1. Bundesliga
Ten manifest użytkownika yayme przeczytało już 692 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Radolf Kittler od małego miał ambicję, by zostać w przyszłości kimś wielkim. Wychowywał się w Austrii i tam się uczył. Od najmłodszych lat był poniewierany w swoim otoczeniu; był raczej drobnym chłopakiem – do tego bardzo nerwowym, dlatego stał się obiektem wielu zaczepek – każdy lubił obserwować jego reakcje na wyzwiska czy „pstryczki w ucho”. Od małego interesowała go piłka nożna, ale nigdy nie był wybitnym graczem. Potrafił za to świetnie teoretyzować. Mimo, że niejednokrotnie uczył swoich kolegów, mówiąc im jak mają ustawiać nogę, gdy chcą podciąć piłkę lub jak podać ją silno po ziemi, nie potrafił tego pokazać w praktyce.
Miał jeszcze jedną przypadłość. Uwielbiał Niemcy i od zawsze uważał, że Austria i Niemcy powinny być jednym narodem. Radolf Kittler nie mierzył wysoko – po ukończeniu szkoły został malarzem pokojowym. Wciąż jednak przechodziło mu przez myśl, że może pewnego dnia dostanie szansę poprowadzenia klubu z Wielkich Niemiec. Starał się więc szukać roboty u wpływowych ludzi związanych z piłką nożną. Miał niewyparzony język. Chyba tym zaimponował prezesowi Stuttgartu – Mauserowi. Ten na tyle polubił ich dysputy o futbolu, że przekonał zarząd do powierzenia roli szkoleniowca młodemu Austriako..., tfu, Niemcowi.
Dyskusji na temat tej decyzji było bardzo wiele, a zarząd musiał przyjąć tę krytykę. Ostatecznie jednak o kunszcie trenera świadczą wyniki. Zabawnie wyglądał mały brunet przy mikrofonie, o który ocierał się swoim wąskim wąsikiem: - Kiedy Stuttgart zdobędzie Mistrzostwo Niemiec, zgolę ten wąsik! – powiedział nieco kokieteryjnie Kittler. Kadra Stuttgartu prezentowała się naprawdę nieźle. Kittler szczególnie upodobał sobie młodego Tasciiego, środkowego obrońcę, który mimo tureckiego pochodzenia również pragnął być Niemcem – i do tej kadry aspirował. Przyjął nawet wiarę chrześcijańską, co zaimponowało dość ortodoksyjnemu Kittlerowi. Tasci od razu został kapitanem zespołu.
Wyniki sparingów nie były niesamowite, a gra Stuttgartu urzekająca. Kittler stopniowo dążył do celu, uważając, że jego prowadzenie klubu to część nowego etapu w erze niemieckiej piłki. Często podkreślał, jak cieszy go, że RZESZA fanów przychodząca na mecz jest co raz większa. Pragnął tworzyć tę rzeszę dalej. Wszystkie mecze sparingowe rozgrywane były na wyjeździe, a było ich konkretnie pięć. Kittler wygrał dwa z nich, dwa zremisował i jeden przegrał. Zbyt silny okazał się jedynie Liverpool, który jednak wygrał jedynie jedną bramką przy wyniku 3:4, a Radolf zebrał pierwsze pochwały mimo porażki. Pozostali przeciwnicy byli tak słabi, że dziś Kittler nie pamięta już nawet, z kim te mecze grał. Podobno po meczu z Liverpoolem Radolfa tak bardzo zachwyciło powitanie anglików, że od dziś kazał się przyjaciołom witać ze sobą radosnym okrzykiem „Hi Kittler!”, najlepiej z uniesioną prawą ręką, gotową do zacnego przytulenia.
Po nudnym zwycięstwie dwa do zera z Oldenburgiem w pucharze Niemiec przyszedł czas na mecz z drużyną ze stolicy Bawarii – Monachium na własnym stadionie. Monachium dominowało i zdobyło bramkę. W ostatnich minutach Tasci zdobył gola głową, dzięki czemu można było cieszyć się wynikiem remisowym. Potem przyszedł mecz wyjazdowy z Mainz, a był to mecz bardzo przewrotny i podobny do meczu z Liverpoolem, który tak dobrze zapamiętali kibice i Kittler. Początkowo bramkę zdobył Stuttgart, by do przerwy zdążyć stracić dwie bramki i przyjmując niewidzialne pomidory od kibiców na twarz w momencie zejścia do szatni. W szatni dało się słychać jedynie dzikie: „SPIELEN! SPIELEN!” co zaowocowało zdobyciem dwóch goli. Okrzyk ten stał się tak sławny, że zyskał skrótową nazwę „SS” jako główną siłę Kittlera w szatni. Wynikiem 3:2 dla Stuttgartu Kittler dalej rozbudowywał rzeszę niemieckich kibiców.
Mecz z Werderem Brema był dość dramatyczny. 2:0 w plecy do przerwy. W szatni znów do akcji weszło SS, dzięki czemu Kittler znów uratował wynik, ku uciesze kibiców wyciągając od Bremy jeden punkt. W meczu z Augsburgiem pomoc SS nie była potrzebna. Rezerwy Stuttgartu uzyskały korzystny wynik, wygrywając 1:0. Kolejny mecz miał jednak być o wiele trudniejszy. Stuttgart miał ugościć u siebie Dortmund, mistrzów z poprzedniego sezonu. W szatni Kittler ustawił sobie mównicę, na którą wchodził po malutkich schodkach. Za swymi plecami ustawił reflektor, wyglądał majestatycznie, niemal bosko. Przeprowadził wiekopomną rozmowę motywacyjną. „STURMIREN UND GOLIEREN SIE, SPIELEN, SPIELEN!”. Po dziewięćdziesięciu minutach byliśmy świadkami fenomenalnego wyniku – 5:0 dla Stuttgartu. „Kittler prowadzi lud na barykady” – krzyczały niemieckie media, podpierając się słupkami frekwencji obecności na stadionie w Stuttgarcie. Dzięki Kittlerowi Rzesza zapewniała cały stadion.
Kolejny mecz był meczem wyjazdowym z Leverkusen. Kittler był pewien swego. Do przerwy, grając z kontry, Stuttgart prowadził 1:0 strzelając bramkę tuż przed czterdziestą piątą minutą. W szatni Kittler kazał swym podopiecznym dowieźć wynik poprzez powstrzymywanie poczynań ofensywnych rywali, brzmiało to mniej-więcej tak: „ODBIEREN UND WYKOPILIREN, SPIELEN, SPIELEN, KONZENTRIEREN!”. Udało się wygrać ten mecz 1:0. Drużyna Kittlera zajmowała drugie miejsce w tabeli, tuż za Koln, które wygrało wszystkie pięć meczy dotychczas.
Kibice słuchali natchnionego mówcy, Radolfa, z niekłamanym uznaniem. Znaleźli się jednak i ci, którzy chcieli mu życie utrudnić. Rozpoczęły się telefony z groźbami od niejakiego Winstona. Bóg jeden wie, jak dalej potoczy się kariera armii Kittlera…
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Twoja Kariera |
---|
Kariera jest sercem Football Managera, a moduł Kariery jest centralnym miejscem Twojej aktywności na stronie. Stwórz karierę, opisz ją w kilka chwil i połącz z nią screeny, filmy, blogi - pokaż się eFeMowej społeczności z dobrej strony. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ