1. Bundesliga
Ten manifest użytkownika Gilbert przeczytało już 2098 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Kto nie ma odwagi do marzeń,
nie będzie miał siły do walki.
Paul Zulehner
Musiałem ją mieć, bo od dzieciństwa powtarzano mi, że będę nikim. Jak dobrze pójdzie to może cieciem zostanę. Nie każdy ma to szczęście, że znajdzie na swej drodze człowieka, który wesprze, wskaże drogę, szepnie dobre słowo. Ja musiałem czekać na kogoś takiego dziewiętnaście lat, ale warto było. Jednak w swej młodości toczyłem walkę z całym światem, który pomóc mi nie chciał.
Od zawsze pragnąłem być sportowcem, nawet nieźle szło mi w biegach na 100 i 200 metrów. Jednak wielkiego talentu nikt we mnie nie widział. Sytuacja zmieniła się, gdy skończyłem 10 lat. To wtedy doszło do tego transferu. Najlepszy bułgarski piłkarz - Dimitar Berbatov - w 2008 roku został zawodnikiem wielkiego Manchesteru United. Chciałem być taki jak on. Każdy młody chłopak w moim wieku chciał. Właśnie wtedy postanowiłem, że piłka nożna jest mi przeznaczona. Wierzyłem, że ciężko pracując osiągnę sukces.
Urodziłem się w miejscowości Stara Zagora, więc normalnym było, że zapisałem się do juniorów klubu Beroe. Zapisałem się sam, bo rodzicie nie chcieli w ogóle o tym słyszeć. Do dziś mam im to za złe i praktycznie się do siebie nie odzywamy. To właśnie ojciec i matka powinni wspierać wiarę w marzenia swych dzieci, a nie ją zabijać. Trenerzy twierdzili, że jestem dobry, ale są lepsi ode mnie. Miałem wg nich szansę zostać solidnym piłkarzem... rezerwowym w bułgarskim ligowcu. Nie satysfakcjonowało mnie to, a wręcz mobilizowało do bardziej wytężonej pracy. Chciałem udowodnić wszystkim, że to ja mam rację, że będę tak wielki jak Berbatov. Pierwszy krok ku temu udało mi się zrobić w 2012 roku, gdy jako zaledwie 14-latek zostałem przeniesiony do drużyny rezerw Beroe. W pierwszej drużynie nigdy nie zagrałem. Po zaledwie czternastu miesiącach, w sierpniu 2013 roku, wypatrzyli mnie scouci grającego w Bundeslidze 1.FC Nürnberg. Do podpisania kontraktu doszło błyskawicznie, Beroe nie śmiałoby odrzucić takiej oferty - 325 tys. €.
Niemcy to był zupełnie inny świat, wszystko było takie piękne, klub zorganizowany profesjonalnie w każdym aspekcie. Oczywiście marzyłem o występie w pierwszym zespole, ale wiedziałem, że muszę jeszcze na to poczekać. Grałem w rezerwach i szło mi co najmniej przyzwoicie. W swoim pierwszym sezonie w 25 meczach zdobyłem dziesięć bramek i trzy razy asystowałem. Niestety dużo też faulowałem, przez co zostałem ukarany pięcioma żółtymi i jedną czerwoną kartką. Kolejny sezon rozpocząłem całkiem udanie. W dwóch meczach zdobyłem dwie bramki i... spełniło się moje marzenie. Tak przynajmniej wtedy myślałem, bo czy nie można tak było nazwać oferty z samego Liverpoolu? Zapłacili za mnie w sierpniu 2014 roku równowartość 1,9 mln €.
Moja kariera podążała śladami Berbatova - z Niemiec do Anglii. Byłem przeszczęśliwy. Do czasu. Spodziewałem się, że przez pewien czas będę grał w drugiej drużynie zespołu z Anfield, tymczasem nic takiego się nie stało. Trenowałem z pierwszą ekipą, co było dla mnie olbrzymim przeżyciem... ale nie grałem. Co prawda zaliczyłem debiut w kadrze Liverpoolu, łącznie rozegrałem cztery spotkania, ale rozgrywki typu Liverpool County FA Senior Cup nie były szczytem moich marzeń. Nie udało mi się w dodatku zdobyć choćby jednej bramki. Kolejny sezon również był dla mnie rozczarowaniem. Zdobyłem co prawda trzy bramki w trzech meczach, ale nie satysfakcjonowało mnie to. Chciałem grać w poważnych spotkaniach.
Swoją szansę otrzymałem w 2016 roku, w wieku 18 lat. Wreszcie. Zostałem wypożyczony do Scunthorpe United, który grał w Championship. Niestety czułem się tam fatalnie, drużyna była bardzo słaba. Wydawać by się mogło, że ułatwi mi to możliwość pokazania się. Problem w tym, że ich manager kazał mi grać za ich nominalnym napastnikiem, czego po prostu nie znoszę. Nie potrafiłem przyzwyczaić się do takiej pozycji, więc zdobyłem zaledwie dwie bramki i dorzuciłem jedną asystę, pomimo że zagrałem aż 20 razy. Ponieważ sam musiałem walczyć o piłkę to na moim koncie widniały cztery żółte kartki. Zespół zajął 22 miejsce i spadł z ligi.
Miałem tego serdecznie dość, zatrudniłem więc agenta, który miał dbać o moje interesy. Na początku sezonu 2017/18 Liverpool zaproponował mi wypożyczenie na rok do szkockiego Aberdeen. Nowy manager - Gilbert - budował tam drużynę. Przejście do Scottish Premier League było najlepszą decyzją, jaką w życiu podjąłem. Właśnie dzięki niemu. Potrafił ocenić moje umiejętności, potrafił ustawić mnie na boisku tak, abym w pełni z nich korzystał. To ja stałem się pierwszym napastnikiem zespołu, to na mnie miała grać cała drużyna, pomimo tak młodego wieku i braku doświadczenia. Wielka odpowiedzialność, ale i wielka szansa. Udało mi się ją wykorzystać. Już po pierwszym meczu w barwach Aberdeen, gdy strzeliłem Celticowi dwie bramki Trener, bo tak musieliśmy się do niego zwracać, zdecydował się wykupić mnie z Liverpoolu za równowartość 7,5 mln €. Od tego momentu moje życie zaczęło przypominać bajkę, a Trener dbał nie tylko o mój rozwój, ale również o to by sodówka nie uderzyła mi do głowy. Łącznie dla tego klubu zagrałem 34 razy zdobywając w sumie czterdzieści dwie bramki, dorzucając do tego jedenaście asyst. Nie dostałem ani jednej żółtej kartki. Podsumowaniem kapitalnego roku było zdobycie Złotego Buta dla najlepszego strzelca lig europejskich oraz debiut w reprezentacji Bułgarii w wieku 20 lat w meczu towarzyskim z Turcją w czerwcu 2018. Kilka dni później przeżyłem szok, gdy dowiedziałem się, że Trener przeniósł się do Wolfsburga. Obawiałem się o dalszy rozwój mojej kariery.
Moje obawy szybko zostały jednak rozwiane przez samego Trenera. Podobnie jak w Szkocji, tak i w Niemczech tworzona była nowa ekipa. Trener uznał, że mu się przydam. Było to dla mnie wielkie wyróżnienie. Zgodziłem się bez wahania, dalsza możliwość pracy z nim była nie do przecenienia. Tym razem kwota transferu wyniosła 20 mln €, czyniąc mnie drugim najdroższym w historii bułgarskim piłkarzem, pierwszym oczywiście jest Dimitar Berbatov. Podobnie jak w Aberdeen, tak i w Wolfsburgu Trener przeznaczył dla mnie rolę głównego napastnika, pomimo że w drużynie był bardziej doświadczony Radoslav Sadakov, od niedawna mój kolega z reprezentacji Bułgarii. To już jego trzeci sezon w ekipie Wilków, do tej pory zdobył czterdzieści dwie bramki. Okres przygotowawczy był bardzo krótki, co było problemem dla Trenera. Wiedział, że dopiero po kilku meczach zasadniczego sezonu wejdziemy w odpowiedni rytm. Nie przeszkodziło mi to jednak w czterech meczach towarzyskich w jakich zagrałem zdobyć jedenastu bramek. Już nie mogłem się doczekać pierwszej potyczki o stawkę. Dzień wcześniej, 3 sierpnia 2018 roku, zostaliśmy poinformowani kto zagra od pierwszej minuty, kto usiądzie na ławce, kto obejrzy mecz z trybun. W meczu pierwszej rundy Pucharu Niemiec po raz pierwszy założyłem koszulkę z numerem „11". Gdy wybiegałem na boisko w podstawowym składzie marzyłem, by jak najszybciej kibice Wilków mogli odpowiedzieć na wezwanie spikera: bramkę strzelił Ilkooooooooooo.... Matev!!!
4.08.2018r. - godz. 19:30 - Klimowicz Park
Puchar Niemiec - 1 runda
VfL Wolfsburg - SVW Mannheim
Na papierze byliśmy faworytem tego spotkania, ale pomimo to czuliśmy tremę wychodząc na murawę. Nie zdążyliśmy zgrać się ze sobą w meczach towarzyskich, więc prawdopodobne były błędy z naszej strony. Mieliśmy nadzieję, że będzie ich jak najmniej. Tymczasem już w 5 minucie meczu przytrafił się nam pierwszy i przegrywaliśmy 0:1. Mahoto źle się ustawił przy rzucie rożnym dla rywali i po główce Hammera futbolówka wpadła do bramki obok bezradnego Wojtka Szczęsnego. Ten mecz oglądał prawie komplet widzów, więc gwizdy pod naszym adresem były wręcz ogłuszające. Trener jednak nakazał nam spokój. Mieliśmy dalej grać swoje, a raczej musieliśmy zacząć grać swoje, bo wyraźnie nie weszliśmy w ten mecz. W końcu udało się nam złapać właściwy rytm i zaczęliśmy przeważać, nie mogąc jednak wykorzystać stwarzanych okazji. W 30 minucie na środku boiska piłkę miał Mahoto, podał do przodu do Larsena, który bez przyjęcia oddał ją znajdującemu się przed polem karnym Sadakovowi. Ten zmylił zwodem obrońcę rywali i zagrał do mnie, gdy wbiegałem środkiem w pole karne. Znalazłem się sam na sam z bramkarzem... prawa noga, płasko po ziemi... 1:1. Moja pierwsza bramka w oficjalnym meczu Wilków. Stało się - gdy spiker przeciągał w nieskończoność moje imię, cała publiczność odpowiedziała... Matev!!! Wspaniałe uczucie. Zaledwie dwie minuty później mogłem powtórzyć swoją radość. Znów podał do mnie Sadakov, tym razem byłem jednak tuż za polem karnym, a przez błąd rywali miałem dużo swobody. Uderzyłem po ziemi z pierwszej piłki, która wpadła do siatki centymetry od prawego słupka. 2:1. Wymarzony debiut. Oczywiście zacząłem polować na hattricka, do przerwy wynik już się jednak nie zmienił. Druga połowa meczu przebiegała całkowicie pod nasze dyktando, ale nie potrafiliśmy tego wykorzystać. W 72 minucie podprowadziłem trochę piłkę lewym skrzydłem, ominąłem jednego obrońcę, przełożyłem sobie futbolówkę na prawą nogę, dośrodkowałem wprost na głowę Renato Augusto... który mając przed sobą jedynie bramkarza trafił w słupek. Mannheim wyszło z kontrą i ich dośrodkowanie w pole karne na bramkę zamienił Ernst. Znów na stadionie słychać było przeraźliwe gwizdy. Tym razem Trener wściekł się. Dokonał wtedy ostatniej zmiany. Zdjął Alexa Teixeirę, wprowadził Simovica i nakazał nam frontalny atak. To właśnie Simovic trzy minuty później popędził z piłką i popisał się piękną centrą w pole karne, gdzie już tylko czekał Sadakov strzelając bramkę głową. 3:2. Praktycznie nie schodziliśmy już z połowy naszych rywali, a swoją przewagę udokumentowaliśmy w 88 minucie. Piłkę w środku pola otrzymał Barth, podciągnął ją trochę i podał do wychodzącego na czystą pozycję Vodenicharova, trzeciego Bułgara w składzie Wolfsburga, również reprezentanta naszego kraju. Dimitar wszedł na boisko w 69 minucie i nie miał problemów z wykorzystaniem podania Bartha. 4:2. Nie zagraliśmy może zbyt dobrze, ale najważniejszy był awans. Dla mnie najważniejsze były dwie strzelone bramki. Kolejnym naszym przeciwnikiem w drugiej rundzie miał okazać się VfB Stuttgart...obrońca tego trofeum.
VfL Wolfsburg - SVW Mannheim 4:2 (2:1)
11.08.2018r. - godz. 15:30 - rewirpowerSTADION
Bundesliga - 1 kolejka
VfL Bochum - VfL Wolfsburg
Po raz kolejny Trener wystawił najsilniejszy skład, w tym również i mnie. Po udanym meczu w Pucharze miałem nadzieję, że i w lidze uda mi się zacząć od bramki. Spotkanie nie układało się po naszej myśli. Stwarzaliśmy okazje, ale brak skuteczności powodował frustrację. Bochum ograniczało się jedynie do kontrataków, nie mogąc znaleźć pomysłu na grę. W 21 minucie w końcu się udało. Po nieudanym wykonaniu rzutu rożnego przez rywali Mahoto przejął piłkę tuż przed naszym polem karnym i błyskawicznie 45-metrowym podaniem zagrał piłkę do mnie. W momencie gdy Mahoto podawał byłem jeszcze na naszej połowie, ale dzięki swojej szybkości uwolniłem się od obrońcy i pognałem na bramkę. Miałem do przebiegnięcia niezły dystans, ale nie dałem się dogonić, położyłem bramkarza i spokojnie podciąłem piłkę, która majestatycznym lotem wpadła do bramki. Prowadziliśmy 1:0, a ja znów pokazałem na co mnie stać. Niestety do końca meczu nie udało się nam powiększyć zdobyczy bramkowej pomimo wielu okazji. Zaczęliśmy jednak sezon ligowy od zwycięstwa, a zwycięzców się nie rozlicza. Pierwsza bramka w Bundeslidze, pierwsze trzy punkty.
VfL Bochum - VfL Wolfsburg 0:1 (0:1)
18.08.2018r. - godz. 15:30 - Klimowicz Park
Bundesliga - 2 kolejka
VfL Wolfsburg - TSG 1899 Hoffenheim
Pierwszy ligowy mecz na własnym stadionie... a ja całe 90 minut przesiedziałem na ławce rezerwowych. Trener bowiem zdecydował, że tym razem wystawi do gry rezerwowy skład. Już w następną środę mieliśmy rozegrać pierwszy mecz czwartej, ostatniej rundy eliminacyjnej do Ligi Europejskiej z Dinamem Zagrzeb, od której zaczynaliśmy rozgrywki. Wszystko zostało podporządkowane właśnie temu spotkaniu. Bardzo chciałem, żeby Trener mnie wpuścił w trakcie potyczki z Hoffenheim. Byłem bardzo podekscytowany swoją pierwszą bramką w reprezentacji Bułgarii, którą zdobyłem zaledwie 3 dni temu, w swoim drugim występie. Ale nie było takiej potrzeby. Wszystko przez koncert jaki dał Claudiu Panait. Mój rówieśnik z Rumunii, który również ma za sobą dwa występy i jeden gol w reprezentacji swojego kraju jest jednym z odkryć Trenera, gdy ten jeszcze prowadził Gwardię. Sprowadzony tam z Dinama Bukareszt już w pierwszym sezonie w 14 meczach zdobył dwanaście bramek. Po odejściu Trenera do Aberdeen przestał jednak praktycznie grać, ale on o Claudiu nie zapomniał. A Panait odwdzięczył mu się właśnie w tym meczu zdobywając wszystkie trzy bramki. 3:0 to tak naprawdę najniższy wymiar kary, jaki mógł spotkać przeciwników, a przy bramkach Rumuna asystowali Vodenicharov, Simovic oraz Melzer. Bardzo nas cieszył komplet punktów w dwóch meczach, ale myślami byliśmy już przy pojedynku w europejskim pucharze.
VfL Wolfsburg - TSG 1899 Hoffenheim 3:0 (1:0)
22.08.2018r. - godz. 19:45 - Klimowicz Park
Liga Europejska - 4 runda kwalifikacyjna, 1 mecz
VfL Wolfsburg - NK Dinamo Zagrzeb
Do meczu przystępowaliśmy osłabieni brakiem Alexa Teixeiry, który był kontuzjowany, ale jak się miało okazać nie miało to żadnego znaczenia. O ile w poprzednich spotkaniach zaczynaliśmy zawsze spokojnie czekając na błędy rywala, tym razem Trener nakazał nam zaatakować od pierwszego gwizdka sędziego. Mieliśmy zaskoczyć piłkarzy Dinama i rozstrzygnąć mecz już w pierwszym kwadransie. Powiedzieć, że się nam udało, to mało. Wszystko zaczęło się w 6 minucie, gdy na 30 metrze otrzymałem piłkę od Gallego. Byłem kompletnie sam. Najbliższy zawodnik chorwackiej drużyny był ode mnie około 2 metry. Stanowczo za daleko. Zacząłem biec w kierunku bramki schodząc do prawej. Minąłem dryblingiem dwóch obrońców i strzeliłem z linii pola karnego... piłka wpadła w samo okienko, bramkarz nawet nie drgnął. 1:0. W 10 minucie było już 2:0, gdy Sadakov popisał się pięknym podaniem do wbiegającego w pole karne Simovica. Źle ustawiony bramkarz i strzał w krótki róg kończy sprawę. Nasz napór jednak nie ustawał. 14 minuta. Simovic dośrodkowuje, piłka leci wprost na moją głowę, uderzam... poprzeczka. Po trybunach przeszedł tylko jęk zawodu. Piłka spada w pole bramkowe, obrońca Dinama tak nieudolnie próbuje ją wybić, że ta trafia wprost pod nogi Larsena. Ten markuje strzał kładąc bramkarza, tymczasem podaje do Renato Augusto. On z kolei mając przed sobą praktycznie pustą bramkę nie ma problemów z podwyższeniem wyniku - 3:0. Wykonaliśmy zadanie, Trener nakazuje spowolnić tempo. Jednak już po dwóch minutach nasi rywale, popełniają błąd przy wyprowadzaniu piłki, która trafia do Sadakova. Ten holuje ją kilkanaście metrów i następuje kopia akcji z 10 minuty. Radoslav podaje do Simovica, który tym razem między nogami bramkarza pakuje piłkę do siatki. Po 16 minutach prowadzimy 4:0, chorwacki zespół jest rozbity. Od tego momentu gra całkowicie siadła. Dinamo nie mając pomysłu na grę nie stwarzało żadnego zagrożenia, my zaczęliśmy grać atakiem pozycyjnym czekając na ich błędy. W 43 minucie przeciwnikom przyszło do głowy zaatakować, co skończyło się naszą kontrą. Przebiegłem skrzydłem całą połowę boiska, prostym zwodem minąłem ich obrońcę, wbiegłem w pole karne i zagrałem piłkę wzdłuż linii końcowej... Mahoto nie miał problemów z wpakowaniem jej do bramki. 5:0. Byłem z siebie zadowolony, po pierwszej połowie miałem na koncie bramkę i asystę. Drugie 45 minut to już kompletne nudy. Obu zespołom nie bardzo chciało się grać, bo kwestia awansu i tak już została rozstrzygnięta. Końcówka należała jednak do nas, a dokładniej do mnie. Najpierw w 80 minucie po dograniu Renato Augusto strzelam na 6:0 z pierwszej piłki, by na 4 minuty przed końcem po wymianie piłki z Sadakovem ustalić wynik na 7:0. To była rzeź. A ja byłem wniebowzięty swoim pierwszym hattrickiem w barwach Wolfsburga. Pierwszym... bo miałem nadzieję, że będą następne.
VfL Wolfsburg - NK Dinamo Zagrzeb 7:0 (5:0)
25.08.2018r. - godz. 15:30 - easyCredit-Stadion
Bundesliga - 3 kolejka
1.FC Nürnberg - VfL Wolfsburg
Miło było tu wrócić. Co prawda spędziłem w Nürnberg tylko rok, ale był to dla mnie tak naprawdę pierwszy profesjonalny kontakt z piłką, bo ciężko było nazwać profesjonalizmem to, co działo się w Beroe. Oczywiście przy okazji bardzo chciałem strzelić bramkę mojemu byłemu klubowi. Niestety w tym spotkaniu padł tylko jeden gol, dla gospodarzy. Może była to wina zmęczenia po meczu Ligi Europejskiej. Trener bowiem na potyczkę z Norymbergą wystawił najsilniejszy skład. Było to spowodowane koniecznością grania rezerwowym składem w pojedynku rewanżowym z NK Dinamo, po to by 1 września znów ci najlepsi rozegrali mecz u siebie w Bundeslidze z Borussią Dortmund. Rywale zagrali bardzo dobrze w obronie, nie wypracowaliśmy żadnej stuprocentowej sytuacji przez 90 minut. Rzadko udawało się nam podejść pod ich pole karne, a jak już się udało to nasze strzały były blokowane. Wyglądało na to, że będzie to mecz na remis, ale w 65 minucie Berth sfaulował piłkarza gospodarzy w polu karnym, a jedenastkę pewnie wykonał Lamboley. Już do końca nie udało się nam nic wskórać i porażka 0:1 stała się faktem. Pierwszy raz w tym sezonie schodziliśmy z boiska pokonani. Nie lubię tego uczucia i mam nadzieję, że prędko się nie powtórzy. Na szczęście to dopiero początek rozgrywek, więc nie ma co się przejmować, mamy przecież 6 punktów, tabela nie wygląda najgorzej.
1.FC Nürnberg - VfL Wolfsburg 1:0 (0:0)
Tabela po 3 kolejkach
29.08.2018r. - godz. 19:45 - Maksimir
Liga Europejska - 4 runda kwalifikacyjna, rewanż
NK Dinamo Zagrzeb - VfL Wolfsburg
Zaliczka z pierwszego spotkania mówiła wszystko. Nikt nie byłby w stanie odrobić siedmiu bramek. Dlatego Trener postanowił wystawić zmienników, mogliśmy przegrać nawet 0:6, chociaż nikt nie wierzył, że mogłoby coś takiego się stać. Po raz pierwszy w tym sezonie mecz oglądałem z trybun. Jako rezerwowego napastnika na ten mecz Trener desygnował Sadakova, ale nawet nie było potrzeby aby go wprowadzać. Piłkarze chorwackiego zespołu odgrażali się przed meczem, że nawet jeśli nie awansują, to postarają się zmieść nas z boiska. Już po 3 minutach spuścili głowy, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego ich bramkarz tak niefortunnie zderzył się w powietrzu z własnym obrońcą, że wpadł z piłką do bramki. Dopisało im jednak szczęście 2 minuty później, gdy doprowadzili do wyrównania. Ogromny wybuch radości kibiców Dinama miał miejsce w 19 minucie, gdy Motale potężnym strzałem zza pola karnego pokonał Wojtka Szczęsnego. Przegrywaliśmy 1:2. Nie trwało to długo, bowiem 5 minut później zakotłowało się w polu karnym drużyny z Zagrzebia. Przytomnością umysłu wykazał się Maăzou, który wycofał piłkę przed pole karne do Hartmanna. Ten mając dużo czasu przymierzył... i bramkarz gospodarzy został pokonany, 2:2. Nie ma się co dziwić, że Dinamo wtedy stanęło. Byli totalnie przybici, a czarę goryczy przelała sytuacja z ostatniej minuty pierwszej połowy, gdy Hartmann podał piłkę do przodu na skrzydło do Simovica, ten ściął z nią do środka, ostro dośrodkował na szósty metr, a tutaj znalazł się Claudiu Panait, który strzałem głową zdobył bramkę dla Wolfsburga, 3:2 dla nas. Już wtedy pierwsi kibice z Zagrzebia zaczęli opuszczać stadion. W sumie dobrze zrobili, bo druga połowa była nudna jak flaki z olejem. Chłopaki nie chcieli już robić większej krzywdy Chorwatom, a ci po prostu marzyli już o jak najszybszym zakończeniu tego upokorzenia. W dwumeczu wygrywamy 10:2 i awansujemy do fazy grupowej Ligi Europejskiej.
NK Dinamo Zagrzeb - VfL Wolfsburg 2:3 (2:3)
31.08.2018r. - godz. 13:00 - siedziba UEFA, Nyon
Liga Europejska - losowanie grup
Nazajutrz czekał nas bardzo ważny mecz na własnym stadionie z Borussią Dortmund. Ale zanim to miało nastąpić wszyscy wyczekiwaliśmy wyników losowania grup rozgrywek Ligi Europejskiej. Do Nyonu udali się Trener oraz Prezes, my w siedzibie klubu oglądaliśmy to wydarzenie w telewizji. Godzinę wcześniej rozlosowano grupy Ligi Mistrzów, niestety znów bez bułgarskiego mistrza kraju, który nie przebrnął eliminacji. Jako ciekawostkę dodam, że były klub mój i Trenera - Aberdeen - trafił do grupy E wraz z Arsenalem, Bayerem Leverkusen oraz Atletico Madryt. Podobnie jak mistrz Bułgarii tak i Gwardia Warszawa, którą Trener dalej darzył wielkim sentymentem, nie przebrnęła eliminacji i ostatecznie będzie grać w LE. Jadąc na losowanie do Szwajcarii jego marzeniem było właśnie wylosowanie stołecznego zespołu. A jeśli nie Gwardia to chociaż inny polski klub. Polska wprowadziła do fazy grupowej trzy drużyny, w tym Gwardię. Mieliśmy też szanse trafić na Górnika Zabrze. Ostatnią ekipą była Legia Warszawa, ale ponieważ była losowana podobnie jak Wolfsburg z pierwszego, najlepszego koszyka, było jasne, że trafić na siebie nie możemy. Najpierw rozlosowano czwarty, najsłabszy koszyk. Tu właśnie był Górnik, który trafił do grupy G. Co ciekawe znalazły się tu też takie ekipy jak Borussia Dortmund, Genoa, Napoli czy AEK. Przyszła kolej na koszyk trzeci, z Gwardią. Trafiła ona do grupy E gdzie było już Brøndby. Do Górnika z kolei dolosowano Dnipro. Z ciekawszych ekip były tu też Fulham, Sparta Praga czy AS Monaco. Emocje rosły, gdy przyszła kolej na drugi koszyk i coraz mocniejsze zespoły. Grupa E wzbogaciła się o czeską Mlada Boleslav, a w grupie G pojawiła się Braga. Były w tym rozstawieniu również Ajax, Spartak, Sampdoria, Zaragoza. No i przyszła kolej na ostatnie dwanaście zespołów. Niestety dla Trenera nazwa Wolfsburg nie pojawiła się ani przy grupie Gwardii, ani Górnika. Gdy zostały do wylosowania już tylko trzy drużyny - Legia, Manchester United oraz my... stało się. Gramy w grupie J, a naszymi rywalami będą FC Twente, Sparta Praga oraz AEK, tym samym grupa ta prezentuje dość równomierny poziom. Będzie ciekawie.
Tymczasem jutro mecz z Dortmundem. Już nie mogę się doczekać... mam apetyt na kolejne bramki.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zadbaj o zgranie |
---|
Dobrze jest nie pozostawiać treningu przedmeczowego na głowie asystenta w trakcie okresu przygotowawczego. Przed sezonem drużyna powinna intensywnie pracować nad zgraniem, podczas gdy asystent często od tego odchodzi. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ