Drżącą ręką sięgnąłem po gazetę. Wreszcie na pierwszej stronie dominował sport, niestety, wespół ze mną.
Cytat: „Musiało się tak skończyć.”
Jan Tomaszewski w krótkich słowach skomentował porażkę CM Rev: „Oni w ogóle nie nadają się na ekstraklasę. Przecież to jest amatorka drużyna, stworzona na B klasę. Ci zawodnicy nie mają za grosz techniki, a w połączeniu z niekompetentnym trenerem tworzą tragiczną mieszankę.” Zapytan o Artura Śledzińskiego, odpowiedział: „To małe, niedorozwinięte dziecko, które niewiele dla mnie znaczy. Jak chyba dla wszystkich…”
Z ciekawości spojrzałem jeszcze w dół i zauważyłem mały artykuł w czarno-białych barwach.
Cytat:
„W nocy z 2 na 3 sierpnia w Wiśle znaleziono ciało naszego redaktora sportowego. Najbliższej rodzinie i przyjaciołom składamy głębokie kondolencje. Policja już zajmuje się sprawą.”
Ciekawe dlaczego zginął? Pewnie bawił się w jakieś przekręty albo brał pieniądze na lewo. Dla pieniędzy ludzie ryzykują dziś wszyściutko, nawet życie swoje i najbliższych. Chory świat…
***
Na mecz w Białymstoku nie planowałem wielkiej rewolucji. Drużyna powinna nabrać rozpędu, a Jagiellonia nie jest przeciwnikiem z najwyższej półki. Po krótkich konsultacjach z Rygilem ustaliłem skład i odpowiednią taktykę.
***
Tym razem przemowę zacząłem już w autokarze.
- Słuchajcie. Ostatnio potknęła nam się noga i był to wypadek przy pracy. Wiecie już jak wygląda gra na poziomie Ekstraklasy, widzicie czego można spodziewać się po przeciwnikach. Dzisiaj znów gramy na wyjeździe, ale z dużo słabszym rywalem. Przypomnijcie sobie jak graliście w sparingach, jak klepaliście i strzelaliście, jak gromiliście rywali! Teraz, albo nigdy!
Zawodnicy podchwycili okrzyk.
Na murawę wybiegli bardzo zmotywowani, jak na mecz o złote gacie (vide Rygil, bo on to tak określił). Zaczęliśmy z parą, atakując bramkę Jagielloni. Graliśmy wysokim pressingiem, zmuszając przeciwników do dalekich wybić.
I to był błąd.
Napierała wyekspediował daleko piłkę, podanie chciał przeciąć Brudas, ale źle przyjął futbolówkę. Kwiek przejął ją i od razu uruchomił niepilnowanego Sotirovicia. Napastnik miał przed sobą tylko Henkela i z łatwością umieścił piłkę w siatce.
CM Rev 0:1 Jagiellonia Białystok.
Znów zaczęliśmy atakować. W 31 minucie przeprowadziliśmy długą akcję, podczas której Pavulon, Barton i Wujek wymienili masę podań. W końcu ten ostatni pięknie podał do Pucka, a napastnik z bliskiej odległości, płaskim strzałem
wyrównał wynik meczu.
W drugiej połowie znów byliśmy stroną przeważającą. W 58 minucie po rzucie rożnym w polu karnym Jagielloni zrobiło się niezłe zamieszanie. Strzały i podania odbijały się od graczy, kiwki były za wolne, wreszcie Wujek Przecinak wykazał się zimną krwią i wystawił piłkę na 30 metr. Tam nieplanowany Barton przyjął piłkę i huknął jak z armaty w samo okienko.
CM Rev prowadzi
2:1!
Prowadzenia nie oddaliśmy, kontrolując grę.
Pierwsze 3 punkty w Ekstraklasie i pierwsze łzy szczęścia…
***
Kolejny mecz, tym razem na Graveyard Plaza miał być bardzo trudnym pojedynkiem, w którym bukmacherzy nie dawali nam większych szans. Lech Poznań miał nas rozgromić i łatwo zainkasować 3 punkty.
Nikt nie przewidział, że CM Rev dopiero się rokręca…
Poznaniacy szybko ruszyli do ataku. W 8 minucie Bandrowski zagrał na lewe skrzydło do Wilka, ten mocno wrzucił piłkę, a
Pitry główkował na 1:0. Nie wyglądało to za ciekawie.
CM Rev szybko się otrząsnęło i zaatakowaliśmy Lechitów. Efekt przyniósł
atak z 22 minuty, kiedy Wujek Przecinak ściągnął na siebie 3 obrońców i zagrał prostopadłą piłkę do wbiegającego Pucka. Młody napastnik nie miał większych problemów ze strzeleniem bramki. Zrobiło nam się
1:1.
- Atakujemy, atakujemy! – zagrzewał do walki zawodników.
Jednak to Lech miał znaczącą przewagę, a my rozpaczliwie się broniliśmy.
Rozpaczliwie, ale bardzo skutecznie.
Utrzymaliśmy ważny remis do końca meczu. Kolejny punkt wpada na nasze konto, dzięki czemu
awansujemy na 6 pozycję w tabeli.
Po meczu z radością udałem się na konferencję. Usiadłem i spojrzałem na masę różnych dziennikarzy, z kamerami, mikrofonami i słuchawkami w uszach, przekrzykujących się nawzajem.
- Spokojnie, spokojnie… najpierw pan.
- Czy CM Rev złapało odpowiednią formę?
- Z meczu na mecz gramy lepiej i coraz bardziej się rozpędzamy. Dzisiaj pokazaliśmy skuteczny futbol.
- A nie pomogło wam szczęście?
- Może i pomogło. Dla mnie liczy się zdobyty punkt. Póki co musimy skupić się na punktach, a nie na stylu, bo co nam po tym, że zagramy najpiękniejszy futbol na świecie, jeśli w następnych sezonie będzie walczyć w 2 lidze?
- Pan Tomaszewski na pewno nie umie wyjść z podziwu…
- Pan Tomaszewski umie wychodzić z psem, nic poza tym – warknąłem. – Może oceniać naszą grę po sezonie, ale nie po jednym meczu. I chciałem mu przekazać, że on jest dla mnie wart tyle co sinus 180 stopni. Dziękuję.
***
Kilka dni później…
Do ciemnego pokoju weszła dwójka wysokich mężczyzn.
- Witaj, Michale. Napijesz się czegoś? – zapytał uprzejmie mężczyzna siedzący jak zwykle za biurkiem.
- Chętnie.
- Zostaw nas samych – warknął do stojącego obok Michała faceta, który skłonił się i wyszedł.
Mężczyzna wstał, wyszedł zza biurka i zaczął kierować się w stronę siedzącego Listkiewicza. W okamgnieniu wyciągnął pistolet i przyłożył mu go do skroni.
- Co…
- Zamknij pysk! – krzyknął, nie spuszczając broni. – Mówiłeś, do jasnej cholery, że to beztalencie, mówiłeś, że CM Rev zaraz wyląduje w 2 lidze. Popełniłeś błąd, a za błędy trzeba zapłacić…
- Ale to dopiero początek!
- Tak… a oni już zajmują 3 miejsce!
***
Zawodnicy byli już przebrani.
- Dziś gramy z Górnikiem Zabrze. Jacy są?
- Słabi!
- Jacy?
- Słabi!
- W chuj słabi – dodał, jak zwykle bezpośredni, Rygil.
- I co będzie? – zapytałem.
- 3 punkty!
- I co jeszcze?
- Pogrom!
- Niech i tak będzie – odpowiedziałem z uśmiechem.
Pogromu niestety nie było. Pierwsza połowa była nudniejsza niż ‘Moda na sukces’, a Rygil nawet się zdrzemnął, przez sen mówiąc o jakimś zgrabnym tyłeczku i jędrnych piersiach. Przynajmniej on się nie nudził…
- Gracie jak dupy wołowe – warknąłem w szatni. – Przyciśnijcie ich do muru i wystrzelajcie, po prostu. W takich meczach musimy, powtarzam,
MUSIMY zdobywać trzy punkty. Rozumiemy się?
Pokiwali lekko głowami, już bez tak wielkiego optymizmu. Na bramkę musieliśmy czekać aż do
71 minuty. Pavulon zagrał doskonałą prostopadłą piłkę, a Pucek wykorzystał swoje warunki fizyczne, z łatwością wyprzedzając obrońcę i strzelając… prosto w bramkarza. Obrońcy wybili piłkę, ale przejął ją Barton, podał krótko do Pavulona a on znów uruchomił
Pucka. Napastnik tym razem przejął piłkę za szesnastka i perfekcyjnym,
płaskim strzałem pokonał bramkarza.
Zapewnił nam
kolejne trzy punkty.
***
W kolejnej kolejce czekał nas wyjazd do Chorzowa, na mecz z najbardziej znienawidzoną przeze mnie drużyną. Ruch, którego w Katowicach przeklina się od małego, był według bukmacherów faworytem, mimo że to my zajmowaliśmy 4 miejsce w tabeli ze zdobyczą 7 punktów w 4 meczach.
- Rygil – zagadałem przed meczem – możesz dziś z nimi pogadać? Ja idę się przewietrzyć…
- Nie ma problemu, szefie. Trzym się!
Rygil wpadł uśmiechnięty do szatni.
- Widzieliście go, jaki w nerwach chodzi? Boi się tego spotkania, jakby mu mieli fiuta urżnąć! – piłkarze jęknęli cicho. - Jak przegramy to on się chyba na drzewie powiesi, normalnie tak okropnie wygląda… To dla niego bardzo ważny mecz! Od małego każdy z nich chce dokopać chorzowskim, a on ma taką możliwość. I cholernie boi się, że wszystko wymknie mu się przez palce. Tylko nie wiem czy u rąk, czy u stóp… ale mniejsza, nie? On zrobił dla was wiele, nie? Czas żebyście wy coś dla niego zrobili!
- Zrobimy! – wrzasnęli tłumem.
Byłem tak zdenerwowany, że sam nie wiedziałem co się dzieje. Otrząsnąłem się dopiero w 32 minucie, kiedy korner wykonywał Rapechuck, a SZk wpakował piłkę do siatki. Ruch, ten znienawidzony Ruch przegrywał 0:1.
- Ja tu zostanę – powiedziałem do Rygila, kiedy sędzia skończył pierwszą połowę.
Rygil wszedł do szatni za zawodnikami.
- Mało, chłopaki, mało. Trzeba narąbać goli jak Zeus dzieci! – krzyknął, nie wiedząc nawet skąd tak dobrze zna mitologię.
W drugiej połowie CM Rev zdecydowanie ruszyło do ataku. W 59 minucie Pavulon dostał podanie tuż przed polem karnym i niesamowicie huknął w samo okienko, strzelając przepiękną bramkę. Prowadzimy 2:0!
6 minut później kolejna kapitalna akcja. Pavulon do Rapechucka, Rapechuck do Pucka, Pucek do bramki, ustalając wynik meczu na 3:0.
Z uśmiechem na twarzy podziękowałem chłopakom.
- Wiecie co to oznacza?
- Że dokopaliśmy śmierdzielom?
- Też… jesteśmy trzeci w tabeli! – wrzasnąłem, sam nie mogąc w to uwierzyć.
***
Wielkimi krokami zbliżał się maraton, czyli mecze z Legią, Wisłą, Koroną, w dodatku w bardzo krótkich odstępach czasowych. Ten czas miał pokazać nam, ile naprawdę jesteśmy warci, i czy miejsce w czołówce to tylko przypadek, czy możemy jednak namieszać. Najpierw jednak mecz z ŁKSem, w którym powinniśmy zainkasować trzy oczka jako rezerwę na najbliższe bardzo trudne mecze.
- Gramy u siebie więc nie powinno być większych problemów – mówiłem na konferencji przedmeczowej. – Po ostatnim wysokim zwycięstwie jesteśmy na fali i nie mamy zamiaru zwalniać tempa.
- Skład wciąż pozostanie bez zmian? – padło pytanie.
- Nie widzę przeciwwskazań. Drużyna ma się dobrze i w takim składzie gra praktycznie najlepiej. Przede wszystkim liczę na Pucka, który coraz bardziej liczy się w klasyfikacji najlepszych strzelców.
- Myśli pan, że może zdobyć koronę króla strzelców?
- Jeśli utrzyma formę, jak najbardziej. Dla mnie jednak najważniejsze jest, żeby grał dla drużyny, a nie dla siebie.
- Podobno kontaktował się z panem Arsenal?!
- Cooo? A, nie, nie… to był ten, Arsenał Kijów – powiedziałem z uśmiechem. – Ale nie zamierzam się nigdzie ruszać.
W meczu z Łódzkim Klubem Sportowym od razu zaatakowaliśmy. Chcieliśmy jak najszybciej strzelić gola i kontrolować grę. ŁKS grał niepewnie w obronie i uciekał się do chamskich fauli, co z resztą się na nich zemściło. W 30 minucie Rapechuck ustawił piłkę na 20 metrze i strzelił mocno tuż przy prawym spojeniu słupka z poprzeczką, zostawiając bramkarza bez szans. Kolejna piękna bramka. 1:0.
Revolution atakowało dalej, prowadząc długie, wolne akcje, zmuszając rywali do biegania. W 43 minucie Speed zagrał długą piłkę do Pavulona, młody pomocnik obsłużył podaniem Pucka, który uderzył tuż pod poprzeczkę, strzelając kolejnego, piątego już gola w tym sezonie.
Mając przewagę dwóch bramek w drugiej połowie nie zmuszaliśmy się do niepotrzebnego wysiłku
Dzięki wygranej utrzymaliśmy fantastyczne trzecie miejsce, zadziwiając wszystkich nieprzychylnych krytyków. Tylko Tomaszewski pozostał nieugięty, wypowiadając się następnego dnia na łamach prasy:
„Stan krótkotrwały”
Jan Tomaszewski, były bramkarz reprezentacji Polski, zapytany o świetną postawę beniaminka CM Revolution wypowiedział się w mało przychylnych słowach: „CM Rev na pudle? Niech uważają, żeby do tego pudła nie wpadli.”, dodając później: „A jeśli pan Śledziński myśli, że tylko on ma głowę do matematyki, to przypomnę mu, że jego głowa jest bardziej pusta niż portfel Wiśniewskiego.”
***
- Biuro
FIFA Manager, czym mogę pomóc?
- Połączyć z szefem. Proszę przekazać mu, że
Dowódca dzwoni w pilnej sprawie…
- Zaraz połączę – odpowiedziała miłym głosem sekretarka. – Szefie – zawołała – jakiś Dowódca do pana.
Szef podniósł głowę i przeprosił swoich rozmówców. Wstał z eleganckiej, miękkiej sofy i odebrał od sekretarki bezprzewodowy telefon. Podszedł do okna, patrząc na drogę, wydającą się tak małą.
- Co się stało? – zapytał.
- Kiedy rozpoczynacie operację?
- Za niedługo grają dużo meczy pod rząd, wtedy wszystko powinno odbyć się bezproblemowo.
- Rozumiem. Zapłata?
- Musisz uzbroić się w cierpliwość. Najpierw operacja musi przebiec bezbłędnie.
- Nie tak się umawialiśmy – powiedział spokojnie Dowódca.
- Chyba nie będziesz próbował mi grozić?
- Rób co masz robić i będziemy kwita.
Dowódca odłożył telefon na stolik i podszedł do ogromnej szafy. Otworzył drzwi i usłyszał stłumione krzyki.
- Spokojnie, spokojnie… - powiedział łagonie.
W szafie, na obrotowym krześle siedziała związana i zakneblowana bardzo nieatrakcyjna kobieta w średnim wieku, miotając się i próbując uwolnić.
- Muszę ci coś powiedzieć – wyrzekł, wyciągając pistolet z tłumikiem. Kobieta zaczęła kręcić głową i łkać cicho. – Tak naprawdę… Listkiewiczowi jesteś potrzebna jak głuchemu walkman. Wybacz.
Strzelił kilkakrotnie.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ