La Liga Santander
Ten manifest użytkownika machaj88 przeczytało już 1108 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Po latach, zarówno tych wirtualnych, jak i rzeczywistych, spędzonych na Wyspach Brytyjskich, postanowiłem przenieść się w cieplejsze klimaty. Co mnie przekonało? Nie wiem. Może, mam dość fizycznej piłki Anglików. Może, pora spróbować czegoś nowego. A być może, po prostu znudziła mnie monotonia. Tak czy inaczej, postanowiłem poszukać pracy na południu kontynentu, gdzie nadal w grę wchodzą wielkie pieniądze, jednak futbol gra się o wiele bardziej finezyjny.
O sobie
Z piłką jestem związany od dziecka. Moje pierwsze zetknięcie z futbolem, miało miejsce jakieś 18 lat temu, gdy ojciec zabrał mnie na mecz lokalnej drużyny, Chrobrego Głogów. Nie była to moja pierwsza wizyta na stadionie przy ulicy Wita Stwosza, ale jedyna która tak bardzo zapadła mi w pamięć. Być może dlatego, że był to nasz ostatni wspólny wypad, przed śmiercią taty. Ale nie tylko. Na stadionie wydarzyło się coś, czego do końca życia nie zapomnę.
Nie wiem jaki był wynik, ani nawet w której lidze wtedy graliśmy - byłem za mały by to pamiętać. Pamiętam natomiast, że po spotkaniu, tata wziął mnie na ręce i udaliśmy się w kierunku bramy, przez którą piłkarze udają się do szatni. Tam, jeden z zawodników uśmiechnął się do nas, pomachał ręką i podszedł do płotu.
- To twój syn? - zapytał
- Tak - odparł tata i podał mężczyźnie rękę
- Jak dwie krople wody - rzekł wyciągając do mnie ręce i szczerząc zęby w uśmiechu - Widzisz ten stadion? - spytał pokazując palcem w kierunku boiska - Za parę lat będziesz tu grał, już my się z ojcem o to postaramy, tak cię wytrenujemy że będziesz drugi Boniek!
- Boniek? Kopa pike? Tata, kopa pike?
- Nie teraz synku, jak wrócimy to pójdziemy na boisko. No puść już pana, pewnie się spieszy - to rzekłszy, wziął mnie z powrotem na ręce, pożegnał się z kolegą i udaliśmy się do wyjścia.
-Boniek! Kopa pike! Boniek! Boniek...
Do dziś nie wiem kim był ów piłkarz. Wiem natomiast jedno - od tamtej pory, bezustannie marzyłem o tym by zostać piłkarzem. Moje losy jednak, potoczyły się nieco innym torem. Grywałem co prawda, w okręgowej lidze, ale przez krótki okres i jak nietrudno się domyślić gwiazdą nie zostałem. Potem, zerwanie więzadeł i cała moja kariera legła w gruzach. Podczas przymusowego odpoczynku od gry w piłkę, jeden z kolegów zaraził mnie chorobą, z której do dziś nie mogę się wyleczyć, a której nazwa brzmi - Football Manager. Marzenia o karierze powróciły, mało tego - teraz mogłem je spełniać. I w ten oto sposób , zostałem menedżerem.
No hablar español
Popis moich umiejętności lingwistycznych, kończy się wraz z tymi trzema słowami. Postanowiłem wynająć tłumacza, by ten napisał moją aplikację w języku hiszpańskim. Polskiego tłumacza oczywiście ciężko było znaleźć, więc wynająłem angielskiego. Po przetłumaczeniu, wysłałem podanie do klubów, które mogłyby być zainteresowane, zatrudnieniem nowego menedżera. W międzyczasie, spakowałem się i poleciałem do Hiszpanii by zażyć trochę południowego słońca, poleciłem przy okazji by spakowano resztę moich rzeczy i wysłano na adres hotelu w którym miałem rezerwację.
Czekałem i czekałem, zwiedziłem w okolicy już wszystko, co warte było obejrzenia, łącznie z pobliskimi klubami, barami i pubami. Telefony z Polski dzwoniły niemal codziennie, z zapytaniami czy nie byłbym zainteresowany podjęciem pracy - to w Zadupie Nowy Sącz, to w RKS Zgrzebenewdupie i tym podobnych grajdołach. Raz to mnie nawet zaskoczyli, zadzwonił prezes Floty Świnoujście z podobnym zapytaniem - jako że byłem już u granic cierpliwości a stan moich finansów był bliski zeru, powiedziałem żeby dali mi kilka dni abym mógł przemyśleć sprawę. Mijały dni i noce, a ja wciąż miałem dylemat . Rzucić to wszystko w cholerę i zostać trenerem w naszym grajdole czy zostać i czekać na szczęśliwe zrządzenie losu, a może wrócić na Wyspy i znów objąć bandę amatorów by poprowadzić ich do sukcesu. Ale marzenia o sławie i światowej piłce wzięły górę i ostatecznie zostałem. Zadzwoniłem też do Floty z pozdrowieniami dla Charles'a Nwaogu, którego darzę wielkim szacunkiem. I znów mijały klejne doby, a ja siedziałem i grałem w karty z dwoma kolesiami z Rosjii, którzy zatrzymali się w tym samym hotelu. Aż pewnego ranka, przy śniadaniu, zadzwonił telefon. Wyciągam zrezygnowany, spoglądam i olśnienie - kierunkowy +34.
- Słucham? Kurwa, ol... Ola?
- Buenos días, mi nombre es Higinio García, yo soy un director para el Hércules Club de Fútbol. Estoy llamando para informarle que su solicitud ha sido aceptada.
W tym momencie zakrztusiłem się tak mocno, że kelner musiał walić mnie solidnie po plecach, żebym się nie udusił. Nie rozumiałem ani słowa z tego bełkotu, jednak przez głowę, z prędkością światła przelatywały mi trzy słowa: director, Hercules, aceptada. Director... Hercules... Aceptada... No jasne!
- Ekhemm, eeeee... Senior?
- Garcia
- Tak, Garcia, listen, yo no hablo español, so can we speak in English please?
- Oh, yes naturally. I would like to inform you, that your application has been accepted, and after completing the formalities, you can start to work in our club.
- It's very good news. Of course, shows up in the club as soon as possible.
Po krótkiej wymianie uprzejmości, senior Garcia odłożył słuchawkę a ja, udałem się do mojego pokoju by przygotować się do podróży. Herculesie, nadchodzę!
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Aerobik - męska rzecz? |
---|
Trening aerobiczny jest ważny, kiedy zależy nam na doskonaleniu dynamiki piłkarzy. Rozwija umiejętności takie jak Zwinność, Przyspieszenie, Szybkość. Przydaje się szczególnie przy szkoleniu skrzydłowych i obrońców. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ