La Liga Santander
Ten manifest użytkownika Chod przeczytało już 1446 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Wrzawa, gorące powietrze i tysiące szalonych myśli w głowie. To wszystko co towarzyszy tak ważnym spotkaniom jak te. Podejmowaliśmy na La Rosaledzie obrońców tytułu - Real Madryt. W gazetach pisano o tym spotkaniu wiele, w końcu od jakiegoś czasu już nikt nie brał nas za chłopców do bicia. Ta dodatkowa presja jednak ułatwiała nam przygotowanie, bo wszyscy czuli że jest coś do udowodnienia całej piłkarskiej Hiszpanii.
Przed meczem jasno stwierdziłem że nie mają się stresować, bo to nie oni są faworytami. W ich obowiązku było wyjście na boisko i zagranie najlepiej jak można, nic więcej. Wychodzili spokojni, widocznie gotowi na spotkanie z Goliatem.
W przejściu czekali już piłkarze Realu z Mourinho, który ironicznie się do mnie uśmiechał. Chciał żebym się wystraszył i uciekł z podkulonym ogonem, to jednak nie poskutkowało. Wiedziałem że ten mecz jest do wygrania, zachowałem kamienną minę w tej sytuacji. W końcu po kilku sekundach oczekiwania wszyscy wyszli na boisko. Ja ścisnąłem dłoń Portugalczyka, który jeszcze szepnął mi na ucho parę złośliwych uwag na temat tego "jak jego zespół rozjedzie amatorską Malagę".
Uśmiechnąłem się wracając na ławkę, czułem że mój nowy plan taktyczny, dokładniejszy niż poprzedni, da radę w tym meczu. Przekazałem dokładne wytyczne każdemu z osobna, dokładnie te same jakie zaplanowałem na mecze reprezentacji Holandii. Chciałem zagrać szybką piłkę, a ciężar gry przerzucić na środek pola a nie tak jak było to do tej pory. Takie polecenia miały odciążyć Affelaya i Cazorlę, dając im więcej możliwości gry. Sandro przyjął na barki także cięższą rolę, tak samo jak ofensywny pomocnik. Obaj dostali jasne polecenia rozgrywania piłki, Sandro prostymi podaniami, Diego bardziej finezyjnie. Dodatkowo grający na szpicy napastnik stracił wiele z swojej roli, przestając uczestniczyć w rozrywaniu piłki. Miał czekać na swoje okazje, pociągnąć parę kontr i to wszystko.
Skład na mecz był prawie optymalny, brakowało jedynie Toby'ego. Na bramce stanął Kameni, na prawej obronie grał Gamez a na lewej Monreal. W środku defensywy Demichelis z Bellem, jako dwaj defensywni pomocnicy Toulalan i Sandro. Jako prawoskrzydłowy grał Affelay, na przeciwnym skrzydle Cazorla. W środku Diego Buonanotte a na szpicy Paloschi.
Pierwsze minuty meczu należały zdecydowanie do przyjezdnych, a swoje szanse miał Ronaldo z Ozilem. Jednak bardzo dobrze w defensywie spisywali się Bell, Demichelis i Toulalan. Młody Niemiec nie bał się ostrych wejść w piłkę i w żadnej sytuacji nie odstawiał nogi. Pokazywał także że ma żelazne płuca, raz po raz wracając bardzo szybko po stałych fragmentach.
Dalej nie wiele się zmieniało, bo wciąż inicjatywę miał Real a Malaga wciąż nie potrafiła sobie stworzyć dogodnej sytuacji. Raz uderzał Affelay, jednak piłka po uderzeniu Holendra minęła bramkę pilnowaną przez Casillasa. Nie brakowało jednak wciąż okazji po stronie Królewskich, Ci goście naprawdę naciskali i można było wyczuć że zaraz padnie bramka.
W końcu mocno zagotowało się pod bramką Kameniego, piłkę jednak wybito i Cazorla poszedł z kontrą. Nie czekał długo, posłał długie podanie w stronę Affelaya a ten bezbłędnie z klepki zagrał na dobieg do Paloschiego. Włoski napastnik wyszedł sam na sam, minął Casillasa i zgrabnie uderzył na pustą bramkę.
Na La Rosaledzie wszyscy oszaleli z radości, oprócz piłkarzy którzy zachowali spokój. Oklaskiwałem ich długo, bo akcja która przeprowadzali była wprost wzorowa. Mourinho był spokojny, widocznie liczył że Królewscy szybko pozbierają się i zagrają na miarę swoich możliwości.
Na przekór temu po wznowieniu gry to my przejęliśmy całkowitą inicjatywę i przeważaliśmy. Już trzy minuty po bramce kolejnym dobrym zagraniem popisał się Cazorla, który dograł idealnie do Paloschiego. Włoch nie pomylił się po raz drugi i spokojnym, mierzonym strzałem pokonał Casillasa drugi raz w tym meczu.
Radość kibiców sięgała już szczytów, kiedy spojrzałem na trybuny widziałem tysiące uradowanych ludzi. Zacząłem nawoływać do swoich piłkarzy by nie poddawali się i dalej grali swoje. Wiedziałem że są na fali a Real nie wie do końca co się stało.
Nie minęły kolejne trzy minuty, a Real znów zaatakował. Ponownie jednak nieskutecznie, a piłka trafiła pod nogi Paloschiego. Napastnik dograł do Buonanotte, który przebiegł kilka metrów, wbiegł w pole karne i oszukał prostym zwodem wchodzącego "na raz" Albiola. Nie pomylił się mając czystą sytuację, uderzył pewnie w długi róg a Casillas zwiesił głowę.
Ekstaza była ogromna, radości nie zabił nawet gol Cristiano Ronaldo strzelony w drugiej połowie. Trzy punkty, 3-1 - mecz był nasz.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zasada ograniczonego zaufania |
---|
Jeżeli nie jesteś przekonany co do umiejętności swojego asystenta, nie pozostawiaj mu przedłużania kontraktów. Może sprawić, że zwiążesz się z niechcianym zawodnikiem na dłużej lub możesz przeoczyć koniec kontraktu kluczowego gracza. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ