UAE Arabian Gulf League
Ten manifest użytkownika nix przeczytało już 1427 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Baltimore, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej
Tarib Salah ze wzdrygnięciem gwałtownie obudził się ze swojego głębokiego snu. Telefon leżący na brązowym taborecie przy łóżku dzwonił nieustannie. Przeciągnął się, spojrzał na zegarek i podniósł słuchawkę.
- Słucham?
- Dodzwoniłem się do Tarib Salaha – odezwał się gruby, męski głos.
- Przy telefonie.
- Mam dla pana pewną propozycję.
- Z kim rozmawiam?
- Nazywam się Isok Akbarov, jestem właścicielem linii telefonicznych Telatom oraz prezesem klubu Bunyodkor Taszkent.
- Kim pan jest? – Salah nie mógł zebrać myśli. – Czy na pewno jestem osobą, którą pan szuka?
- Tak, to nie ulega wątpliwości.
- Skąd ma pan mój numer telefonu? – Tarib czuł zażenowanie.
- To zbędne pytanie. Muszę się z panem spotkać.
- Co to za propozycja?
- To nie jest rozmowa na telefon. Pozwoliłem sobie wysłać samolot. Będzie na lotnisku na przedmieściach Baltimore za około czterdzieści minut.
- Jest piąta czterdzieści do cholery – rzucił zdenerwowany Amerykanin tureckiego pochodzenia.
- Niestety, u mnie zaraz będzie piętnasta – tajemniczy mężczyzna odłączył się.
Rozdrażniony Tarib wyciągnął ręce ku górze, wyciągnął się i poszedł do łazienki wziąć zimny prysznic. Wyszedł z ubikacji ubrany tylko w szlafrok i poszedł do kuchni przygotować jedzenie. Wciąż zamyślony czterdziestoletni, muskularny mężczyzna zjadł swoje ulubione poranne danie, płatki z zimnym mlekiem. Wybiła godzina szósta. Salah poszedł w kierunku swojego pokoju. Ubrał się w jeansy, sportową koszulę i buty Nike. Stanął przed lustrem. Jego jaskrawoniebieskie oczy świeciły się niemiłosiernie, a bujna czupryna przyciągała spojrzenia kobiet. Mężczyzna poprawił kołnierz i poszedł na podwórko. Wsiadł do swojego purpurowego Plymoutha Prowlera, którego dorobił się za czasów czteroletniej pracy w Lyonie, z którym zdobył trzy mistrzostwa Francji, i pojechał w kierunku lotniska znajdującego się na przedmieściach Baltimore. Ten port lotniczy był nieużywany już od ponad dwudziestu lat. Kiedyś był tajnym miejscem amerykańskiej armii, lecz kilka lat po zimnej wojnie zrezygnowali z dalszego używania tego miejsca. Tarib dotarł tam po piętnastu minutach. Wysiadł z samochodu i podążył ku stojącemu około stu metrów dalej człowiekowi. Jednak to nie ten mężczyzna wywołał szybsze bicie serca u Salaha. Za pilotem stał niewielki, przypominający statek kosmiczny, samolot.
- Co to jest u licha? – Spytał zdziwiony niecodziennym widokiem Tarib.
- Witam – odezwał się pilot. – Nazywam się Salid Al Tamud Otto Achmed Arzawar Martos Hassan Jussafa, jestem pilotem najwyższej rangi i przedstawicielem pana Akbarova.
- Co to za maszyna?
- To jest moja córka, boeing x-45, najwyższej klasy odrzutowiec z napędem rakietowym.
- Jaką prędkość takie coś osiąga?
- Przy odpowiedniej temperaturze i dobrej wysokości w naszej podróży osiągniemy prędkość siedemnastu tysięcy kilometrów na godzinę, czyli około piętnastu machów.
- O, cholera – odpowiedział poruszony Salah.
- To jeden z nielicznych odrzutowców na świecie osiągających takie prędkości. Proszę za mną.
Obaj wsiedli do samolotu. Tarib siedział w kabinie bez okien. Czuł się bardzo niekomfortowo, lecz adrenalina spowodowana lotem z taką prędkością niwelowała jego dyskomfort.
- Proszę zapiąć pasy i zachowywać się kulturalnie na pokładzie – powiedział Salid.
Po pięćdziesięciu dwóch minutach byli na prywatnym lotnisku Isoka Akbarova. Tarib szybko wysiadł z samolotu i poczuwszy chłodny powiew uzbeckiego powietrza trochę się rozluźnił.
- Czuję się dziwnie – powiedział Salah do pilota.
- Nic dziwnego, przelecieliśmy tysiące kilometrów i ominęliśmy dziewięć stref czasowych. Osiągnęliśmy prędkość osiemnastu tysięcy dwustu dwunastu kilometrów na godzinę. Byliśmy na wysokości ponad dwudziestu kilometrów, a tam człowiek jest trzydzieści procent lżejszy. Ten samolot może wznieść się nawet na sto dwadzieścia kilometrów nad ziemię, więc to był tylko taki żabi skok – uśmiechnął się kapitan kosmicznego statku.
- Ładny wynik – desperacko powiedział Tarib.
W tym momencie zza hangaru, który służył do zabezpieczania samolotów przed złą pogodą, wyjechał Cadillac Sixteen z 2009 roku. Podążył w stronę obu panów, po czym stanął niecały metr od Salaha.
- Ale maszyna – wyszeptał podekscytowany Tarib. Spojrzał na prawie sześciometrowy, piękny samochód wykonany z aluminium. Jego niesamowity i ekskluzywny wygląd przyciągał oczy degustatora samochodów, jakim z pewnością był czterdziestoletni Amerykanin. Sportowa sylwetka i cechy limuzyny nadawały pojazdowi niesamowitego charakteru.
Z luksusowego auta wysiadł młody, przystojny mężczyzna ubrany w szykowny garnitur od Hugo Bossa. Zegarek IWC Schaffhausen Portuguese Perpetual Calendar wykonany z osiemnastokaratowego różowego złota oraz rubinowe spinki do mankietów sugerowały, że dostawał niezłą pensję u Isoka Akbarova.
- Pana Akbarova stać na takie cacko? – Spytał Salah.
- Na taki samochód szef zarabia podczas śniadania – odparł z uśmiechem mój przewoźnik. – Nie przedstawiłem się – kontynuował. – Nazywam się Tomas Anderstor.
- Tarib Salah, miło mi.
- Proszę wsiadać, zawiozę pana do siedziby klubu
Kierowca otworzył drzwi, a oczom Turka ukazało się niesamowite wnętrze samochodu. Design lat trzydziestych ubiegłego wieku. Szlifowane szkło kryształowe, pośrodku deski rozdzielczej zegar Bulgari. Jasnobrązowa tapicerka dodawała luksusu temu autu, a elementy ze szlachetnego drzewa orzechu oraz ręcznie szyte dywaniki przysparzały każdego jadącego nim człowieka o dreszcze. Tarib oparł się o wygodny fotel samochodu i zapiął pasy. Po chwili wyruszyli w stronę siedziby klubu. W drodze do prezesa minęli wiele meczetów i mauzoleów, które były przewodnim stylem architektonicznym w stolicy Uzbekistanu. Przejeżdżali także niedaleko najwyższej budowli Azji Centralnej, wybudowanej w całości ze stali wieży telewizyjnej służącej do transmisji sygnału telewizyjnego i radiowego. Taribowi przypadł także do gustu Pałac Księcia Romanowa, który dzisiaj służy jako siedziba Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Miasto nie różniło się swoim dorobkiem architektonicznym od innych stolic Azji, a szarość na ulicach i wiele zaniedbanych dzielnic na pewno nie poprawiało reputacji tego szanowanego miejsca przez każdego Uzbeka.
Po dwudziestu minutach spokojnej i ekskluzywnej jazdy w pięknym samochodzie obaj panowie dotarli do siedziby Bunyodkoru Taszkent. Wspaniały, całkowicie obrobiony szkłem obiekt ukazał się oczom podekscytowanego Amerykanina, któremu zaczynał podobać się gust prezesa. Isok Akbarov potrafił zainwestował pieniądze w cudowną architekturę zatrudniając przy tym największych architektów z całego globu.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział Tomas zatrzymując olśniewający samochód.
- Dziękuję za przejażdżkę – rzucił uśmiechnięty Salah.
Pociągnął za klamkę i otworzył drzwi aluminiowego samochodu. Przez chwilę ekscytował się pięknością tegoż budynku, po czym ruszył w kierunku wejściowych drzwi. Podszedł do nich, zawahał się, lecz już po chwili był w środku. Ozdoby robiły wrażenie. Salah przykuł wzrok do średniowiecznego żyrandolu, który wisiał tuż nad wielkim biurkiem, za którym siedziała młoda kobieta.
- Gdzie zastanę pana Isoka Akbarova? – Tarib skierował pytanie do sekretarki.
Spojrzała na niego swymi dużymi, niebieskimi oczyma, wzięła długie włosy za ucho i odpowiedziała.
- Pan Salah, czy się mylę? – Uśmiech zawitał na twarzy zgrabnej, dwudziesto paroletniej niewiasty.
- We własnej osobie – odwdzięczył się szczerym uśmiechem.
Dziewczyna odkaszlnęła, po czym oznajmiła.
- Szef czeka na pana w swoim gabinecie na pierwszym piętrze. Proszę zapukać i zachowywać się kulturalnie, on bardzo to lubi.
- Dziękuję za radę, na pewno z niej skorzystam.
Amerykanin szedł po schodach wypełnionych małymi kryształami. Złapał się poręczy i wdrapał na pierwsze piętro. Korytarz wypełniały przedmioty o charakterze głęboko religijnym, pochodzące z całego świata, takie jak ekuaba z Ghany, starożytne urny z Rzymi, czy cykladzki bożek z wybrzeża Morza Śródziemnego. Salah uwielbiał patrzeć na takie rzeczy. Stanął przed złotymi drzwiami gabinetu prezesa, przez chwile się wahał, po czym zapukał i otworzył drzwi.
Pokój był koloru szmaragdowego. Półki wypełniały puchary i medale zdobywane przez klub. Nad krzesłem prezesa widniał mały układ słoneczny, a za oknem rozlatywał się widok azjatyckiego lasu. Oko Salaha przyciągnęło średniowieczne biurko, które swym miedzianym kolorem robiło ogromne wrażenie. Prezes stojący obok swojego skórzanego fotela z uśmiechem powiedział.
- Niewiele panu zajęło przybycie tutaj.
- Takim samolotem wszędzie jest blisko. A tak w ogóle to dzień dobry.
- Prędzej dobry wieczór, już dziewiętnasta godzina.
- Jak to możliwe, przecież przed siódmą wyleciałem z Baltimore – powiedział zdezorientowany Tarib.
- Chyba zapomniał pan o tym, że razem z pilotem przelecieliście dziewięć stref czasowych.
- No jasne, całkiem zapomniałem.
- Proszę usiąść, nie będziemy przecież stali.
Akbarov wcisnął guzik na swoim telefonie i powiedział.
- Poproszę dwie mocne kawy dla nas.
- Nie piję kawy – zaprotestował Salah.
- W takim razie czego pan sobie życzy?
- Wystarczy mi lodowata woda – uśmiech zagościł w kącikach ego ust.
- Tak więc poproszę mocną kawę i lodowatą wodę.
Prezes poluzował krawat przyczepiony do ciemnoczerwonej koszuli i usiadł na swoim fotelu.
____________
Proszę o sugestie, komentarze, konstruktywną krytykę oraz porady, bowiem piszę opowiadanie po raz pierwszy.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Powołania dla ogranych! |
---|
Jeżeli jesteś selekcjonerem reprezentacji, zwracaj uwagę na procentową wartość ogrania zawodnika. Znajdziesz ją w ekranie taktyki przy wyborze składu. Wystawiając do gry piłkarza o niskiej wartości tego współczynnika, sporo ryzykujesz - może nie znajdować się w odpowiednim rytmie meczowym. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ