Premier League
Ten manifest użytkownika KJ9 przeczytało już 865 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Mecz przebiegał pod nasze dyktando. Rooney nie popisał się przy wykonywaniu rzutu karnego, tuż pod koniec pierwszej połowy. Anglik fatalnie przestrzelił. W 53. minucie udało się nam objąć prowadzenie za sprawą Rio Ferdinanda. Najwyżej wyskoczył do piłki zagranej przez Rooneya i skierował ją w okienko bramki Rumunów. 72. minuta - rzut wolny. Wazza uderza z rzutu wolnego, piłka odbija się od muru w taki sposób, że trafia wprost pod nogi Welbecka a ten natychmiast oddaje silny strzał i było już 2:0. Siedem minut później strzelec drugiego gola opuścił boisko, a w jego miejsce ujrzeliśmy van Persiego. Holendrowi zaledwie po pierwszym kontakcie z piłką udało się pokonać Cipriana Tatarusanu. Pewne zwycięstwo pozwala trochę rozluźnić się przed rewanżem.
Zawodnik meczu: Rio Ferdinand (8.5)
W weekend spotkaliśmy się z Fulham. Ograliśmy ich spokojnie 2:0 (Welbeck, Rooney). Identycznym wynikiem zakończył się mecz Chelsea - Manchester City na korzyść gospodarzy.
Odczuwaliśmy jeszcze drobne zmęczenie trasą Manchester-Bukareszt-Manchester. Tym razem to przeciwnika czekała wyczerpująca podróż na Wyspy.
Od początku nacieraliśmy na bramkę mistrzów Rumunii. W 14. minucie przyniosło to oczekiwany rezultat (Nani). Jeszcze podkręciliśmy tempo i przed przerwą udało nam się podwyższyć prowadzenie za sprawą Kagawy. 50. minuta - van Persie do Giggsa, ten posyła kapitalną prostopadłą piłkę na skrzydło do Naniego a Portugalczyk potężnym strzałem pokonuje Tatarusanu - 3:0. Steaua w jednej z nielicznych akcji zdobyła gola honorowego autorstwa Stanciu. A 20 minut później Kagawa ostatecznie dobił rywala, ustalając wynik na 4:1 i w pewnym stylu awansowaliśmy do półfinału Ligi Mistrzów. Warto dodać, iż swój profesjonalny debiut w wieku 15 lat i 361 dni zaliczył Alan Fielding, najnowszy produkt naszej akademii piłkarskiej.
Zawodnik meczu: Shinji Kagawa (9.4)
Wszyscy we wspaniałych nastrojach. W losowaniu półfinałów mogliśmy trafić na Basel, Real Madryt bądź Chelsea. Gianni Infantino, łysy pan specjalizujący się w losowaniach rozgrywek UEFA wyciągnął piłeczkę w niej karteczka z napisem "FC Basel". Lepiej nie mogliśmy trafić.
Tymczasem powróciliśmy na krajowe podwórko, aby zmierzyć się z Sunderlandem na wyjeździe. Dla gospodarzy porażka oznaczała jedno - SPADEK. Za to my musieliśmy starać o komplet punktów w każdym nachodzącym meczu, bowiem jedno małe potknięcie mogłoby spowodować, że rozpędzona Chelsea zepchnie nas na drugie miejsce.
Ostatecznie jednobramkowe zwycięstwo dzięki Svenowi Benderowi wywalczone z lekkim trudem. Sporo niepotrzebnych fauli z naszej strony, na szczęście bez kartek. Natomiast Sunderland żegna się z najwyższą klasą rozgrywkową.
Zawodnik meczu: Sven Bender (7.9)
19 kwietnia, Goodison Park, mecz z Evertonem.
Do składu powrócił Vidic, co dało się zauważyć, patrząc na grę defensywy. Zaczęło się nieprzyjemnie, kiedy to Mirallas wykorzystał błąd Kagawy i za jego sprawą całe Goodison Park wpadło w euforię. Niebawem jednak wychowanek Evertonu, grający z numerem "10" oddał kapitalny strzał z 27 metrów i Howard nie miał nic do powiedzenia. Złapaliśmy wiatr w żagle. 4 minuty po golu remisowym mierzonym strzałem trafia Bender, a chwilę potem van Persie z rzutu wolnego na 3:1. W 40. minucie po raz drugi piłka po uderzeniu Mirallasa piłka znajduje drogę do siatki. W drugiej połowie Everton wyraźnie bez pomysłu na grę. Faul Pienaara na Fellainim ewidentnie na czerwoną kartkę, lecz pan Moss pokazał tylko żółty kartonik. 65. minuta to popis Rooney'a. Snajper mija łatwo dwóch rywali, gra na klepkę z Benderem i strzelając sprytnie w krótki róg powiększa przewagę na 4:2. Takim też wynikiem kończy się to spotkanie.
Zawodnik meczu: Wayne Rooney (9.1)
22 kwietnia - wyjazdowy mecz z Basel
Zawsze chciałem wyjechać do Szwajcarii na wakacje. Jednak nie wyruszyliśmy tam, żeby odpoczywać, lecz wygrać z zespołem z Bazylei i spokojnie myśleć o rewanżu.
Sądziliśmy, że pójdzie tak jak ze Steauą. Lecz się trochę przeliczyliśmy. Zbyt łatwo dawaliśmy im dojść do sytuacji strzeleckich. W 62. minucie Marcelo Diaz z rzutu karnego trafia w słupek, lecz piłka odbija się od głowy De Gei i wpada do siatki. Gol ten przypadł na konto Hiszpana jako samobój. Wyrównał Chicharito, który w 74. minucie zastąpił Welbecka. W ostatniej minucie kolejny rzut karny do gospodarzy, tym razem już wykorzystany bez problemu przez Bruno Moroniego. Zasłużyliśmy na porażkę. Cieszyła przynajmniej bramka zdobyta na wyjeździe.
Zawodnik meczu: Patrice Evra (8.3)
Powróciliśmy ze Szwajcarii w ponurych nastrojach i pragnęliśmy je sobie poprawić spotkaniem z Southampton.
Po 27 minutach gry właściwie było po meczu. Dwóch naszych skrzydłowych zapewniło nam trzy punkty. "Święci" biegali po boisku niczym zagubione owce. Jedyny groźny strzał oddał Adam Lallana i zaraz potem opuścił murawę w wyniku kontuzji.
Zawodnik meczu: Nani (8.3)
Do 30 kwietnia siedzieliśmy jak na szpilkach wyczekując przyjazdu mistrza Szwajcarii na półfinałowy mecz rewanżowy. Moi zawodnicy aż rwali się do tego, by wydrzeć im zwycięstwo z gardeł. Vidic i Evra apelowali do swoich kolegów, aby skoncentrowali się i dali z siebie wszystko.
Przy komplecie publiczności wyszliśmy z jednym celem - awans do finału. Innej opcji być nie mogło. Dominowaliśmy od pierwszego gwizdka, Bazylea rozpaczliwie się broniła. Dopiero na początku drugiej odsłony Nani wprawił w zachwyt wszystkich obserwatorów tego meczu. Po czerwonej kartce Charlesa Knupa grało nam się jeszcze łatwiej, szanowaliśmy piłkę do końca spotkania. Sędzia Aydinus zagwizdał po raz ostatni i wszyscy cieszyliśmy się z awansu do białego rana. W finale czeka na nas Chelsea, która nie dała szans Realowi. Natomiast mieszane uczucia kierują Rafaelem, który kilkadziesiąt sekund przed końcem otrzymał żółtą kartkę, która wyklucza go z udziału w finale.
Zawodnik meczu: Nani (7.9)
Dalsze świętowanie trzeba było odłożyć na bok i skoncentrować się na ostatnich dwóch meczach ligowych. Pojechaliśmy do Cardiff z zamiarem zwycięstwa. Nie dopuszczałem nawet do siebie myśli, że możemy stracić punkty na rzecz Walijczyków.
Zaczęliśmy golem Hernandeza w 8. minucie. Wyrównał po błędzie Evry Andreas Cornelius. Jak się okazało, trzy punkty uratował nam "samobój" McNaughtona. Mecz nie dostarczył wielu emocji ale najważniejsze było to, że po prostu wygraliśmy. Chelsea nie miała zamiaru odpuścić i kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa.
Zawodnik meczu: Javier Hernandez (8.3)
Losy tytułu mistrzowskiego musiały więc rozstrzygnąć się w niedzielę, 15 maja, gdzie wszystkie 20 zespołów o tej porze rozgrywało swe spotkania. My gościliśmy Swansea, The Blues z kolei podejmowali na Stamford Bridge Everton.
To był emocjonujący dzień. Swansea grała z nami jak równym z równym. W 83. minucie po bramce wyrównującej wszystko się komplikowało. W tamtym momencie spadliśmy na 2. pozycję. Co prawda mieliśmy wówczas tyle samo punktów co Chelsea, lecz oni mieli większą różnicę bramek. Londyńczycy po 90 minutach prowadzili już 4:0 i byli pewni mistrzostwa. Ale my postawiliśmy wszystko na jedną kartę i kilka sekund przed końcowym gwizdkiem Robin van Persie z 16 metrów mierzonym strzałem pokonał Michela Vorma. Wróciliśmy na fotel lidera. Chwilę później Lee Mason zakończył mecz i stadion Old Trafford oszalał! Manchester United po raz 21. został mistrzem Anglii. Rozpoczęła się wielka mistrzowska feta. Pogratulowałem chłopcom zdobycia tytułu, jednocześnie przypominając im, że przed nami ostatnie, równie ważne spotkanie, czyli finał Ligi Mistrzów w Lizbonie. A tak oto wyglądała tabela po ostatniej kolejce:
24 maja 2014, Estadio da Luz, finał Ligi Mistrzów
Manchester United - Chelsea Londyn
Nadszedł wielki dzień. Chelsea z pewnością żądna rewanżu za przegrany finał z 2008 roku. Wystawiłem następujący skład: De Gea - Jones, Smalling, Vidic, Evra - Young, Cleverley, Fellaini, Nani - Rooney, van Persie. Wcześniej między mną a Mourinho miało miejsce wiele przepychanek słownych. Teraz nie było inaczej. Sternik klubu ze Stamford Bridge chciał mnie sprowokować, lecz nie udało mu się to. Nie miałem zamiaru dekoncentrować swoich graczy.
Od pierwszego gwizdka spotkanie było bardzo wyrównane. Były momenty, gdy ja i mój asystent Steve Round łapaliśmy się za głowy, widząc Younga jak nie trafia do pustej bramki po składnej akcji całego zespołu, czy Robina van Persiego, który przebiegł z piłką 40 metrów, mijając po drodze czterech graczy w niebieskich koszulkach, tylko po to, by na koniec strzelić prosto w Cecha. Ale mieliśmy też sporo szczęścia. Sam Mata mógł już w pierwszej połowie sprawić, że byłoby już po meczu, ale fatalne pudła w jego wykonaniu doprowadzały Mourinho do palpitacji serca. Druga część meczu obfitowała w mnóstwo walki o dosłownie każdą piłkę. Marouane Fellaini miał szczęście, że za brutalny faul na Willianie otrzymał "jedynie" żółtą kartkę, bo pan Bebek mógł równie dobrze pokazać kartkę koloru czerwonego. W 83. minucie Chelsea dopięła swego. Willian sprytnym strzałem przy słupku uradował kibiców swej drużyny. Musieliśmy natychmiast coś zmienić. Van Persiego zastąpił Chicharito. Okazało się to "strzałem w dziesiątkę". Meksykanin już przy pierwszym kontakcie z piłką doprowadził do remisu!
Dogrywka nie przebiegała już tak jak regulaminowe 90 minut. Zarówno my jak i londyńczycy byliśmy kolosalnie zmęczeni wysokim tempem w jakim przebiegał ten mecz. Po 120 minutach arbiter spotkania oznajmia, że czas na serię rzutów karnych. Historia lubi się powtarzać. Podobnie jak przed sześcioma laty "jedenastki" musiały wyłonić zwycięzcę.
Pierwszy do piłki podszedł Rooney. Wszyscy mocno podenerwowani. Ale Wazza nie dał tego po sobie poznać. Zmylił Cecha, strzelając w przeciwnym kierunku i 1:0. W Chelsea rozpoczynał Ashley Cole i w podobny sposób pokonał Davida De Geę.
Drugą serię zainicjował Nani. Mocny strzał, golkiper rywala wyczuł go, lecz na szczęście futbolówka prześlizgnęła się po jego palcach i znalazła się w siatce. Kolej na Williana. Brazylijczyk zbyt słabo uderza i David broni jego strzał.
Seria nr 3, Hernandez kontra Cech. Uderzenie w górny róg, ale czeski internacjonał wyciągnął się jak długi i odbił piłkę w bok. Następnie John Obi Mikel z krótkiego rozbiegu pewnie egzekwuje rzut karny i znów po równo.
Do piłki podszedł Giggs. Doświadczony weteran wie jak radzić sobie z presją. Spokojnie wymierzył strzał w środek bramki, podczas gdy Cech rzucił się w prawy róg. Swej szansy nie zmarnował też Mata.
Piąta kolejka. Widziałem na twarzy Younga stres. Przez chwilę zwątpiłem, że to nie był dobry wybór i sobie nie poradzi. Ashley wziął długi rozbieg i umieścił piłkę w samym okienku. Odetchnąłem z ulgą. Do strzału szykuje się Ramires. Pomocnik zupełnie się pomylił, posyłając piłkę ponad poprzeczką.
Stało się! Cała Europa u naszych stóp. Roman Abramowicz nie mógł uwierzyć w to, że jego klub znów nam uległ i znów po rzutach karnych.
Świętowaliśmy ten sukces przez długi czas. Potrójna korona nie zdarza się często. Zostałem wybrany Menedżerem Roku, a Rooneya okrzyknięto Piłkarzem Roku. Te zdobyte trofea jak i to indywidualne wyróżnienie, jeszcze bardziej motywują mnie do pracy. Podziękowałem wszystkim za pracowity sezon. Jedni otrzymali urlop, drudzy natomiast wybrali się do Brazylii na nadchodzące Mistrzostwa Świata. Ja osobiście połączę pracę z odpoczynkiem. Wyjeżdzam do Kraju Kawy na wakacje, przy okazji obserwując poczynania potencjalnych celów transferowych na Mundialu...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ