Pierwsza część
Druga część
(wiem, wygasły obrazki, potem je pouzupełniam)
Nigdy nie pchałem się w centrum uwagi chociaż zawsze wychodziło tak, że się tam znajdowałem. Nawet teraz. Przechadzając się śródmieściem Avarui (stolicy Wysp Cooka) o nazwie
Takuvaine coraz częściej zdarza się, że ludzie mnie rozpoznają. Generalnie albo od dzielnicy albo od rzeki o tej samej nazwie wzięła się nazwa klubu, który prowadzę. Mojego klubu. Symbolu zmian na lepsze na tych wyspach. Oczywistym był fakt, że reprezentacja sama się nie naprawi. Postanowiłem uruchomić specjalną maszynę:
odpowiednie transfery ⇒ lepsze wyniki ⇒ rozwój klubu ⇒więcej pieniędzy ⇒ lepsza baza ⇒przy okazji inne kluby będą dokonywać lepszych wzmocnień w wyniku podniesionej reputacji ligi ⇒lepsi newgeni
Ten czasochłonny proces dawał nadzieję na wygrzebanie się z końca rankingu FIFA i stworzeniu nowej potęgi w Oceanii. Na sam początek czekał na nas wyjazd do Nowej Kaledonii na Igrzyska Pacyfiku. O tej porze roku (przełom sierpnia i września) na wyspach kręci się jeszcze masa turystów z głupkowatym brytyjskim akcentem a pogoda spełnia oczekiwania nawet najbardziej marudnych turystów (chociaż Polak i tak by się pewnie do czegoś przyczepił). Jedną z kilku rzeczy jakie spodobały mi się na tym pacyficznym państewku są
pieniądze. Miałem okazję trzymać w ręku chyba najpiękniejszy i jedyny na świecie banknot trzydolarowy albo trójkątną monetę o wartości 2$ (nie oryginalnych amerykańskich dolców, tylko tych cookijskich).
Zanim przejdę do klubu wspomnę o wylocie na Igrzyska Pacyfiku. W poprzedniej części opisywałem Wam mecze towarzyskie przed turniejem. Zmaksymalizowałem treningi jak tylko się da, ćwiczyliśmy praktycznie codziennie, każdy po zakończeniu swojej normalnej pracy, brał torbę z zielono-żółtym strojem i dymał na stadion narodowy. Podszedłem do sprawy poważnie. Nasza grupa była bardzo trudna:
1. Nowa Kaledonia (gospodarze) (162)
2. Wyspy Salomona (158)
3. Kiribati *
4. Wyspy Cooka (201)
Liczba w nawiasie oznacza miejsce danej reprezentacji w rankingu FIFA, stan: wrzesień 2011
* Kiribati nie jest członkiem FIFA, stąd nie notuje się tej reprezentacji w rankingu
Jak powszechnie wiadomo gospodarzom pomagają nawet ściany, Wyspy Salomona były na ten moment drugą najlepiej notowaną reprezentacją ze strefy OFC w rankingu, a szaraki z Kiribati były lepsze od moich piłkarzy.
Co ciekawe, newgeni z niższych lig (strukturę ligową opiszę w części poświęconej Takuvaine) wcale nie okazują się być słabsi od cookijskich graczy będących w bazie. Stąd w mojej kadrze znaleźli się także gracze z drugiej a nawet i trzeciej ligi. Nie będę wam przedstawiał składu na IP bo i tak te nazwiska nic wam nie powiedzą, szczególnie newgenów.
Napisać coś miałem za to o "gwiazdach" a raczej zawodnikach, którzy nieco mniej kaleczą od pozostałych. A więc do rzeczy:
Rua Heather - 27-letni bramkarz drugoligowego
Air Raro. Nie wiem jeszcze czy to ostatecznie on będzie pierwszym bramkarzem reprezentacji, ma dosyć silną konkurencję w postaci
Tysona Tekeu. Tak czy siak na Igrzyska Pacyfiku jedzie.
John Pareanga - 31-letni zawodnik, filar defensywy, jeden z najlepszych piłkarzy formacji obronnej w kraju. Oczywiście także został powołany na turniej.
Junior Puroku - rok młodszy od Pareangi, także jeden z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji. Gra jako środkowy ofensywny pomocnik, może występować także jako napastnik. Pewne miejsce w kadrze.
Paul Luiz van Eijk - nie wiadomo do końca gdzie się urodził, ma jednak także holenderską narodowość. 25-latek zapewne będzie liderem formacji ataku. Praktycznie jedyny europejski akcent w moim zespole, jednak do poziomu większości piłkarzy Oranje naturalnie dużo, dużo mu brakuje.
Oczywiście abym nie miał za łatwo w najważniejszym turnieju (przynajmniej w najbliższej przyszłości) musiało się coś przytrafić. Kilka dni przed wylotem zaczęły do mnie dochodzić niepokojące informacje. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o
kontuzje. Najpierw wyleciał bardzo ważny napastnik a zaraz po nim przyszła kolej na
młodego obrońcę drugoligowego
ACS Amuri.
Warto jednak liczyć na szczęście bo dzień przed odlotem przyszedł do mnie asystent
Mika Tupuna z informacją, że napastnik
Geoffrey Strickland jednak się wykurował i może już grać. Niemniej jednak nie mogłem skorzystać z 5 zawodników, którzy doznali urazów. Patrząc na mój skład okazał się on bardzo młody, jednak nie oznacza to, że był zły.
W kwestii oczekiwań co do turnieju włodarze cookijskiego ZPN-u
podeszli do sprawy na szczęście bardzo trzeźwo i dobrze znali nasze miejsce w szeregu albo po prostu mieli wyjebane na to co tam osiągniemy byleby nie było dwucyfrówek i fatalnego bilansu bramkowego. Czas pokaże.
Pierwszym meczem w Nowej Kaledonii miała być potyczka z Kiribati. Nastawiłem się na grę z kontry i szukaniu okazji do strzelenia gola gdy kopacze z tego zagrożonego zatopieniem atolu będą okupywać moją bramkę. Fidżyjski sędzia, pan
Veresa Ratu Yabakivou o 18:00 gwizdnął po raz pierwszy a 9600 osób było świadkami mojego pierwszego poważnego sprawdzianu. Jak się skończyło możecie zaobserwować poniżej:
"Chuj mi w dupę" - pomyślałem po meczu. Nie spodziewałem się jakiegoś szczególnego rezultatu jednak w życiu nie pomyślałbym, że oddadzą aż 17 strzałów na moją bramkę. Nasze 6 wygląda przy tym dosyć marnie. Niemniej jednak moje gadanie przed meczem trwające dobre pół godziny aby ich zmotywować, te codzienne treningi i ćwiczenia nie zdały egzaminu, nie umiałem odpowiednio nastawić zespołu. Swoje 3 grosze dołożył także arbiter, nieraz darłem ryja w trakcie meczu krytykując jego decyzje o czym nie zapomniałem wspomnieć na
pomeczowej konferencji. Najbardziej wkurzyła mnie niesłusznie uznana (wg. mnie) bramka dla Kiribati. Na szczęście cookijski ZPN olał to ciepłym moczem i nie poniosłem żadnych konsekwencji. Ciekawe były prognozy przed tym meczem.
Ostatecznie pozytywem było to, że zdobyliśmy bramkę (już w 5. minucie!) a do przerwy nawet utrzymywał się remisowy rezultat 1-1. Potem jednak wszystko posypało się w drobny mak a większe umiejętności kiribackich szaraków dały o sobie znać. Pierwszy mecz jednak mimo wszystko na minus. Zawsze walczę o najwyższą pulę.
Na razie tyle o reprezentacji, pozostałe dwa mecze opiszę potem. Teraz zajmijmy się klubem i ligą.
Na Wyspach Cooka funkcjonują 3 ligi (pamiętam jak godzinami tworzyłem je w edytorze, szukanie informacji o tych zespołach było tak samo trudne jak i monotonne), puchar i superpuchar. Najwyższa liga nazywa się
Round Cup Wysp Cooka. Gra w niej 7 zespołów, najsłabszy spada do
Drugiej Ligi. Ta liczy dokładnie tyle samo drużyn a ostatnia relegowana jest do
Trzeciej Ligi (absolutne dno). 4/7 składu rozgrywek to rezerwy lub drugie drużyny klubów z wyższych lig. Tutaj także jest tylko jedno miejsce spadkowe.
Prognozy dla mojego Takuvaine nie są zbyt optymistyczne - 6 miejsce. Rezerwami grającymi w Trzeciej Lidze za bardzo się nie przejmuję, w klubie jest człowiek, który za nie odpowiada.
Wiedziałem, że bez transferów się nie obędzie ale o nich też potem. Całkowicie olałem mecze towarzyskie. Może to dobrze, może to źle - nie wiem. Jedynym sparingiem był mecz z Takuvaine II zakończony zwycięstwem pierwszego zespołu 4-0.
Sztabu szkoleniowego na razie postanowiłem nie ruszać, na amatorskim poziomie dużo lepszych od tych co mam aktualnie w Oceanii nie znajdę (no może ci z lepiej rozwiniętych piłkarsko krajów typu Fidżi, Wyspy Salomona czy Tahiti) a nie wiem na początku też jak chętnie przyjeżdżają tu zagraniczni pracownicy związani z piłką nożną. Do dyspozycji mam asystenta, trenera juniorów, scouta i fizjoterapeutę. Dla porównania w reprezentacji Wysp Cooka znajduje się jedynie asystent...
Ponieważ klub jest biedny jak mysz kościelna (prawie 123 tys. euro pod kreską) postanowiłem poszukać klubu patronackiego aby uzyskać jakieś alternatywne źródło dochodów. Na początku prezes
James Hagai stwierdził, że to niezły pomysł by po kilku dniach oświadczyć, że nie widzi powodów aby nawiązywać stosunków z innymi klubami. Pieprzyć cię. Należy mu jednak oddać to, że trochę wcześniej przed moją prośbą
przelał na konto klubu 26 tysięcy euro.
Klub rozgrywa mecze na stadionie
Takuvaine Field w Rarotondze mogącym pomieścić 1500 osób. Obiekt jednak nie jest naszą własnością i trzeba płacić za wynajem 140 euro rocznie. W przyszłości planuję go wykupić.
Takuvaine nigdy nie było mistrzem kraju jednak czterokrotnie wygrywało Drugą Ligę (2000, 2004, 2005, 2006) <cztery razy pod rząd? Wydawało mi się dziwne ale dane
na wikipedii mówią jasno> i dwukrotnie było triumfatorem krajowego pucharu (1991, 2006). Generalnie to właśnie rok 2006 był chyba najbardziej udanym w historii klubu. Ale niedługo się to zmieni.
Bo Luca Comando frajerem nie jest.
CDN...
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ