La Liga Santander
Ten manifest użytkownika yayme przeczytało już 995 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Sporting de Gijon nie jest ucieleśnieniem moich menedżerskich ambicji – powiedzmy to sobie szczerze. Dostałem szansę na robotę, więc postanowiłem z niej skorzystać. Wcześniej prowadziłem drugą drużynę tego klubu, choć nie odniosłem tam jakichś spektakularnych sukcesów. Byłem natomiast zapraszany na spotkania zarządu, podobnie jak mój poprzednik na stanowisku menedżera pierwszego zespołu. Sympatię zarządu zdobyłem dzięki swojemu krasomówstwu i braku skrupułów w dewaluowaniu zalet menedżera Sportingu. Komentowałem każde jego potknięcie i błędny transfer. Byłem również w stałym kontakcie z juniorami jego drużyny, wiedząc że kiedyś zasilą oni pierwszy skład Sportingu, chciałem mieć ich poparcie. A to przekładało się na miłe wzmianki o mnie w prasie, co dało mi również sympatię kibiców. Na spotkaniu zarządu co raz gorliwiej przedstawiałem swoje wizje prowadzenia klubu.
Te wszystkie zabiegi sprawiły, że dostałem szansę na to, by sprawdzić się jako trener Sportingu de Gijon. Na pierwszej konferencji prasowej bez entuzjazmu wyraziłem zadowolenie zatrudnieniem mnie. Przez to, że wykańczałem wszystkich członków sztabu szkoleniowego, często w nieczysty sposób, miałem tam samych wrogów. Wszyscy trenerzy wraz z asystentem, scoutami i fizjoterapeutami pożegnali się z klubem. W ich miejsce zatrudniłem innych, starannie nakreślając im swoją wizję budowy klubu, podkreślając w prywatnych rozmowach swoją rolę i pozycję. Starałem się również, by treningi piłkarzy były ustalone na takie godziny, by trenerzy raczej nie mieli czasu na dyskusje ze sobą. Dzięki temu byłem ich jedynym kontaktem w klubie i zminimalizowałem szansę na jakąkolwiek krytykę czy niesubordynację. Pewności siebie i przezorności nigdy mi nie brakowało.
Nagonka na mnie w mediach była spora, jednak trwała bardzo krótko. Moje metody krytykowali głównie ludzie, którzy nie mogli mieć wpływu na kształt mojej drużyny. Tu miałem zbyt wielu zwolenników, starałem się eliminować ludzi, którzy nie byli mi przychylni. Usta krytykom zamknęła głównie postawa Sportingu w meczach sparingowych, z Lealtad (3:0), Gijon Industrial (4:0), Ribadesella (2:0), AlbinoLeffe (3:0), San Martin (7:0). Choć nie byli to wymagający przeciwnicy, Sporting strzelił bardzo dużo bramek nie tracąc jednocześnie żadnej. Przysporzyliśmy sobie tym samym wielu zwolenników. Morale klubu było wysokie, przyszedł czas na ligę.
W międzyczasie dokonałem jednak kilku transferów:
Do klubu:
Ruben Yttegard Jenssen z Tromso (Norwegia) - 950 000 funtów
Giuseppe Bellusci z Catania (Włochy) za 1 500 000 funtów
Dodatkowo zaopatrzyłem się w młodzież:
Raphael Calvet (środkowy obrońca, AJ Auxerre) – 650 000 funtów,
Fran Garcia (lewy obrońca, Villareal) – 450 000 funtów,
Kurt Zouma (śrokowy obrońca, AS Saint-Etienne) – 500 000 funtów,
Umberto Dos Santos Carvalho (defensywny pomocnik, Genk) – 300 000 funtów.
Pozbyłem się natomiast:
Mate Billic: 1,1 mln funtów,
Ayoze: 1,6 mln funtów
Alex Serrano: 1,3 mln funtów
Ivan Cuellar: 2 mln funtów
Damian Suarez: 1,3 mln funtów
Plan na sezon był prosty – chciałem skończyć ligę w granicach 6-9 miejsca, a za cel obrałem sobie zwycięstwo ze wszystkimi niżej notowanymi klubami. To na nie głównie chciałem mieć przygotowanych zawodników. Dużej wagi nie chciałem przykładać do meczów z największymi hiszpańskimi klubami – były one jeszcze poza zasięgiem moich piłkarzy.
Podstawowy skład wyglądał więc tak:
Bramkarz: 32-letni Juan Pablo (ESP)
Prawy obrońca: 24-letni Alberto Lora (ESP)
Środkowy obrońca: 22-letni Alberto Botia (ESP)
Środkowy obrońca: 31-letni Ivan Hernandez (ESP)
Lewy obrońca: 23-letni Roberto Canella (ESP)
Środkowy pomocnik: 23-letni Nacho Cases (ESP)
Środkowy pomocnik: 30-letni Sebastian Eguren (URU)
Środkowy pomocnik: 22-letni Ruben Yttegard Jenssen (NOR)
Ofensywny pomocnik: 24-letni Miguel De las Vuevas (ESP)
Napastnik: 22-letni Oscar Trejo (ARG)
Napastnik: 26-letni Gaston Sangoy (ARG)
Przed pierwszym meczem ligowym poprosiłem rzecznika kibiców klubu o zorganizowanie spotkania z kibicami. Ucieszył się na mój pomysł, a ja myślałem tylko o tym, by owinąć go sobie wokół palca. Chciałem nafaszerować swoich kibiców optymizmem przed zbliżającym się sezonem. Choć bardziej niż ich ryczących gardeł potrzebowałem ich pieniędzy z biletów.
Na spotkaniu przemówiłem niczym dyktator, nie zostawiając miejsca na pytania do mnie. Tym miał zająć się mój asystent. Do dziś zapamiętano to wystąpienie:
"Przed dwoma miesiącami zarząd zdecydował się na pewien bardzo odważny ruch - powierzył opiekę nad tym klubem człowiekowi, który w pełni wywodzi się z otoczenia jego wiernych kibiców i który przez wielu z was namaszczany był jako ten, który powinien objąć to stanowisko. Ja staję się więc waszym głosem i zrobię wszystko, by każdy kibic Sporingu de Gijon poczuł wielką dumę. Z waszą pomocą stworzę klub, który zaistnieje na europejskiej scenie i powalczy o dominację w Hiszpani. Potrzebuję was, potrzebuję waszej wiary i wsparcia w tworzeniu tego klubu! Tylko razem stworzymy jego legendę, która nie zostanie zapomniana przez wiele pokoleń!"
To tylko Gijon. Trybuny mnie wielbiły, a ja czekałem na korzystniejszą ofertę pracy. Usiadłem w szatni, sam z markerem w ręku. Rozpracowywałem pierwszego przeciwnika. Jutro miało nadejść pierwsze zwycięstwo, które następnie przyniesie wiele kolejnych, spektakularnych zwycięstw...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ