Prowadzenie
Arsenalu w najnowszej odsłonie dzieła SI to delikatna sinusoida. w każdym sezonie są mniejsze bądź większe sukcesy, ale sama liga co dwa lata wygląda bardzo podobnie. Pierwszy sezon - ciasna czołówka, minimalnie przegrane mistrzostwo. Drugi - mistrzostwo bez spiny, z przewagą kilkunastu punktów. Trzeci - ciasna czołówka, ale tym razem mistrzowski puchar trafił na Emirates. Czwarty sezon - znów kilkanaście punktów przewagi i spokojny triumf w lidze. Zobaczymy, co przyniesie sezon piąty.
Zostańmy przez parę chwil jednak przy sezonie numer cztery. Sezonie, z którego chyba jestem zadowolony najbardziej. W końcu, po wielu trudach udało mi się choć trochę nawiązać do ery
Invicibles.
Liga bez żadnego przegranego spotkania jest sporym osiągnięciem. W poprzednich rozgrywkach zawsze gdzieś ta koncentracja się gubiła. Ale nie tym razem. Mamy 11 lipca 2016 roku, a ostatnia przegrana w lidze miała miejsce grubo rok wcześniej - 11 kwietnia 2015 roku w wyjazdowym meczu na
Stamford Bridge. Oczywiście nie byłbym sobą jakbym nie spieprzył paru spotkań, które gładko powinny dać trzy punkty. Ale, o dziwo, było ich wyjątkowo mało. Dwa. Przegrana z Evertonem w rewanżowym spotkaniu półfinału Carling Cup...i druga z rzędu porażka z Santosem w finale KMŚ. Kiedyś już wspominałem, że te rozgrywki kompletnie mi nie pasują do koncepcji prowadzenia drużyny, więc jakoś obficie płakać nad tym nie będę. Zobaczymy, kogo tym razem trafię. Może Santos po raz trzeci?
Po raz trzeci z pewnością zmierzę się w meczu o
miskę z Manchesterem City. Dwa poprzednie spotkania kończyły się porażką po rzutach karnych. I w obu przypadkach mylił się Jack Wilshere. Muszę poważnie się zastanowić, czy wystawić go do gry i tym razem.
W śrubowaniu serii spotkań bez porażki w
Champions League jakoś końca nie widać. Kolejna edycja,
kolejne trzynaście spotkań bez porażki. W sumie już pięćdziesiąt dwa. Oby tak dalej. W półfinałach trzy drużyny z Anglii, do finału niestety wszedł już tylko Arsenal. Na pocieszenie o Superpuchar Europy zagram z Chelsea. Wszystko więc zostanie w rodzinie.
Z tercetu nadającego rytm tej dziarskiej galerze zrobił się kwartet.
Cavani,
Falcao i
Wilshere byli mocno wspierani przez
Alexa-Oxa. Pierwsza trójka mniej więcej po równo dzieliła się asystami i golami, za to Alex upodobał sobie dogrywanie piłek do kolegów i skończył sezon z blisko trzydziestoma asystami. Z tyłu pewnie rozbijali ataki
Jones i
Varane, dzielnie wspierani przez najstarszego w ekipie
Mertesackera i mocno pukającego do pierwszej jedenastki
Zoumę. W ekipie mam dwóch zdolnych newgenów, więc o jakość na środku obrony mogę być na parę lat spokojny. Mrówczą pracę wykonał
Ramsey. Niby tylko jeden gol i pięć asyst, ale jego rozprowadzanie piłek do Jacka albo na skrzydło było kluczowe. Blisko dziewięćdziesiąt procent celnych podań to nie w kij dmuchał. Pozytywnie zaskakiwali wprowadzani do pierwszej ekipy juniorzy. I cieszy mnie to niezmiernie, że drużyna z najniższą średnią wieku daje sobie radę. Młodość i rutyna w jednym. Przed zespołem jednak kilka zmian, ale dopiero po nadchodzącym sezonie.
Per pewnie trafi do sztabu, gdyż głośno o tym myśli.
Baines być może zostanie wymieniony na młodszy model.I ciekawe, jak przekroczenie trzydziestki wpłynie na
Falcao. Z żalem rozstałem się z
Walcottem. Ale z drugiej strony - nie ma sensu trzymać zawodnika, który jest wygryzany ze składu przez młokosa z Brazylii. Za nieco ponad dwadzieścia milionów brytyjskiej waluty zasilił szeregi Dumy Katalonii. Okienko transferowe jeszcze trochę potrwa, więc pewnie jeszcze ktoś przyjdzie, albo i odejdzie.
Końcówka sezonu 2015/2016 minęła pod znakiem mistrzostw kontynentu. Nowa formuła, więcej drużyn, to i Polacy się załapali.
I troszkę zaskoczyli. W grupie zajęli drugie miejsce, ulegając Turkom, ale wyprzedzając Niemców. Niestety zaraz pożegnali się z turniejem po porażce 0:2 z Włochami. Ale miejsce w pierwszej dwudziestce rankingu FIFA nadal utrzymują. I Waldek też się jakoś trzyma. W przeciwieństwie do innych trenerów. Zmian na stołkach było tyle, że trudno się w nich połapać.
Luis Enrique w The Blues, w Liverpoolu
Owen Coyle. Tottenham podpierdaczył
Antonio Conte.
Ancelotti ku zaskoczeniu wszystkich śmignął do Romy, ustępując miejsca
Villas-Boasowi.
Na szczęście Hiszpania nie obroniła tytułu. Ciekawe jak będzie za trzy lata
w realu.
Przygotowania do nowego sezonu czas zacząć. Obóz w Chinach, potem objazdówka po Hiszpanii. Kilku zawodników zabawi na Copa America, kilku na Igrzyskach w Brazylii, więc szansę dostaną juniorzy. Może któryś zostanie w pierwszym zespole na dłużej.
Do przeczytania.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ