Londyn, 05.06.2013 roku
- To był naprawdę dobry rok Twojej roboty tutaj. Widać, że nieprzypadkowo z wyróżnieniem ukończyłeś szkolenia w Nyonie. Chłopacy zrobili ogromny postęp, wygrali krajowy puchar w swoim roczniku. – sympatycznie rozpoczął spotkanie Frank
- Miło z Twojej strony, że tak mówisz. Wiesz..dla mnie to była ogromna przygoda i jeszcze większe wyróżnienie. Praca tutaj to marzenie. Szkoda, że ten rok już zleciał, ale było warto.
- Jak wiesz, niestety nie możemy ani przedłużyć z Tobą kontraktu..szefostwo nie zezwala na zatrudnienie kolejnego trenera.. – poczułem nutkę żalu w głosie.
- Rozumiem, rozumiem. Być może będę mógł kiedyś tutaj powrócić.
- Też mam taką nadzieję. Jak zauważyłeś na pewno, Boss obserwował treningi pod Twoim okiem. Zdecydował się na przesunięcie do głównej młodzieżowej drużyny aż 5 twoich podopiecznych. Są to Gedium Zelalem, Jimmy Brown, Wesley Woodwey, Nathan Philips i Bobby Elliot. Ten pierwszy bardzo podoba się szefowi.
- Gedi to wielki talent.. Chłopak ma ogromny dar, musi tylko pracować tak dalej. – rzuciłem z pewnością.
Wiedziałem, że młody Anglik jest w stanie zaistnieć znacząco w pierwszej drużynie za kilka lat.
- Z pewnością. Mam dla Ciebie taką niespodziankę, nagrodę za ciężką pracę. – pomyślałem: kurwa, jak ja nie lubię niespodzianek.
Wtem właśnie do drzwi ktoś zapukał do drzwi. Frank, koordynator pionu juniorskiego w Arsenalu Lodnyn z nutką ekscytacji rzucił: You`re Welcome, a do pomieszczenia wszedł nikt inny jak Arsene Wenger. Byłem w szoku. Do tej pory mijałem Bossa na korytarzu klubowym albo na boisku i kończyło się na wymianie uprzejmości.
- Witam panie Wein - rzucił ze spokojem Wenger.
- Dzień dobry sir, nie spodziewałem się takiego spotkania.
- To dobrze. Słuchaj..nie mam dziś za dużo czasu, ale mam dla Ciebie kilka spraw do przekazania. Pierwsza to taka, że w czwartek chciałbym się spotkać i porozmawiać o Twoich treningach przy lanchu. Po drugie wystawiamy Ci znakomitą rekomendację imiennie przeze mnie podpisaną. Ponadto podczas szukania nowego pracodawcy możesz na nas liczyć. – A ja słuchałem, słuchałem i własnym uszom nie wierzyłem. – Po trzecie klub finansuje Ci dwutygodniowy wypoczynek w Portugalii dla dwóch osób. Potraktuj to jako premie za świetne wyniki z rocznikiem 97.
Porto Santo, Portugalia, 17.06.2013 roku.
Wylegiwałem się właśnie w moich nowych RayBan`ach, na leżaczku... i czułem nieopisaną błogość po rocznym pobycie w zimnej, jak dla mnie, Anglii. Zauważyłem idącą przy basenie moją partnerkę i...rozmarzyłbym się bardziej.. gdyby nie kazała mi wstać.
- Kochanie, wstaaań, ile można leżeć?
- Viki, po prostu korzystam z wakacji, zresztą...chyba zasłużonych..nie podoba Ci się prezent od mojego szefa?
- Nie bierz mnie pod włos. Po za tym twój telefon dzwonił, nie odbierałam, bo to służbowy. – odchodząc dała mi buziaka, a ja bardziej skupiałem się na tym jak wygląda i jak mówi, niż na tym co chciała mi przekazać.
- Spoko, pewnie znowu Kowal dzwonił – rzuciłem po chwili. Co do Kowala...nie było to nic nowego. Najlepszy kumpel zawsze troszczył się o moją lodówkę w Polsce.
- Na służbowy? - pomyślałem. Ej, kto mi zawraca dupę na wakacjach. A na razie.. – wrzucając Vikę do basenu, dołączyłem do niej.
Po obiedzie poszliśmy do naszego pokoju i gdyby nie Vi, to telefon pewnie bym zignorował. Zdziwiło mnie to, że dzwonił Frank. Po krótkiej rozmowie radził mi sprawdzić skrzynkę. Okazało się, że w Anglii o mnie nie zapomnieli i szykowała się rozmowa z działaczami z nowym pracodawcą. Podekscytowany pomyślałem, że może znów praca z juniorami... Było jednak zupełnie inaczej...
Wróciliśmy do Londynu, gdzie na szczęście przywitało nas słońce. Nie wiem jakbym zniósł „angielską” pogodę po taaaakich wakacjach. Zresztą do naszego mieszkania wpadliśmy tylko „na chwilę”, gdyż za cztery dni miałem umówione spotkanie z Alanem Bartlamem, prezesem..szóstoligowego Vauxhall Motors, a zarazem kierownikiem ds. promocji i marketingu w koncernie samochodowym.
Ellesmere Port, stadion miejski, 26.06.2013 roku
- Welcome Milosz, my name is Alan Bartlam and i am the chairman of Vauxhall Motors football club. - rozpoczął rozmowę starszy, łysiejący już mężczyzna w okularach.
Co ciekawe...prezes szóstoligowca wiedział o moich sukcesach z chłopakami z północy stolicy, zresztą po jego niepozornym początkowo wzroku wydawało mi się, że wie znacznie więcej o mnie niż bym się tego spodziewał. Cały Frank.
A z kolei ja o klubie...przeciwnie, wiedziałem tyle, co o budowie radzieckiego czołgu T-34.
Po godzinie byłem trochę mądrzejszy. Z jednej strony miałem szansę na debiut menedżerski w dorosłej piłce i jakieś tam zarobki. Z drugiej...półzawodowy klub, pustki w kasie, ruinę przypominającą boisko i ogórków w składzie. Potrzebowałem czasu, żeby się zastanowić.
Macdonald Craxam Wood Hotel, Ellesmere Port, tego samego dnia
Opowiedziałem całą historię Wiktorii czekając na jej reakcję, jednak jej uśmiech był podejrzany.
- Kochanie, czy Ty coś wiesz?
- Ja? Skądże… jak bym śmiała coś wiedzieć…
- No tak. Mogłem się tego domyśleć…
Oczywiście moja ukochana o wszystkim wiedziała i trzymała to w tajemnicy. Napisała do Franka mejla, a ten ją poinformował o wszystkim i prosił o dyskrecję. Oboje wiedzieli, że nie znoszę niespodzianek. A Vika nigdy nie miała problemów z wykorzystywaniem urody do swoich planów.
Po krótkiej dyskusji z moją lepszą połówką uznałem, że warto spróbować. W końcu raz się żyje.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ