Fortuna I Liga
Ten manifest użytkownika Gerard31 przeczytało już 576 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Kwiecień zaczęliśmy od wyjazdowego spotkania ze zdecydowanym liderem I ligi, Podbeskidziem Bielsko-Biała. Obawiałem się ogromnie tego spotkania i jak się okazało, nie bezpodstawnie. Ponieśliśmy klęskę 2:5 mimo iż chłopaki grali naprawdę ambitnie przez całe spotkanie. Jednak w tym meczu Bielszczanie byli klasą sami dla siebie. Sam fakt że w momencie gdy prowadzili 3:1 czerwoną kartkę otrzymał jeden z liderów tej drużyny- Cieśliński. Jak na to zareagowali? W ciągu zaledwie dwóch minut podwyższyli wynik na 5:1! Przekonaliśmy się o tym że samą ambicją meczów się nie wygrywa, a wynik był oznaką nadchodzącego kryzysu.
Po tym meczu prasa zaczęła grzmieć na temat moich nieuchronnie dobiegających końca dni jako sternika Floty. Choć zarząd klubu milczał w tej sprawie, ja sam wiedziałem że w tych plotkach znajduje się wiele prawdy. Wiedziałem że jeżeli natychmiast nie zacznę osiągać satysfakcjonujących wyników, najzwyczajniej pożegnam się ze swoją pracą.
Tymczasem sytuacja zaczęła się coraz bardziej wymykać mi spod kontroli. Tutaj wychodziło na wierzch moje niedoświadczenie. Za moje paniczne decyzje taktyczne zespół zapłacił w dwóch kolejnych meczach "banknotami" o niewdzięcznej nazwie- "kompromitacja"... Wpierw w cztery ostatnie minuty przegraliśmy "wygrany" mecz z Odrą Wodzisław- bo "szkoleniowcowi przyjezdnych" ubzdurało się w końcówce że "dobije" gospodarzy a sam tym osiągnięciem wzmocni swoją wątpliwą pozycję... W następnym zaś meczu z MKS Kluczbork, po bramce Kiśla na 2:1, "Mourinho ze Świnoujścia" wymyślił sobie całkowite i drastyczne zejście do obrony oraz grę na czas, co skończyło się wyrównaniem w 87 minucie...
Byłem załamany, zresztą jak cała drużyna. Kolejne dwa mecze pokazały że jesteśmy jednym z głównych kandydatów do spadku. Wpierw bezbramkowy remis z Gorzowem, po meczu który powinno się puszczać ludziom mającym problemy ze snem, a kilka dni później porażka po iście słabej grze w Polkowicach z tamtejszym Górnikiem. Nieuchronnie zbliżaliśmy się do strefy spadkowej. Zdawałem sobie sprawę że ciężko będzie się na tym etapie odbić od dna i nagle znaleźć gdzieś zagubioną formę. Powoli zaczynałem myśleć że być może to ja nie potrafię odnaleźć w chłopakach tej formy.
Po sześciu meczach bez zwycięstwa zacząłem się poważnie zastanawiać nad podaniem się do dymisji. Pieniądze były dobre, "kasa się zgadzała", ale jest w życiu człowieka jeszcze coś takiego jak duma. Byłem gotów opuścić tę "tonąca Flotę" w każdej chwili, a co do tego że opuszczę zespół zaraz po sezonie byłem święcie przekonany.
Wtedy też zdarzyła się dziwna rzecz. Jak gdyby "opatrzność" słuchała moich rozmyślań. Pewnego dnia po serii tych niepowodzeń "ni stąd ni zowąd" wezwano mnie do biura, a tam... na stole czekał na mnie nowy kontrakt. Byłem zszokowany. Edward Rozwałka i Leszek Zakrzewski z prawdziwą szczerością zaczęli przekonywać mnie bym przedłużył umowę o kolejny rok. Zrobiło się mi przykro gdy z nieskrywanym wzruszeniem tłumaczyli mi że muszą zaoferować mi kontrakt o tysiąc złotych niższy od poprzedniego z powodu fatalnej sytuacji finansowej naszego klubu(mieliśmy już milion złotych deficytu). Bez wahania wyskoczyłem z propozycją że zejdę z moich 25 tysięcy złotych miesięcznie na 15 tysięcy, ale tu górę wziął Honor moich pryncypałów. Nie chcieli o tym nawet słyszeć przekonując mnie że w inny sposób postaramy się załatać dziurę budżetową.
Podpisałem więc kontrakt który miał mnie obowiązywać do 30 czerwca 2012 roku. Nie spodziewałem się wtedy że okaże się iż mimo tych słabych wyników i tak wielu błędów z mojej strony, mam takie poparcie wśród kibiców i zawodników. Chyba zdecydowana większość ludzi związanych z tym nadmorskim klubem przyjęła tą wiadomość z ogromną satysfakcją. Morale w szatni jak i na trybunach ku mojemu zaskoczeniu bardzo wzrosło. A przed nami był mecz z Pogonią Szczecin...
7 maja 2011 roku, w 30 kolejce rozgrywek o mistrzostwo I ligi, chyba tylko jakiś niepoprawny optymista dawał nam jakiekolwiek szanse w tym meczu. Szczególnie wiedząc w jakiej obecnie znajdujemy się formie. Przez 90 minut tego spotkania stałem przy linii bocznej patrząc w osłupieniu na drużynę która w niczym nie przypominała tej z poprzednich kolejek. Zagraliśmy fantastycznie. To był najlepszy mecz w mojej karierze i z pewnością na długo zapadnie mi w pamięci. Zdemolowaliśmy Szczecinian 5:1! Nie mógłbym wyróżnić kogoś indywidualnie, po prostu cała nasza ekipa rozegrała świetne zawody. Brak mi słów...
Kamień spadł mi z serca. Na nowo uwierzyłem w swoje umiejętności i wierzę że w końcu te bolesne doświadczenia tych kilku miesięcy mojej pracy zaczną procentować. Do końca sezonu zostały tylko cztery kolejki, w tym trzy wyjazdowe mecze z Dolcanem, Wartą i ŁKS-em, a także domowa potyczka z Piastem Gliwice. Czeka nas ciężkie zadanie by utrzymać się w lidze, ale wierzę ze wzniesiemy się na wyżyny swoich umiejętności, tak jak zrobiliśmy to w meczu z Pogonią...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ