Ligue 1 Conforama
Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 2261 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
- I co, robimy coś z tym?
- Na razie powinniśmy zobaczyć, jak potoczą się sprawy.
- Nie, musimy zainterweniować.
- Po co? Wszystko jest pod kontrolą, wystarczy zaczekać i obserwować.
- I myślisz, że to tak po prostu przyjdzie samo?
- Dokładnie tak myślę. Nie musimy się pokazywać, nikt nie musi o nas wiedzieć. To my rozdajemy tu karty.
- Obyś się nie mylił. Jedno potknięcie i skończymy nieprzyjemnie.
- Proszę Cię, zaufaj mi. Za kilka miesięcy będziemy płynąć wielkim katamaranem po Karaibach.
Tuluza, trzy miesiące później.
- Jak przebiega operacja?
- Lepiej, niż zakładaliśmy. Plan jest zrealizowany w dziewięćdziesięciu procentach. Mam nadzieję, że rozglądasz się już za statkiem?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo przynoszę złe wieści.
- Jak to?
- Nasz współpracownik się rozmyślił.
- Niemożliwe, przecież to nasz najbardziej zaufany człowiek. Nie mógł po prostu ot tak się rozmyślić.
- Mógł. I nie ot tak.
- Co go przekonało?
- Piłka.
- Jaśniej, człowieku, jaśniej.
- Został trenerem.
- Trenerem?
- Pamiętasz, jak daliśmy mu pieniądze za współpracę? – Drugi rozmówca kiwnął głową. – A pamiętasz, jak od pierwszego spotkania powtarzał, że chce zostać trenerem i coś osiągnąć?
- No tak, ale to miała być tylko przykrywka.
- Ty tak myślałeś. On nigdy. Zwolniło się miejsce w Toulouse, złożył aplikację.
- Dlaczego tego nie powstrzymałeś?! Przecież doskonale wiesz, jak bardzo jest nam potrzebny!!
- Oczywiście, że wiem. Dlatego mu pomogłem. Pociągnąłem za sznurki, wykonałem parę telefonów i łup.
- Żartujesz, prawda? Taka okazja może się nie powtórzyć. Wszystko jest przygotowane, dopinamy ostatnie terminy, odbieramy końcowe zamówienia. A teraz wchodzisz Ty, mówisz mi, że on się rozmyśla i rozpierdalasz naszą półroczną pracę! Zdajesz sobie sprawę z tego, że Szef nie będzie zadowolony?
- Myślisz, że z Nim nie rozmawiałem, zanim do Ciebie przyszedłem, zanim on został trenerem? Proszę Cię, nie rób ze mnie idioty. Szef wyraził zgodę na mój plan. Przecież dobrze wiesz, że jak stanie się sławny, to będzie miał więcej kontaktów, więcej osób do wdrożenia.
- Idioto, nie potrzebujemy kontaktów, nie musimy nikogo wdrażać!
- Szef powiedział co innego.
- A gów… że jak?
- Powiedział, że przyda się nam jeszcze parę nieświadomych osób. Na wszelki wypadek.
- Ale nie będzie żadnego wypadku, przecież Ci powiedziałem, że wszystko jest gotowe. Nakłoniłeś go do tego. Przyznaj się, zanim obiję Ci mordę.
- Nie, nie nakłaniałem. I dobrze wiesz, że mam w kieszeni kastet. Już założyłem na rękę.
- Jesteś pewien? – Wyjął ze swojej kieszeni kastet i odrzucił do swojego rozmówcy. – Wyjąłem Ci go jak wchodziłeś. Niczego nie umiesz trzymać przy sobie. Sam zadzwonię do szefa – rzucił na odchodne i wyszedł, trzaskając metalowymi drzwiami.
***
Lato w Tuluzie jak zawsze ciepłe. Piękne zachodzące słońce odbijało się od okien, idealna pora na spacer. O tej godzinie większość ludzi siedzi w kawiarniach, pije kawę i rozmawia ze sobą, ale on szedł sam. Mijał kolejnych nieznajomych starając się spojrzeć im w oczy, każdego w kilka chwil ocenić. Jakby chciał się przekonać, czy któryś z przechodniów zjawi się na stadionie choć raz. Nauczył się błyskawicznie analizować ludzi na jakimś kursie kilka lat temu. O dziwo w większości przypadków wstępne założenia po dłuższej rozmowie okazywały się prawdziwe, choć nie do końca wiadomo jak to się dzieje. Ważne, że działa.
Przyszedł na świat 23 czerwca 1978 roku jako Christophe Jourdin, ale gdy jego ojciec zostawił jego matkę, postanowił pójść za przykładem i przyjął jej nazwisko panieńskie – Callet. Nosił się także z zamiarem zmiany imienia, ale gdy dołączył do nich, okazało się to niemożliwe. Do tej pory wypowiada sobie w myślach ‘Thomas Callet, Thomas Callet’. Nawet kilka razy się tak przedstawił, ale za każdym razem proszono go o dowód i wtedy musiał wymyślać bajki o trzecim imieniu, które bardziej mu pasuje.
Dzieciństwo spędził w nadmorskim Tulonie, gdzie jego matka znalazła pracę. Nic specjalnego, była ekspedientką w sklepie rybnym, a w weekendy pracowała naprzemiennie na Stade Mayol i Stade de Bon Rencontre, jako spikerka podczas meczów rugby i piłki nożnej. Pan Jourdin, bo tak wolała o nim mówić, pracował w radiu gdy ją poznał. Zauroczyła go jej barwa głosu, znała się też na muzyce… i tak dostała swój własny program w Toulouse FM. Romans rozkwitł, w 1977 wzięli ślub. W grudniu tego samego roku związek został skonsumowany, a dwa miesiące po tym on postanowił zniknąć. Postarał się, żeby umowa Justine Callet została rozwiązana. Powiedział tylko, że czuje się odpowiedzialny za syna i zapewni mu dobrą przyszłość, a jej godziwe życie. Słowny z niego człowiek, bo praca spikera była zajęta przez przyjaciela całego Tulonu, Armanda Jeanviera. Jak to wykombinował? Proste, zatrudnił go w radiu.
Dbał o syna jak mógł, mimo że wolał się z nim nie spotykać. Zapisał go do najlepszej prywatnej szkoły w Tulonie, płacił przez 12 lat za jego edukację, najpierw w podstawówce, następnie w „college”, kończąc na „lycee”. Dzięki temu młody Callet uzyskał bardzo dobre wykształcenie. Oprócz tego co roku Christophe dostawał pocztą karnet. Nie byle jaki. Najlepszy sektor na Stade Velodrome. Oglądał na nim EURO 1984, zachwycał się grą Platiniego, Tigany i mimo że wciąż niewiele rozumiał, to wraz z kilkudziesięciotysięcznym tłumem oszalał w 119 minucie, gdy wielki Michel pokonał portugalskiego bramkarza. Był z OM na każdym domowym meczu podczas chwalebnego okresu 1988-1993, wchodził na lekko opustoszałe Velodrome, gdy Marsylia siedziała w Ligue Deux po skandalu korupcyjnym. Jednak w 1996 roku karnety przestały przychodzić. Pan Jourdin uznał, że jego misja jest zakończona.
Christophe przekonał matkę do wyjazdu do Tuluzy, do rodzinnej miejscowości. Chciał studiować na ISAE (Institut Supérieur de l'Aéronautique et de l'Espace – Wyższy Instytut Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej) i bez problemu dostał się na tę uczelnię, bo warto wspomnieć, że oprócz piłki nożnej jego pasją były samoloty. A wiadomo przecież, że Tuluza to siedziba jednego z gigantów przestrzeni powietrznej – Airbusa. Nie za wiele można napisać o jego nauce na ISAE, głównie dlatego, że nigdy nie był typem imprezowicza, zawsze wolał naukę od kilku kufli piwa czy paru kieliszków Bordeaux. Skończył studia i znalazł pracę w Airbusie. A w 2004, po trzech latach pracy nad samolotami, zainteresowali się nim oni.
Oni – tajemnicza organizacja. Nie wiadomo, kiedy powstała, nie wiadomo, kto ją założył, ale ten ktoś już dawno nie jest jej członkiem. Zginął, a raczej został zastrzelony. Przez swoich, bo nie zgadzali się na jego plany. Wiadomo, trzech na jednego nie mogło się dobrze skończyć. Należy do niej może z dziesięć osób. Zawsze spotykają się w różnych miejscach, nigdy w grupie. Nie rozmawiają o działalności przez telefon. Nowy szef prowadzi grupę właśnie od 2004. To on nakazał infiltrację Airbusa i znalezienie odpowiedniego człowieka. Trafiło na Calleta, bo był młody, wykształcony, przystojny i nie wzbudzał podejrzeń. Wręcz modelowy przykład. Oczywiście wykorzystanych w ten sposób ludzi nie można zliczyć, jednak żaden z nich nie mógł dołączyć do nich. Dostawali pieniądze i tyle. Żelazna zasada – nigdy nie kontaktować się z jednym człowiekiem w ramach dwóch różnych akcji. Działają na zasadzie wymiany – my dajemy Ci to, czego potrzebujesz, a Ty nam coś niezbędnego dla nas. W przeciwieństwie do innych, oni nie zmuszali. Jeżeli ktoś nie chciał brać udziału w akcji, nie musiał, wielu innych połasi się na ich ofertę. Calletowi zaoferowali pieniądze na kurs trenerski, a także premię, o której jednak nie mógł wspominać. On w zamian za to wsparcie miał ich informować o wszystkich nowościach, zmianach i usterkach w niektórych, wybranych przez nich modelach. Nie pytał dlaczego, wiedział, że oni i tak by nie odpowiedzieli, a cała przygoda mogłaby się natychmiast skończyć. Współpraca trwała, aż do teraz…
***
- Szefie, dlaczego szef zgodził się na umieszczenie Calleta w Toulouse? Przecież to niweczy nasze plany.
- Nieprawda, wszystko wciąż jest pod kontrolą.
- Jak to? Przecież straciliśmy naszego informatora w Airbusie.
- Tylko technicznego informatora. Teraz mamy praktycznego.
- Nie rozumiem, o czym szef mówi.
- Niejaka Justine Callet otrzymała ofertę nie do odrzucenia. Wczoraj została rzecznikiem prasowym Airbusa w Tuluzie. Nie pytaj jak to się stało.
- I co przez to uzyskamy?
- To samo, tylko człowiek się zmienia.
- Czyli młody Callet jest nam zbędny?
- Skądże, wciąż jest ważnym ogniwem naszego planu.
- Co będzie teraz robił?
- Będzie czekał. Czekał na nasz ruch.
***
Następny odcinek po wydaniu patcha, nie chcę się przejechać na kadrze. Taka będzie konwencja, dość fabularna kariera, z kolejnymi częściami najprawdopodobniej co środę lub co niedzielę. Borsuki odchodzą w niebyt, just for the record powiem, że awansowałem do Conference, w następnym sezonie do L2, a tam walczyłem o utrzymanie. Jacko, have fun.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Twoja Kariera |
---|
Kariera jest sercem Football Managera, a moduł Kariery jest centralnym miejscem Twojej aktywności na stronie. Stwórz karierę, opisz ją w kilka chwil i połącz z nią screeny, filmy, blogi - pokaż się eFeMowej społeczności z dobrej strony. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ