Aktualny weekend miałem wolny gdyż liga nie grała. Wykorzystałem piątkowy wieczór na wizytę w jednym z tallińskich barów. Zamówiłem sobie piwo i zacząłem powoli pić gdy nagle podeszło do mnie dwóch gości. Akurat przerwali mi lekturę artykułu internetowego o sportach zimowych, który czytałem w swojej komórce.
- Pan Martinelli? - spytał się jeden z nich
- Ta, to ja. O co chodzi?
- Hura! Dobrze poznałem. Słyszeliśmy dużo o pana karierze. Można autograf? A w ogóle to jestem Karl. A to mój kolega Jens - i podali mi obaj ręce.
Podpisałem mu się i przyjrzałem się chwile uważnie temu drugiemu gościowi. W artykule było zdjęcie jakiegoś skoczka w kasku z flagą Estonii. Patrzyłem co chwila na jego twarz i zdjęcie... Jakby usunąć ten kask, ta twarz.... To ten sam facet!
- A niech mnie gęś kopnie!
Jens Salumae? - wręcz krzyknąłem
- Tak to ja. Kojarzy mnie pan?
- No jasne! Pamiętam, że zawsze gdy oglądałem z rodzicami skoki w telewizji oni zachwycali sie dalekimi lotami Norwegów, Austriaków czy Finów, ja po chichu kibicowałem panu, żeby wszedł pan chociaż do tej 30 i zgarnął jakieś punkty. Teraz skacze
Kaarel Nurmsalu i nadal dopinguję żeby on też punktował.
- Niesamowite. Widzę, że jest pan fanem skoków. Mam dla pana propozycję. Proszę przyjechać tu jutro o 9:00. Zrobię panu niespodziankę.
- No pewnie, będę. A nie myślał pan żeby wrócić do skoków?
- Niestety nie. Skończyłem już karierę.
Rozmowę skończyliśmy przy piwie i każdy się rozszedł. Nie mogłem się doczekać. Następnego dnia byłem o 9:00 pod barem i Salumae oświadczył, że jedziemy do miasta
Otepää, które nazywane jest zimową stolicą Estonii (jak u nas Zakopane). Postanowił, że nauczy mnie skakać! Owszem, mogliśmy zostać w Tallinie gdzie znajduje się
kompleks skoczni jednak zdecydowaliśmy wspólnie, że jedziemy na południe kraju. Całą sobotę poświęciliśmy na odpowiednie przygotowanie mnie i naukę. W niedzielę nadszedł moment skoku! Zaczynałem od skoczni K8, a skończyłem na K30. Najdalej udało mi się wylądować na 25 metrze. Na początku jest takie uczucie strachu i niepewności ale potem łatwo się przełamać. Przynajmniej na skoczni K30. Na normalnych zawodnicy rozpędzają się do 100 km/h. Tego nie potrafiłem sobie wyobrazić. A przecież rekord Estonii w długości lotu to 204,0 m. w Vikersund. Nie wiem jak ten Nurmsalu to skoczył. Tak czy siak Salumae powiedział, że całkiem dobrze mi poszło. No i jakby nie było ustanowiłem krajowy rekord San Marino w długości skoku.
Po ciekawych doświadczeniach z Jensem wróciłem do klubu i trzecioligowych boisk. Do skoków też jeszcze wrócę, strasznie mi się to podobało, jednak w swoim czasie. Na pierwszy ogień po przerwie idzie stołeczny zespół
Dünamo.
To był pogrom, roznieśliśmy przeciwnika. Tym samym ustanowiliśmy 2 rekordy w lidze: najwyższe zwycięstwo i najwięcej bramek w meczu. Byłem zadowolony z postawy moich piłkarzy. Świetnie się spisali. Tydzień później przyszedł czas na Tabasalu.
.
Mimo gry w osłabieniu pokonujemy u siebie rywala 2-1 chociaż końcówka była trochę nerwowa. Na szczęście dalej kontynuujemy swoją zwycięską passę. Musimy jednak bardziej uważać i starać nie łapać się czerwonych kartek. Nie zawsze będzie nam dopisywać szczęście.
Fatalny mecz pod względem skuteczności w naszym wykonaniu. Rywal oddał tylko 1 strzał w dodatku niecelny a w 85. minucie dostał czerwoną kartkę. Oddaliśmy 18 strzałów z czego tylko 4 celne (!). Daje to nam 22%-ową celność. Masakra.
Słowo jeszcze o naszych rezerwach w Pucharze Estonii o których zapomniałem wspomnieć w poprzednim odcinku. W pierwszej rundzie grali właśnie z zespołem Tallinna Olympic. I spisały się lepiej od nas.
Pewne zwycięstwo i gra taka, jakiej oczekiwałem od pierwszego zespołu. W 2. rundzie Ajax Lasnamäe II trafił na grający w Lidze Mistrzowskiej Infonet. Z rywalem naszego drugiego zespołu mierzyłem się w przedsezonowych sparingach. Wygraliśmy wtedy 3-0, więc może rezerwy powalczą o awans do następnej rundy.
Grały także reprezentacje Estonii i Polski. Estończycy mierzyli się z silniejszym Urugwajem.
Urugwajczycy ku własnemu zdziwieniu zostali zmuszeni do walki. Jako pierwsi w Tallinie trafili gospodarze. W 31 minucie gola strzelił grający w duńskim Silkeborgu Kaimar Saag (3 bramka w 35 występie w barwach narodowych). Potem trafiali już tylko goście i ostateczny wynik to 1-2. Całkiem nienajgorzej.
Polacy konfrontowali się za to z Litwą. W Kownie biało-czerwoni uporali się z gospodarzami także 2-1.
Całkiem dobry mecz Polski. Gola dla Litwy strzelił Sernas czyli gracz z polskiej Ekstraklasy.
CDN...
W kolejym odcinku: Liga, Puchar, Trochę o innych drużynach, przymiarki transferowe
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ