Premier League
Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 1598 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Co się ze mną działo, nie wiem. Błysk, potężny błysk, niczym jakiś solar beam czy coś. I tylko głos lekarza: „Mamy go, panowie, mamy go!”. Ból w piersiach nie do opisania, chyba potraktowali mnie dość solidnie defibrylatorem. Ale mogłem wszystko widzieć, nic poważnego (oprócz złamanej nogi i ręki) mi się nie stało, z powrotem byłem w świecie żywych.
Straciłem całą karierę zawodową, no, prawie całą. Zwolniono mnie z United, jednak FA ugięło się pod naporem kibiców i zatrzymano mnie na stanowisku selekcjonera. Minęło półtora roku. Czas było wrócić do wielkiej piłki. Duma Albionu bardzo pewnie awansowała na EURO 2016, wygrywając pod moją nieobecność wszystkie spotkania, w tym chwilę po moich 36 urodzinach aż 9-1 z Armenią, co pomagało mi w rekonwalescencji. Wciąż tułałem się po stadionach, oglądałem mecze. United wyłożyło w lecie 2015 roku ponad 170 milionów funtów, kupili Mattocka, Fabregasa, Pique i armię młodzików z myślą o przyszłości. Jednak już nie należałem do ich organizacji, mimo iż wśród kibiców jestem legendą. Tyle, że bez pracy...
- Szanowny Panie Rygiel, zapraszamy pana do pracy w... gdzie? Hej, Liz, orientujesz się gdzie jest Gyeongnam?
- E... nie? Ale chyba gdzieś w Azji.
- A, już widzę, zapewniają mi przelot do Korei Południowej i piętnaście misek ryżu dziennie. Myślisz, że jak poproszę o trzydzieści, to mi dadzą?
- Mógłbyś przestać się nabijać.
- Okej, następny mail. Siemasz stary, oddawaj 20 tysięcy albo pracuj w Petrafii Pruszków. Stefan. Ciekawe, ale nie. Boję się derbowych pojedynków ze Zniczem niejakiego Zacharowa, jeszcze mnie opitoli i się skończy moja kariera. O.. to, to, bardzo mi się podoba. A nie, to zaproszenie na FaceBooku, odrzucone.
- Do konkretów, nie mogę cię już słuchać, pleciesz bzdury.
- Dobra, już dobra. Od początku miałem tylko jedną konkretną ofertę. Nazwa klubu zaczyna się na E...
- Elche? Elfsborg? Ekranas Poniewież?
- Chyba mnie nie doceniasz skarbie. Kończy się na N.
- No... Everton de Viña del Mar.
- Zabawne. Everton Liverpool, mówi Ci to coś, wieloletnia fanko tego klubu?
- Everton?! No kto by pomyślał!
- A idź ty, nawet nie chce mi się z tobą gadać. Dziękuję, dobranoc...
RYGIEL WRACA DO GRY!
20 stycznia 2016 roku zapisze się złotymi literami w historii Evertonu Liverpool. Kibice wyszli na ulice miasta Beatelsów i zaczęli świętować zatrudnienie przez ich ukochany klub legendarnego już menedżera z Polski – Michała Rygla, który wraca do zawodu po ciężkim wypadku samochodowym. Fani liczą na przełom i nawiązanie do okresu 1985-87, kiedy to Toffees zdobyli ostatnie dwa mistrzostwa Anglii. Czy Polak pozwoli im na spełnienie tych marzeń? Przekonamy się już wkrótce.
Sam menedżer na pierwszej konferencji sprawiał wrażenie zachwyconego perspektywą powrotu do futbolu i stwierdził, że na razie celem jest „rozwalenie panującego podczas jego pobytu w United ładu i wejście Evertonu do pierwszej czwórki”. Jak sam zaznaczył, pokonanie MU w przeciągu dwóch, może trzech lat będzie niemożliwe, więc trzeba się skupić na bardziej przyziemnych celach. O ile wierzyć plotkom, Rygiel dostanie spore fundusze na realizację swojego planu. Szacuje się, że budżet transferowy na ostatnie dziesięć dni okienka wyniesie około 30 milionów funtów, zaś na płace pan Kenwright wyłoży około 1,5 miliona tygodniowo. Rygiel zadebiutuje jako menedżer Evertonu przeciwko Wolverhampton już 23 stycznia, a wielkimi krokami zbliża się starcie z dawnym klubem Polaka – Manchesterem United, które niewątpliwie będzie bardzo ekscytujące.
Chcąc zacząć wygrywać, musiałem przeprowadzić szybki przegląd kadry, oto wnioski, jakie wyciagnąłem po tym prześwietleniu:
- potrzebujemy bramkarza, Howard ma 36 lat, a ani Joe Lewis ani Paul Hayes nie będą w stanie go zastąpić. Potencjalne cele: Alex Smithies, Scott Loach albo Jason Steele.
- w obronie dysponujemy solidnymi zawodnikami, jednak prawy bok pozostawia trochę do życzenia po zakończeniu wypożyczenia De Silvestriego. Najprawdopodobniej tą stronę zasili Cesar Azpilicueta, opcjami numer dwa i trzy – Jordan Spence i Kyle Naughton.
- pomoc to formacja, w której trzeba będzie dokonać największych zmian. Na dobrą sprawę jeden Fellaini spełnia moje kryteria. Widziałbym w klubie Hamsika, Defoura, Saiveta, Marilungo, Renato Augusto i Giovaniego dos Santosa.
- atak = James Vaughan i nikt inny. Średnio uśmiecha mi się gra na jednego napastnika, zwłaszcza z taką pomocą, więc Eden Hazard i Frazier Campbell będą mogli spodziewać się konkretnych ofert z mojej strony.
Ogólnie uważam, że w tym sezonie stać nas na szóste miejsce i to jest plan minimum. Już w następnej kolejce możemy wskoczyć na tą lokatę, gdyż górna połówka (oczywiście poza United...) jest niemiłosiernie ściaśniona i do miejsca pozwalającego na udział w kwalifikacjach LM tracimy 6 punktów, a do United aż... trzydzieści. Jednak nie o to teraz chodzi, trzeba zacząć wygrywać.
Fajnie byłoby rozpocząć przygodę z Evertonem od zwycięstwa, więc kazałem piłkarzom spiąć się na Wolverhampton i pomóc mi wystartować z wysokiego C. Bukowie stawiali nas w pozycji faworytów tego spotkania, więc szkoda by było tego nie wykorzystać. Już pierwsze minuty pokazały, że Baines, Fellaini i Vaughan będą kręgosłupem tego zespołu. Jakby się udało dokoptować kilku graczy nie odstających od tej trójki poziomem, to byłby cud, miód i miejsce w LM, hehe. Dobrze spisywał się też Huddlestone, jednak kulała obrona, przez co po piętnastu minutach przegrywaliśmy. Gdy po 35 minutach Ebanks-Blake dołożył drugą bramkę, było po ptakach. Adam Johnson po chwili podwyższył na 3-0 i załamałem się. Jedynie Bilyaletdinov uratował nasz honor, strzelając na 3-1. Cud stał się w 46 minucie, gdy Matt Jarvis zdobył kontaktową bramkę, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Druga połowa nie przyniosła żadnych emocji, aż do 92 minuty. Gdy Goodison Park praktycznie opustoszał, Valeri Bojinov wpakował piłkę do siatki wyrównując stan meczu! Z 0-3 na 3-3 i czekała nas powtórka spotkania z Wolves, tym razem na Molineux.
MoM (Everton) – Dinjiar Bilyaletdinov, 8.3, gol.
Nie mogłem zawieść po raz kolejny, więc do meczu z Tottenhamem chciałem jak najlepiej przygotować swoich zawodników. Do zespołu dołączyło już dwóch nowych graczy – Silviu Lung junior z Romy i Iker Muniain z rezerw City.
Spurs są na zaskakująco niskiej 18 pozycji, co w ogóle przez myśl by mi nie przeszło. Nic dziwnego, że byliśmy faworytami nawet na wyjeździe. Patrząc na skład Spurs można się było zastanawiać, co oni w ogóle robią w strefie spadkowej. Dążyli do wyjścia z niej i zgodnie z zapowiedziami van Marwijka mieli to zrobić to w meczu z nami. Do gry gotowy był już Muniain, podobnie jak Lung jr. Mecz rozpoczął się nieciekawie dla nas, panował chaos w naszej strefie obronnej, jednak z upływem czasu wszystko wracało do normy. W 22 minucie pięknym dośrodkowaniem popisał się Hoilett, a 23-letni Hiszpan cudowną główką (co może dziwić, przecież ma 174 cm!) wpakował piłkę do siatki w swoim debiucie! Tottenham praktycznie natychmiast rzucił się do ataków, jednak nic z nich nie wynikało. Za to sporo wynikło z faulu Bentley’a na Vaughanie, przez co nasz najlepszy snajper musiał być zniesiony z boiska i nie wiadomo, kiedy ponownie będzie mógł grać. Mecz jednak toczył się dalej, kontrolowaliśmy przebieg spotkania, na prawym skrzydle hasał Hoilett, próbując za wszelką cenę zapewnić sobie pozostanie w pierwszym składzie Toffees. Tottenham po przerwie nieustannie atakował, chcąc za wszelką cenę wyrównać stan spotkania. Od czasu do czasu udawało się nam wyjść z kontratakiem, jednak kończyło się to niecelnymi uderzeniami. Ten burak Bentley cały czas kosił moich graczy równo z trawą, co zakończyło się urazem Bainesa. Najśmieszniejsze jest to, że nie dostał nawet kartki, sędzia spoko, ślepy na jedno oko. Niezwykle imponował Muniain, który po banicji w rezerwach City grał za pięciu, raz po raz doprowadzając obronę Spurs do szaleństwa. Swoim zaangażowaniem zapracował na drugą bramkę, którą zdobył w 87 minucie. Dzięki temu wygraliśmy 2-0 i do miejsca numer 4 brakowało nam tylko 3 oczek!
MoM – Iker Muniain, 9.0, 2 gole.
Niestety, po meczu okazało się, że Vaughan wypadł aż na 4 miesiące, co pod znakiem zapytania stawia nie tyle jego występ w lidze, co na EURO! W związku z tym, w trybie niemal awaryjnym do klubu dołączył Eren Derdiyok, wystawiony przez Bayer na listę transferową. Kibice z miejsca zakochali się w Szwajcarze twierdząc, że będzie to zakup stulecia. Zaraz, zaraz, przecież to nie Holandia! Dobra, mniejsza. Jakby transferów było mało, do klubu dołączyło dwóch środkowych pomocników – Michael Johnson i Patryk Sypniewski. Ten drugi jest przyszłością polskiej piłki, znam go jeszcze z czasów United.
Transfery transferami, ale liga wre. Nadszedł czas na debiut Derdiyoka w niebieskiej koszulce i to od razu na Goodison, przeciwnikiem niżej notowane Stoke. Wobec nieobecności Vaughana, dwa nowe nabytki zajęły miejsca w ataku. Miałem nadzieję, że chłopaki będą dobrze ze sobą współpracowali. Szwajcar od początku spotkania pokazywał pełnię (czy aby na pewno?) swoich możliwości. Dzięki temu już w ósmej minucie wyszliśmy na prowadzenie, Dinjiar dobił strzał Derdiyoka i zaczęło się świętowanie. Szwajcar szalał, po prostu szalał, jakby go Żydzi gonili, bo ma pieniądze. 11 minuta – strzał w poprzeczkę, 120 sekund później – słupek. Niesamowity występ Erena. Costil miał pełne ręce roboty, a były gracz Bayeru wcale nie zamierzał zwalniać, jednak wciąż nie mógł znaleźć drogi do bramki, a gdyby mu się to udawało, byłoby już z 5 albo 6-0. Blokada Szwajcara trwała, jednak na szczęście gracze Stoke nie kwapili się do atakowania naszej bramki, przez co wynik 1-0 wciąż utrzymywał się. Dopiero pod koniec spotkania The Potters ożywili się, jednak Lung jr pozostawał niepokonany. Mecz zakończył się jednobramkowym zwycięstwem, jednak Derdiyok dał popis nieskuteczności, a szkoda.
MoM – Eren Derdiyok, 8.1, asysta.
Do klubu dołączył jeszcze Guido Marilungo, który ma zaostrzyć rywalizację na skrzydłach. Przyszło 6 nowych zawodników, za ledwie 16 milionów funtów, co jest moim zdaniem bardzo dobrym wynikiem. Jak potoczą się dalsze losy The Toffees? Pożyjemy, zobaczymy.
Z okazji sporej ilości wolnego czasu postanowiłem skrobnąć kontynuację kariery w United, jednak pominąłem okres pozostały do opisania i wznowiłem historię w momencie, w którym jestem w grze. Screeny na życzenie.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
FM na Androida? Czemu nie! |
---|
Warto wiedzieć, że w naszą ulubioną grę można zagrać również na systemie Android. Jeżeli masz smartfona lub tablet, śmiało możesz poprowadzić swoją drużynę w podróży lub w szkole. Koszt? 34 złote. Upewnij się jednak, czy aplikacja jest zgodna z Twoim urządzeniem. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ