Czerwiec 2015
Powoli docierała do mnie informacja, że teraz jakby nie patrzeć to ja jestem jedną z najważniejszych osób w klubie. Pierwszą poważną decyzją, którą podjąłem jako nowy menadżer było zwolnienie się z firmy mojej ukochanej i również ukochanej, teściowej. Dostałem taką płace w klubie, że mogłem sobie na to pozwolić, ale o odłożeniu czegoś na razie nie było co myśleć, chciałem całkowicie się poświęcić piłce, mam nadzieje, że nie będzie to błędem i w przyszłości zaowocuje. Jednak w miarę możliwości pomagałem Liisie i jej matce, musiałem się jakoś odpłacić za to, że u nich mieszkam.
W klubie bez większych rewolucji, no bo nawet nie było kiedy. kapitanem zespołu dalej był Sander Viira, a jego zastępcą Urmas Rajaver. Z chłopakami miałem tylko rozruch przed meczem i krótką odprawę, wyjaśniłem czego oczekuję od nich i co zaproponuję im od siebie. Ogólnie chyba byli zadowoleni, choć kilka razy krzywo na mnie spojrzeli, nie wiem czy to przez to, że nie rozumieli wszystkich założeń czy przez to, że mój estoński nie jest jeszcze idealny. No ale przecież nie będę zabierał dziewczyny na odprawy... No właśnie, dziewczyny. Chyba czas pójść krok dalej, ale z drugiej strony na razie nie mam do tego głowy.
Po odprawie wziąłem na bok tylko jedną osobę, bramkarza, Reimana. Powiedziałem mu jasno i wyraźnie, że liczę na niego i że to on będzie pierwszym bramkarzem. U byłego trenera bronił Hansen, ale na mnie nie robił on żadnego wrażenia, więc chciałem dać szanse jego młodszemu koledze.
21 czerwca obudziłem się cały zgrzany. Chciałbym żeby powodem tego była temperatura, ale ja po prostu się denerwowałem, choć w mieszkaniu, a tym bardziej w klubie nie chciałem dać po sobie tego poznać. Szczerze mówiąc jedyną osobą która to zauważyła była pani Nadia, moja teściowa, choć tego określenia nie używam nigdzie, nawet przy Liisi, jednak mam nadzieje, że w przyszłości tak będzie. Usiądź zaparzę Ci melisy i człowiekowi od razu robi się cieplej na sercu, muszę przyznać, że to wspaniała kobieta.
Natomiast tego dnia najważniejszy był mecz z Rakvere JK Tarvas. Wizja pięciu godzin w autobusie mnie nie ucieszyła, ale trzeba jechać. Dodatkowo byłem sam, sam w sztabie szkoleniowym. Jedynie wiceprezes z dobrego serca zdecydował się pojechać i w tym meczu pełnić funkcję kierownika drużyny.
Mecz muszę uznać za udany no bo wygraliśmy, a to mnie najbardziej interesowało, jednak styl nie porwał. Wygraliśmy 2:1 po bramkach Amora Luupa oraz Margusa Rajavera.
Po tym otwierało się okienko transferowe, ale moim głównym zadaniem było skompletowanie sztabu szkoleniowego. Moimi nowymi współpracownikami zostali ci, którzy albo już kiedyś pracowali w naszym zespole, albo pracują tylko, że z młodszymi, więc po prostu zaproponowałem im wizję wspólnej pracy.
Co do transferów to zdecydowałem się ściągnąć czterech graczy, w tym trzech wychowanków. Pierwszym z nich był Raido Reinsalu, napastnik, który miał nam pomóc w zdobywaniu bramek, a także w razie kontuzji Valmasa, godnie go zastąpić. Kolejnym zawodnikiem na którego liczyłem najbardziej był Rene Aljas. Kolejni dwaj mieli stanowić alternatywę dla moich obrońców, a byli nimi Reiman i Oja. Wszyscy dołączyli do nas na zasadzie wolnego transferu.
I tak czerwiec mógłby się skończyć, ale mieliśmy do rozegrania jeszcze mecz z rezerwami JK Nomme Kalju, który wygraliśmy już w imponującym stylu 6:2. A bohaterem spotkania został Elari Valmas, który zdobył dwie bramki.
Lipiec 2015
Lipiec to dla niektórych czas wakacji, a dla niektórych czas ciężkiej pracy, tak jak dla nas, rozgrywki wchodziły w decydującą fazę. Już po kilku dniach spędzonych w klubie widzę, że chłopaki łapią o co mi chodzi, a jeżeli chodzi o wyniki w lipcu przedstawiają się następująco:
Zmartwiły mnie dwie porażki. Z Tarvas byliśmy po prostu gorsi, ale w meczu z Infonet przegraliśmy przez własną głupote. A przede wszystkim głupote Reinike, który już w 10 minucie wyleciał za bezsensowny faul... W dodatku w tym meczu grali moi zmiennicy, a drużyna przeciwna gra ligę wyżej, więc bądź co bądź nie mamy się czego wstydzić. Szczęście było blisko. Jednak odnieśliśmy bardzo ważne zwycięstwo z Tallinna Kalev z którą walczymy o awans. Ponadto martwi mnie trochę nasza gra w obronie, w każdym meczu tracimy bramki. Na słowa uznania zasługuje na pewno postawa Andre Ilvesa, który w każdym meczu wpisywał się na listę strzelców.
Sierpień 2015
-Kochanie, pojedźmy gdzieś na wakacje - powiedziała twierdząco Liisi
-No ale gdzie? Wiesz przecież, że pojutrze mam mecz, nie mogę zostawić drużyny.
- Do Polski, chociaż na kilka dni, chcę odpocząć, a ty spotkasz się z rodziną.
Muszę przyznać, że spodobała mi się ta wizja, ale wiadome jest, że nie mogę wyjechać. Wiedziałem, że Liisi ma jeden z tych dni, nie chciałem ryzykować kłótnią, albo uszczerbkiem na zdrowi, więc rzuciłem krótko, że pojedziemy za miesiąc albo na zakończenie sezonu. Mając nadzieje, że za kilka dni zapomni.
Sierpień uznaje za taki sobie, nie tylko jeśli chodzi o klub, ale także i sprawy prywatne. W lidze poszło nam średnio, dalej tracimy dużo bramek, dobrze że chociaż strzelamy więcej, chociaż nie zawsze. Naszą grę ciągną dwaj bracia Rajaverowie na których aż miło się patrzy, widać że to mądre chłopaki, nie tylko na boisku, ale też poza nim. A co w domu? Liisi jednak nie zapomniała i będziemy musieli wyjechać na wakacje. Nie miałem siły się z nią kłócić. W klubie powiedziałem, że muszę pozałatwiać kilka spraw w Polsce i polecieliśmy na trzy dni. W tym czasie zespół miał mieć tylko jedną jednostkę treningową, więc myślę, że mój asystent sobie poradzi.
Wrzesień 2015
Szczerze powiedziawszy jestem dopiero trzeci raz w Polsce odkąd wyjechałem, rodzicom nie mówiłem, że przyjadę więc mieli niespodziankę. Mimo swojego wieku bardzo tęsknie za rodzicami, szczególnie za mamą do której jestem mocno przywiązany. Starałem się ten czas spędzić z moimi rodzicielami, o ile Liisi mnie gdzieś nie wyciągnęła. Trzy dni zleciały bardzo szybko, a więc musieliśmy wracać do Estonii. Ojciec obiecał mi, że jeśli zrobię awans to przyjedzie na jakiś mecz. Nawet nie wyobrażacie sobie jak mnie to zmotywowało. Pełen energii i chęci wróciłem do klubu. Nie wiem czy to moje nastawienie przełożyło się na grę zespołu czy to mój asystent przez jeden dzień ich tak wytrenował. Jednakże moi chłopcy zaczęli grać imponująco i we wrześniu wykręciliśmy znakomite wyniki.
Znakomita gra w ataku jak i w obronie. 3 czyste konta w 4 meczach. Mam nadzieje, że to przełomowy moment i teraz będziemy tylko na krzywej wznoszącej. Wisienką na torcie było zwycięstwo z liderem Tallinna Kalev 5:0, a ozdobą meczu 5 bramek
Elariego Valmasa. Po tym meczu udałem się do prezesa z prośbą o dofinansowanie kursu UEFA A. Nie mógł się nie zgodzić po takim miesiącu, więc czas się wziąć za naukę!
A wspominałem już, że zapewniliśmy sobie udział w barażach? No ale już spokojnie, nie można popadać w hurraoptymizm. Sytuacja w tabeli prezentuje się następująco:
Przed nami zostało tylko 5 kolejek, mamy bezpieczną przewagę, ale nie możemy jej zniweczyć. Do roboty panowie!
Październik 2015
Zaczęło się fantastycznie, ale znowu coś siadło...
Dwa łatwe zwycięstwa i dwa głupie remisy, widzę po chłopakach, że już są trochę zmęczeni sezonem, muszę z nimi porozmawiać i powiedzieć o co walczą. Nie chcę trafić do baraży bo tam wszystko jest możliwe. Do ostatniego spotkania zostały dwa długie tygodnie. Mecz o tytuł rozegramy z rezerwami
Infonet, mam tylko nadzieję, że nie zostaną wzmocnieni graczami z pierwszego składu. To będzie ciężki czas, muszę iść przeprosić Liisi bo pewnie odbiję się to na niej.
Listopad 2015
Jednak nie było tak źle jak sobie wyobrażałem, mówię teraz o mojej psychice. Moja ukochana nie pozwalała mi się martwić. Więcej niż wcześniej pomagałem w firmie, chciałem się jakoś odstresować, ale mecz zbliżał wielkimi krokami.
Przed chłopakami postawiłem sprawę jasno CHCĘ WYGRAĆ! Nie wszyscy w szatnie przyjęli to z entuzjazmem i były lekkie wahania nastrojów. Jednak do meczu bezwzględnie wszyscy podeszliśmy w 100 % zmobilizowani.
Do tego meczu posłałem wszystko najlepsze co miałem, braci Rajaverów, kapitana Virra, w bramce świetnie łapiącego Riido Reimana, a w ataku kończącego wszystko Valmasa. Jednak to okazało się za mało... Infonet II wystawiło najmocniejszy skład, do tego wspierany przez graczy pierwszej drużyny. Wojsko zaciężne z Ekstraklasy okazało się za mocne i przez bezsensowny faul Oja w polu karnym przegraliśmy 1:0. No to przed nami Baraże, które zadecydują o wszystkim w których zmierzymy się z zespołem z Meistriliigi JK Viljandi Tulevik.
Przed tym meczem nawet ojciec do mnie zadzwonił żebym się nie denerwował. Podniosło mnie to trochę na duchu, teraz to ja musiałem natchnąć chłopaków do tego żeby pokazali na co ich stać. Jednak najbardziej martwiło mnie to, że do tego meczu przystąpimy bez kontuzjowanego Margusa Rajavera, który skręcił kolano. No ale nic, trzeba grać.
Mecz rozpoczął się fatalnie i już w 11 minucie straciliśmy bramke. Tulevik przeważał, ale my też mieliśmy swoje sytuacje. Między innymi Reinsalu nie trafił w sytuacji sam na sam. No i jak tu chce się wygrywać skoro nie wykorzystujemy takich sytuacji? Przegraliśmy 1:0. Po tym meczu odbyłem z chłopakami bardzo długą rozmowę, widziałem sportową złość w ich oczach, wiedziałem że musi być dobrze.
Jednak nie tak wyobrażałem sobie rewanż, myślałem, że to będzie walka do ostatnich minut, a my co tu dużo mówić... Pewnie zwyciężyliśmy 3:1. Bramki dla naszej drużyny strzelali Reinsalu, Aljas oraz Ilves. Zasłużyliśmy na to! Jestem dumny ze swoich chłopaków, ale dopiero teraz czeka nas ciężka praca. Dzisiaj idę świętować, a jutro czeka mnie upojna noc z Liisi, muszę jej to wynagrodzić. Poza tym muszę pomyśleć dodatkowo o jakichś fajnych wakacjach. Na razie odcinam się od piłki, chociaż na moment.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ