tam są drzwi!”? Tego nie wie nikt. Niemniej gratulujemy wyniku.
- Teneryfa zaczyna walczyć! Piłkarze z wyspy należącej do Wysp Kanaryjskich nie zamierzają składać broni w tym sezonie La Liga. Potwierdzają to wyniki, w dwóch ostatnich meczach udało im się pokonać Sporting Gijon i Osasunę Pampeluna – bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie. Czyżby słynny David Trezeguet tak szybko odmienił Hiszpanów? Aż nie chce się wierzyć.
- Genoa wciąż na topie. Piłkarze z Włoch są ostatnimi czasy po prostu nie do pokonania! Wystarczy wspomnieć o pogromie, jaki urządzili Aston Villi w Lidze Mistrzów. Aż 4-0 i to na wyjeździe! Pierwsze skrzypce grają dwaj, pokusimy się o stwierdzenie najlepsi naonczas Włosi – Acquafresca i Forestieri. Wychodzi im po prostu wszystko. Zazdrościmy.
- Ileż można? Takie pytania coraz częściej padają z ust kibiców Toulouse, która bez Michała Rygla u steru nie umie sobie poradzić z takimi rywalami jak Angers, Valenciennes czy Grenoble Foot! Wszyscy w Tuluzie wzdychają i kierują wzrok ku północy, gdzie pracuje ich legenda. Rygiel stwierdził jednak, że było – minęło i do pierwszego miejsca pracy już nie wróci. My oczywiście jesteśmy z tego faktu zadowoleni, jednak na pocieszenie wysyłamy kibicom Toulouse pocztówkę z tabelą z sezonu 2009/10.
- Ale Jaja! Nie nie, nie żartujemy. Piłkarz o właśnie takim przydomku zjawił się w Sankt Petersburgu. Podobno Gazpr... Zenit zapłacił za niego 8,5 miliona funtów. Dużo jak na 30-latka. No ale magia pseudonimu i narodowości(Jaja jest Brazylijczykiem) spowodowała, że w Rosji bezgranicznie uwierzono w jego umiejętności a w Gelsenkirchen liczą pieniądze.
Liga Europejska, 1/8 finału, mecz pierwszy.
Przeciwnik z górnej półki. Przynajmniej tej francuskiej. Mówi się, że PSG wreszcie się „ogarnęło” i jest gotowe do walki o najwyższe cele. Jednak co się mówi to jedno, a co się robi to drugie. W tym sezonie PSG zawodzi? Tak, chyba można uznać 7 miejsce za zawód, gdy ma się takie ambicje jak pan Leproux i w dodatku zatrudnia się Alaina Perrina na stanowisku menedżera. Warto nadmienić, że rezerwowym w klubie ze stolicy Francji jest były bramkarz Toulouse – Artur Boruc. 36-letni Polak nie dostaje jednak wielu szans na grę. Jeśli chodzi o braki kadrowe, to w Evertonie na pewno zabraknie nieuprawnionych Derdiyoka oraz Ninisa, natomiast w PSG nie zagra tylko Granddi Ngoyi, który został powalony przez przeziębienie. Wciąż jednak można się spodziewać znakomitego widowiska na Goodison Park. Dziennikarz portalu Sporting Life typował minimalne zwycięstwo Evertonu. Tej wypowiedzi nie chcieli komentować menedżerowie, którzy zgodnie zakładali, że zwycięży lepszy. Czy ocena drugiego Paula, jak mawiają na Flowersa koledzy z branży i tym razem się sprawdzi?
W programie meczowym nie było żadnych zaskakujących informacji, składy były znane już od dnia wczorajszego, kiedy to ogłosili je trenerzy. Jednak gwoli przypomnienia prezentujemy je na łamach (Nie)codziennika.
Deszcz przywitał obie jedenastki, z czego bardzo niezadowolony był Rygiel, który dobrze wiedział, że jego plan gry nie będzie się dobrze sprawdzał w takich warunkach. Jednak piłkarze gospodarzy jakby wbrew czarnym scenariuszom Rygla, próbowali od samego początku przeć zdecydowanie do przodu. PSG, jak przez cały sezon zresztą, zamelinowało się na własnej połowie i czekało na kontrataki. Niestety, ich próby okazywały się na tyle skuteczne, że piłka wylatywała na aut częściej niż przekraczała połowę boiska. Gdy już udawało im się przejść do ofensywy, futbolówka albo była zagrywana niedokładnie albo lądowała w rękach Lunga. Powoli zaczęły się sprawdzać prognozy Rygla, deszcz skutecznie przeszkadzał zawodnikom w poczynaniach. Jednak do czasu. PSG wyraźnie zapędziło się w swoich ofensywnych działaniach, gdyż w momencie wyprowadzenia, jak się po chwili okazało zabójczej, kontry na połowie Evertonu było aż siedmiu graczy w szarych koszulkach. Bardzo ułatwiło to atak tercetowi Hazard, Muniain, Bilyaletdinov, który w odwrotnej kolejności rozegrał między sobą piłkę i Belg spokojnie wykończył to piękne natarcie mierzonym strzałem w dolny róg bramki Valverde, który był w tej sytuacji bez szans. Po dwudziestu minutach Everton prowadził. O dziwo zamiast zgasić, rozochociło to PSG i goście kontynuowali swoje ataki, jednak cały czas na miejscu był Lung. Po pół godzinie mogło być już 2-0, ale tym razem Hazard trafił w słupek. Znów jednak było 3 na 3 i Perrin słusznie drapał się po głowie, obrona PSG nie funkcjonowała! Podobnie było zresztą z przodu. Gladkyi strzelał niczym Lewandowski karnego w pamiętnym meczu z Australią. Aż wreszcie mu się udało. W 31 minucie Ukrainiec wykorzystał dośrodkowanie Mevluta i było 1-1. Podziałało to na Everton jak płachta na byka, zresztą można było się tego spodziewać. Inicjatorem wszystkich ataków był Michael Johnson, który raz po raz nękał Valverde strzałami z dystansu. W ogóle Toffees mieli chyba dzień obijania słupków, gdyż już dwukrotnie obramowanie bramki przeszkodziło gospodarzom w zdobyciu gola. Ale jak głosi staropolskie przysłowie – do trzech razy sztuka. I sprawdziło się. Tuż przed przerwą De Silvestri pociągnął prawą stroną, dośrodkował na głowę Muniaina, który jednak przegrał pojedynek z Wague, ale ten wybił prosto pod nogi Bilyaletdinova, a ten bez zastanowienia kropnął z 20 metrów i piłka od słupka wpadła do bramki. Po przerwie do roboty zabrało się PSG rozpaczliwie szukając wyrównania, ale tuż po gwizdku sędziego na przeszkodzie stanął im... słupek. Dokładnie ten sam, który 3 razy obili gracze Evertonu. Druga połowa nie przynosiła wielkich emocji, PSG nieudolnie zabierało się za szarżowanie na bramkę Lunga, choć trzeba przyznać, że Rygiel tego zadania im nie ułatwiał, zmieniając taktykę na bardziej defensywną. Nawet wejście Guillaume’a Hoarau nic nie pomogło. Minuty powoli upływały, a wynik nie ulegał zmianie. W sumie, to nic się już nie zmieniło, wypełniliśmy nasze miejsce na opis spotkania, więc dodamy tylko, że rezultat 2-1 utrzymał się do końca i Everton ze skromną zaliczką wybierał się do Paryża.
Zobaczmy, jak przebiegły inne spotkania 1/8 finału LE.
Dziwi ledwie remis Athleticu z Rennes, przecież niedawno Baskowie toczyli piękne pojedynki z MU w Lidze Mistrzów. Jedynie Villarreal i Fiorentina wydają się mieć sporą przewagę przed rewanżami. W pozostałych spotkaniach wszystko się może zdarzyć, co oznacza, że w przyszłym tygodniu czekają nas emocjonujące spotkania i możemy być świadkami niespodzianek.
Wywiad numeru: Eden Hazard kontra (Nie)codziennik.
- Eden, jak odbierasz fakt, że to Mevlut Erding został wybrany zawodnikiem meczu?
- Skandal. Po prostu skandal. On strzelił gola czy ja?
- Nie da się zaprzeczyć, że byłeś autorem pierwszego trafienia, ale może zadecydowała praca podczas spotkania a nie liczba strzelonych bramek?
- Jaka tam znowu praca. Proszę pana, ja przebiegłem trzynaście kilometrów. Trzynaście! A ten Turek... no ile, proszę zgadnąć?
- Nie muszę zgadywać, mam tu wszystko na karteczce. Dokładnie dziewięć kilometrów i dwieście metrów.
- Właśnie tak, więc niech mi pan teraz powie, kto więcej harował?
- Pozwolisz, że ja będę zadawał tu pytania? No, cieszę się. Teraz może przejdźmy do aspektów drużynowych tego spotkania. Jesteś zadowolony z wyniku?
- Nie, mogliśmy spokojnie puknąć jeszcze dwie i położyć się spokojnie spać. Tak to nie wiadomo, co czeka nas w Paryżu.
- Słusznie, słusznie. A wyróżniłbyś kogoś oprócz siebie z naszej drużyny?
- Myślę, że Dinijar świetnie się spisał, mogę powiedzieć, że na piątkę.
- Czyli myślimy podobnie. Zejdźmy jednak z tego tematu, jak Ci się podoba w Liverpoolu?
- Deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz. Ale przynajmniej panie są ładne <śmiech>. A tak całkiem na poważnie, to Liverpool to ładne miasto, bardzo mi się tu podoba. Cieszę się, że jest tu ktoś taki jak Marouane Fellaini, łatwiej przeszedł mi okres aklimatyzacji.
- Dobrze, że wspomniałeś o Fellainim. Większość kibiców uważa go za serce zespołu, a jak to jest u was w szatni?
- Nikt nie podskoczy Bainesowi. Leighton to znakomity, charyzmatyczny piłkarz, mający za sobą pobyt w Manchesterze czy Barcelonie. Oczywiście nie neguję znaczenia Marouane’a, ale prawdziwym liderem jest Anglik.
- Skoro już rozmawiamy o zespole, to może zdradzisz nam, kto jest największym wesołkiem w klubie?
- Lepiej nie zadzierać z Muniainem. Hiszpan potrafi być bardzo mściwy, ale na szczęście w zabawny sposób. Zawsze ktoś, kto krzyknie na niego na treningu może się spodziewać, że zniknie mu but czy też spadnie na niego wiadro zimnej wody. Wtóruje mu Johnson, oboje są „zagrożeniem” w szatni.
- A jak oceniasz pracę Michała Rygla?
- Menedżer zabronił nam wypowiadać się o nim samym, przykro mi.
- Zatem jeszcze spytam o postawione przed wami cele i to, czy Twoim zdaniem uda się wam je spełnić.
- Zadanie jest proste – walczymy o Ligę Mistrzów czyli ligowe podium. Do tego oczywiście mamy starać się o triumf w Lidze Europejskiej i FA Cup. Czy nam się uda? Oby tak, choć czas pokaże.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.
- Również dziękuję.
W następnym (Nie)codzienniku:
- mecz Everton – Birmingham
- pozostałe spotkania Premiership
- kolejne wieści ze świata sportu.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ