Grudzień 2015
Uff, można odetchnąć, w końcu. To był ciężki okres, ale ważne że mam już go za sobą. Chłopaki długo cieszyli się z awansu, a całe miasto było z nas dumne. A jak nie całe to chociaż pół. Jednak dla mnie grudzień był miesiącem wakacji, w klubie spędziłem tylko chwile żeby zaklepać transfery.
Tak jak mówiłem, chciałem mojej ukochanej jakoś to wynagrodzić, więc polecieliśmy na tydzień do Zanzibaru, na mój koszt, mimo że wiele nie zarabiałem udało mi się coś odłożyć. Dobra, wstyd się przyznać, ale wydałem wszystkie oszczędności. No ale ważne, że Liisi była szczęśliwa. Boże, dawno tak nie wypocząłem. Zanzibar to piękne miejsce, aż nie chciało się wracać. Jednak na moment te piękne chwile przerwała wiadomość od wiceprezesa, że Sander Laht nie przedłuży kontraktu i odejdzie na wolny transfer. W sumie już miałem na oku jego następców, więc nawet się nie zasmuciłem. Dodatkowo w tamtej chwili miałem zaprzątniętą głowę czym innym, jak tu się oświadczyć Liisi? Porównywać stres związany z awansem do stresu związanego z oświadczynami to jak porównywać Grzegorza Bonina do Garetha Bale'a. Koniec końców ogarnąłem się dzień przed wyjazdem i zorganizowałem jakąś tam romantyczną kolacyjkę na skałach. Ona zachwycona bo dostała pierścionek, ja szczęśliwy bo już mam to za sobą.
Po wakacjach w Grecji polecieliśmy jeszcze do Estonii bo musiałem porozmawiać z prezesem na temat transferów. Rozmowa łatwa, miła i przyjemna bo obaj wiedzieliśmy, że nie klub nie ma kasy i dostane tylko minimum. No ale dla mnie tyle to aż aż żeby coś skleić, w sumie już się przyzwyczaiłem. Dalszą część wakacji spędziłem w Polsce. Notabene jak to brzmi... Wakacje w zime. Jednak ja nie narzekałem i wraz z moją narzeczoną udałem się do Polski.
Grudzień to czas świąteczny, więc do rodziców zjechało się także moje starsze rodzeństwo, dwie siostry i brat, który od początku nie popierał mojego wyjazdu do Estonii, ale ostatnio nawet zaczął przyznawać racje. Kiedy kobiety rozczulały się nad ułożeniem pierścionka na palcu ja wraz z bratem udałem się na spacer.
- Słuchaj Krzysiek, wiesz że ja się nie znam na piłce. Jak ci się teraz wiedzie? Dobrze płacą?
- No nawet nieźle teraz, awansowaliśmy do najwyższej klasy rozgrywkowej w Estonii. A co do kasy to mała strasznie jak na piłkę. Po awansie będę zarabiał około 4 tysięcy złotych.
- Mała? Cholera, ja żeby tyle zarobić muszę dwanaście godzin dziennie siedzieć w tyrze, a ty masz tyle za pokrzykiwanie i jeżdżenie po kraju.
- Ta praca wymaga więcej czasu niż ci się wydaje! Do tego jest bardzo stresująca...
I tak przez pół godziny kłóciliśmy się kto ma cięższą pracę. Ja bardzo kocham swoją robotę, ale nie lubię wychodzić na takiego, który niby nic nie robi.
Dwa tygodnie minęły w rodzinnej, spokojnej atmosferze, bardzo mało rozmawialiśmy o piłce, więcej czasu zajmował temat ślubu. Szczerze powiedziawszy to już trochę cieszyłem się, że wyjeżdżamy bo miałem dość słuchania o tym kto może nam zagrać Marsz Mendelsona.
Po powrocie do Kuressaary miałem jeszcze kilka dni wolnego bo do rozpoczęcia przygotowań został ponad tydzień. Jednak nie mogłem usiedzieć w domu. Moja przyszła teściowa zaczęła być upierdliwa, Boże, chroń mnie.
Styczeń 2016
Jeżeli chodzi o mój sylwester to szczerze powiem, że mało co pamiętam. Jednak w poranek noworoczny w pamięci utkwiły mi dwie sprawy. Jedną z tych rzeczy był kac, a drugą krzyk Liisi. Miała trochę racji, poniosło mnie, ale jeżeli chodzi o mnie to pije bardzo okazyjnie, a że była okazja...
Jednak nowy rok to dla mnie i mojej drużyny czas transferów i czas przygotowań.
Jedyną osobą, która opuściła klub był Laht, ucieszyło mnie to, że tylko on, ale to było do przewidzenia. Przecież każdy ma tutaj swoją rodzinę, pracę. Do klubu sprowadziłem 4 osoby.
Pierwszym z nich był Martti Puolakainen. Estończyk fińskiego pochodzenia występujący na pozycji bramkarza, który ma zapewnić mi stabilizację w obronie. Warto dodać, że kosztował nas aż 8 tysięcy euro i nie ma w tym żadnej ironii, to był wielki wydatek dla naszego budżetu.
Drugi transfer to Ignat Yepifanov, który jak kolega wyżej grał w Tuleviku. Jednak za Rosjanina nic nie musieliśmy płacić, dołączył na zasadzie wolnego transferu.
Kolejnym nowym zawodnikiem był Errki Kubber, który miał zwiększyć rywalizację w środku pola. Jednak ja największe nadzieje pokładałem w stoperze, Kevinie Ingermannie, który miał zostać filarem defensywy.
Wiadomo była ciężka praca, był to pierwszy okres przygotowawczy, który miałem okazję w pełni poprowadzić. Chłopaki dostali w kość, ale też i popracowaliśmy nad taktyką, dodatkowo nad mentalnością. Wyniki w styczniowych sparingach przedstawiają się tak:
Bez rewelacji, ale szczerze powiedziawszy nie przykładam najmniejszego znaczenia do nich, w sparingach mamy grać efektownie, a w lidze efektywnie.
Luty 2016
Idzie luty kuj... formę. Początek tego miesiąca nie przyniósł nic niezwykłego w klubie, jak i w domu. Rozegraliśmy 3 sparingi, jeden wygraliśmy, dwa przegraliśmy, ale jak już mówiłem, nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia.
Dodatkowo sprowadziłem kilku zawodników do rezerw, którzy mam nadzieje pomogą im w awansie.
W lutym najważniejszy był start ligi, który zbliżał się nieubłaganie. Nie miałem pojęcia na co mogę liczyć. Przecież jesteśmy klubem w połowie amatorskim. Większość moich zawodników przed treningiem musi przepracować jeszcze cały dzień w pracy, podobną sytuacje ma tylko jeden klub w lidze, więc to może nas trochę usprawiedliwiać. No i właśnie, pierwszy mecz graliśmy z zespołem Paide LM, czyli zespołem o zbliżonym statusie profesjonalizmu do nas.
Pokazaliśmy w tym meczu charakter i wygraliśmy 3:0. Nie pamiętam kiedy rozegraliśmy tak świetne spotkanie. Dodatkowo cieszyłem się bo w tym meczu na trybunach był mój ojciec, coś pięknego!
Marzec 2016
Kolejne mecze miały zweryfikować czy ta wygrana była tylko przypadkiem. Coś mi mówiło, że możemy w tej lidze namieszać.
Trzy pierwsze mecze i pozycja wicelidera, nawet w najbardziej optymistycznych założeniach tego nie zakładałem. Do tego mecz z Levadia wygrywaliśmy już 2:0, ale po czerwonej kartce Urmasa Rajavera, gospodarze odrobili straty. Pewna gra w obronie, skuteczność w ataku zepsuła się w trzecim i kolejnych meczach. Szkoda.
Kwiecień 2016
Kwiecień bezlitośnie sprowadził nas na ziemie. Do tego jak gramy źle to musi przyjeżdżać telewizja. Po meczu z Florą zadzwonił do mnie nawet mój ojciec.
- Co się z wami dzieje? Przecież na początku graliście tak dobrze.
- Widocznie wtedy nam się poszczęściło, nie wiem, chyba to nie są zawodnicy tego pokroju co bym chciał. Flora to jest inna klasa, na razie dla nas nieosiągalna.
- Chociaż nie mów takich rzeczy w szatni!
- Wiem, wiem, aby się utrzymać
- Nie bądź minimalistą... Zrób coś!
No to zrobiłem. Po tych słowach zmieniłem ustawienie na 3-5-1-1, które przyniosło nam dwa remisy, zwycięstwo i porażkę, czyli nie jest źle. Porozmawiam z chłopakami, wierzę, że będzie dobrze!
Sytuacja w tabeli nie jest taka beznadziejna. Jest mocny ścisk, więc wszystko jest możliwe, czas wracać do pracy!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ