Ten manifest użytkownika Lucasinho przeczytało już 607 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
http://lucasinho.blox.pl/2010/04/Czworka-na-placu-boju.html
Nie ukrywam iż przegrana Manchesteru United trochę mi pokrzyżowała plany na ten tekst - miałem gotową tezę, stanowiącą że największe kluby są w stanie wyjść z opresji w każdej sytuacji. O ile Barcelona udowodniła to we wtorek zwycięstwem nad Arsenalem, o tyle Czerwone Diabły nie potwierdziły tej tezy odnosząc pyrrusowe zwycięstwo nad Bayernem Monachium.
Zacznijmy jednak od początku - pojedynek CSKA Moskwa z Interem Mediolan zakończył się tak naprawdę zanim zaczęła się druga połowa dwumeczu. O wpływie Wesleya Sneijdera na grę podopiecznych Jose Mourinho nie trzeba przekonywać, wie to każdy kto oglądał chociaż jeden mecz z jego udziałem oraz bez. Kiedy wykonuje rzut wolny, fani Nerazzurri mogą śmiało myśleć o bramce. O postawie Interu trudno cokolwiek powiedzieć - po strzelonej bramce kontrolował mecz, a CSKA zabrakło armat by móc zdobyć przynajmniej jedną bramkę. Być może piłkarzem który zrobiłby różnicę byłby Krasic, lecz o tym się nie przekonamy. Najbardziej zawiódł Keisuke Honda, który "obrał sobie punkt" gdzieś nad bramką i stale go ostrzeliwał z rzutów wolnych, niewiele również wnosząc do zespołu w trakcie gry. Dobry występ zaliczył Chidi Odiah, wprowadzony na boisko w 11 minucie, lecz wszystko przekreśliła czerwona kartka otrzymana na początku drugiej połowy. CSKA zdecydowanie nie przetestowało możliwości Interu, który zagra w półfinale po raz pierwszy od 2003 roku, gdy przegrał w tej fazie z lokalnym rywalem oraz późniejszym triumfatorem - AC Milan.
Inter na próbę z pewnością wystawi Barcelona, z rewelacyjnym Leo Messim. Do określenia jego gry brakuje już przymiotników, wszystko dzięki jego nieziemskiemu występowi przeciwko Arsenalowi Londyn, w którym strzelił cztery bramki. Mecz ten może być przełomowym dla Arsene'a Wengera, który zdenerwowany ciągłym brakiem sukcesów może wreszcie wyda pieniądze na wzmocnienia, co do tej pory czynił dość niechętnie. Sprzyjającym faktem jest spłacanie coraz mniejszych pieniędzy zaciągniętych na nowy stadion. Londyńczycy udowodnili, iż nie poradzili sobie z problemami kadrowymi, których było po prostu za dużo, a wydawałoby się solidni zmiennicy zawiedli, zwłaszcza Tomas Rosicky, w którym pokładałem duże nadzieje w związku z nieobecnością Cesca Fabregasa. Niestety Czech przegrywał wszystkie pojedynki, a idealnym obrazem jego dyspozycji jest fatalny strzał sprzed pola karnego przy stanie 3-1. Kolejnym słabym punktem ekipy Londyńczyków był Mikael Silvestre, który tak naprawdę zaliczył asystę przy bramce Messiego na 1-1. Nie zawiódł Walcott w którym pokładano duże nadzieje (zrobił swoje, wypracował bramkę), z podniesionym czołem z Hiszpanii mogą wracać również Nicklas Bendtner oraz Abou Diaby, do którego mam jedno małe ale - gdyby przy stanie 1-0 podał trochę dokładniej, Walcott znalazłby się w sytuacji sam na sam. Chyba nie muszę tłumaczyć co by się mogło stać :) A Barcelona? O dyspozycji jej piłkarzy powiedziano już chyba wszystko, jedynym słabszym punktem ich ekipy był środek defensywy, gdzie wystąpili Marquez z Milito. Paradoksalnie ta sytuacja obróciła się na dobre Katalończykom - Pique z Puyolem mają czyste konto przed meczami półfinałowymi, i tylko czerwona kartka (albo kontuzja oczywiście) może sprawić iż nie zagrają z Interem lub w finale Ligi Mistrzów, na który wszyscy liczą na Camp Nou.
Gdy na około dwie godziny przed meczem Manchesteru United z Bayernem Monachium okazało się iż Wayne Rooney jednak zagra w tym meczu, fani Bayernu z pewnością nie ucieszyli się z tej wiadomości - Rooney grając nawet bez jednej nogi stanowi poważne zagrożenie. Alfred Hitchock mawiał "Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć." Do pierwszej części tego cytatu piłkarze Czerwonych Diabłów zastosowali się w stu procentach, prowadząc 2-0 już po siedmiu minutach, a następnie kontrolując grę. Gdy Nani zdobył pięknego gola na 3-0 wydawało się iż jest już po meczu - Portugalczyk tak się cieszył, iż celebrował radość w charakterystyczny dla siebie sposób, nie zastosowując się do poleceń Sir Alexa Fergusona, który musiał mu wybaczyć tą niesubordynację. Jednak po raz kolejny przekonaliśmy się jak ważna jest gra do ostatniego gwizdka sędziego - nadzieję w serca kibiców wlał Olic swym świetnym strzałem obok bezradnego Van Der Sara. Przełomowym momentem spotkania była głupota Rafaela - mimo posiadania żółtej kartki na swym koncie zupełnie niepotrzebnie przytrzymywał Ribery'ego, a sędzia miał obowiązek pokazać młodemu Brazylijczykowi drugi żółty kartonik, a w konsekwencji czerwony. Ferguson wielokrotnie napominał byłego gracza Fluminense o panowanie nad swymi emocjami, lecz wzięły one nad nim górę. Szkoda, tym bardziej że rozgrywał świetny mecz do tej pory, raz po raz powstrzymując Ribery'ego; zainicjował również akcję po której padła pierwsza bramka. Historia podobna do Chidiego Odiaha - dwaj prawi obrońcy grali naprawdę dobrze, lecz przez swą nieuwagę czy też brak koncentracji osłabili swe drużyny. O ile CSKA i tak miało już nikłe szanse na awans, o tyle strata Rafaela była momentem zwrotnym tego meczu. Bayern grał spokojnie, wiedząc iż w końcu dopnie swego celu. W pewnym momencie mieli posiadanie piłki na poziomie prawie 70 % w drugiej połowie! To tylko obrazuje skalę bezradności jaka dotknęła gospodarzy. I w końcu nadszedł ten moment - świetne zagranie Ribery'ego wykorzystał Robben, który genialnym strzałem strzelił bramkę, która dała awans Bayernowi. O skali radości Bawarczyków niech świadczy moment gdy pracownicy Bayernu przywitali Holendra na ławce rezerwowych - uściskom nie było końca, widać było również zdenerwowanie angielskich fanów. Wygląda na to iż Louis Van Gaal tylko czekał aż jego rodak w końcu strzeli bramkę lub ją wypracuje, by go zmienić i dać mu odpocząć. Piętą Achillesową obu zespołów jest ławka rezerwowych - zmiany Fergusona oraz Van Gaala nie były najlepsze - Gomez zagrał bardzo słabo, a wprowadzenie Pranjica oraz Altintopa miało na celu wprowadzenie "dawki energii" tak by móc dłużej utrzymywać piłkę, o tyle Berbatov czy też Giggs nie zrobili absolutnie nic by móc zapamiętać ich obecność na boisku. Ot, kolejny występ do statystyki. Menedżerowie będą musieli rozejrzeć się w szczególności za napastnikami; Sir Alex Ferguson może pluć sobie w brodę że wypuścił z zespołu Carlosa Teveza - właśnie piłkarza takiego typu brakowało w ekipie Szkota, nikt nie wziął na siebie ciężaru gry w tym trudnym momencie. A Bayern? Po raz kolejny dosyć szczęśliwie prześlizgnął się do kolejnej fazy rozgrywek, dzięki bramkom wyjazdowym (ale to temat na inny tekst, być może pojawi się taki niedługo :)). Na pewno jednym ze słabszych punktów maszynki Van Gaala stanowił Holger Badstuber, którego zwłaszcza w pierwszej połowie niemiłosiernie męczyli Rafael i Antonio Valencia - po akcjach z prawej strony padły wszystkie trzy bramki dla Manchesteru! Również środek obrony Bayernu nie jest za pewny, o czym świadczy bramka Naniego na 2-0. Mecz ten może stanowić pewny przełom w niemieckiej piłce, gdyż żaden z reprezentantów naszych zachodnich sąsiadów nie grał w półfinale od 2002 roku, gdy Bayer Leverkusen uległ w finale Realowi Madryt. Rok wcześniej tytuł zdobył Bayern Monachium.
Równie emocjonującym pojedynkiem co spotkania Barcelony czy Bayernu była "Bitwa o Francję" czyli rywalizacja pomiędzy Girondins Bordeaux a Olympique Lyonem. Mimo początkowych ataków przyjezdnych, Bordeaux wzięło się do pracy, lecz przeszkodził im sędzia, nie dyktując rzutu karnego (ręka Boumsonga) oraz nie wyrzucając Aly'ego Cissokho z boiska za popchnięcie Wendela. Lewy obrońca Lyonu został ukarany zaledwie żółtym kartonikiem co jest dziwne, zważywszy na to iż sędzia był bardzo blisko całej sytuacji. Gdy pierwsza połowa dobiegała końca, kapitalnym uderzeniem z ponad 25 metrów popisał się Alou Diarra lecz uderzył w poprzeczkę. Jak mówi stare polskie przysłowie, co się odwlecze to nie uciecze - już po chwili Marouane Chamakh wpakował piłkę do siatki Hugo Llorisa ku uciesze kibiców zgromadzonych na Stade Chaban Delmas. Jednak to nie wystarczyło do awansu, a kluczowym momentem spotkania była 87 minuta, gdy strzał głową Wendela w kapitalnym stylu obronił Hugo Lloris. Swoją drogą Lloris również w pierwszym meczu genialnie obronił strzał Wendela - gdyby jednak przepuścił piłkę, byłaby to jedna z piękniejszych bramek w historii Ligi Mistrzów. O przewadze Żyrondystów świadczą chociażby statystyki - 60 % posiadania piłki, 3 strzały celne wobec żadnego (!) Lyonu, który aż 11 razy strzelał niecelnie, popełniając 18 fauli, czyli dwa razy więcej niż gospodarze. Z drugiej strony pogromcy Realu Madryt grali osłabieni brakiem paru piłkarzy. Co ciekawe Bordeaux w tej edycji Ligi Mistrzów wygrało wszystkie pięć spotkań u siebie, a grało je z takimi drużynami jak Maccabi Hajfa, Juventus Turyn, Bayern Monachium, Olympiakos Pireus i oczywiście wspomniany Lyon, który jest pierwszą francuską drużyną w półfinale od 2004 roku, kiedy to Monaco przegrało w finale Champions League.
W 8 meczach ćwierćfinałowych padły 23 bramki, czyli prawie 3 na jeden mecz - do historii Ligi Mistrzów przejdzie chyba pojedynek Manchesteru United z Bayernem Monachium oraz potyczki Barcelony z Arsenalem; były to mecze którymi ekscytował się cały futbolowy świat, nieraz byliśmy świadkami nagłych zmian sytuacji, a Bayernowi udało sprawić się sensację. Również wewnątrz-francuski pojedynek przysporzył wielu emocji oraz wspaniałych zagrań i parad bramkarskich, większych emocji zabrakło chyba tylko w parze Inter Mediolan - CSKA Moskwa. Sobie i Wam życzę aby mecze półfinałowe były równie ekscytujące jak ćwierćfinały. Swoją drogą, ciekawe kto trafnie wytypował przed sezonem skład półfinału?
http://lucasinho.blox.pl/2010/04/Czworka-na-placu-boju.html
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ