Przedstawiając Wam klub w pierwszej części nie zmyślałem. Serio. W papierach napisali, że to wszystko jest półprofesjonalne. Moim zdaniem to nic tylko zakopać, zaorać, zasiać i poczekać aż może coś wyrośnie.
Wg mediów mamy szansę powalczyć o przedostatnią lokatę. Kadra rzeczywiście nie zachwyca. Zaklepaliśmy kilka sparingów, zobaczymy z czym to się je. Chciałem być lojalny co do pracowników Opla i dać szansę wszystkim. Może podczas spotkań potrafią kopnąć prosto piłkę. Mógłbym wam pokazać moich wspaniałych kopaczy, ale nie ma się co chwalić.
Stwierdziłem, że nie ma co za dużo kombinować z taktyką. U siebie będziemy grali najprostszym 4-4-2, a na wyjazdy będziemy ćwiczyć 4-1-4-1. Zalecenia? Piła do przodu. Jak masz miejsce to strzelaj. W obronie? Piła może przejść, zawodnik nie.
Na naszą murawę przydałoby się wpuścić jakiś walec, czy coś. Albo chociaż zasiać pszenicę, to chociaż będzie na opłaty za prąd. Ludzie paranoja, jak można grać na takim kartoflisku. Z tego co widziałem w necie, to u innych jeszcze jakoś to wygląda. Ale angole jednak myślą. Dwie małe trybunki zadaszone.
Z tzw. sztabu szkoleniowego wyrzuciłem wszystkich. Moim asystentem został Cliff Cant, kumpel z Londynu, który kiedyś się kopał po czole i co nieco tam pomagał, żeby dorobić do renty. Kurde, prawie jak Polak. Jako trener przyszedł Ryan Bleaslade, jakiś kuzyn Cliffa. W dalszym poszukiwaniu przydały się znajomości Franka. Co jakiś czas raport o piłkarzach z okolicznych boisk przygotują dla mnie Bobby Roberts i Laurent D`Jaffo. Obaj ludzie futbolu. Zdziwiłem się, że chcą tu pracować. Zresztą..sam się zastanawiam ile tu wytrzymam. Lekarzem będzie chłopak, który też był na stażu w Arsenalu, Damien Delahunty.
Po zagraniu paru sparingów wiedziałem, że 3/4 składu to będzie umierać po piętnastominutowym odśnieżaniu. A gdzie tu za piłką biegaj półtorej godziny.
Koniec końców wygraliśmy trzy mecze na 9. A starałem się dobierać rywali z niższych lig. Pomijając St. Mirren, na których chcieliśmy trochę zarobić. Kiepsko nas widzę.
- Skarbie, widzę że ciężko w tym twoim nowym klubie. Ciągle nad czymś rozmyślasz - zagaiła Viki, próbując oderwać mnie od próby ułożenia najprotszego treningu taktycznego dla moich ogórków.
- Kochanie...szkoda słów. Zaczynam żałować, że się w to dałem. Ale..
- Ale teraz zrób sobie przerwę...
Jej nigdy nie potrafiłem odmówić.
W końcu przyszła inauguracja rozgrywek Conference North. Na
Rivacre Park przyjechali
Gainsborough.
I już w piątej minucie wlepili nam bramę. Próbowałem zachować spokój, dać zawodnikom czas na reakcję. Dupa. Zapomniałem, że moi grajkowie to ogóry. Którzy właśnie przegrywają z pomidorami 0:2. Zacząłem ich opierdalać i proszę. Dwie minuty i
Jordan Rugg ustrzelił kontaktowego gola.
W przerwie poważna, męska rozmowa. Powołalem się na dwustuiluś ludzi, którzy raczyli przyjść patrzeć na ich kopanie się po czołach.
Niewiele dało. Na dwadzieścia przed końcem 1:3, znów pomidory nam strzeliły. No kurwa. Zastanawiam się, czy Zak (nasz bramkarz) naprawdę niepotrafi dokopać do połowy boiska, czy gra z nimi. W końcówce Rugg jeszcze urwał się rywalom i ten chłopak, który przyszedł do Opla chwilę przede mną, był jedynym pozytywem z tego meczu.
W kolejnych trzech meczach znowu dostaliśmy baty. Zacząłem rozumieć na co się rzuciłem. Masakra.
Po czterech kolejkach mamy okrągłe zero.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ