LOTTO Ekstraklasa
Ten manifest użytkownika przemkoo przeczytało już 1822 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Rozdział IV - W obiegu
Do upragnionego przeze mnie startu ligi zostało już niewiele czasu. Kadra została mniej więcej ustalona na pierwszy mecz, obciążenia treningowe zminimalizowane. Krótko mówiąc wszystko zdawało się wyglądać obiecująco. Oprócz ciężkiej kontuzji Seweryna Gancarczyka inni piłkarze zdawali się być całkiem zdrowi. Wstępne badania potwierdziły się - Gancarczyk nie zagra co najmniej przez trzy miesiące.
Piast nie był zachwycony Cueto i odrzucono naszą ofertę za Glika plus Anderson. Chodziło jednak bardziej o to, że Cueto żądałby zbyt wielkich zarobków jak na Piast. Nakazałem Kuźmie złożyć jeszcze jedną ofertę, tym razem już bez Cueto. Okazało się, że z zainteresowaniem Munianiem trafiłem w dziesiątkę. Oczywiście było już niemal pewne, że nie będzie grał dla Lecha, ale z marzeń wyleczyła mnie Barcelona która złożyła mu ofertę opiewającą się na ponad 3 miliony. Okazało się też, że przed startem ligi zagramy jeszcze dwa mecze: 27.07 z Olympiakosem w Poznaniu i trzy dni później z FC Randers.
Mój trzeci transfer w Lechu stał się faktem. 21 letni środkowy obrońca Kamil Glik zgodził się na nasze warunki i podpisał z nami kontrakt. Po dokonaniu tego transferu byłem anielsko szczęśliwy. Po pierwsze Glik był bardzo młody, a już teraz w niczym nie ustępował duetowi Bosacki - Arboleda. Po drugie jeszcze bardziej wzmocniłem linię obrony, gdyż Glik był drugim sprowadzonym środkowym obrońcą, po Udeze. Moimi następnymi celami miał być prawy obrońca i dubler (lub partner) dla Roberta Lewandowskiego. Po odejściu Rengifo konkurencja w pierwszej linii wyglądała wręcz tragicznie, praktycznie tylko Lewandowski był zdolny do bardzo dobrym poziomie. Przeglądając notatki moich nieocenionych scoutów do oka wpadły mi trzy nazwiska: Vitaly Rodionow, który mógłby być wypożyczony, Kati Mphela, napastnik rodem z RPA, podobno interesowała się nim Wisła Kraków oraz brazylijski napastnik Jailson.
Ostatni sparing mieliśmy rozegrać z Olympiakosem. Jako że graliśmy z poważnym rywalem wystawiłem możliwie najsilniejszy skład. Mecz rozpoczął się dla nas fatalnie, bo już w 10 minucie Manuel Arboleda dostał czerwoną kartkę za bardzo brutalny faul na Leonardo. Na efekt nie musiałem długo czekać. W 21 minucie to właśnie Leonardo popisał się fenomenalnym uderzeniem z dystansu i Burić mógł wyciągać piłkę z siatki. Gra, niestety, była głównie do jednej bramki i praktycznie cały czas się broniliśmy. Nasz pierwszy atak od razu skończył się bramkę. Po znakomitym podaniu od Kamila Wilczka, Jakub Wilk stanął oko w oko z bramkarzem Olympiakosu i nie zmarnował okazji. W przerwie wprowadziłem Udeze, Olszaka i Zapotokę. Na nasze szczęście Olympiakos nie chciał być od nas gorszy na żadnym polu, dlatego niejaki Torosidis po faulu na Mateuszu Olszku wyleciał z boiska. Było to jedno z kluczowych momentów meczu, gdyż później by wzmocnić siłę obrony z boiska zszedł zdecydowanie najlepszy zawodnik meczu Leonardo za naszego polskiego Michała Żewłakowa. W tym momencie nasza przewaga zaczęła się wyraźnie zarysowywać, a udokumentował ją Mateusz Olszak strzelając bramkę. Nie cieszyliśmy się jednak długo prowadzeniem, gdyż Olympiakos wyrównał 84 minucie.
Po meczu byłem naprawdę wściekły. Dlaczego Olympiakos zabrał nam zwycięstwo w tej fazie meczu? Nie brałem jednak pod uwagę tego, że Olympiakos to bardzo solidny zespół, biorący udział w europejskich pucharach, więc remis również jest cennym rezultatem. Na pewno cieszyła bramka Mateusza Olszaka, po raz kolejny nieźle zaprezentował się Sławek Peszko. Nieźle wypadł w debiucie Kamil Glik, który po bezmyślnej czerwonej kartce Manuela Arboledy miał szansę na dłużej wskoczyć do pierwszego składu. Coraz bardziej jednak męczyła mnie myśl, że Robert Lewandowski nie ma godnego konkurenta do gry w ataku, gdyż Olszak to dopiero melodia przyszłości. W związku z tym postanowiłem udać się do nieocenionego (?) Kuźmy.
Z każdym meczem Jasmin Burić bronił coraz pewniej
- Trzymaj rakietę prosto serdelku! - nakazał mój trener tenisa Janusz, zwany także Januszkiem.
- Spójrz na siebie - odparłem złośliwie - Twój brzuch rośnie od 1985, poza tym pierdolę. Sam trzymaj sobie tą rakietę prosto i sam sobie zaserwuj jak jesteś taki cwany.
Januszek nie miał z tym większych kłopotów. Spokojnie podrzucił piłkę i prostym ramieniem uderzył piłkę. Piłka uderzyła w linię, a licznik pokazał, że serwis leciał z prędkością 134 km/h.
- Dobra, ja muszę już lecieć. Zaraz mam trening. Do zobaczenia za tydzień. - zdenerwowałem się.
Nie ma to jak relaksująca lekcja tenisa. Miałem jednak większe kłopoty niż przejmowanie się nieudanymi serwisami. Nasze możliwości manewrowania w ataku stawały się coraz mniejsze. Mphela dostał oferty od takich klubów jak Marsylia, Udinese czy Lille, co automatycznie skreślało nasze szanse w tym pojedynku. Jailson także wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie jest specjalnie zainteresowany przejściem do Lecha, co skutkowało wzmożonym zainteresowaniem Rodionowem. W jego przypadku brałem pod możliwość tylko wypożyczenie, gdyż tak naprawdę nie wiedziałem na co go stać, po grze w słabej lidze Białorusi. W każdym razie nasze najbliższe perspektywy nie wyglądały za różowo. Mieliśmy jeszcze czas do poprawy, gdyż w najbliższym czasie czekał nas tylko mecz ze słabeuszami Randers FC.
W pierwszym meczu Lecha w europejskich pucharach zdecydowałem się na nieco ryzykancką taktykę. Tym razem mieliśmy zagrać w systemie 3-4-3. Oczywiście tylko testowałem tą taktykę, gdyż raczej w dalszych etapach Ligi Europejskiej, czy nawet Ekstraklasy nie planowałem wystawiać w pierwszym składzie Mateusza Olszaka. Natomiast Chrapek zagrał dzięki wielkiemu zaangażowaniu w treningi, którego nie mogłem nie zauważyć.
Mecz nie rozpoczął się dla nas najlepiej. W 13 minucie Junior trafił do bramki Jasmina Buricia, po ładnym strzale głową. To podrażniło moich zawodników i trzy minuty później Robert Lewandowski wykończył koronkową akcję Lecha. Chwilę później Jakub Wilk zdobył kolejną bramkę lobując bramkarza. W tym momencie wydawało się, że już nic złego nam stać się nie może. Do przerwy prowadziliśmy 2:1. Druga połowa była bardziej nerwowa. Po faulu na Olszaku jeden z zawodników Randers wyleciał z boiska. Po tym ze zdwojoną siłą atakowaliśmy bramkę Skandynawów, ale nic nie chciało wpaść. Na koniec meczu Randers dobił nas, strzelając bramkę w 87 minucie. Kurwa, 2:2!
Nie ukrywałem mojej wściekłości. Klasowa drużyna nie może wypuszczać zwycięstwa z rąk w tym momencie meczu, a już tym bardziej z drużyną na tym poziomie. Powtórzył się scenariusz z meczu z Olympiakosem. Nie zamierzałem jednak wszystkiego zrzucać na piłkarzy. Była w tym też moja wina, w końcu ja też nieco zlekceważyłem ten zespół. W rewanżu to się na pewno nie powtórzy.
Po tym nieszczęsnym remisie pojawiła się krytyka. Media zarzucały nam nieskuteczność i brak świeżości. Zwracały uwagę na to, że mecz został rozegrany we Wronkach, więc w przypadku remisu musimy strzelić co najmniej 3 bramki. Przegięcie jednak nastąpiło, gdy okazało się że piłkarze Lecha po meczu balowali do samego rana. Wkurzyłem się na maksa i zadzwoniłem do tego redaktora z Psiej Górki.
- Witam, panie Jarzębski, mówi Łukasz Porada. Mam jedno pytanie. Skąd wziął Pan te kurewsko fałszywe informacje, jakoby moim piłkarze balowali po meczu z Randers?! Spotkamy się w sądzie, o to się nie martw!
- Eeeee, ale to nie tak - jąkał się dziennikarz - Podobno byli świadkowie, a ja nie napisałem, że na pewno balowali. Napisałem że tak nam się wydaje.
- No to czy ciebie popierdoliło?! - krzyknąłem coraz bardziej wściekły - Piszesz o tym, że coś ci się wydaje? Czy tą całą twoją gazetkę sprzedają w szkolnym sklepiku? Albo czy jest jakimś podrzędnym dodatkiem w magazynie dla kobiet w ciąży? Jeśli nie, to w następnym wydanie tego szmatławca chce widzieć przeprosiny, a jeśli nie to spotkamy się w sądzie - trzasnąłem słuchawką.
Następny mecz miał rozpocząć zmagania drużyn Ekstraklasy w sezonie 2009/2010. Pierwszy mecz mieliśmy rozegrać z Polonią Bytom. Po gruntownej analizie meczu z Randers i poprzednich meczów Polonii zdecydowałem się wrócić do taktyki 4-2-3-1, z Lewandowskim na szpicy i Semirem Stiliciem jako rozgrywającym.
Semir Stilić był bohaterem meczu z Polonią Bytom
Mecz rozpoczął się dla nas bajecznie. Już w 11 sekundzie Robert Lewandowski skierował piłkę do bramki po strzale z 20 metrów. Po tej szybkiej bramce nakazałem zawodnikom grać ostrożnie i z kontry, gdyż nie chciałem ryzykować ostrego meczu, na przebiegu rozgrywek. Wydawało się że w 27 minucie Robert Lewandowski zdobył piękną bramkę po wyjściu w porę do piłki od Stilicia, ale niestety sędzia akurat musiał przetrzeć okulary i tego nie zauważył. Bramki oczywiście nie uznał. Po przerwie również zaczęliśmy mocnym akcentem i Jakub Wilk skierował piłkę do bramki po fantastycznym podaniu Semira Stilicia. W tym momencie my odpuściliśmy, a Polonia zaczęła atakować z wściekłością lisa o dziewięciu ogonach. W 75 minucie nieco zaspała defensywa Lecha i Podstawek nie miał kłopotów ze strzeleniem bramki. Od tego momentu już tylko się broniliśmy, chociaż niewiele brakowało, a Polonia wyrównałaby ale Burić w ostatniej chwili wygarnął piłkę z linii bramkowej. 2:1.
Gra może nie wyglądała tak dobrze jak bym sobie tego życzył, ale to był dopiero nasz pierwszy mecz w Ekstraklasie. Bardzo dobrze wyglądała gra Semira Stilicia, który znakomicie dyrygował linią pomocy. Nieźle zagrał też Lewandowski, autor najszybszego trafienia w historii klubu oraz Jakub Wilk który tym razem przyćmił Sławomira Peszkę. Dostałem też wiadomość, że Rodionow zgodził się na nasze warunki i niebawem przybędzie do Poznania podpisać kontrakt. Chyba wreszcie kłopoty się rozwiązywały...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zadbaj o zgranie |
---|
Dobrze jest nie pozostawiać treningu przedmeczowego na głowie asystenta w trakcie okresu przygotowawczego. Przed sezonem drużyna powinna intensywnie pracować nad zgraniem, podczas gdy asystent często od tego odchodzi. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ