Takim wynikami zakończyły się dzisiejsze mecz grupy A w Euro 2012. Pierwsze mecze za nami i już dużo emocji. Dzisiejszą transmisję zacząłem oglądać już o 16. Na samym początku studia, raz na dachu Wedla, raz na Woronicza, raz w Strefie Kibica, a raz na stadionie. Pełno ekspertów i "ekspertów". Ogólnie wszyscy jakoś tak pozytywnie nastawieni. No i zaczyna się!

Ceremonia otwarcia. Wszystko prezentowało się dobrze, nie było żadnych fajerwerków. Jedyne, do czego mógłbym się przyczepić, to to, że na fortepianie grał Węgier, a nie np. Leszek Możdzer.

I jest! Wchodzą na stadion. "Mazurek Dąbrowskiego", ustawiają się na boisku i zaczynają. Od początku przeważamy my, kilka sytuacji i wreszcie w 17 minucie Robert Lewandowski, zdobywa gola. Szaleństwo na trybunach, szaleństwo na ulicach pod moim domem, ktoś trąbi w wuwuzele. Idziemy za ciosem, ale z minuty na minutę gra coraz bardziej siada, a Grecja gra coraz lepiej. Szczególnie słabo prezentuje się Błaszczykowski, który trochę się gubi, po pierwszej połowie jest on według mnie pierwszym zawodnikiem do zmiany, oczekuję takiego działania od Smudy.

Przez 15 minut ogarnięcie emocji, uspokojenie i oczekiwanie na początek drugiej połowy oraz kolejne bramki. Miałem nadzieję, że Polakom uda się pójść za ciosem.

Jednak przeliczyłem. Jak pod koniec pierwszej połowy nasza gra nie wyglądała zbyt dobrze, to po przerwie było jeszcze gorzej. A na dodatek w 51 minucie wprowadzony chwilę wcześniej Dimitrios Salpingidis zdobywa wyrównującego gola. Wstąpiło we mnie lekkie załamanie, ale dalej wierzyłem, że uda nam się podnieść i pociągnie nas do przodu Grosicki, który za nie długo zostanie wprowadzony. Jednak to się nie stało, a na dodatek Szczęsny otrzymał czerwoną kartkę, a Grecja miała rzut karny. Chwilę potem objawił się bohater Polaków - Przemysław Tytoń świetnie wyczuł zamiary Georgiosa Karagounisa i obronił karnego. Po tym nasi zawodnicy, jakby się przebudzili i mieli kilka dogodnych sytuacji. Jednak czegoś brakowało. W międzyczasie Grecja strzeliła kolejnego gola, ale na szczęście był spalony. Smuda do końca czekał ze zmianą, trwało to tak długo, że ostatecznie nie udało mu się jej przeprowadzić.

I tu mam wielki żal do Franciszka Smudy. Dlaczego nie wprowadził Grosickiego za Błaszczykowskiego, który wyraźnie sobie nie radził, nie udźwignął presji? Dlaczego nie mógł mu zrobić większego prezentu urodzinowego niż tylko minuta meczu? Kto wie, może gdyby Błaszczykowski zszedł tak powiedzmy w 70 minucie, to nasza gra z Grosickim wyglądałaby kompletnie inaczej.

Kuba, co dziwne, moim zdaniem był najsłabszym zawodnikiem na boisku. Zadziwiająco dobrze grał Boenisch, spodziewałem się po nim kompletnej żenady. A tymczasem zagrał całkiem przyzwoicie. Oczywiście druga połowa w jego wykonaniu wyglądała gorzej, ale nie było zawodnika w polskiej reprezentacji, który miałby lepszą drugą połowę.

Pozostaje lekki niedosyt po straconej szansy na wygraną, ale jeden punkt na początek, to zawsze lepszy rezultat od tego, jakie mieliśmy w poprzednich imprezach w XXI wieku.

O 20:30 rozpoczął się drugi mecz. Ten mecz oglądałem już ze spokojem. Niech się dzieje, co chce. To jeszcze nie ta faza, kiedy patrzeć trzeba na wyniki meczów innych zespołów z grupy. Rosja zagrała przepiękny mecz i potwierdziła swoje aspiracje o przynajmniej półfinał. Czesi, mimo tego, że momentami grali naprawdę dobrze, nie mieli szans by wygrać. Rosjanie wygrali i przewodzą grupie A.

Następny mecz Polski będzie kompletny inny, bowiem to Sborna będzie atakować, a my się bronić, a nie tak jak było dzisiaj, czyli, że my musieliśmy przejąć inicjatywę. Nam gra z kontrataku wychodzi bardzo dobrze, więc to będzie nasz atut. Musimy uważać w obronie, bardzo uważać, to dobrze wychodziło nam dzisiaj w pierwszej połowie. Właśnie, nasza gra wychodziła tylko przez pierwsze 45 minut, więc powinniśmy wykorzystać je do maksimum. Marzeniem byłoby zdobycie dwubramkowej przewagi, a w drugiej połowie spokojna obrona.

Ale nawet gdybyśmy przegrali z Rosją, to możemy wyjść z grupy, jedynie zwyciężając z Czechami. Jednak Czesi musieliby wygrać z Grecją, a Grecja przegrać z Rosją. Wszystko jeszcze może się zdarzyć...

Bardzo się cieszę z atmosfery, jaka jest wokół Euro. Pełna strefa kibica w Warszawie, 100 tysięcy osób wymalowanych w biało czerwone barwy. Nawet mój znajomy, który do piłki nożnej zawsze był ostatni, po pierwszej połowie dzwonił do mnie rozentuzjazmowany i zadowolony z meczu. Na osiedlu ciągle ktoś trąbił w wuwuzele i krzyczał "Polska". W każdych mediach tematem numer 1 jest Euro. I dobrze.

Wszyscy są zadowoleni, nawet portal Weszło, który najczęściej narzeka twierdzi, że organizacja przebiega fantastycznie. Przymrużył nawet oko, co do gry Polaków. I oczywiście ja się z tym zgadzam. Powinniśmy być zadowoleni z tego, że dostaliśmy taką szansę. Nigdy jeszcze tak nie przeżywałem mistrzostw, jak to ma miejsce teraz.

Jutro dwa bardzo dobre widowiska. Pierwszy mecz odbędzie się o 18 na stadionie w Charkowie, zmierzą się Holandia z Danią. Moim faworytem Ci pierwsi, ale podopieczni Mortena Olsena mogą zaskoczyć. O 20:45 będzie miał miejsce kompletny hit, Niemcy - Portugalia. Faworytami znów "gospodarze", jednak Ronaldo i spółką mogą pozytywnie zaskoczyć. Jedno jest pewna, jutrzejsze spotkania będzie się bardzo dobrze oglądało.