Premier League
Ten manifest użytkownika Kolazontha przeczytało już 2940 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Kiedy kończę każdy efemowy sezon zastanawiam się, dlaczego Wengerowy Arsenal nie odnosi takich sukcesów jak ten prowadzony przez Johna Doe. W tym roku jest inaczej. Mamy końcówkę listopada, a Arsenal nadal ma szanse na zdobycie trzech z czterech możliwych na starcie sezonu trofeów. Jeśli do klubowej gabloty trafi choć jedno z nich, w pobożnych życzeniach dwa, to naprawdę będę kibicowsko kontent. Ale koniec ględzenia o rzeczywistości, trzeba skupić się na grze.
Sezon 2013/2014 można uznać za zakończony. Wprawdzie trzeba jeszcze przespacjować przez mundial, ale będzie to owocne spacjowanie – sporo czasu na scouting i pozbycie się graczy, którzy nie mieszczą się w ramy zespołu. Arsenal na tronie, Arsenal w poczwórnej koronie. Po raz pierwszy udało mi się zdobyć pełną pulę w pierwszym sezonie. W poprzednich edycjach zawsze czegoś brakowało. Z reguły któregoś z krajowych pucharów. Albo triumfu w Lidze Mistrzów. Farciarz? Nie sądzę. Taktyczny geniusz? Stanowcze nie. Za to zdecydowanie coś pomiędzy, choć trudno stwierdzić co. W samozachwyt popadać nie zamierzam. Taktyka bez dwóch zdań wymaga jeszcze poprawiania. Oczywiście nie wolno przesadzić, gdyż jak powszechnie wiadomo – lepsze jest wrogiem dobrego.
Czasami zdarza się tak, że sezon rozstrzyga się pod koniec, w ostatniej kolejce. Czasem natomiast zdarza się tak, że kluczowy moment rozgrywek przychodzi trochę wcześniej. W przypadku zmagań Johna Doe los zdecydował się na wariant drugi. 17-29 marca. Cztery mecze z najpoważniejszymi rywalami do tytułu. Osiem cennych punktów. Liczyłem po cichu na dziewięć, ale i tak nie mam prawa narzekać. Najbardziej wkurzający moment – porażka z Southampton w przedostatniej kolejce. Byłoby piękne dziewięćdziesiąt punktów. Ale skończenie sezonu z dziesięcioma punktami przewagi i tak można spokojnie uznać za sukces. Zęby zgrzytały mi też w półfinale Pucharu Anglii. Dogrywka była opcją zupełnie niepotrzebną. Faza pucharowa Ligi Mistrzów ułożyła się według mnie – co runda, to mocniejszy rywal. Bez zaliczania w ćwierćfinale i półfinale duetu Manchester United – Manchester City albo United – Chelsea, co zdarzało mi się dość często w wersjach 2012 i 2013. I z tego co pamiętam to po raz pierwszy zdarzyło mi się przejść jedną z rund pucharowych dzięki dwóm remisom i bramkom z wyjazdu. Z reguły jak remisowałem dwa mecze, to dziwnym trafem przechodził rywal. Wersja z numerem 14 jest pełna niespodzianek i nowości.
Troszkę wkurzało mnie w trakcie całego sezonu obijanie poprzeczek i słupków. Nie chcę gdybać jaki byłby bilans bramkowy, gdyby te strzały trafiały do siatki. Mam pełną świadomość tego, że rywal też trochę woodworków zaliczył. Posiadanie pierwszej obrony i piątej ofensywy ligi to powód do zadowolenia. Oczywiście w ataku mogłoby być lepiej, więc będzie nad czym pracować w nadchodzącym sezonie. Pewien wpływ na skuteczność ofensywy miała wymuszona rotacja w atakującej trójce – co jakiś czas przyczepiały się dwu, trzy-tygodniowe urazy i trzeba było zmieniać zawodników. W związku z tym nie wykształcił się jednostkowy lider. Raczej powstała liderująca trójka. Najczęściej grający tercet Özil-Wilshere-Diego Costa był główną siłą napędową zespołu. Wspierał ich w tych poczynaniach jeszcze jeden zawodnik, ale o nim za chwilę. Przez jakiś czas zastanawiałem się jakby to wyglądało, gdyby na szpicy pozostał Olivier Giroud. Ale stało się jak się stało. Mniej więcej od początku maja kusiło mnie sprowadzenie Hintena*, ale sobie darowałem. Jest Costa, jest Benteke oraz Vela. Do tego na bank dojdą jacyś juniorzy, więc zawodników do grania na szpicy wystarczy. Możliwe, że będę tego żałował. Najwyżej będę zagrać dwa mecze w lidze przeciwko jemu. A może i w Lidze Mistrzów. Kontrakt mu się kończy, przedłużyć nie chce, a i inne kluby się po niego nie kwapią. Pożyjemy zobaczymy. Wiem za to na pewno, że urządzę sobie polowanie na Verrattiego. I prawdopodobnie Caulkera. Być może wyjmę od rywali zza między Sigurðssona. W końcu jest wystawiony na listę i do wzięcia za niecałe dziesięć milionów w brytyjskiej walucie. Niemal pewne przyjście jest też Timo Krula. Choć pozycja Szczęsnego i tak pozostanie niezagrożona. Na wylocie jest Flamini i być może Podolski. Jednak pierwszy na liście do odstrzału pozostaje niezmiennie Abou Diaby. O gromadce grajków wracających z wypożyczeń wspominać nie będę. Ot, statyści.
Ramzizou? Ramzinho? Ramzaldo? Nic z tych rzeczy. Kibice Arsenalu prześcigają się w określeniach Aarona Ramseya. Jeśli jednak miałbym podążyć tym trendem to nazwałbym Walijczyka Ramsirlo. W roli registy odnalazł się znakomicie. Klasowy rozgrywający. W każdym meczu najwięcej podań w drużynie. Zapewniał spokojne przejście z obrony do ataku, kiedy było trzeba huknął z dystansu. Oby tylko tak dalej.
Kolejny sezon z pewnością będzie trudniejszy pod pierwszego. Trzeba będzie bronić zdobytych trofeów i walczyć o kolejne. Dojdą znienawidzone przeze mnie rozgrywki. Klubowe Mistrzostwa Świata. Tak, właśnie one. Będę obstawał przy swoim zdaniu – są dla mnie kompletnie nieprzydatnym, sztucznym tworem. Jakby była możliwość, to odmawiałbym w nich udziału. Ale trudno, grać trzeba. Na pocieszenie do Premiership wraca Leeds. Postaram się nie obić ich zbyt mocno.
Na całość gry nie narzekam. Może dlatego, że nie lubię cię czepiać. Szczególnie jak już sporo graczy się o coś już przyczepiło. Nie chcę powtarzać opinii, które już i tak zostały powtórzone. Swoje opinie zachowam dla siebie. Przynajmniej na razie. Jedno mogę zdradzić – nie gryzę kabla od myszki, nie tłukę klawiaturą w biurko i nie rzucam mięsem w trakcie gry. Znaczy staram się nie rzucać. Pierwszy sezon nie odrzucił mnie od gry, więc i drugi, grany już na łatce 14.1.4 raczej mnie nie odrzuci.
*Mam cichą nadzieję, że wiecie o kim mowa :)
Żeby tradycji stało się zadość – cyferki, liczbunie i obrazki. Do przeczytania.
Terminarz (dla chętnych terminarz z pierwszej części sezonu)
Drzewko fazy pucharowej Ligi Mistrzów
Grupa eliminacyjna do EURO2016, do której trafiła Polska
Statystyki
66 spotkań;
122 bramki strzelone, 33 stracone, co daje 1,8 bramki na mecz strzelonej i 0,5 straconej;
85% celnych podań, 436 podań na mecz;
1,2 żółtej kartki na mecz (dalej przy agresywnym odbiorze);
gole do strzałów – 11%, gole do celnych strzałów – 22%, celne strzały – 50%;
83% skuteczności rzutów karnych (10 z 12);
39% bramek zdobytych po SFG (liga) – w pierwszej połowie sezonu było blisko o 10% więcej;
5 bramek straconych po rzutach rożnych, 5 po pośrednich rzutach wolnych, 2 po karnych, 0 po bezpośrednich strzałach z rzutów wolnych (liga – czyli 12 z 22 straconych bramek).
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Odbiór piłki |
---|
Można zdefiniować sposób, w jaki nasi zawodnicy będą odbierać piłkę przeciwnikowi. Odbiór delikatny ogranicza liczbę fauli i dzięki temu liczbę kartek. Odbiór agresywny sprzyja zastraszeniu rywali, zmuszeniu ich do błędu i szybkiemu przerwaniu akcji. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ