Kilka dni temu jak zwykle kupiłem prasę. Patrzę na rozkładówkę i mnie zamurowało.
Przez dwa dni próbowałem się do niego dodzwonić. Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że on mógł mieć coś wspólnego z ustawianiem meczów. W końcu to ja go tu sprowadziłem. Myślałem, że go znam lepiej. Wreszcie po długim czasie udało mi się go złapać.
-
Henny, co się stało?
- Nie wiem, kurwa, w biały dzień pojmali mnie jak jakiegoś złoczyńcę. Nie wiedziałem, o co chodzi. Dopiero w prokuraturze mi powiedzieli.
- A miałeś z tym coś wspólnego?
- Chyba cię pojebało. To wszystko zasługa tych pieprzonych prezesów. Nie podobało im się, że Szwajcar tak sobie poczyna w ich lidze i uwzięli się na mnie. A prezes Cluj – Paszkany im uwierzył, „bo ich dłużej zna”. Katastrofa!
- Ale muszą mieć przecież dowody?
- Nie znasz Rumunii? Tu możesz siedzieć za posiadanie rottweilera, który za głośno szczeka. Całe szczęście, że jestem obywatelem Szwajcarii. Nawet jak dojdzie do procesu będzie on sprawiedliwy.
- No, ale co teraz zrobisz? Gdzieś musisz pracować!
- Fama niestety już poszła na całą Europę. Zresztą cofnęli mi tą cholerną licencję. Na szczęście w Wenezueli zrobili mini-machlojkę i mogę prowadzić reprezentację, choć w teorii selekcjonerem mianowali mojego asystenta w praktyce pozostało status quo. Chcę jednak potrenować jakiś klubik z II ligi. Weź mi coś poszukaj. Może mnie ktoś przygarnie?
-Jasne, nie ma problemu. Serio chcesz zostać jeszcze w Rumunii?
-No w końcu muszę oczyścić moje imię. To, że zachowywałem się wcześniej jak zachowywałem nie ma porównania do zarzutów prokuratorskich. Udowodnię Paszkanyemu, że się mylił. Szkoda mi tylko chłopaków, nawet z nimi się nie pożegnałem.
-Wiem, rozumiem twój ból. Nie martw się. Głowa do góry. Niedługo się zgadamy. Trzymaj się!
Prawda jest taka, że w Rumunii zawsze, gdy ktoś jest w czymś dobry zostanie prędzej czy później zgnojony. Ze świetnego trenera, który zdobywał Łużniki, wyrzucał Real i Bayern z Ligi Mistrzów stał się śmieciem, któremu ciężko o jakikolwiek angaż. I to w ciągu paru dni. Sprowadziłem go tu, więc w jakimś stopniu jestem odpowiedzialny za to, co się stało. Pomogę mu, albo nie nazywam się Stefanita Gabriel Prodan i nie jestem agentem piłkarskim. To w końcu mój podopieczny.
-
Witaj Henny! Jak się trzymasz?
- Cześć, w miarę dobrze, choć brakuje mi trochę roboty.
- No ja właśnie mam dla ciebie ofertę pracy.
- No gadaj, co to za oferta?
- Beniaminek II Ligi – Dunarea Calarasi - szuka menedżera. Wolna ręka w poszukiwaniu zawodników. 1000 funtów tygodniowo. Cel – utrzymanie w lidze.
- Chyba sobie jaja robisz? Ja walczę o najwyższe cele.
- Aha, w takim razie żegnaj.
Już chciałem się rozłączyć, gdy Heinrich rozpaczliwie rzekł.
-
Dobra, dobra, nie denerwuj się, przyjmuję tą ofertę, tylko ma mi nie kolidować w przygotowaniach z reprezentacją do Copa America.
- Jasna sprawa. Jutro o 9 wyruszamy na spotkanie z prezesem podpisać kontrakt.
- Ok., przyjedź po mnie.
Spotkanie przebiegło w porządku. Henny nic nie odwalił. W sumie spodobała mu się ta mieścinka. Może sobie tam połowić ryby, rozluźnić się, niedaleko ma do Morza Czarnego.
Stadionik trochę lipny, ale do tego w Rumunii zdążył on się przyzwyczaić.
Prezes Anton Panescu też swój chłop, nic nie robi sobie z zarzutów o korupcję. Jest raczej spoza tej całej gromady prezesików. I tak menedżer z reputacją na dużą skalę, jednocześnie selekcjoner reprezentacji Wenezueli przejmuje prowincjonalny klubik,
a ja jako „towarzysz broni” opiszę wam jego poczynania.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ