Premier League
Ten manifest użytkownika Adam93 przeczytało już 888 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Poprzedni manifest- Nowe śmieci [#5]
Po wygranej nad słabiutkim Fulham przyszła pora na potyczkę z West Bromwich. Stadion został wypełniony po brzegi. 26200 kibiców zasiadło, aby oglądać mecz. Szybko jednak powstali ze swoich miejsc, już w 4 minucie został podyktowany rzut karny. Jonas Olsson sfaulował po dośrodkowaniu Christophera Sambe. Piłkę w wyznaczonym miejscu ustawił Kalinic. Pewnie wykonał rzut karny i zawodnicy Blackburn mogli cieszyć się pierwszym golem. Radość trwała jednak tylko do 11 minuty. Ivan Klasnic skrzętnie wykorzystał błąd popełniony przez obrońcę drużyny przeciwnej. Piłka odbiła się od Nelsena i trafiła wprost pod nogi napastnika, ten bez zastanowienia posłał ją w dolny róg bramki. Jak na razie Chorwaci mieli po jednym golu na koncie.
Wszyscy wyczekiwali gwizdka sędziego na zakończenie pierwszej połowy. Przyjezdni przed przerwą zerwali się, aby przeprowadzić ostatni atak. Piłka po niezdarnych podaniach dotarła w końcu do Davida Hoilett'a. Ten uderzył zza obrońcy, Carson wyciągnął się jak długi. Jednak piłki nie sięgnął. Ta jeszcze zanim wpadła do bramki, odbiła się jeszcze od poprzeczki. Goście schodzili do szatni z przewagą jednej bramki. Obaj szkoleniowcy bardzo żywo zareagowali na wydarzenia z boiska. Zaczęli donośnie „dawać” wskazówki swoim podopiecznym. Dirk, wydawał się niezadowolony z postawy swojej drużyny, choć ta wygrywała. Przed opuszczeniem pomieszczenia wydał rozkaz, aby David Dunn przebrał się w dres i nie wychodził więcej na murawę. Po zejściu z boiska narzekał na ból łydki. W drugiej minucie został ostro potraktowany przez Kongijczyka, Mulumbe. Drugą połowę na środku pomocy rozpoczął Brett Emerton. Ta połowa rozpoczęła się dopiero w 64 minucie. Wtedy to El-Hadji Diouf zdobył bramkę. W akcji sam na sam z bramkarzem, górą okazał się skrzydłowy wprowadzony pięć minut wcześniej na boisko. Piękne podanie Grelli nad obrońcami i wystarczył tylko skuteczny strzał na bramkę. Znowu szczęście trwało niecałe dziesięć minut. Dośrodkowanie Mattocka, Chris Wood uprzedza obrońców i strzela bramkę głową. To jednak nie był koniec przedstawienia. Dziesięć minut przed zakończeniem meczu marzenie o korzystnym wyniku ulotniło się. Chris Wood po raz drugi pakuje piłkę do bramki. Strzał Morrisona został obroniony, jednak przy dobitce był bezradny. Wynik do końca meczu już się nie zmienił. Obie drużyny schodziły z boiska zawiedzione, choć padło aż sześć żadna z nich nie wyszła z tego pojedynku zwycięsko.
Dirk jak co ranek wyszedł na dwór w poszukiwaniu gazet. Przed drzwiami leżał złożony egzemplarz codziennika. Wziął go w ręce i jego oczom ukazał się wielki tytuł- „Menedżer z przymusu”. Pod nim widniało jego zdjęcie i numer strony na której znajdował się owy artykuł. Szybko przewertował strony docierając do celu. Czytał z wielkimi oczami. Jak się spodziewał, wiadomość dotyczyła jego.
Nasz dziennikarz dostarczył nam szokujące wiadomości. Były menedżer Liverpoolu i obecnie opiekun Blackburn jest wmieszany w porachunki mafijne. Zamknięty niedawno w więzieniu największy zbrodniarz Włoch- pseudonim Padre zmusił Dirka G. do pracy w klubie, którego przez długi czas był prezesem. Groźby śmiercią i kalectwem poskutkowały. Na trasie Liverpool- Manchester z premedytacją został spowodowany wypadek, w którym brał udział menedżer The Reds. W szpitalu odwiedzili go wysłannicy kryminalisty. Pod przymusem podpisał kontrakt opiewający na 2 tysiące Euro. Zapewniono mu bardzo niskie zarobki. W klubie pracuje za 300 Euro miesięcznie i pokój w przydrożnym hotelu. 24 godziny na dobę jest obserwowany z budynku na wprost. Nasz dziennikarz donosi również, że licencja jaką posiada Dirk jest fałszywa. Jednak, że wiadomość ta nie została potwierdzona, więc proszę ją potraktować jedynie jako plotkę.
Nie takiego początku dnia się spodziewał. Część informacji była prawdziwa. Pracował w klubie z przymusu, ale za większe pieniądze i mieszkał w ekskluzywnym domu. Na parkingu stał szybki samochód, a na ścianie wisiał wielki telewizor. Nie było mowy o jakiejkolwiek biedzie. Oszustwem także było to, że był obserwowany przez kogokolwiek. Był wolnym człowiekiem, ale miał wielki dług do spłacenia. Największy z kryminalistów Europy zażądał, aby te zadłużenie odrobił w formie pracy, w jego ukochanym klubie.
Dirka nie martwiły plotki. Przeraził się prawdziwymi informacjami, jeśli pomyślą, że to on je podał gazecie, może się czuć martwy. Szybko wrócił do domu, wziął prysznic i wyruszył w stronę siedziby klubu. Chciał jak najszybciej sprostować tą sprawę. Wbiegł do gabinetu prezesa i od razu zaczął się tłumaczyć. Mężczyzna siedzący przy biurku nie rozumiał o co chodzi Dirkowi.
Czekaj! O czym Ty mówisz?!
Nie czytał pan dzisiejszej gazety?
Jeszcze nie. Co znowu za głupoty wypisali o nas?- Przed jego twarzą wylądował dzisiejszy egzemplarz gazety. Szybko przeczytał artykuł- Jak Ty to im powiedziałeś, nie żyjesz!
Ale ja właśnie nic nie mówiłem. Jakbym to ja podał te informacje, już by mnie nie było.
Mam nadzieję, że mówisz prawdę.- Kończąc zdanie, schował broń pod marynarką.- Możesz wyjść. Jeszcze dzisiaj sprawdzimy o co chodzi.
Wielkie dzięki, do zobaczenia.
Na razie. Zostań po pracy, to powiem co zostało wyjaśnione.
Menedżer opuścił gabinet i ruszył w stronę boiska treningowego. Wszyscy pracowali solidnie tego dnia. Dirk jako jedyny nie mógł się skupić na grze, co chwilę spoglądał w stronę okna gabinetu prezesa. W końcu upłynął czas pracy, wszyscy weszli pod prysznic i wybrali się do swoich domów. Jako jedyny pozostał opiekun drużyny. Od razy po zajęciach stawił się w wyznaczonym miejscu. Przed minięciem drzwi skinął głową w stronę sekretarki i niepostrzeżenie zniknął jej z oczu. Bez przywitania zaczął się dopytywać:
Wszystko się wyjaśniło?
Sam spójrz, podejdź bliżej.- W tym momencie Dirk zaczął z niepokojem kroczyć w stronę biurka- odwróć fotel.
Co...- Jedyne co widział, to martwy mężczyzna w zakrwawionej marynarce.
To jest właśnie gość, który sprzedał informacje o nas.
Nie mogliście tego inaczej załatwić?
Mogliśmy, ale po co sobie komplikować życie?
Komplikować?! Myślisz, że nikt tego nie zauważy. Wyniesiesz go w worku po śmieciach?
Porzucimy je gdzieś przy drodze, nadamy trochę barw, śladów i będziemy mieli ofiarę wypadku. I od kiedy jesteśmy na „Ty”?
Przepraszam, ale nie wiem co mam powiedzieć.
Może nic nie mów. Opuść mój gabinet.
W wielkim szoku opuścił pomieszczenie i postanowił się upić do nieprzytomności. Siedząc w pobliskiej knajpie, zauważył w rogu siedzącego mężczyznę, łudząco podobnego do ofiary, którą ujrzał dzisiaj w siedzibie. Nie mógł oderwać od niego wzroku, nie był to wzrok zauroczenia. Był heteroseksualny, a ponadto facet miał twarz pełną blizn. Zorientował się po pewnym czasie i podszedł do Dirka. Spojrzał z uśmiechem i powiedział „Nie jestem zainteresowany”. Zanim ofiara żartu zdążyła coś wypowiedzieć, tamten już opuścił knajpę.
Nowy menedżer zdążył już wygrać i zremisować. Przyszedł czas na pierwszą przegraną. Porażka z Evertonem na własnym stadionie nie była dobrą informacją. W meczu padło aż 8(!) bramek. Jak w poprzednich meczach udało się zdobyć więcej niż jednego gola. Blackburn ustrzeliło trzy, za to goście z Liverpoolu wbili ich aż 5.
Już po pierwszych pięciu minutach padła pierwsza bramka. Przyjezdni prowadzili po golu Dana Goslinga. Gospodarze odpowiedzieli golem Stevena Reida w 26 minucie. Nie mogli się cieszyć zbyt długo. Po dwóch minutach znowu Everton objął prowadzenie. Mikel Arteta pewnie wykonał rzut karny. Do przerwy wynik uległ zmianie po raz czwarty. Podopieczni Davida Moyesa wyszli na dwubramkowe prowadzenie, tuż przed gwizdkiem oznajmującym zakończenie pierwszej połowy. Phil Neville oddał piękny strzał zza pola karnego, Robinson nie miał najmniejszych szans na „wyciągnięcie” tej piłki.
Druga połowa to popis Yakubu. Odpowiednio w 70 i 81 minucie dokłada dwie kolejne bramki.
Steven Reid w 83 minucie pokusił się o gola dla swojej drużyny. Jednak to nie pomogło jego zespołowi. Wysoko przegrana na własnym terenie zasiała niepewność w głowach włodarzy klubu z Blackburn.
Budzik jak zawsze, zadzwonił o godzinie 6:00. Dirk nie podnosząc się sięgnął ręką, aby go wyłączyć. Powieki oczu ponownie się zamknęły, mężczyzna zasnął. Spokojny sen jednak przerwał dźwięk telefonu. Zerwał na równe nogi bohatera, w słuchawce zabrzmiał gruby głos:
Mam przyjemność z panem Dirkiem?
Tak. O co chodzi?
Pamiętasz starego przyjaciela?
Wielu ich było.
Brachu nie poznajesz Mirka?
Jakiego znów Mirka?
Tego, który ratował Ci wiele razy dupę, jak dostawałeś w ryj?
Poczekaj, Ty jesteś Mirek z Polski?
A niby skąd mam być!
Sto lat Cię nie widziałem. Dlaczego dzwonisz?
Wczoraj był reportaż o Tobie.
To już nawet w telewizji wylądowała ta sprawa?
Człowieku, tutaj nie ma nic więcej tylko Ty i ten Padre z Włoch.
Dobra, może zmienimy temat. Nie jest mi do śmiechu. Gdzie teraz mieszkasz?
Jak wielu Polaków w Anglii.
Gdzie dokładnie?
W Manchesterze.
To masz niedaleko do Blackburn. Można by się napić za te lata.
Niestety nie mogę.
Co byłeś alkoholikiem?
Nie. Siła wyższa.
Dobra. Pogadamy przy spotkaniu, kiedy masz wolny czas?
Cały dzień jestem wolny.
Ja będę wolny gdzieś pod wieczór. Jakaś knajpa?
Wolę jakieś ustronne miejsce. W moim domu... Jeśli można go tak nazwać.
Muszę kończyć. Czekaj na mnie około 18:00. Podaj swój adres.
Może lepiej poczekam na Ciebie w centrum.
Jak wolisz na razie.
Do zobaczenia.
Odkładając telefon, Dirk zauważył, że na wyświetlaczu widnieje numer budki telefonicznej. Nie martwiąc się za bardzo kontynuował swój dzień.
Manchester, godz. 17:56
Samochód mknął ulicami miasta. Mijając jedną z ulic, zatrzymał się z piskiem opon. Przed jego maską znalazł się jakiś bezdomny. Nie oglądając się na nic wtargnął na ulicę. Nie trzeba było długo czekać, gdy z samochodu wyskoczył zdenerwowany kierowca. Od razu po otwarciu drzwi, z jego ust leciały przekleństwa w kierunku przechodnia. Ten zaś zgarbiony poszedł dalej. Mężczyzna z samochodu nie dawał za wygraną, udał się pośpiesznym krokiem za bezdomnym. Gdy do niego dotarł, odnalazł w swojej głowie twarz starego znajomego. Bez zastanowienia krzyknął „Mirek to Ty?!”. W odpowiedzi dostał tylko krótkie „A kto pyta?”. Szukając odpowiedzi na swoje pierwsze pytanie, oznajmił „To ja Dirk”. Zaskoczony informacją, pytany uniósł głowę, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nieogolona i brudna twarz nie często miała taki wyraz. Przyjaciele padli sobie w ramiona i po przywitaniu zaczęła się niezręczna rozmowa:
Żeś chłopie się wyrobił- Widząc drogi garnitur i piękny samochód przed przejściem, tylko to mógł powiedzieć.
Jak widać miałem trochę szczęścia.
Ja miałem go trochę mniej.
Co się stało?
Długo by opowiadać.
Mam czas, jutro nie mam nic do roboty.
To może pójdziemy do mojego domu?
Dobra, wsiadaj do samochodu.
Taki piękny wóz, a ja Ci go pobrudzę.
Wsiadaj, nie marudź!
Jazda do domu upłynęła w śmiechu. Jednak uśmiechy zniknęły, kiedy dotarli do celu. Wysiedli z samochodu i weszli do drewnianej, starej komórki. Były w niej dwa pomieszczenia. Pokój w którym stało wysłużone łóżko i czarny z sadzy komin, a także kuchnia, gdzie mieściła się tylko stara kuchnia. Dirk po przejściu przez drzwi ocenił dom jako „bardzo przytulny”. Całą noc znajomi spędzili na rozmowie.
Jak się okazało Mirek przybył na Wyspy, aby pracować na wysokim, kierowniczym stanowisku w restauracji. Wszystko było w porządku, był sumiennym pracownikiem, a po śmierci właścicieli to on ją przejął. Praca przynosiła mu szczęście i duże zyski, ale jedno wydarzenie zmieniło jego życie. Nie tylko jego prześladowały zbrodnie. Codziennie do restauracji przychodził ten sam, gruby mężczyzna. Wszyscy byli przekonani, że jest zwykłym fizycznym pracownikiem, którejś z firm sprzątających. Jednak rzeczywistość okazała się inna. Był to właśnie Padre. Siedział w Anglii tylko ze względu na jedno danie. Tylko w tym miejscu smakowało mu sławne, polskie danie. Jakim na pewno była najzwyklejsza zupa- grochówka. Od pierwszej przechylonej łyżki zakochał się w tym daniu. Mężczyzna ten musiał wracać do swojego ojczystego kraju. Chciał jednak dalej czuć ten smak. Poprosił o przeniesienie baru do Włoch. Właściciel jednak nie chciał się zgodzić. Jedyne co mógł zaproponować, to rozszerzenie swojej sieci i wybudowanie podobnej na drugim końcu Europy. Wszystko zostało uzgodnione i nowa restauracja powstała w nowym miejscu. Nie służyła ona tylko do wydawania tanich obiadów. Jak się okazało była głównym punktem szlaku narkotykowego. Ciężarówka, która przywoziła produkty, miała także swoją tajemnicę. Za każdym razem, gdy docierała do celu, kierowca nakazywał, aby „nie ruszać skrzynki na końcu”. W niej właśnie znajdowały się przemycane narkotyki. Tajemnica ta została w końcu odkryta przez miejscową policję. Mirek został oskarżony i został umieszczony w areszcie. Po odsiedzeniu wyroku nie wrócił już do poprzedniego zawodu.
Dirk zanim jeszcze opuścił dom, rzucił „Nie martw się, będzie lepiej”.
Proszę o jakiekolwiek komentarze i oceny.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbuduj obiekty młodzieżowe |
---|
Korzystając z rady Pucka, warto od razu po rozpoczęciu gry przejść się do zarządu i poprosić o zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży lub rozbudowę obiektów. Sprawdziłem to - włodarze prawie zawsze zgadzają się na takie warunki już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ