W drużynie gra 11 piłkarzy, 11 zawodników tworzy drużynę, wspólnotę, coś, czego nie da się opisać słowami. 11 w piłkarskim świecie jest liczbą niezwykłą, liczbą nierozerwalnej całości. 11 piłkarzy potrafi uszczęśliwić miliony osób na świecie, 11 piłkarzy może zostać bohaterami na miarę Heraklesa.
Dlatego dla tej opowieści wybrałem części 11. Liczbę czysto piłkarską.
To jest ostatnia część, chociaż nie wykluczam, że jeśli historia zostanie dostrzeżona, doceniona albo po prostu spotka się z zainteresowaniem stworzę kontynuację, która już dawno zrodziła się w mojej głowie.
Część jedenasta, ostatnia, Finis.
Do pokoju ochrony wpadł wysoki mężczyzna z pistoletem w ręku, krzycząc w niebo głosy:
- Nie ruszać się, nie ruszać! Spokojnie a nikomu nic się nie stanie!
Stanął między nimi i wskazał na ekran z monitoringu.
- Pokój prezesa. Widzicie tego gościa? Zaraz będzie tu niezła jatka… słuchajcie, są tu systemy przeciwpożarowe?
- Są… - odrzekli ze strachem.
- Słuchajcie uważnie. Zaraz coś tu podpalę, żeby alarmy się włączyły. Ta czwórka będzie się musiała ewakuować, miejmy nadzieję, że straż przyjedzie w miarę szybko. Wy zaraz po włączeniu alarmu dzwonicie na policję, ich sygnały zleją się ze strażą pożarną. Ja ulatniam się na zewnątrz. Dopilnujcie, żeby złapali mnie i tego bambusa! Zrozumieliście?
- Eeeee... – ochroniarze gapili się na niego z niedowierzaniem.
- Jeśli chcecie uratować komuś życie… po prostu zróbcie to – rzucił i wyszedł w biegu.
Ochroniarze popatrzyli na siebie ze zdziwieniem w oczach. Nie spodziewali się tego, a jednak.
Po niecałej minucie w budynku włączył się alarm przeciwogniowy.
***
Bartosh usilnie wpatrywał się w róg pokoju, jakby stamtąd oczekiwał pomocy. Spojrzałem. Kamera ochrony. Może jednak nie wszystko stracone. Byle zyskać trochę czasu…
- Rozumiem, że to o mnie chodzi – wstałem. Saiid nie odpowiedział. – Nie wiem, czego ode mnie chcecie, nie wiem co macie do tej drużyny, ale przecież się wyniosłem. Tyle że kiedy straciłem pracę, nie miałem jak zapłacić czynszu. Wylądowałem tutaj, bo prezes po znajomości zaopiekował się mną i…
- Zamknij się – warknął Saiid.
- Ja po prostu próbuję wytłumaczyć ci, że zaszło jakieś cholerne nieporozumienie. Przecież nie prowadzę CM Rev, od miesiąca nie widziałem nawet piłkarzy. Więc weź schowaj tego gnata i najlepiej…
- Zamknij się! – krzyknął jeszcze głośnie Saiid, celując mi między oczy.
- Zabij mnie, ale ich puść wolno – odpowiedziałem spokojnie.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić!
- Bo co?
Alarm. W budynku rozbrzmiał alarm, na korytarze wybiegli nieliczni pracownicy, sprzątaczki, trenerzy, fizjoterapeuci, krzycząc ze strachu i przepychając się na schodach. Spojrzałem na Saiida. Strzeli albo nie.
Strzeli.
Albo nie.
Ruletka…
Nie strzelił. Odepchnął mnie i wyszedł z pokoju
Rygil z Bartoshem pomogli mi wstać i razem zaczęliśmy uciekać z budynku. Nadal byłem cholernie przerażony, a zgrywanie bohatera wcale nie przypadło mi do gustu. Mijając kilka pustych korytarzy wybiegliśmy głównym wejściem.
Zdyszany rozejrzałem się wokoło. Przed budynkiem stały radiowozy i wozy strażackie, a na ziemi leżeli skuci w kajdanki Saiid i… Adam.
- Nie, on jest niewinny! – zacząłem krzyczeć, kierując się szybkim krokiem w stronę radiowozu.
- Proszę się nie zbliżać – ostrzegł policjant.
- Ale on jest niewinny! – wrzasnąłem, popychając stojącego na drodze funkcjonariusza. – Wypuście go!
- Niech się pan nie zbliża.
- Wypuście go! – krzyczałem zamglony gniewem. Policjant wystrzelił w górę. Nie zareagowałem.
Drugi strzał był wycelowany we mnie…
***
Obudziłem się wśród białych, szpitalnych ścian. Koło łóżka siedzieli Rygil, Bartosh i uśmiechnięty Adam. Próbowałem się ruszyć i poczułem rwący ból w kolanie.
- Co się…
- Dostałeś kulkę w kolano – odpowiedział Rygil.
- W ogóle ich nie słuchałeś.
- Bo chcieli cię zatrzymać – wytłumaczyłem.
- O to mi właśnie chodziło – odpowiedział z uśmiechem Adam. – Widzisz, Dowódca dał mi broń, która miała mi posłużyć do samobójstwa. Dał mi ją gołymi rękoma. A ja miałem wtedy rękawiczki…
- No i? – zapytałem w ogóle nie kojarząc faktów.
- I postanowiłem to wykorzystać. Na broni znajdowały się jego odciski palców, nie mogę. Kiedy policja znalazła u mnie pistolet, powiedziałem że to nie mój, że ktoś musiał mi go podrzucić, że mogą sprawdzić odciski palców… i sprawdzili.
- Uniewinnili cię?
- Nie do końca. Mam wyrok w zawiasach, za udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Ale to nie ma znaczenia. Najważniejsze, że złapali Dowódcę.
- Złapali go?! – krzyknąłem z radością.
- Tak.
Odetchnąłem z ulgą. Nareszcie byliśmy bezpieczni.
- Mógłbym się z nim zobaczyć? – zapytałem.
- Postaram się to załatwić.
***
Dowódca siedział przy stoliku w kurtce w więzienne pasy i kajdanki na rękach. Spojrzał w moją stronę.
- Może pan usiąść – usłyszałem głos strażnika i ruszył w stronę stolika.
- Jestem ciekaw – powiedziałem, siadając koło Dowódcy – po co to wszystko?
- Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze – odrzekł spokojnie.
- Kto rozwalił cmrev.com? Kto jeszcze miał w tym udział?
- Była masa skorumpowanych osób. Po pierwsze, Michał Listkiewicz. Najpierw porwałem jego żonę, na jego życzenie. Od dwóch lat miał kogoś na boku i chciał z nią wreszcie żyć jak człowiek, zachowując przy tym pozory dobrego męża. Dlatego przetrzymywałem jego żonę w szafie. W zamian za to miał mi pomóc w spuszczeniu Zagłębia.
- Po co?
- Bo Sosnowiec dawał ogromną forsę za wyczyszczenie ich kartoteki. Listkiewicz miał załatwić łagodny wyrok – bez kary finansowej czy punktów karnych, tylko degradacja do drugiej ligi i – po sezonie – znów awans do Ekstraklasy. Zająłem się tym, ale potrzebowałem kogoś na ich miejsce.
- Czemu CM Rev?
- Tutaj dostałem propozycję współpracy z FIFA Managerem. Ich załoga chciała unicestwić FMa i ich świetne wyniki, którego jeśli chodzi o sprzedaż biły na głowę FIFĘ Managera. Postanowili zacząć od przejęcie ich stron – słowem, od zniszczenia Sceny. Uważali, że to będzie dobry pierwszy krok w kierunku panowania FIFY.
- I ty postanowiłeś się tym zająć…
- Za grubą forsę. Której i tak nie otrzymałem. Wszyscy urzędnicy FIFY siedzą w pierdlu podobnie jak ja.
- Ale dlaczego chciałeś to tak rozegrać?
- Postanowiłem połączyć jedno z drugim. Podczas gdy redakcja grała mecze, informatycy z ich biura włamywali się na wasze serwery i skrupulatnie usuwali dane oraz wprowadzali błędy czy wirusy. Przyznam ci, że pomysł wypadł całkiem nieźle. Pozostawało jednak to, że CM Rev nie szykowało się do spadku.
- A czemu mieliśmy spaść?
- Im dłużej bylibyście w Ekstraklasie, tym większe zainteresowanie FMem oraz wszystkim co z wami związane. Podejrzewam że szybko wykryliby wszystkie moje przekręty.
- I tak wykryli…
- Bo za bardzo ufałem innym. Powinienem od razu zabić Adama, a nie bawić się w litościwego pana i głupie pozory.
- Pozory?
- Tak – odpowiedział Dowódca – pozory. Miało to wyglądać na samobójstwo. Samobójca równa się brak śledztwa, a na tym właśnie mi zależało.
- A ta rozprawa z Tomaszewskim?
- To był pomysł Saiida, żeby wyeliminować was z pucharu.
- A kto w ogóle załatwił Saiida.
- Adam. Nie chwalił ci się? Dla ubezpieczenia zamontował pluskwę w jego telefonie, dlatego znał większość jego ruchów. I dlatego uratował was w budynku Rewolucji, włączając alarm przeciwpożarowy.
- Nie spodziewałeś się, że cię wydyma?
- Nie spodziewałem. Szkoda, tym razem ja przegrałem…
- Całe szczęście.
Dowódca zaśmiał się.
- Złego diabli nie biorą.
Wstałem od stolika i kiwnąłem mu na pożegnanie.
- Artur – usłyszałem za sobą. Odwróciłem się. – Powodzenia w lidze!
***
W ciemnym gabinecie Dowódcy, za jego biurkiem siedziała nieatrakcyjna kobieta w średnim wieku, bawiąc się pistoletem. Na biurku obok pustej ramki leżała mała dyskietka, której znaczenie zdawało się być ogromne.
A było jeszcze większe...