Premier League
Ten manifest użytkownika Adam93 przeczytało już 752 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Od wypadku do...
2.11.2010 r.
Miejsce- szpital w Blackburn. Godzina- 11:23. Na łóżku w szpitalnej sali leżał Dirk. Nie przebywał w najlepszych warunkach. Wokół niego znajdowały się tylko cztery ściany i nocny stolik. Żarówka już ostatnim tchnieniem dawała słabe światło. Do środka weszło dwóch mężczyzn. Bardzo szczupły i elegancko ubrany Włoch, oraz okazale zbudowany Anglik. Od razu po wejściu, ten drugi zza skórzanej kurtki wyciągnął arkusze kartek- kontrakt. Oboje podeszli do półprzytomnego pacjenta, włożyli do ręki długopis i kazali podpisać okazane mu dokumenty. Po krótkim zastanowieniu, chory rzucił w jednego z nich owym długopisem. Włoch skinął głową do swojego znajomego, ten bez skrupułów chwycił za szyję Dirka. Zaczął syczeć przez zęby, że jeśli nie podpisze to żywy stąd nie wyjdzie. Po krótkich negocjacjach na kontrakcie widniało już nazwisko ofiary- bo tylko tak można nazwać tego człowieka.
1.11.2010 r.
Tego dnia na twarzach wszystkich udziałowców klubu był widoczny tylko uśmiech. Sezon rozpoczął się znakomicie dla Liverpoolu. Zajmowali pierwsze miejsce w lidze. Poprzedni także nie był stracony, zajęli jak najbardziej zasłużone trzecie miejsce. Trening już dobiegał końca, gdy Dirk został wezwany przed oblicze prezesa. Udał się bezzwłocznie do siedziby klubu. Wszedł do środka, zdjął buty i założył przekazane mu adidasy. Taki panował zwyczaj na terenie klubu. Ludzie przebywający w nim dbali o czystość i stan budynków na jego terenie. Drzwi się uchyliły. Pan prezes wstał i wskazał ręką, aby zaproszony gość usiadł w fotelu, na wprost niego.
Kawy, herbaty?
Dziękuję, napiłbym się wody.
Oczywiście, trzymaj- Na stole wylądowała butelka i kubek z logiem klubu.
Widzę, że tu trudno trafić na coś, co nie jest z tym napisem.
Chyba zdążyłeś już do tego przywyknąć, pracujesz już tu ponad rok.
Tak, ale wolałbym nie zajmować panu więcej czasu, może przejdźmy od razu do rzeczy.
Przepraszam, ale rzadko tu ktoś przychodzi. Chciałem z kimś porozmawiać.
Przecież, nie siedzi tu pan cały dzień.
Zdziwiłbyś się. Z tego gabinetu wychodzę tylko po to, aby udać się do domu. Poza tą pracą nie mam nic.
Bardzo chętnie bym z panem porozmawiał, ale może nie teraz i nie tutaj.
Dobrze, już przechodzę do sedna sprawy. Chciałem abyś przyszedł, bo mam dla Ciebie bardzo dobą wiadomość.
Zamieniam się w słuch.
Di Maria chce z nami podobno podpisać kontrakt. To już jest przesądzone, w następnym okienku transferowym wyląduje u nas.
Nie będę ukrywał, że bardzo się cieszę, jednak muszę już jechać do domu. Muszę przygotować parę rzeczy na jutro, a z panem chętnie porozmawiam rano. Przyjadę wcześniej, wreszcie będę mógł sprawdzić, czy naprawdę jest pan takim wielkim fanem piłki.
Nie zaczynaj tematów, gdzie na pewno nie będziesz miał racji.
Jutro się przekonamy. Do zobaczenia.
Do jutra, trzymaj się.
Mężczyźni podali sobie dłonie. Prezes ponownie usiadł w fotelu, a Dirk udał się do szatni. Przeprowadził krótką lekcję na temat stałych fragmentów gry i poprosił o długi wypoczynek przed jutrzejszym dniem. Wziął szybki prysznic, przebrał się w swoje jeansy, trampki i zwykłą koszulkę. Prywatnie jak i w mediach był uznawany za zwykłego człowieka, który lubi jeździć szybko samochodem i chodzić zgarbiony. Wśród innych menedżerów, był jednak uznawany za bardzo pilnego pracownika. Na boisku panował nad wszystkim. Gdy mu coś nie pasowało, rzucał obelgami w zawodników. Gdy to nie skutkowało w ruch szły bidony i podarte dresy piłkarzy. Jest człowiekiem wybuchowym, jednak o wielkich umiejętnościach. Jak każdy inny człowiek, ma swoje wady jak i zalety.
Wybiegł na parking z mokrymi włosami i szybko wsiadł do samochodu. Włączył radio i ruszył w stronę swojego domu. Jechał jak zwykle szybko i popisywał się swoimi wyczynami przed innymi uczestnikami ruchu. Przed nim jechał bardzo wolno samochód. Zaczął krzyczeć w samochodzie w stronę owego kierowcy. Po chwili zauważył, że w pojeździe siedzi znajoma twarz. Nie mógł sobie przypomnieć, gdzie wcześniej spotkał tego człowieka. Zaczął wyprzedać, maska samochodu już wysunęła się przed pojazd obok. Dirk jeszcze raz spojrzał w lusterko. W nim ujrzał ponownie twarz mężczyzny. W tym momencie przeszył go wielki strach, był to ten sam człowiek, który zaatakował go w windzie po przyjeździe do Anglii. Chciał szybko uciec, jednak było już za późno. Kierowca samochodu za nim także dodał gazu i skręcił w jego stronę. Z premedytacją uderzył w bagażnik. Dirk wpadł w poślizg. Nie zdołał z niego wyjść, uderzył w drzewo przy drodze. Jego głowa wylądowała na kierownicy. Klakson rozległ się na całą okolicę. Z pojazdu, który zaatakował ofiarę wysiadł mężczyzna z bronią ręku. Otworzył drzwi i wycelował w głowę Dirka. Kazał dać znak, że żyje. Nic nie dostał w zamian. Chwycił go za głowę i podniósł ją do góry. Sprawdził tętno. Żył, jednak był nieprzytomny. Niedoszły morderca wyciągnął telefon z kieszeni, wystukał klawiszami numer do swojego „pracodawcy”. Przyłożył telefon do ucha:
Chyba go zabiłem!
Teraz ja Ciebie zabiję. Masz go zawieźć do szpitala, albo już nie żyjesz.
Ale co mam powiedzieć? Spowodowałem i postanowiłem go uratować?
Nie wiem. Masz coś wymyślić. Jeszcze dzisiaj chce mieć informacje o jego zdrowiu.
Dobrze. Do widzenia
Żebym Cię nie musiał zabić! Pamiętaj, on ma żyć!
Telefon jeszcze raz wylądował przy uchu. Karetka przyjechała po piętnastu minutach. Dirk dostał należytą pomoc. Następnie wylądował w pojeździe i został odwieziony do szpitala.
Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Mały przeskok w czasie, nie przewiduję następnych! Dziękuję za wszelkie komentarze i rady.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zaskocz pozytywnie |
---|
Na początku gry nie wyznaczaj sobie celów wyższych niż przewidywania mediów. W razie niepowodzenia nie zawiedziesz oczekiwań zarządu, w przypadku nieoczekiwanie dobrej postawy ucieszysz działaczy i kibiców. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ