Zakończenie roku dla Rumunii nie było zbyt dobre - po dość szczęśliwym zwycięstwie 3-1 z Norwegią, podopieczni Łukasza Godlewskiego ulegli Polsce 0-2.

Na Ulleval Stadion w Oslo to "Wikingowie" przeważali, lecz pierwszego gola zdobył Mutu w 25 minucie; później Rumuni długo się bronili, lecz kiedy na 14 minut przed końcem Iversen pokonał Lobonta wydawało się że spotkanie zakończy się remisem. Nic bardziej mylnego - na 52 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry Lobont wybił piłkę do przodu, gdzie Stancu uprzedził Andersena i pokonał Opdala! W 3 minucie doliczonego czasu gry golkiper Norwegów popędził pod pole karne rywala, lecz Vaagan Moen fatalnie wykonał korner - piłka trafiła do Mitei, który natychmiast posłał długą piłkę do Mariusa Niculae - w taki oto sposób Rumuni wygrali to spotkanie.

"Mieliśmy dużo szczęścia; bramka Stancu to absolutny przypadek, a trafienie Niculae to konsekwencja wyniku oraz fatalnego błędu Norwega. Jak się czuję przed meczem z Polską? Dziwnie" zakończył Godlewski.

Już w 24 minucie fatalny błąd popełnił Lobont - wychodząc na 30 metr przed bramkę podawał do Chivu, lecz podanie przeciął Dawid Jańczyk wyprowadzając Polaków na prowadzenie. Po 180 sekundach było już 2-0 - najlepiej w zamieszaniu pod polem karnym rywala odnalazł się Boguski, pakując piłkę do siatki Lobonta. Ta bramka na tyle podłamała Rumunów, że ci już do końca nie zagrozili bramce Fabiańskiego.

"Jeden głupi błąd i wszystko poszło się je*ać. Trudno, ale Lobont co jakiś czas ma jakieś "odwały" - będę musiał z nim poważnie porozmawiać" - powiedział wyraźnie zdenerwowany Godlewski.

W lutym przyszłego roku Rumuni zagrają z Singapurem, a w marcu podejmą u siebie Włochów (el. MŚ) oraz Szwedów w meczu towarzyskim.