Division 1
Ten manifest użytkownika Flame333 przeczytało już 1281 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
- Mamcia, wszystko będzie dobrze, zapewniam.
- Ale uważaj! I dbaj tam o siebie!
- Dobra, mamcia. Bo nie zdążę na tę karetę wielbłądów, co o 11 podjeżdża.
- Dobra, leć. Ale wyślij nam kartkę, jak przyjedziesz już tam.
- Mamcia, to jest cywilizacja. Mejle, sesemski, te sprawy.
- Co ty za herezje tutaj głosisz?
- Dobra, mamcia. Jadę.
- No leć już leć. Ale uważaj na siebie.
- Nie.
- Co?
- Nic. Muszę jechać. – szybko zwinąłem walizki i pobiegłem na postój słoni afrykańskich. Muszę się spieszyć, najpierw tymi wielkimi bydlakami dojadę do Nsawam, a z tamtąd cywilizowaną taksówką do Accry, stolicy państwa, na lotnisko. Swoją drogą, w życiu nie spodziewałbym się oferty kontraktu z europejskiego klubu. U nas, w Ghanie, na prowincji nie jest łatwo się wybić. Pomyśleć, że jeszcze 10 lat temu, jako radosny 9 - latek zaczynałem właśnie przygodę z futbolem. To wtedy rodzice powiedzieli, że nie chcą mnie znać (grałem piłką lekarską w chacie) i poznałem pierwszą miłość, która... dostała ode mnie piłką (lekarską oczywiście) w twarz i jakoś nie za bardzo chciała do mnie wrócić. Ja zresztą nie zarywałem do takiego platfusa.
Po krótkiej przejażdżce zawitałem w Nsawam. Piękne to miasto. Kobiety myją zęby, a mężczyźni zasłaniają swoje wątpliwe wdzięki. Nie to co u nas, gdzie nikt nie widział szamponu, a dzieciom trzeba tłumaczyć, że mydła się nie je.
Okazało się, że taksówek do Accry jednak nie ma, ale mogę przejechać się busem. Niby nic strasznego, ale tutejsze środki lokomocji nie nastrajają do siebie zbyt optymistycznie...
Podobnie jest z samolotami, które czekają na podróżników w Accrze. Cóż, klasa ekonomiczna...
Lot był niezwykle ciekawy. Szesnastokrotnie wpadaliśmy w turbulencje niszcząc przy tym niemiłosiernie wysłużone maski tlenowe. Kiedy zgłosiłem, że jedna z nich jest „nieco” brudna, stewardesa obruszyła się i odpowiedziała, że przez 10 lat nikt się nie czepiał. Przez mój niewyparzony jęzor nie dostałem potem zamówionej wody, tylko coś, co odrzucało samym zapachem. Jak czytałem kiedyś na jakiejś polskojęzycznej stronie...
Czy leci z nami pilot? Oj tak, i to zdrowo najebany.
Muzułmanizm muzułmanizmem, ale tutejszy pilot zdecydował, że stanie się ateistą na pare chwil i żłopał aż miło.
8 co do wielkości miasto w Szwecji – Helsinborg powitało mnie zionącym chłodem wiejącym z północy państwa. Swoje kroki od razu skierowałem w kierunku Harlyckans IP, gdzie swoje mecze rozgrywa Hogaborgs BK, pierwszy klub Henrika Larssona. Po drodze zatrzymałem się przy boisku przypominającym łąkę dla krów. Bogu dziękować, że zabrałem ze sobą jakieś rozmówki angielsko szwedzkie.
- Panie, gdzie tu jest stadion Hogaborgs? – zapytałem jakiegoś przechodnia
- No stoi Pan na nim. Uważaj, czarny! Krowa na siódmej!
Nie zrozumiałem pzekazu. To źle. Chwilę potem leżałem wbity w „stadion” z odciskiem „kopytka” na lewej ręce.
- Klaus, teraz to jest boisko! Po coś tu wylazł ze swoją hołotą?! – usłyszałem jakiś głos za sobą
- Mikal, czy jak Cię tam zwą, krowy same tu wylazły. Nic nie poradzę.
- Policzymy się potem! – usłyszałem obok siebie kroki – Chodź no tutaj, młody człowieku.
- Ruszyć się nie mogę. – wybełkotałem – Gdzie tu jest Harlyckans IP? Stadion Hogaborgs?
- No tu. – mój dobroczyńca wyraźnie był zdziwiony tym pytaniem
- Aha... Czyli siedziba Hogaborgs też jest gdzieś tu?
- Tak, mów o co chodzi. Bo mało czasu mam.
- Jak to?
- No za 15 minut wchodzą tu owce. Pospiesz się.
- To kim Pan jest?
- Czekałem na to pytanie. Jestem świeżo upieczonym szkoleniowcem tego przeuroczego klubiku. A oto moi podopieczni – osobnik wskazał mi grupkę ludzi. Trzech z nich dłubało w nosie, dwaj rwali trawę i obrzucali nią siebie nawzajem, a kolejna para grała w karty. A więc to mój przyszły trener...
- Bo ja chyba ofertę kontraktu stąd dosałem...
- To jak Cię zwą?
- Paul Addo. Przyjechałem z Ghany.
- Chłopaki! Chodźcie szybko! – zakrzyknął trener, a upośledzona grupka przybiegła pospiesznie, przyglądając mi się z dużym zdziwieniem
- Ale Panie trenerze... on jest czarny! – zakrzyknął jeden z nich
- I nosi dziwną czapkę na głowie! – odparł drugi, wskazując na słomiany kapelusz na mojej głowie.
- Pedał! Pedał! – radośnie zakrzyknęła para od kart
- Spokój! Bo wam kredek nie kupię! – wrzasnął trener. Grupka ucichła i skuliła swe oblicza – Zapraszam do mnie.
Poszedłem więc grzecznie za trenerem do małego budyneczku obok stadionu. W czasie drogi dowiedziałem się, że w pokera można grać 6 kartami, a unikanie min zastawionych przez trzodę może być ciekawą rozgrzewką.
Pomieszczenie, do jakiego mnie zaciągnięto miało około 6 m kw, a uciśnięto w nim biurko, ogromny stos papieru, komputer typu desktop z Windows 95 na pokładzie, szafę, w której nie znajdowało się nic oprócz moli, posłanie dla psa i kilka pucharów. Muszę jednak przyznać, że zasad Tai – Chi ten pokój nie zachowywał.
- Pan wypełni. – odezwał się trener. Przeczytałem świstek papieru uważnie...
- Już.
- Pan podpisze. – przyjrzałem się kolejnej kartce z większą uwagą.
Płaca i klauzule nastrajały optymistycznie. 100 funtów tygodniowo, podwyżka wynagrodzenia w razie awansu, po roku gry, redukcja płac po spadku... nic tylko podpisywać.
- Już.
- Witamy w Hogaborgs BK!
------------------------------
CD prawdopodobnie N.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Lubisz to? |
---|
Jeżeli korzystasz z Facebooka, wpadnij na profil CM Rev, kliknij "Lubię to" i bądź na bieżąco ze wszystkim nowościami dotyczącymi świata Football Managera oraz oficjalnej strony serii w Polsce. Jest nas już ponad 12 tysięcy. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ