Informacje o blogu

Handluj z tym!

Chiny

sezon 2013

Ten manifest użytkownika Kurpiu przeczytało już 2493 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Messi Made in China18.02.2015 23:13, @Kurpiu

18
Chiny – trzecie największe państwo na świecie, największe w Azji. Populacja tego kraju to 1,3 miliarda osób!! To stanowi niemal 20% całej ludzkości, czyli mówiąc bardziej obrazowo co piąty człowiek to Chińczyk! Sporo ich, jak mawiało się w dzieciństwie: „jak mrówków”… I tutaj rodzi się pytanie: dlaczego w tak olbrzymim państwie, z takim ogromnym potencjałem ludzkim nie można znaleźć jednego, porządnego piłkarza?

Chińczycy zdobywają sukcesy na międzynarodowej arenie w wielu dyscyplinach sportowych. Dobitnie pokazały to Igrzyska Olimpijskie, które to organizowali w 2008 roku, w których sportowcy z państwa środka zdobyli 51 złotych medali (z 302 możliwych) a łącznie 100 wliczając również srebro i brąz.

Zdobywali je w takich dyscyplinach jak badminton, gimnastyka sportowa i artystyczna (9 złotych krążków), judo, boks, łucznictwo, podnoszenie ciężarów, skoki do wody (7 złotych krążków), skoki na trampolinie czy też w pływanie (złoto Liu Zige na 200 metrów stylem motylkowym, nasza Otylia była wtedy czwarta. Co ciekawe pływaczka ta na pół roku przed Igrzyskami legitymowała się rekordem życiowym słabszym o osiem sekund!). Jak widać w wielu przypadkach są to sporty raczej niszowe. W dyscyplinach, które są uprawiane przez cały świat, a także w sportach drużynowych takich sukcesów już Chińczycy nie odnieśli (oprócz brązu w siatkówce kobiet). Łatwiej wychować w tym kraju gimnastyków. Po prostu porywa się dzieci w wieku od 4 do 6 lat, zabiera się je od rodziców i tam w specjalnych ośrodkach treningowych (czytaj obozach pracy) szkoli się je, najczęściej w spartańskich warunkach.

Chińczycy, jako gospodarze wystawili na tych Igrzyskach swoją reprezentację piłkarską (U23). W grupie mieli Brazylię, Belgię i Nową Zelandię. Tylko z tym ostatnim rywalem zdołali powalczyć, uzyskali remis 1:1. Pozostałe mecze przegrali nie strzelając bramki. Odpadli z turnieju po trzech spotkaniach. Jedyną bramkę dla gospodarzy strzelił Dong Fangzhuo – coś wam świta, coś przychodzi do głowy? Tak, to ten Dong Fangzhuo, były gracz Manchesteru United (gracz Man. Utd. – to chyba jednak z perspektywy czasu zbyt duże określenie), który wygrał wyścig o podpis na kontrakcie tego wówczas 18-latka z Realem Madryt i Interem Mediolan. Pomyślicie pewnie że był to wielki, nadprzyrodzony talent?

A może jednak nie chodziło o to… Został sprowadzony za 500.000 Funtów w 2004 roku (dwa lata po debiucie reprezentacji na Mundialu i świetnym starcie w Pucharze Azji, czyli najlepszych czasów chińskiego futbolu) wyłącznie w celu marketingowym, w celu ekspansji tego ciekawego, kuszącego rynku. Szybko się zwróciło. Przypomnę – 1,3 miliarda osób, wyobraźcie sobie schemat myślenia działaczy z Old Trafford. Załóżmy że co najmniej 10 % dzieciaków będzie chciało być jak Dong, bo Dong gra w jednym z najlepszych klubów świata – z automatu na każdej dzielnicy, każdym blokowisku cała masa dzieciaków będzie chciała nosić koszulki z idolem narodowym. Nosić koszulki Manchesteru United, ulubionej drużyny, bo gra tam Dong! Paradoksalnie będą chcieli kupić koszulki, które sami wyprodukują za bezcen, które potem trafią do sklepów firmowych i ich cena wywinduję o pierdyliard procent w górę! Manchester United to w Chinach marka i wielką zasługę miał w tym Dong.

Jak potoczyła się jego kariera? Hmm, kariera to też określenie nad wyrost. W celu uzyskania pozwolenia na pracę 3 lata po transferze spędził w Belgii w Royal Antwerp, w klubie który kiedyś odnosił sukcesy międzynarodowe (zdobywca Pucharu Zdobywców Pucharów w 1993) a w tym czasie grającym na zapleczu Belgijskiej Jupiler League. W pierwszym sezonie z 18 trafieniami był królem strzelców rozgrywek.

Dong w Machesterze grał głownie w międzynarodowych tournée (np. w RPA).
Debiutował w 2007 roku, gdy uzyskał w końcu pozwolenie na prace w Anglii w meczu towarzyskim zastępując Alana Smitha w pokazowym meczu przeciwko drużynie European XI, składającej się z gwiazd europejskiej piłki.

Był głównie graczem rezerw (w których też dużo nie pograł, głównie przez kontuzje), ale zdołał zagrać w jednym meczu w Premier League!
Zastanawiacie się pewnie w jakim meczu mógł zaliczyć końcówkę i przeciwko jakiemu ogórowi. Tym ogórem była Chelsea a Dong zagrał od pierwszej minuty obok „mordercy o twarzy dziecka” Ole Gunnara Solskjaera! I to zagrał całe spotkanie! Czy Sir Alex miał wtedy gorszy dzień czy po prostu chciał zaskoczyć rywala, a może chodziło o coś innego? Oceńcie sami:

Mecz ten rozgrywany był w maju, drużyna Fergusona była już mistrzem Anglii a czekało ich jeszcze spotkanie finałowe pucharu Anglii. Nie był on jedynym „przypadkowym” graczem w tym spotkaniu, które było moim zdaniem bez znaczenia (w meczu padł bezbramkowy remis). Dong, tak tylko nieco uprzedzając dalszą część nie był pierwszym Chińczykiem grającym na najwyższym szczeblu rozgrywek w Anglii, nie był nawet jedynym Chińczykiem grającym w tym czasie w tym mieście w klubie z Premier League, ale o tym niebawem. Dong Fangzhuo na Old Trafford zadebiutował w meczu w ramach Pucharu Ligi Angielskiej przeciwko Coventry, a zdołał zagrać również w rozgrywkach europejskich – w meczu przeciwko Romie zastępując samego Wayne’a Rooneya. W meczu, w którym jego udział był tak istotny jak słynne „4 minuty” Bereszyńskiego z Celticiem. Czerwone Diabły oczywiście były już pewne awansu do fazy pucharwej.

Dong nie był pierwszym chińskim graczem który zagrał w Champions League, przed nim to uczynił obrońca Sun Xiang w barwach PSV Eindhoven. Po zakończeniu tego sezonu było już jasne, że Dong drużyny nie zbawi i jest jej pod względem piłkarskim zbędny. „Wydojono” chińskich kibiców do cna, także nowego kontraktu nie otrzymał. Rynek zdobyty – piłkarz jest już zbędny. O tym jak mało znaczący był to epizod może świadczyć chociażby wywiad z Shinji Kagawą tuż po tym, jak trafił do klubu. Na stwierdzenie dziennikarza, iż Park Ji Sung nie był jedynym azjatyckim piłkarzem na Old Trafford był lekko zdziwiony i po raz pierwszy w życiu usłyszał o Dongu.

Co było po Manchesterze? Dziewki, koks, ryż, tajski boks? Tylko przez dwa lata, zaliczył bowiem dwuletni epizod w klubie, z którego wypłynął na salony, czyli Dalian, lecz Dong chciał jeszcze raz spróbować swoich sił w Europie, w nieco mniejszym klubie. Mogę się tylko domyślać, ale zapewne agent reprezentujący interesy Donga rozsyłał jego CV do każdego klubu w Europie posiadającego… adres mailowy. Kto się skusił na piłkarza mającego w swoim życiorysie tak wielki klub? Legia Warszawa!

"Praca nad transferem Donga trwała długo. Sam go oglądałem przez jakiś czas na obozach w Hiszpanii i na Cyprze. Chciałbym zdementować pojawiające się pogłoski o tym, że Dong jest tutaj tylko dlatego, że jest dla nas wyłącznie wartością marketingową. Sprowadzamy piłkarzy po to, żeby tutaj grali w piłkę. Moja wiara w to, że Dong jest właściwym zawodnikiem jest naprawdę duża i mam nadzieję, że on to w najbliższej rundzie potwierdzi.”- stwierdził prezes Legii, Leszek Miklas. W prasie pojawiały się głosy iż za transferem Donga stały jednak osoby postronne. Podobno grupa chińskich biznesmenów namawiała działaczy Legii do sprowadzenia innych piłkarza z ich kraju. Ponoć przedsiębiorcy z Chin zjawili się na Łazienkowskiej i zadeklarowali, że pokryją znaczną część kontraktu takiego gracza, byle tylko znalazł się w kadrze Legii. Smutne…

Jan Urban – trener Legii Warszawa! - Jestem na "tak" w sprawie jego transferu. Nic nie tracimy, biorąc go do zespołu, bo przychodzi do nas za darmo. Wystarczył jeden, udany sparing z ekipą z Rosji i gwiazdor podpisał kontrakt. Legii nie zbawił, zagrał w 4 meczach, debiutował w meczu z Polonią Bytom a po jego stracie padła bramka, która dała zwycięstwo rywalom.  

"Legia była dla mnie znanym zespołem już zanim tu przyjechałem. Mam nadzieję, że spełnię pokładane we mnie nadzieje i że pobyt w Legii będzie dla mnie nowym początkiem udanej kariery" - powiedział Dong.

Po Legii wcale nie było lepiej. Trafił do Portugalii – na pewno awans sportowy. Klub Portimonese to jednak zespół z drugiej klasy rozgrywkowej. W znalezieniu klubu pomógł mu jego dobry kolega z czasów gry treningów w Manchesterze, niejaki Cristiano Ronaldo. Ile tam zagrał meczy – mniej więcej tyle co w Legii.

Ostatnim przystankiem Donga w jego europejskiej przygodzie była hipsterska liga armeńska – zespół FC Mika. Tam trochę pograł, zaliczył bowiem 21 meczy i strzelił 4 bramki ale jego przygoda w Europie się zakończyła na dobre. W Chinach też zbyt specjalnie go nie chcieli, nie trafił do żadnego klubu Chińskiej Super League a do drugiej ligi Chińskiej (Hunan Billows a obecnie Hebei Zhongij). Na trzecie podejście w Europie się nie zanosi…
Czy był jakiś piłkarz z tego kraju, któremu udało się zaistnieć na starym kontynencie, albo chociaż pograł w silnej lidze kilka lat? Kilku próbowało. Wcześniej wspominałem o Sun Xiangu, który grał w Lidze Mistrzów w barwach PSV Eindhoven, Zheng Zhi grał w Charltonie i Celticu. Kilku graczy przewinęło się przez Bundesligę: Shao Jiayi grał przez 9 lat w barwach TSV Monachium, Energii Cottbus i Duisburgu a Yang Chen przez 5 lat reprezentował barwy Eintrachtu Frankfurt i FC St. Pauli a Hao Junmin zagrał sezon w Schalke 04. Największa gwiazdą był jednak niewątpliwie gracz, który przez sześć lat spędził w Anglii – Sun Jihai, były gracz lokalnego rywala ekipy Donga Fangzhuo – Manchester City.

Obrońca ten zagrał w ekipie Obywateli w 130 meczach, trafiając do siatki rywali trzy razy. Oczywiście trzeba pamiętać że to było te „biedniejsze” City, sprzed petrodolarów. Gwiazdą ligi Sun jednak nie był, co najwyżej solidnym, pewnym punktem swojej drużyny – i to tyle. Przypomnę jeszcze raz – chodzi o piłkarzy z kraju o populacji 1,3 miliarda osób!
Jak prezentowała się reprezentacja Chin na arenie międzynarodowej? Napisałem wyżej iż grała raz w Mistrzostwach Świata (w 2002 roku, de facto na kontynencie azjatyckim), ale na upartego można dorzucić im uczestnictwo w trzech pierwszych mundialach (grała tam reprezentacja Chińskiego Tajpej, bez sukcesów)). Do 1978 roku nie brali udziału w eliminacjach do Mistrzostw Świata (z wyjątkiem kampanii do 1958 roku) i rozgrywali spotkania z krajami, których polityka była akceptowana przez władzę kraju, tj. Kambodża, Korea Północna, Wietnam, ZSRR ale także Albania i Węgry.

Po roku 1978 Chińczycy z mizernym skutkiem próbowali dostać się na najważniejszy turniej piłkarski na świecie – odpadając w eliminacjach do pamiętnych dla nas Mistrzostw w Hiszpanii z 1982 z Nową Zelandią (Azja miała wtedy tylko jednego przedstawiciela) a cztery lata później wyeliminował ich Hong Kong, wywołując przy tej okazji ogromne zamieszki. Turniej we Włoszech reprezentanci Chin również oglądali wyłącznie w telewizji, to za sprawą porażki z Katarem, która premiowała Koreę Południową. Kolejne eliminacje przynosiły kolejne niepowodzenia – w 1994 roku na przeszkodzie stanął Irak, a w 1998 roku Katar i Iran. Trzeba tu jednak nadmienić, iż od mundialu we Francji liczba drużyn wzrosła do 32, stąd też więcej miejsc na tej imprezie przysługiwało największemu i najludniejszemu kontynentowi, bowiem w porównaniu z amerykańskimi rozgrywkami miejsc dla Azji było dwa razy więcej (z 2 do 4).

W 2002 roku po raz pierwszy mundial trafił na kontynent azjatycki, gospodarzami były Korea Południowa i Japonia. De facto odpadały dwie groźne ekipy, ale pozostałe walczyły o dwa miejsca premiowane awansem. W pierwszej rundzie kwalifikacji Chiny odniosły komplet zwycięstw, przeciwnikami były Indonezja, Malediwy i Kambodża. W drugiej rundzie zdeklasowały natomiast Zjednoczone Emiraty Arabskie, Uzbekistan, Katar i Oman wygrywając grupę z przewagą ośmiu punktów na druga ekipa w stawce. Do sukcesu przyczynił się głównie strzelec siedmiu bramek w eliminacjach – Xie Hui który w tym czasie grał w Allemanii  Aachen, ale ostatecznie na mundial nie pojechał. Rozgrywki te okazały się dla podopiecznych Bory Milutinovića (który prowadził pięć różnych reprezentacji na pięciu kolejnych mundialach) zbyt wysokim progiem.

Oczekiwania były jednak spore, chociaż samo dotarcie do tej imprezy było wielkim sukcesem tego znakomitego szkoleniowca. Milutinović był znany z dokonywania mundialowych cudów, w latach ubiegłych prowadząc ekipy Meksyku, Kostaryki, USA i Nigerii zdołał awansować do kolejnych rund rozgrywek. Z Chinami to się jednak nie udało. Grupa wydawała się na jedną z najłatwiejszych (tak samo myśleliśmy o swojej grupie w kraju nad Wisłą), faworytem była oczywiście Brazylia (która triumfowała ostatecznie), ale pozostałymi rywalami była Turcja i Kostaryka. Ze swoimi byłymi podopiecznymi drużyna Bory przegrała w inauguracyjnym meczu 0:2, następnie uznała wyższość Brazylia (4:0) a na zakończenie tego turnieju uległa Turcji (zdobywcy trzeciego miejsca) 3:0. Nie udało się zatem nawet strzelić bramki, gorszy bilans miał tylko inny reprezentant AFC Arabia Saudyjska (0:12, w tym pamiętne 8:0 z Niemcami). Na kolejne Mistrzostwa Świata (do Niemiec, RPA i Brazylii) Chiny nie pojechały, dodatkowo na niekorzyść tego kraju przyczynił się fakt, iż najnowszym członkiem AFC została silna Australia.

Sukcesów w międzynarodowej piłce reprezentacja Chin nie osiągnęła, może zatem jakiś sukces w rozgrywkach kontynentalnych? Tutaj już można coś znaleźć. W pierwszym Pucharze Azji, w którym uczestniczyli (1978 w Iranie) zajęli 3 miejsce, 16 lat później powtórzyli ten wynik w turnieju rozgrywanym w Japonii. Najlepszym rezultatem jest finał rozgrywek w 2004, w którym to Chiny były gospodarzem.

W fazie grupowej wygrali z Indonezją i Katarem i zremisowali z Bahrajnem. W ćwierćfinale uporali się łatwo z Irakiem (3:0) by w półfinale po karnych pokonać Iran. W finale na prowadzonej przez Borę Milutinovića ekipy Chin czekała drużyna poza zasięgiem a zarazem największy, czyli Japonia. Mecz zakończył się porażką na własnym stadionie z Japonią 1:3, a dodatkowo został zapamiętany przez liczne anty-japońskie demonstracje po a także w trakcie meczu wywołane nie tylko niekorzystnym rezultatem, ale także stronniczym sędziowaniem faworyzującym reprezentantów kraju kwitnącej wiśni. Od tego czasu Japonia stała się głównym rywalem reprezentacji Chin, obok Korei Południowej, z którą to Chiny nie potrafiły wygrać kolejnych 27 meczy (11 remisów, 16 porażek) na przestrzeni lat 1978-2010. Okres ten nazywany był w chińskim futbolu Koreofobią. Ostatecznie w 2010 roku, w ramach Mistrzostw Wschodniej Azji seria ta została przerwana wygraną 3:0.

W latach 90-tych azjatyckim kierunkiem migracji dla piłkarzy (najczęściej podstarzałych) była Japonia. Może CI piłkarze chcieli zapoznać się z kapitanem Tsusbasą? Oczywiście że chodziło o pieniądze, ale do Japonii nie trafiał tylko i wyłącznie szrot jak w większości klubów naszej Ekstraklasy, dla przykładu można podać nazwiska dwóch wicemistrzów świata z 1998 roku, którzy zdobywali medal MŚ będąc zawodnikami J-League: Cesar Sampaio i Dunga. Pieniądze się skończyły to i transfery ustały.

Przyczyną braków sukcesów reprezentacji Chin można upatrywać w sytuacji panującej na krajowym podwórku. Przez lata w rozgrywkach ligowych w Chinach panował chaos, korupcja i brak profesjonalizmu. W 2004 roku powstała Chińska Super League na bazie Jia-A League. Miała być ona prowadzona w sposób bardziej profesjonalny. Drużyny zobowiązały się m.in. do prowadzenia drużyn juniorskich i wysyłania sprawozdań finansowych. Rozgrywki w pierwszym sezonie skupiały 12 najlepszych drużyn w kraju i przez dwa pierwsze lata żadna drużyna z niej nie spadała, zaś dwie do niej awansowały, aż do roku 2006, w której liga miała przyjąć oczekiwany i  znany do tej pory rozmiar, czyli 16 drużyn i 30 kolejek w systemie wiosna-jesień. Pierwszy sezon obfitował w wiele skandali i kontrowersji, wyszło na jaw, iż większość meczy (już od 1998 roku) na niemal każdym szczeblu rozgrywek było ustawionych i sprzedanych. To spowodowało zmniejszenie zainteresowania kibiców i sponsorów, przez co mniejsze pieniądze. Z tego powodu np. do sezonu 2006 przystąpiło 15 zespołów, gdyż z rozgrywek wycofał się Sichuan Guancheng. W 2007 roku liga znów nie była kompletna ponieważ doszło do fuzji dwóch klubów, o czym możecie przeczytać w tym artykule: http://www.weszlo.com/2012/06/02/dwie-filozofie-dwa-kluby-jeden-wyscig-wszyscy-ida-do-chin/

W tym czasie do Chin zaczęły spływać podstarzałe gwiazdy w tym m.in. Emmanuel Olisadebe do Henanu, ale byli to piłkarze zdecydowanie nie nadający się do gry na najwyższym poziomie w Europie. Dopiero w 2009 roku liga przyjęła po latach starania komplet drużyn i mogła funkcjonować wedle zasad, które miały obowiązywać od 2006 roku.

W 2010 roku w Chinach postanowiono oczyścić futbol od panującej tam zgnilizny, niczym my w 2004 roku. Mowa tu o tzw. aferze „czarnych gwizdków”, w wyniku której 22 członków chińskiej federacji piłki nożnej (CFA) trafiło do więzienia. Wśród nich znalazł się m.in. Nam Yong – przewodniczący federacji, sędzia znany z prowadzenia meczów w mundialu Lu Jun i wielu piłkarzy. Nan Yong został skazany na 10,5 roku więzienia, a Lu Jun na 5,5 roku. Zdegradowano dwa kluby. Podczas gdy „grube ryby” chińskiej piłki odsiadywały już wyroki w swoich celach, nadeszła kolejna fala egzekwowania sprawiedliwości, która za korupcję skazała aż 200 członków CFA na obóz reedukacyjny.
Korupcja była tak wielkim problemem w Chinach, że w pewnym momencie działaczy ogarnęła taka obsesja, że gdy piłkarz popełnił błąd, od razu podejrzewali, że sprzedał mecz. Ale to nic dziwnego, skoro proceder ustawiania meczów wcześniej kwitł w najlepsze.
Od 2011 roku, w dwa lata po przeprowadzeniu czystek przez Hu Jintao, atmosfera gruntownej „rekonstrukcji” kadr udzieliła się również Wei Di – nowemu przewodniczącemu CFA. Pierwszy pomysł – pozwolić klubom samodzielnie powoływać arbitrów, stawiając w ten sposób na jakość kadr. O ile nowemu przewodniczącemu CFA udało się wyeliminować najpoważniejsze nielegalne, wcześniej wspomniane procedery, w tym samym czasie największe firmy nieruchomościowe w Chinach przeobraziły swoich narodowych graczy w prawdziwe ruchome reklamy. Dziś, aż 13 z 16 chińskich drużyn piłkarskich, wchodzących w skład Chinese Super League. kierowanych jest przez największych deweloperów w kraju, którzy pozostają w bliskich relacjach z kierownictwem partii komunistycznej. 

Po tym wydarzeniu Chińska piłka wyraźnie odżyła, pojawili się liczni sponsorzy którzy szastają kapuchą na lewo, na prawo niczym arabscy szejkowie. Sprowadzani zostali nie tylko piłkarscy emeryci, ale do chińskich klubów trafiali gracze w kwiecie wieku, o których pomarzyć mogłyby największe kluby europejskie. Oczywiście takie nazwiska jak Anelka, Drogba, Kanoute, Fabio Rochemback czy Yakubu Aiyegbeni na piłce zjadły już zęby. Kontraktów opiewających na 12 milionów euro się nie odrzuca.

Ale co powiedzieć np. o Dario Conce, o Elkesonie, którzy trafili do Guangzhou Evergrande, czy o znanym w Europie Lucasie Barriosie?
Dario Conca -  Argentyńczyk został wybrany na najlepszego piłkarza silnej przecież ligi brazylijskiej, interesowały się nim znane kluby z Europy, ale on wybrał chińską ligę. Dostał jednak fantastyczny kontrakt – 10 mln euro rocznie. Tym samym stosunkowo mało znany na Starym Kontynencie zawodnik stał się jednym z najlepiej opłacanych piłkarzy świata. Lucas Barrios – przegrał rywalizację z Robertem Lewandowskim, zgłaszała się po niego połowa Europy a on czmychnął do Azji! Nie tylko topowi piłkarze trafiają do tej ligi, na ławkach trenerskich Jiangsu Sainty zasiada Dragomir Okuka a posadę po Marcelo Lippim w Guangzhou przejął Fabio Cannavaro!

Hegemonem w Chinach od roku 2011 roku jest Guangzhou Evergrande. W 2010 roku klub grał w chińskiej pierwszej lidze, właściciel klubu Xu Jiayin postawił drużynie ambitny cel - zdobycie tytułu Azjatyckiego Mistrza Ligowego w ciągu 5 lat. W 2011 roku, w pierwszym roku po wejściu do chińskiej Superligi drużyna Guangzhou Evergrande zdobyła tytuł mistrzowski oraz prawo gry w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. W 2012 roku Guangzhou Evergrande obroniło tytuł, wygrywając zarówno w lidze, jak i w Pucharze. Wtedy też Guangzhou po raz pierwszy wzięło udział w Azjatyckich Mistrzostwach odpadając w ćwierćfinale. W 2013 roku zespół pozyskał prawie wszystkich najlepszych piłkarzy z Chin i pod kierownictwem Marcello Lippiego w lidze pokonała wszystkich przeciwników. W 14 grach Azjatyckiej Ligi Mistrzów Guangzhou zdobyło 36 goli, tracąc tylko 11. W 7 meczach jako gospodarz zespół zdobył 17 goli, tracąc tylko jedną bramkę, dzięki czemu stał się klubowym mistrzem Azji. Wszystko to w 4 lata, rodem z Football Managera. Poparte jest to oczywiście gigantycznymi pieniędzmi sponsora tytularnego Evergrade (drugiej, największej Chińskiej korporacji zajmującej się nieruchomościami, handlem i hotelarstwem) oraz Alibaba-Group – chińskiego lidera w handlu elektronicznym.

Taki napływ profesjonalizmu wydawałby się motorem napędowym chińskiej piłki, wydawałby się … Pieniądze chińskich oligarchów trafiają głównie na pensję zagranicznych gwiazd, trenerów i nowoczesne stadiony. Praca z młodzieżą? Po co? Kto przyciągnie na stadion więcej osób? Nicolas Anelka czy 16-letni utalentowany Zhang Dong? Kto będzie ciągnął grę całej drużyny, krajowi gracze czy dopuszczalni czterej obcokrajowcy w składzie (na szczęście AFC nakazuje limit obcokrajowców w składzie, prawdopodobnie bez tego mielibyśmy rozgrywki pokroju Indian Super League). Szkolenie młodzieży jest długotrwałe i nie zawsze skuteczne, a chińscy biznesmeni nastawieni są na zysk i sukces natychmiast! Stąd też w Chinach działają tylko trzy profesjonalne szkółki piłkarskie – trzy!
Świat chińskiej piłki nożnej owiany jest atmosferą tajemniczości. Według oficjalnych danych statystycznych opublikowanych przed tygodnik „The Economist”, między rokiem 1900 a 2000, zwyczaj gry w piłkę nożną przejawiał się u ponad 600 000 młodych Chińczyków. Między 2000 a 2005, liczba ta zmalała do 180 000, żeby wreszcie zatrzymać się na 100 000. Ponadto, podczas gdy w Europie piłkę kopie średnio od 5 do 9% populacji, w Chinach cyfra ta jest zdecydowanie niższa i ogranicza się do 0,5% populacji kraju, który dziś liczy 1 339 713 000 osób. Dla porównania w Polsce liczba zarejestrowanych piłkarzy oscyluje w granicach 500 000!

Stąd też odpowiedzią na zadane na początku pytanie: dlaczego w tak olbrzymim państwie, z takim ogromnym potencjałem ludzkim nie można znaleźć jednego, porządnego piłkarza – odpowiedzi jest wiele. Mnogość sportów uprawianych w kraju jest ogromna. Dzieci mają wybór - a raczej ich rodzice, decydujący w głównej mierze o ich przyszłości. Piłka nożna to w wielu krajach sport nr 1, ale nie w Chinach. Brak sukcesów międzynarodowych reprezentacji również nie sprzyja popularyzacji tej dyscypliny – dzieciaki dorastające w czasie MŚ w Korei i Japonii i Pucharu Azji z 2004 roku powinny już wchodzić w dorosły świat piłki, jeżeli o nich nie słyszymy to już pewnie tak pozostanie. Brak chociażby jednej gwiazdy pokroju Donga Fangzhou również nie sprawia, że  futbol jest modny. Taką ikoną chińskiego sportu był Yao Ming i zaszczepił on miłość do koszykówki wśród zazwyczaj niskich mieszkańców swego kraju i teraz częściej można uświadczyć dzieciaka w koszulce Dwighta Howarda, Kobe Bryanta  czy LeBrona Jamesa niż w koszulkach Messiego, CR7 czy Lewandowskiego.

Może sukces Guangzhou w rozgrywkach kontynentalnych zmieni tą tendencję, lecz na dłuższą metę to nic nie da. Potrzebna jest infrastruktura i właściwe osoby do szkolenia najmłodszych, a przede wszystkim osoby które przemówią do rozumu bogatym właścicielom klubów. Pieniądze są, ale wydawane na przesadzone pensje emerytów. Gdyby kilku oligarchów za równowartość rocznego kontraktu Nicolasa Anelki postanowiło zbudować halę treningową, 4 boiska do gry i internat dla młodych adeptów futbolu to chińska piłka klubowa, a przede wszystkim reprezentacyjna stanowiłaby poważną konkurencję dla Europy i Ameryki Południowej.


Dzięki za dotrwanie lub chociaż przescrollowanie do tego momentu. Jest to prolog do kariery którą rozpocząłem w FM 2014. Prowadzę jednocześnie reprezentację Chin i klub Guangzhou - celem jest zbudowanie silnej reprezentacji Chin i wyprodukowanie gwiazdy z prawdziwego zdarzenia. Przy okazji będę chciał też kontynuować dominację klubu w rozgrywkach krajowych, jak i na kontynencie. Kiedy pojawi się kolejny manifest z tej serii - niczego nie obiecuję, ale sezon jest już niemal skończony więc wyrobię się jeszcze w lutym. Pozdrawiam i zachęcam do komentowania - poważnie, nie będę gryzł!

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution