Nigdy nie przepadałem za wstępami, dlatego cieszę się niezmiernie, że to nie wstęp w tym manifeście odegra główną rolę. Od razu zatem przejdę do konkretów.
Rok 2014 obfitował w wiele sportowych sukcesów. Od piłkarzy począwszy przez siatkarzy, szczypiornistów czy skoczków aż po panczenistów. Żyjemy w kraju, który sukcesów sportowych potrzebuje, jak pustynia wody. Nie ważne, czy będzie to dyscyplina niezwykle popularna (jak choćby piłka nożna), czy nieco bardziej niszowa (jak skoki narciarskie lub lekkoatletyka). Każdy sukces niezmiernie cieszy. Inna sprawa, że nasz rząd niezbyt chętnie pali się do pomocy polskim sportowcom. Czasami odnoszę dziwne wrażenie, że każdy sukces Polaka/Polki bierze się tylko z solidnej pracy samego zawodnika. Związki sportowe najchętniej podpisują się pod każdym sukcesem, choć wcześniej nie robią zupełnie nic, by pomóc danemu sportowcowi w rozwoju. Nie dziwi więc to, że Anicie Włodarczyk przyszło trenować rzuty pod mostem w Poznaniu, a Zbigniew Bródka i jego koledzy trenują na otwartym torze, który prawdę mówiąc, nie nadaje się już do niczego, a tym bardziej do trenowania. Temat finansowania różnych dyscyplin w naszym kraju zasługuje na całkiem osobny manifest, więc o tym może kiedy indziej…
Rok 2015 ledwo rozpoczęty, a my już możemy świętować pierwszy sportowy sukces… tym razem w tenisie. Jerzy Janowicz i Agnieszka Radwańska po niezwykle zaciętym, ale i ciekawym pojedynku z Amerykanami, odnieśli historyczny sukces w Pucharze Hopmana. Są to nieoficjalne mistrzostwa świata w parach mieszanych. Skąd taka nazwa turnieju? Od legendarnego kapitana i trenera reprezentacji Australii – Harry’ego Hopmana. To właśnie jemu przypisuje się sukces stworzenia potęgi tenisowej na Antypodach. Sam turniej powstał zaledwie 4 lata po jego śmierci. Tegoroczna edycja była już 27… i co ciekawe, od dawna nie było tak wyrównanej stawki, bowiem prócz Polaków o końcowym sukcesie marzyli również Amerykanie (Serena Williams/John Isner), Brytyjczycy (Heather Watson/Andy Murray), Francuzi (Alize Cornet/Benoit Paire), Czesi (Lucie Safarova/Adam Pavlasek) czy Kanadyjczycy (Eugenie Bouchard/Vasek Pospisil). Zwycięzca mógł być tylko jeden.
Można i może nawet trzeba zachwycać się nad zdolnościami technicznymi naszej czołowej dwójki tenisistów, którzy w niejednym meczu oczarowali tenisowy świat akcjami, których nie powstydziliby się najwięksi tenisiści obecnych i minionych czasów. Jeśli dodamy do tego fantastyczną atmosferę panującą w naszym zespole oraz ciekawe wywiady, których niejednokrotnie Janowicz i Radwańska udzielali, to słowa pochwały aż same cisną się na usta. Nie ma chyba lepszej dwójki ambasadorów, którzy tak skutecznie rozsławiliby dobre imię Polski i Polaków na bazie sportowej.
Każdy sukces, zarówno ten sportowy jak i wizerunkowy ma swoje zalety i wady. Te drugie zaprezentowali rodzimi dziennikarze, którzy na lewo i prawo głosili sukces i pompowali baloniki z każdym kolejnym meczem. Czy komuś się to podoba, czy nie warto pamiętać, że puchar Hopmana to turniej zdecydowanie mniejszej rangi, niż szlemy, igrzyska czy nawet niektóre turnieje kalendarzowe. Turniejem Hopmana rządzą przede wszystkim sponsorzy i pieniądze. To organizatorzy decydują o tym kogo zaproszą. Składy poszczególnych drużyn z roku na rok są diametralnie różnie. Czasami dość łatwo pogubić się w tym, kto gra tam na poważnie, a kto przyjechał tylko po pieniądze. Serena Williams w tegorocznej edycji tego turnieju jest chyba najlepszym przykładem.
W tej sytuacji porównywanie tego sukcesu do zwycięstwa na mistrzostwach świata w siatkówkę jest wręcz nie na miejscu. Nie umniejsza to rzecz jasna rangi tego zwycięstwa. Przypomnę bowiem, że dopiero po raz 1 w historii Polska jest zwycięzcą owego turnieju. Sam puchar stanowił doskonały trening i okres przygotowawczy do głównego dania, czyli imprezy wielkoszlemowej, która już za tydzień będzie mieć swój początek na kortach w Melbourne. Dodatkowo triumf nad niepokonaną dotąd Sereną może okazać się języczkiem u wagi w ich dotychczasowych pojedynkach. Takie zwycięstwo daje niezłego kopa i motywuje do dalszej pracy.
W dobie następnych turniejów, które rozpoczną się już niebawem, za chwilę wszyscy całkowicie zapomną o pucharze Hopmana i o tym, że Polska wygrała go w finale, mając za przeciwników reprezentację mocną kadrowo. Miniony turniej nie będzie mieć już żadnego znaczenia, a tytuł mistrzów świata odłożymy zupełnie na bok. Pozostanie harówa do końca sezonu, walka o punkty do poszczególnych rankingów, walka o sponsorów, pieniądze i wygranie tego najważniejszego turnieju w całym roku… Próby jak co roku – cztery. Za którymś razem w końcu się uda…
P.S. Na fali wczorajszego sukcesu (mam nadzieję nie ostatniego) wpadłem na dość ciekawy pomysł, który mógłby dostarczyć społeczności cmrev wiele radości i zabawy, a może przede wszystkim… mógłby ją nieco zintegrować. Sympatycy tenisa z pewnością wiedzą o istnieniu takiej gry jak Tennis Elbow. Jedyna poważna gra tenisowa na rynku, w której mamy możliwość wcielenia się i poprowadzenia dowolnego zawodnika. Dzięki grze online, istnieje możliwosc zorganizowania turniejów internetowych. I takie coś chciałbym Wam właśnie zaproponowac. Szczegóły podam, jeśli zainteresowanie okaże się wystarczające. Tak więc, piszcie, czy jesteście zainteresowani rozegraniem turnieju online.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ