Ten manifest użytkownika Dzwoniu przeczytało już 962 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Pół godziny po rozpoczęciu meczu Wisła - Levadia, zasiadłem przed telewizorem, gdzie na Eurosporcie 2 transmitowany był mecz potencjalnych rywali zwycięzcy meczu Polaków i Estończyków : Kalmar FF - Debreczyn. Jak pewnie większość kibiców w Polsce spodziewałem się, że ze zwycięzcą dwumeczu Szwedzko-Węgierskiego zmierzy się krakowska Wisła i będzie miała w następnej rundzie spore szanse. Niestety, już po 30 minutach spotkania w Kalmar i pierwszej połowie meczu w Tallinie musiałem zrewidować swoje przekonania...
Mając w pamięci pierwszą (transmitowaną !) połowę meczu z Sosnowca i wynik jaki widniał do przerwy spotkania rewanżowego, byłem już pewien, że nawet jeśli Wisła jakimś cudem przejdzie amatorów z Estonii, to w następnej rundzie narobi jeszcze większego wstydu i sobie i polskiej piłce - wysoko przegrywając z Kalmarem/Debrecynem. Leżącego się nie kopie? Być może, ale nie mam wyjścia - po prostu w spotkaniu, które miałem przyjemność oglądać w Eurosporcie 2 zobaczyłem to wszystko, czego brakuje nie tylko Wiśle, ale i wszystkim polskim klubom aby zaistnieć na arenie europejskiej. No więc konkretnie - czego?
Już przy wyjściu drużyn na boisko zdziwiły mnie nieco składy. W Debreczenie w pierwszym składzie było 9 Węgrów, w większości wychowanków! Skład uzupełniał Czrnogórzec i Brazylijczyk. Dzięki tej jednolitości narodowej widać było świetną komunikację między zawodnikami, o czym świadczy bramka dla Węgrów w 16 minucie meczu. Gergely Rudolf zagrał piłkę w lukę obronną, stojąc tyłem do bramki - od razu w sukurs przyszedł mu kolega i Debrecen objął prowadzenie.
W zespole Kalmar również królowali Szwedzi - poza nimi było 4 Brazylijczyków, ale nie zapchajdziury, lecz porządni gracze, potrafiący grać w piłkę.
Widząc te składy od razu przypomniało mi się to, o czym już kiedyś pisałem - mianowicie, że słabsze (jak na warunki europejskie) kluby powinny budować skład na zawodnikach krajowych/wychowankach, wspierając ich jedynie obcokrajowcami. Nie dość, że piłkarze ci są tani (Janusz Gol kosztował 10tys)/darmowi, to jeszcze nie mają problemów z komunikacją między sobą. Zamiast więc kupować masę obcokrajowców któregoś tam sortu - lepiej zainwestować w szkolenie młodzieży i w skauting krajowy - można wtedy i zarobić i zbudować mocną ekipę.
No właśnie - komunikacja. Jest wielce istotne, aby większość zawodników w zespole, a przynajmniej lider ekipy porozumiewał się w języku narodowym klubu. W Wiśle tego nie widać. Brożek, Małecki, Głowacki, Sobolewski - reszta obcokrajowcy. A więc proporcje zupełnie odwrócone w stosunku do tego co jest w Debreczenie i Kalmarze. Nawet wielkie kluby - choć rzeczywiście internacjonalistyczne, ale trzon drużyny zawsze stanowią gracze krajowi - Manchester United (Carrick, Ferdinand, Rooney, wychowanek Giggs, Scholes), czy Barcelona (Pique, Valdes, Xavi, Iniesta, Puyol i mówiący po hiszpańsku wychowanek Messi). Nawet w wielonarodościowej Chelsea za mordę towarzystwo trzyma John Terry z Frankiem Lampardem.
I tu płynnie przechodzimy do następnego aspektu - posiadania lidera z prawdziwego zdarzenia. Czy Wisła miała takiego lidera? Moim zdaniem - nie. W pierwszej połowie pierwszego meczu z Levadią (jedyne co można było obejrzeć) kreowany na lidera Brożek nie potrafił przyjąć piłki 5 metrów od bramki. Ta odskoczyła mu na metr i skończyła się akcja. Tomas Jirsak liderem nigdy nie zostanie - Skorża chyba się ostatecznie do niego nie przekonał, zresztą Czech gra dotąd słabo. Fajnie grał Andraz Kirm - ale to dopiero pierwszy mecz, nie widziałem go w drugim, więc muszę wstrzymać się z opinią. A jak to było w meczu Kalmar - Debrecen?
Zdecydowwanym liderem Węgrów był wspomniany Rudolf. Świetnie dryblujący, umiejący utrzymać się przy piłce. Gdy zaczęły się problemy - kilkakrotnie krzyknął na kolegów, dzięki czemu dowieźli korzystny wynik do końca.
W Kalmar świetnie zagrał jeden z braci Elmów (pomocnik, nie pamiętam imienia). Świetnie dośrodkowujący i idealny w odbiorze - zatrzymał prawie wszystkie kontraataki.
Wróćmy jeszcze na chwilę do kwestii graczy krajowych i wychowanków. Logicznym jest, że tacy piłkarze są bardziej chętni walczyć za klub, bo nie tylko czują przywiązanie do niego, ale i rozumieją, że to ich może wypromować w Europie.
Tyle z aspektów psychologicznych. Ale oprócz nich można było wiele różnic między polskim a więgierskim i szwedzkim futbolem zaobserwować w samej grze.
Widać było dlaczego skandynawskie ligi są nazywane oknem wystawowym dla klubów Premier League. Bo rzeczywiście- szwedzi kopiowali po prostu angielski styl. Wrzutki w pole karne były z każdego miejsca na boisku - dlatego kluczowym było posiadnie dobrych dośrodkowujących i wysokich napastników. No właśnie - Skorża od dłuższego czasu zabiegał o dobrego, wysokiego napastnika, jako partnera dla Brożka, co zwiększyło by mu wachlarz zagrań. Obecnie jest skazany na granie prostopadłych piłek do Pawła, a tak mógłby rozgrywać więcej akcji skrzydłami. Kalmar posiadał dwóch bardzo wysokich napastników, a po akcjach skrzydłami mieliśmy dwie bramki i rzut karny.
Zresztą i Debrecen potrafił dobrze grać ze skrzydła - partner z ataku Rudolfa, może nie jakiś wyjątkowo wysoki, za to bardzo skoczny.
Genialnie do akcji po obu stronach podłączali się boczni obrońcy - gdzie w meczu z Levadią widzieliśmy Piotra Brożka pod bramką rywali? Na pewno w stopniu niedostatecznym.
Świetne zdyscyplinowanie taktyczne cechowało obie drużyny. Widać było, że wpaja im się je od kiedy rozpoczęli treningi w krajowych szkółkach. I to krajowi zawodnicy poruszali się po boisku według wytycznych, a element zaskoczenia i zróżnicowania wprowadzali obcokrajowcy.
I na koniec trzeba zauważyć - Kalmar i Debrecen do niedawna były nikomu nie znane. Były jednak przez ten czas konsekwetnie budowane, wzmacniane, w każdym okienku transferowym w kasie klubu były solidne fundusze na wzmocnienia. I to przynosi skutki - obie ekipy zasłużyły na awans - udało się to tylko jednej.
W Polsce Wisła już od dłuższego czasu uzbrojona w wielkie nadzieje startuje do kwalifikacji Ligi Mistrzów. A samymi nadziejami wygrać się nie da. Potrzebne są wzmocnienia. Któryś z zawodników Wisły stwierdził, że powalczą jak tygrysy o Champions League. Niestety - krakowianie to obecnie co najwyżej papierowe tygrysy, które poza mocnymi słowami niewiele mogą. Bo bez wzmocnień się nie da.
Jedno jest pewne - o "sile" Levadii przekonamy się już w przyszłą środę - kiedy to Estończycy wysoko przegrają z Debrecynem - drużyną solidną, konsekwetnie budowaną.
Polskie kluby nic nie osiągnęły w pucharach od dawna. Może warto popatrzyć na to jak robi się to w państwach uważanych dotąd za słabsze piłkarsko od naszego? Bo tam mają konkretny cel.
Był kiedyś taki pomysł - żeby wycofać polskie drużyny na jeden - dwa sezony z pucharów, aby uniknąć kompromitacji. Może rzeczywiście warto? Dajmy sobie czas na zbudowanie soldnych ekip. Ale trzeba to czynić konsekwentnie i z oddanych graczy, w których będzie wola walki.
Jedno jest pewne - z obecnym podejściem do zagadnienia "piłka nożna" a szczególnie ta w wydaniu klubowym - w Polsce jeszcze długi czas nic nie osiągniemy.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Stawiaj na dwie taktyki |
---|
W okresie przygotowawczym warto przyuczać piłkarzy do dwóch taktyk – np. domowej i wyjazdowej. Piłkarze łatwiej będą dostosowywać się do zmiany ról w trakcie sezonu i będą lepiej przygotowani taktycznie do spotkań. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ