La Liga Santander
Ten manifest użytkownika machaj88 przeczytało już 1205 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Los Herculanos
Hércules Club de Fútbol, S.A.D. - hispański klub piłkarski z siedzibą w Alicante - założony w 1922 roku. Najwięksi rywale to Elche C.F., Valencia C.F. oraz Alicante C.F. Los Herculanos ma na swoim koncie 3 tytuły mistrzowskie hiszpańskiej Segunda Division oraz 5 tytułów Segunda Division B - niższego szczebla tych rozgrywek. W najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii, nie odniósł większych sukcesów, a najwyższym zajętym przez klub miejscem w La Liga, była 5 lokata w sezonie 74/75. Hercules, swoje spotkania odbywa na blisko 30 tysięcznym stadionie -Jose Rico Perez. Moim celem na ten sezon, jest utrzymanie się w ekstraklasie hiszpańskiej piłki. Jednak głęboko wierzę, że z tym zespołem, jestem w stanie osiągnąć o wiele więcej.
Nowe porządki
Po konferencji prasowej zostałem zaproszony do siedziby klubu, w celu omówienia najważniejszych spraw. Prezes Valentin Botella, okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem. Przy szklaneczce wyśmienitej osiemnastolatki, opowiedział mi po krótce, o sytuacji w klubie. Do mojej dyspozycji, oddana została kwota blisko 5 mln euro na transfery i przeszło 2 mln euro, przeznaczone zostało na budżet płacowy - spora suma, zważywszy na to, że klub wydawał obecnie nieco ponad 1 mln euro na pensje dla piłkarzy. Przez wzgląd na moje wcześniejsze osiągnięcia, zarząd postanowił dać mi wolną rękę w kwestii polityki transferowej. Botella zaznaczył jednak, że kadra składa się obecnie z 22 piłkarzy i została ponadto uzupełniona, trzema zawodnikami na zasadzie wypożyczenia. Nie ukrywając zadowolenia oznajmiłem, że to dobra nowina i nie zamierzam gruntownie przebudowywać zespołu. Moimi jedynymi posunięciami na rynku transferowym, będą jedynie transfery bardzo obiecujących zawodników, by mieć ewentualnie silne zaplecze na przyszłość. Zaniepokiła mnie jednak inna wiadomoś. Mianowicie, klub nie zatrudniał wystarczającej liczby trenerów i tym powinienem się zająć w pierwszej kolejności. Nie zaprzątałem sobie długo głowy tym faktem - whiskey była na prawdę przednia...
Pierwsza konfrontacja
Następnego ranka, po śniadaniu, udałem się na stadion by poznać nową drużynę. Gdy przybyłem na Jose Rico Perez, zawodnicy już trenowali pod wodzą Antonio Mendeza, mojego asystenta. Antonio podszedł mnie przywitać. Piłkarze z uwagą mi się przyglądali. Część z nich, przystanęła nawet myśląc, że za chwilę zostaną przywołani. Przywitałem się z asystentem, po czym wskazałem na murawę i gestem oznajmiłem by kontynuowali trening.
- Dalej! Dalej! Co jest z wami? - pokrzykiwał Mendez i chłopcy natychmiast wrócili do zajęć.
Przyglądałem się drużynie i coraz bardziej wzbierała we mnie duma. Zdecydowaną większość stanowili doświadczeni profesionaliści - prawdziwi wterani hiszpańskich boisk. "To nie primabaleriny - to prawdziwi rzemieślnicy" pomyślałem z zadowoleniem "ich nie trzeba będzie szlifować, to ogorzali od słońca i wiatru twardziele... Żądni, krwi, bramek, zwycięstw - nie światła jupiterów i błysków fleszy. Taaaak.... Z nimi jestem w stanie coś osiągnąć..." Z zadumy wyrwał mnie pewien incydent który właśnie miał miejsce. Na boisko wbiegł młodziutki, energiczny, może 19 letni chłopaczek, z torbą na plecach. Zawodnicy wyraźnie się ożywili.
- Ola! Ola! Cześć chłopaki! Już jestem! - wykrzyczał nieco zdyszany
- No nareszcie! - odrzekł mocno opalony, kędzierzawy mężczyzna, o nieco filigranowej budowie ciała - O której to się na trening przychodzi, co Kiko? Co to ma być?
- Cześć Tote. Przepraszam, samolot miał opóźnienie, jadę prosto z lotniska
- Dobrze już, dobrze, nie stresuj się tak chłopaku - odparł Tote szczerząc zęby w szerokim uśmiechu - A teraz, leć do szatni się przebrać. Tylko szybko, mamy nowego trenera.
Kiko spojrzał w moją stronę i przybrał poważniejszą postawę. Ukłonił się lekko, po czym odwróił się i truchtem udał się w kierunku szatni.
- Oi! Zaczekaj! - zawołałem za nim, a gestem przywoływałem resztę drużyny - podejdzcie tu wszyscy.
Zawodnicy zebrali się wokół mnie a ja wzrokiem wyłapałem kapitana.
- Tote, miło mi cię poznać. Podobało mi się twoje zachowanie przed chwilą. Widzę, że koledzy darzą cię szacunkiem i czują przed tobą respekt. Podoba mi się to, dlatego nadal będziesz pełnił funkcję kapitana - uśmiechnąłem się szeroko i uścisnąłem mu dłoń, po czym zwróciłem się do drugiego bohatera incydentu sprzed kilku minut - Kiko, nie toleruję spóźnień, mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz.
- Tak jest trenerze.
"Młody, ale nie głupi" pomyślałem i kontynuowałem przemowę. Z początku, widząc sceptyczne miny piłkarzy, uważnie dobierałem słowa. Jenak szybko zaczęła ponosić mnie pasja, a widząc coraz bardziej udzielający się entuzjazm, na twarzach stojących przede mną facetów, emocje wzbierały we mnie jeszcze silniej i tym bardziej udzielały się reszcie drużyny.
- Nazywam się El Mariachi, to przydomek który nadali mi moi poprzedni podopieczni - jeśli chcecie się dowiedzieć dlaczego, musicie coś dla mnie wygrać. Od dziś, jak już zapewne wiecie, jestem waszym trenerem. Poprowadzę was do sukcesów, o jakich jeszcze nie marzyliście. Warunek jest jeden, walczyć i trenować! - uniosłem w górę zaciśniętą pięść - jeśli razem, postawimy przed sobą cel - to razem go osiągniemy. Wspólnymi siłami, wywalczyliście awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Hiszpanii. La Liga, to jedna z najlepszych lig na świecie, ale nie wystarczy się tu dostać - trzeba jeszcze się utrzymać. Od razu wam mogę powiedzieć, że nie będzie to spacer po plaży, ale jest to do wykonania. Ja, El Mariachi, wierzę w was i wierzę, że razem stanowicie siłę, której nie wolno lekceważyć. Od dziś, po kres moich dni, będę walczył z całych sił o to, by Los Herculanos pozostali tam gdzie ich miejsce! Na szczycie!
Na koniec rozległy się gromkie brawa i entuzjastyczne okrzyki Jedne wesołe i żartobliwe - inne waleczne i złowrogie. Radość i energia biła od nich jak łuna. Patrząc na tych chłopaków w tej chwili, mogło się odnieść wrażenie, że to nie drużyna piłkarska, tylko pułk piechoty gotującej się do szturmu. Długo jeszcze stałem patrząc na swoich chłopców. Żyłka na czole mi pulsowała żywo, a żar bił na twarz. Byłem dumny... Zdyszany, oszołomiony, ale dumny...
Następne dni, miały przynieść sporo emocji i niespodzianek - ale i ciężkiej pracy. Musiałem się przygotować. Przejrzeć karty zawodników, trenerów, przyjrzeć się juniorom, wykonać kilka telefonów do dawnych współpracowników... Teraz jednak, muszę nieco ochłonąć. Udam się do nowego mieszkania, rozsiądę się wygodnie w fotelu i... Skosztuję tych specjałów, którymi obdarował mnie prezes Botella...
Ay ay ay ay,
ay ay mi amor,
ay mi morena,
de mi corazon...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ