No dobra to tak, parę słów na wstępie. Chciałem kontynuować karierę Ładami z fabułą, no ale, no ale właśnie nie działało mi na mojej Mozilli cmrev przez jakiś miesiąc, a w tym czasie uciekłem w grze o jakieś 2,5 roku. Nie do nadrobienia w formie fabuły. Jeśli to kogoś interesuje pierwszy sezon Łady zakończyły w ekstraklasie na miejscu 8, drugi na 12 dochodząc przy okazji do półfinału Pucharu Polski i przegrywając w karnych z Lechem - późniejszym triumfatorem. A przed trzecim sezonem przeniosłem się do Polonii Warszawa, gdzie za 10 mln Euro sprowadziłem Fierro z Meksyku, co on robił w Meksyku w wieku 26 lat? Chuj wie. Ja wiem, że mam ochotę pisać fabularnie, dlatego o UKSie zapomnijcie. Oto nowa historia. Enjoy!
Był zwykły lipcowy wieczór, co jakiś czas można było poczuć na swojej skórze powiew orzeźwiającego wiatru. Gdzieś tam na horyzoncie majaczyło zachodzące słońce. Jasne, lekko drażniące oczy światło łagodnie oświetlało powieszone niechlujnie na słupie ogłoszenia. Czekając odpalił czerwonego Marlboro. Na ulicach Glasgow życie toczyło się zupełnie inaczej niż na jego rodzinnej Sycylii. W dodatku denerwował go ten dziwny szkocki akcent. Jakby tego było mało cały czas nie mógł się przyzwyczaić do lewostronnego ruchu, wydawało mu się, że za chwile ktoś zaliczy czołówkę z jadącym z naprzeciwka samochodem. Na kogo czekał? Gdyby sam znał odpowiedź…
Odkąd wyjechał z Włoch ledwie kilka dni temu cały czas dokuczała mu tutejsza aura. Ten cholerny, nieustający deszcz. W Palermo mieszkał od urodzenia. Jego matka Helen, była norweską imigrantką, która przybyła na Sycylię wiele lat temu, ale po krótkim czasie wyszła za mąż za szefa jednej z dwóch trzymających w ryzach cały region mafii. Andrea, bo tak nazywał się jej wybranek, pieniędzy miał na pęczki. Kupował co chciał, a rodzinna renesansowa rezydencja warta była miliony. Jednak w pewnym momencie jego syn zaczął wyczuwać, że coś jest nie tak. Ojciec chodził nerwowy, rzucał czym popadnie, kłócił się z żoną, a jego ulubionym powiedzeniem było: ”Jesteś głupia jak stąd do Norwegii.”
Pewnego wieczoru pod rezydencję podjechały dwa czarne, luksusowe samochody, a grupka eleganckich facetów z pistoletami w ręku aresztowała siwiejącego Włocha, po czym odprowadziła go do wozu. Po jakimś czasie okazało się, że Andrea robił wielomilionowe przekręty w całej Europie i będzie musiał odsiedzieć bardzo długi wyrok. Ojciec w trosce o swoją żonę, oraz jedynego syna – Marcello postanowił załatwić im spokojne życie poza ich ukochaną wyspą. Helen zamieszkała z matką w Oslo, a dobry znajomy Andrei zapewnił, że może znaleźć jego synowi azyl na Wyspach. Na pożegnanie Andrea dał synowi swoją wieloletnią towarzyszkę… złotą zapalniczkę wysadzaną diamentami, wartą dobrych kilkaset tysięcy euro.
Dopalając papierosa przed wejściem do jednego z wielu tutejszych szkockich pubów Marcello bawił się swoją zapalniczką i zastanawiał się jak może wyglądać znajomy taty. Czy też będzie ubrany w czarny garnitur, a jego ulubionym trunkiem będzie whisky… chociaż to by się w sumie zgadzało, w końcu był w Szkocji.
Z zamyślenia wyrwał go niski, chrapliwy głos:
- Włazisz? – zapytał niewysoki jegomość z cygarem w ręku, kiedy otworzyło się okno czarnego porsche.
- Przecież mieliśmy się spotkać w tym barze – odparł zdziwiony Marcello.
- Zmiana planów, nie czas na pogawędki gówniarzu. Wsiadasz, albo wracasz do Włoch i klepiesz biedę mieszkając na ulicy, bo nie wiem czy wiesz, ale majątek twojego ojca został już zablokowany.
- Dobra, dobra. Już wsiadam.
- Dał ci coś? – zapytał już milszym tonem nieznajomy.
- Dał mi to – powiedział Marcello pokazując Szkotowi swoją zapalniczkę.
- Łooo kurwa. To musi być warte z milion euro. Lepiej się tym nie chwal w okolicy. Szczególnie przed
kibicami Celticu.
- A to niby dlaczego?
- Słyszałem, że trenowałeś juniorów w Palermo. Ojciec ci załatwił robotę?
- No właściwie to tak. Ale wyniki miałem niezłe.
- Wiem sprawdziłem to. Inaczej nie brałbym cię tutaj.
- Do czego zmierzasz?
- Za chwilę się dowiesz. Ale pamiętaj cokolwiek spieprzysz i tracisz tą robotę. Taka jest umowa.
- Możesz wreszcie przejść do sedna?
- Słuchaj nie będę ci mówił o co w tym wszystkim chodzi. Nie zrozumiesz. Ale mam wielki dług wobec twojego ojca, nie tylko wdzięczności. Właściwie nie chciałem się zgodzić, ale powiedział, że jeśli tego nie zrobię to mnie wsypie. A ja nie chcę spędzić reszty życia w więzieniu. Jednak wiedz, że nie zamierzam tolerować pracy na odwal się i beznadziejnych wyników. Nie mam innego wyjścia od dziś jesteś menadżerem Glasgow Rangers.
- Chyba nie mówisz serio? Przecież większość piłkarzy jest starsza ode mnie.
- Wiem, ale masz już 31 lat, niektórzy zaczynali wcześniej. Oby ci się udało, inaczej obaj mamy przejebane, a teraz wysiadaj.
- Co? Jesteśmy przecież na jakimś osiedlu strasznie drogich domów.
- Wiem, ja mieszkam trzy chałupy dalej. Jak masz jakieś wątpliwości to daj znać. Tu są twoje klucze.
- Ale…
- Zamknij mordę i idź zanim się rozmyślę. Jutro o 11 w budynku klubowym.
- No dobra, see you.
- Ciao, młody.
Przekroczył próg i rozejrzał się wokoło. Chwilę później zbierał szczękę z podłogi. Mieszkanie było fantastyczne. Miało dobrych dwieście metrów kwadratowych powierzchni i było luksusowo urządzone. Kuchnia połączona z salonem była przestronna i duża. Ku jego zdziwieniu w lodówce aż roiło się od rarytasów. W wielkim salonie był plazmowy telewizor powieszony na ścianie oraz wielka, wyglądająca na niesamowicie drogą, ciemnobrązowa, skórzana kanapa. Przed nią stał stolik, a na nim biała koperta.
Marcello początkowo wahał się czy ją otworzyć jednak ciekawość zwyciężyła. W środku było kilka tysięcy funtów, a także kluczyki do samochodu. Była także karteczka. „Nie rozpierdol tego audi, bo jest klubowe i drogie.”
Nie wierzył temu co widział. Spodziewał się, że skoro jego ojciec stracił majątek on będzie teraz mieszkał w jakiejś beznadziejnej miejscówce, pracując przy okazji w jakimś barze, sprzedając z rana zbożową kawę w lokalu przesiąkniętym zapachem smażonego bekonu. A było zgoła inaczej.
Włosi zwykle nie lubią brytyjskiego jedzenia. Nie inaczej było z Marcello. Zawsze kiedy był w Anglii nie mógł zrozumieć jak można jeść takie gówno. I jeszcze twierdzić, że to dobre. Na szczęście w lodówce było wszystko co potrzeba. Brakowało jednak czegoś z procentami, a i fajki się już kończyły. Wybrał się zatem do sklepu skąd wrócił z porządnym zasobem swoich ulubionych czerwonych Marlboro, kilkoma butelkami whisky oraz czerwonym półsłodkim winem, podobno z Sycylii. Nie chciało mu się jednak gotować więc postanowił zamówić pizzę z pobliskiej pizzerii.
Tego wieczora przez długi czas nie mógł zasnąć, wyglądał przez okno w swojej sypialni i dojadał zamówioną wcześniej pizzę. Od tej, którą robiła jego babcia różniła się zdecydowanie zbyt mocno by móc ją uznać za dobrą, ale zjeść się dało. Wtedy przypomniał sobie o swojej zapalniczce. Czy to prawda, że była warta okrągły milion? Chyba lepiej jednak nie paradować z nią po ulicach Glasgow.
Postanowił odłożyć ją na szafkę nocną. No bo i czemu miałby ją gdzieś głęboko chować. Jeszcze by zapomniał gdzie ją położył, a tego by sobie nie wybaczył. Usnął. Był strasznie zmęczony ostatnim dniem. Dodatkowo ten właśnie nadchodzący wcale nie zapowiadał się gorzej.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ