2 lipca podpisałem oficjalnie kontrakt z klubem Celik Zenica. Tego samego dnia odbył się pierwszy trening z drużyną, która liczyła sobie 20 zawodników, w tym dwóch bramkarzy. Krótka gierka 6x6, w której udział brałem ja, oraz mój asystent, pozwoliła mi się zorientować, że mam niezłych zawodników technicznych, potrafiących grać krótką piłką, którzy uwielbiają dryblować, cenią sobie bardziej efektowne zagrania, niż ich efektywność. W drużynie niestety było tylko 5 nominalnych obrońców, do tego lepiej czujących się z piłką, niż takich, którzy o jej odzyskanie mogą powalczyć. Po wymieszaniu składów, tak by okazały się one mniej więcej wyrównane, zauważyłem jakże ważną dla mnie cechę. Wszyscy byli cholernie ambitni i mocno zależało im na wygranej. Nie odstawiali nogi, szaleńczo pędzili do każdej, nawet straconej piłki. Z takim nastawieniem zawodników, aż chce się pracować.
Po półtoragodzinnej gierce, poprosiłem asystenta, aby scouci skupili się na wyszukaniu mi dwóch obrońców bocznych na każdą ze stron, oraz z trzech środkowych. Odpowiedź Elvedina mocno mnie zaskoczyła.
- Nie mamy scoutów. - odpowiedział natychmiast.
- Jak w takim razie wynajdowaliście zawodników, potrzebnych drużynie?– zapytałem spokojnie, chociaż w środku mnie, aż się gotowało.
- Rozsyłaliśmy wici do zaprzyjaźnionych trenerów, a czasami sami zawodnicy się do nas zgłaszali. - odpowiadał rezolutnie, a następnie dodał – taki system funkcjonuje w większości bośniackich klubach, tylko te bogatsze są w stanie pozwolić na korzystanie z usług scoutów.
- Czy kogoś jeszcze nam brakuje? – zapytałem siląc się na drwinę, ale nie za bardzo mi to wyszło.
- Skoro pytasz, przydałby się, ktoś od przygotowanie fizycznego. Może jeszcze ktoś kto pomógłby trenować technikę, czy ogólny trening ofensywy.
- Technikę i ofensywę zostawiam dla siebie, w końcu w przeszłości byłem napastnikiem, więc coś tam jeszcze pamiętam. Spec od siły i motoryki jest niezbędny, to dla mnie jest nie do przeskoczenia. - dodałem smutno.
- Czy mógłbyś mi przygotować raport o każdym zawodniku z drużyny, jego mocnych i słabych stronach, zwrócić uwagę na co i na kogo zwracać szczególna uwagę, oraz informacje o tutejszych rozgrywkach na piątek wieczór – kontynuowałem.
- Nie wiem, czy dam radę ze wszystkimi zawodnikami - odpowiedział, a widząc moje niezadowoloną minę, dopowiedział - ale zrobię co w mojej mocy.
- I postaraj się znaleźć jakiś kandydatów na scoutów – co Elvedin skwitował tylko krótkim,
- Nie ma problemu.
Popołudniowy trening został odwołany, co zostało przyjęte z entuzjazmem,dlatego, że nie miał go kto poprowadzić. Ja miałem konferencję prasową, a Elvedin z trenerem bramkarzy – Nijazem Hrustanovicem tworzyli dla mnie analizę.
Na konferencji prezes Sarjilic przedstawił mnie jako nowego menadżera klubu. Po krótkim przedstawieniu, nastąpiła seria pytań których mogłem się spodziewać? O styl pracy z drużyną, o cele jakie postawił mi mój pracodawca, jak zapatruje się na pracę w Bośni, o język, o tym czy nie boję się podejmować pierwszej pracy w tak nieznanym środowisku – jednym słowem banały.
Tylko jedno pytanie było warte dłuższej wzmianki. Zadał je lokalny dziennikarz, a zrozumiałem je tylko i wyłącznie dzięki klubowemu tłumaczowi, który przetłumaczył z bośniackiego na angielski, bo język angielski dziennikarza, był na tak słabym poziomie, że nie zrozumiałem go za pierwszym razem o co w ogóle pytał.
- Czy to prawda, że przyleciał Pan do Bośni, by negocjować kontrakt z FK Drina, ale przez przeciągające się negocjacje wybrałem Celik?
- Z prezesem FK Driny rozmawiałem tylko raz, przez telefon, już po wstępnych rozmowach z NK Celik, więc nie wiem nawet gdzie gra ten klub, nie wspominając o jakichś negocjacjach.
Odpowiedź ta, wywołała poruszenie wśród zgromadzonych dziennikarzy, którzy ożywili się i chcieli wiedzieć jeszcze więcej, ale całe to zamieszanie przerwał Senad Sarjilic, wstając i tubalnym głosem
oznajmiając koniec konferencji, z czym każdy z obecnych natychmiast się pogodził. .
- Niech się Pan nie przejmuje Jevticem, to błazen, który chce by o jego klubie non stop było głośno.- powiedział cicho prezes, tak by żaden z wychodzących dziennikarzy tego nie usłyszał - Sprzeda najgłupszą informację. Nie wiem jakim cudem się z Panem skontaktował, ale dowiem się, kto działa na szkodę klubu Celik – zabrzmiało to jak pogróżka.
Gdy wszyscy opuścili salę konferencyjną zagaiłem prezesa.
- Mam do Pan dwie sprawy – rozpocząłem – potrzebowałbym zatrudnić z 4, 5 scoutów, by lepiej rozeznać się w zawodnikach niższych lig i kupić tych najbardziej obiecujących, przed innymi
- Widać, że nie zna Pan tutejszych realiów - Prezes uśmiechnął się szczerze – ale zgoda, nie ma problemu
- Potrzebowałbym także dodatkowych trenerów, przede wszystkim od przygotowania motorycznego
- Ma Pan moją zgodę – proszę przygotować kandydatury, - stawiam tylko jeden warunek, ma być Bośniakiem.
Prawdę powiedziawszy, nie spodziewałem się, że pójdzie mi to tak łatwo, bez prawie jakiegokolwiek oporu, ze strony prezesa, chociaż troszkę zmartwił mnie przytyk do bośniackich realiów. Co to miało
znaczyć?
Piątkowy trening były typowym treningiem wydolnościowymi. Dużo biegania, dużo sprintów, tor sprawnościowy, wszystko to bez chwili wytchnienia. Jednym słowem to czego piłkarze nienawidzą, a co przydaje się w trudach sezonu. Rzecz jasna bez jakichkolwiek obciążeń, bo kogoś mógłbym
przeciążyć, a nie o to mi chodzi. Po minach zawodników i po ich przekleństwach ( tego zazwyczaj uczymy się szybciej niż codziennych zwrotów sami), wiedziałem, ze był to dobry i ciężki trening.
Popołudniowy trening to sprawdzanie osiągów – bieg na 10, 60,długość boiska (ok 100), metrów, skok w dal, dosiężny, w których sam brałem udział, a na koniec ćwiczenie, którego nienawidziłem jako piłkarz LINIE, a z którego sam bezkarnie mogłem zrezygnować. Polega ono na ustawieniu się na linii końcowej dobieganiu do linii pola karnego i powrotu, następnie linia środka boiska i powrót, drugiego pola karnego i powrotu, oraz linii końcowej i powrotu. Pięciu pierwszych, którzy ukończą ten morderczy wysiłek mogą udać się do szatni, a reszta biega dalej. I tak 2 albo 3 razy. Widząc zmęczenie zawodników, którzy po ukończeniu tej „sztafetki” legli za linią końcową, odpuściłem im kolejne razy. W końcu to dopiero początek przygotowań, jeszcze zdążę dać im w kość. Przy pomocy tłumacza pozbierałem pachołki, taśmę mierniczą i udałem się do szatni ze swoimi notesikiem, gdzie miałem zapisane wszystkie wyniki z testów. Najsmutniejszym faktem jest to, że moje wyniki plasują się gdzieś w środku stawki, z tym, że ja przestałem uprawiać sport wyczynowy jakieś 5 lat temu.
Wieczorem w klubie spotkałem się z Elvedinem, który przekazał mi raport o piłkarzach oraz prezesa Sarjilica.
- Ma Pan do mnie jakieś sprawy? - Zapytał uprzejmie
- Potrzebuję numer do byłego trenera Celiku.
- Mam, ale jeśli chodzi o wcześniejsze zwolnienie mieszkania nie ma szans, jest poza Bośnią – odparł Prezes, przeglądając swoją komórkę.
- Na razie mam gdzie mieszkać,- rozpocząłem z uśmiechem – chce porozmawiać z nim o tym czemu mu nie wyszło i co by zmienił, gdyby mógł – kontynuowałem, a gdy usłyszałem dzwonek sygnalizujący przyjście smsa szybko pożegnałem się i oddaliłem w stronę hotelu.
Zbyt szybko, nie zauważywszy niezadowolonej miny Prezesa który właśnie wsiadał do swojego samochodu.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ