Sezon 2012/2013 wchodzi w finałową fazę. Jesteśmy o krok od awansu do ekstraklasy. Gramy w trzech pucharach z czterech możliwy. Uff, pracowita ta końcówka sezonu. A zespół miał przecież bezpiecznie się utrzymać. Poza tym złapaliśmy nieziemską formę. Szkoda, że drużyna nie potrafi jej utrzymać przez 365 dni w roku, ale rolą szkoleniowca jest umożliwienie wyciśnięcia tego co najlepsze jak cytrynę. Zdałem sobie sprawę, że mało pisałem o poszczególnych zawodnikach. To może najpierw napiszę o meczach kończących sezon, czyli crème de la crème rozgrywek, a potem krótka charakterystyka podsumowująca kluczowych zawodników Warrenpoint.
Na początek końca mamy mecz półfinałowy z okazji turnieju-kuli u nogi. Amatorski Puchar Irlandii Północnej – rywal Limavady Utd – dwa zwycięstwa i to dosyć pokaźnych rozmiarów. Chciałoby się odpuścić ten mecz ze względu na rangę rozgrywek, ale jednocześnie z takim przeciwnikiem i w tej fazie szkoda to uczynić. Co tu zrobić? Zagrać najsilniejszym składem, w końcu zawsze warto coś „wsadzić do gabloty”. Wygraliśmy 3-1, bez jakichkolwiek problemów bowiem po 30 minutach było już 3-0 dla nas, czyli pozamiatane.
Wspominałem we wcześniejszym wpisie o drużynie H&W Welders i meczu ligowym, który się nie odbył. Po miesiącu udało się wreszcie go rozegrać. Umiarkowane zadowolenie – tak określę moje odczucia po tym meczu. Wynik 5-3, 3 bramki McGrindera, 12 spotkanie bez porażki - to zdecydowanie na plus, ale wyczyny obrońców wołały o pomstę do nieba, a przed nami mecze z mocnym rywalami o poważną stawkę.
Poprzedni mecz przyniósł jeszcze jedną bardzo ważną informację. 3 punkty w spotkaniu z Dundelą dają nam bezpośredni awans do najwyższej klasy rozgrywkowej co jest jednoznaczne z zajęciem pierwszego miejsca w tabeli. Mecz rozpoczął się dla nas w wymarzony sposób, bramką w 1. minucie i na tym poprzestaliśmy. Na szczęście rywale nie kwapili się do odrabiania strat, więc odnieśliśmy upragniony triumf i zdobyliśmy tak cenny dla nas awans. Nieskromnie pochwalę się, że ten mecz był składową nagrody menedżera miesiąca. No i dostałem ofertę przedłużenia kontraktu. Same pozytywne informacje.
A już przed nami możliwość zdobycia Pucharu Środkowego Ulsteru. Przeciwnik to drużyna z Danske Bank Premierleague czyli Glenavon – solidna firma. Mimo, że cały czas narzekam na Amatorski Puchar to właśnie rozgrywki PŚU mają jedną bardzo głupią zasadę, ale po kolei. McGrinder napoczął, karny dla rywali i bramka, zdążyli jeszcze jedną dołożyć i na przerwę zeszliśmy z wynikiem 1-2. Nie minęło 20 minut drugiej połowy było już 2-4. Mimo to nie poddaliśmy się i wyciągnęliśmy na 4-4. Co najlepsze w regulaminowym czasie gry trzech zawodników odniosło kontuzje. A regulamin tych rozgrywek zezwala obecność trzech rezerwowych na ławce, w tym bramkarza. Fatalne rozwiązanie. Doszło do tego, że w 83 minucie na placu gry zameldował się bramkarz Maros Valko. Jakby tego było mało, rozpoczyna się dogrywka i kontuzji doznaje filar obrony Gary Haveron i gramy w 10. By dopełnić ten obraz nędzy i rozpaczy, pomimo murowania bramki i próby doprowadzenia do rzutów karnych tracimy bramkę. W 120. minucie. No wziąć się tylko i pochlastać. Finał przegrany w najgorszy możliwy sposób, bowiem wiadomo, że z fatum nikt jeszcze nie wygrał.
Podupadły morale, ale przed nami kolejne rozgrywki – te najważniejsze- Puchar Irlandii Północnej. Jesteśmy w czwórce najlepszych drużyn, więc wyczyn godny pochwały, ale turniej się jeszcze nie skończył. Można osiągnąć jeszcze więcej, zwłaszcza, że rywal to nie hegemon. Walczą o utrzymanie w ekstraklasie, więc są w naszym zasięgu. Mecz z Ballinamallard? Tym razem sinusoida zakończona w punkcie 0, czyli remisem. Już od 31 minuty graliśmy w osłabieniu, mimo to objęliśmy dwubramkowe prowadzenie. Skoro tak dobrze radziliśmy sobie 10 na 11 mogło się wydawać, że awans do finału jest w zasadzie przesądzony. Nie mów hop póki nie przeskoczysz. Utrata jednej bramki to jeszcze nie tragedia, ale już drugiej tak. Do tego gdy zegar wskazywał 90+3. Znowu pod górę. Trzeba rozegrać powtórkę, z tą różnicą, że już na boisku rywala. Udało się jednak opanować sytuację i zwyciężyć 1-0. Sukces osiągnięty! Finał jest rzeczywistością! Beniaminek w Europie? No cóż, jest 50% szans.
Liga? Nieee. Piąte koło u wozu. Amatorski Puchar, ale już Finał, więc udręki nadchodzi kres. Larne. Potrafiliśmy ich pokonać u siebie, ale na wyjeździe to oni byli górą. Robin Hood II klasy rozgrywkowej – zabiera bogatym, oddaje biednym. Nie wiadomo więc, czego się po nich spodziewać. Mecz był wyrównany, ale to my mieliśmy w składzie McGrindera i wygraliśmy puchar, który wartości nie ma praktycznie żadnej. Ale trzeba zapisać go w rubryce „Sukcesy”.
W lidze sytuacja jest jasna. Pozostały nam dwa mecze, a potem finał Pucharu Irlandii Północnej z Glentoranem. Dałem odpocząć kluczowym zawodnikom i skończyło to się dwoma porażkami. Dosyć bolesnymi. 2-5 i 1-4 to nie są wyniki, które przystoją naszej drużynie. Jedynym co mnie broni jest fakt wystawienia kilku graczy w wieku 15-17 lat, ale wynik idzie w świat. No i nie podbudowuje drużyny przed najważniejszym pucharowym spotkaniem sezonu.
Nadeszła pora finału. Glentoran już wyeliminował nas z Pucharu Ligi. Teraz zmierzymy się z nimi w innej fazie innego turnieju. Zwycięzca otrzymuje promocję do Ligi Europy. To brzmi kusząco. Pierwsza połowa to nasza dominacja udokumentowana golem Ferrisa. Rywale nie istnieli, ale to cechuje klasowe drużyny. Mogą nie istnieć a i tak zdobywają bramkę z niczego. Do przerwy 1-1. 45 minut dzieli nas od triumfu. Trzeba tylko strzelić bramkę. Niestety strzela ją Glentoran. Rzucamy się do ataku, wszystko na jedną kartę i co? Znów bramka dla graczy z Belfastu. Dobijają nas jeszcze w 90 minucie. 1-4. Chyba jeszcze za wcześnie na Europę, ale samo dojście do finału to fajna sprawa. Może w następnym sezonie.
No i kwestią podsumowania:
Liga – 1 miejsce
Puchar Irlandii Północnej – Finał
Puchar Ligi – 2 runda
Amatorski Puchar Irlandii Północnej – zwycięstwo
Puchar Środkowego Ulsteru – finał
Sezon bardzo udany. Liga zakończyła się pełnym sukcesem, z występów w pucharach również jestem zadowolony. Szkoda, że nie udało się zgarnąć tych lepszych wagowo, ale i tak jestem usatysfakcjonowany. Okazało się, że ten bezwartościowy okazał się jedynym zdobytym. Poza tym, okazało się że granica między drużynami ekstraklasowymi i nami jest niewielka o ile w ogóle istnieje. Także nie ma się raczej czego obawiać w przyszłym sezonie.
A tutaj dowód na to, że prawdziwą drużynę poznaje się po tym nie jak zaczyna, a jak kończy.
A na koniec zapowiadane kilka słów o wiodących piłkarzach Warrenpoint
Bramkarz:
Alvin Rouse – przybysz z Karaibów, a dokładniej z Barbadosu, świetny podczas stałych fragmentów gry, dzięki jego paradom udało nam się zwyciężyć w konkursie rzutów karnych przeciwko Ballyclare i utrzymać czyste konto w niemalże co 4. meczu.
Obrońcy:
Mimo dosyć sporej rotacji udało mi się wykrystalizować liderów obrony – Gary’ego Haverona i Paudiego Smitha. Najczęściej dołączał do nich Hugh Dickson, ale z drużyny najgroźniejszego rywala Dergview przybył Colin Robinson i przejął jego miejsce w składzie. Liczba straconych bramek może delikatnie zakłamać obraz, gdyż głównie traciliśmy je hurtowo, gdy całej drużynie „nie szło” aczkolwiek uważam, że obrona to nasza najsłabsza formacja. Po części jest to wina ofensywnej taktyki, no ale zwycięstwo odnosi się przez zdobycie większej liczby bramek i to jest klucz do jego odniesienia.
Pomocnicy:
No w tej formacji mamy istny tłok, ale i miejsc do obsadzenia jest dosyć sporo, poczynając od defensywnego pomocnika przez dwóch środkowych, kończąc na trzech ofensywnych z funkcją schodzącego napastnika. Wśród tych ostatnich bryluje Paul McCord, zdobywca aż 11 bramek na wszystkich frontach, a niewiele gorszy był Lee Feeney z 8 bramkami. Nie byli oni jednak w mojej opinii MVP sezonu. Największy wpływ na drużynę miał Glenn Dougherty. Kto wie jak, by się to wszystko potoczyło, gdyby nie kontuzja po której stracił miejsce w składzie na kluczowe spotkania. Liczę jednak na niego w następny sezonie. A na koniec Joe Ferris, reprezentant Irlandii Płn do lat 19 – wspaniale sprawdził się w roli defensywnego pomocnika. Będą z niego ludzie, może nie „wielkiego” formatu, ale ligę jest w stanie podbić.
Napastnicy:
W naszym systemie jest zaledwie jedno miejsce dla napastnika. Sezon zaczął z impetem Darren Fitzgerald. Szybko jednak stracił miejsce w składzie na rzecz Jasona McGrindera, który po 5 meczach ligowych w barwach Carrick miał 4 bramki na swoim koncie. Nie umknęło to mojej uwadze i trafił na zasadzie wolnego transferu do nas. Odwdzięczył się w najlepszy możliwy sposób strzelając 24 bramki, a wśród nich było wiele tych ważnych. Trzecim ogniwem tej formacji był Richard Thompson, żelazny rezerwowy, dubler. A jeszcze w końcówce sezonu przyszedł Mark McClelland i też nie dał plamy.
See you in Danske Bank Premierleague!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ